Spojrzała na mnie dziwnie błyszczącymi oczyma, ciężko westchnęła unosząc pełne piersi i obydwiema rękami schwyciła moją dłoń, jakby się bała, że ją odtrącę.
– Co wyprawiasz, nieszczęsna?! – spytałem.
– Minutusie! – zaklinała mnie – sam wiesz, że dłużej tak żyć nie możesz. Twój związek z Sabiną to żadne małżeństwo. Jesteś głupi, jeśli sam tego nie rozumiesz. Cały Rzym śmieje się z ciebie. W młodości składałeś mi pewne obietnice. Teraz dorosłeś i różnica wieku między nami nie jest już tak widoczna. Prawie jej nie widać. Minutusie! Ze względu na swoje dobre imię musisz się rozejść z Sabiną! – Patrzyła na mnie z pożądaniem i wywodziła dalej: – Chrześcijanin musi wystrzegać się nierządu. A słyszałam, że Jezus powiedział, iż mężczyzna, który spogląda na niewiastę z pożądaniem, już popełnia nierząd z tą niewiastą. O tym dopiero teraz się dowiedziałam. Ta wiadomość drąży me serce jak krwawiąca rana. Wiem, że dotyczy to również kobiet. Moje życie jest nie do zniesienia! Przecież codziennie cię widzę i całym sercem tęsknię za tobą! Całymi nocami rzucam się w pościeli jak ryba w sieci!
Poczułem się pochlebiony jej słowami. Spojrzałem na nią zupełnie innymi oczyma.
– Czemuś mi wcześniej tego nie powiedziała? – pytałem zdumiony.
– Przecież choćby z litości przyszedłbym przespać się z tobą którejś nocy. Do głowy mi to nie przyszło, przecież wiecznie wszczynałaś awantury!
– Nie potrzebuję twojej litości! – Klaudia szybko potrząsnęła głową.
– Pogrążyłabym się w grzechu, gdybym weszła do twojego łoża bez zawarcia związku małżeńskiego! Twoja wypowiedź świadczy najlepiej, jak zatwardziałe masz serce i jak nisko mnie cenisz!
Przez delikatność nie przypomniałem jej, jak nisko upadła, gdy ją znalazłem! Jej plany były tak głupie, że z przerażenia oniemiałem.
– Antonia może złożyć przed kapłankami Westy przysięgę, że jestem rzeczywiście rodzoną córką Klaudiusza, że pochodzę z jego krwi. Uczyni to chętnie, żeby zrobić na złość Neronowi. Wówczas małżeństwo ze mną byłoby dla ciebie korzystne. Gdybym urodziła dziecko, westalki mogłyby potwierdzić jego wysokie pochodzenie. Jeśli sytaucja się nie zmieni, nasz syn może osiągnąć najwyższe stanowisko! Antonia bardzo żałuje, że z żadnego małżeństwa nie miała dzieci.
– Czy widziałaś młode pędy na suchej głęzi? – spytałem złośliwie, bo nie mogłem się już powstrzymać. – Przypomnij sobie, co przeżyłaś!
– Jestem w pełni zdolna do rodzenia! – krzyknęła głęboko urażona.
– Świadczą o tym chociażby regularne miesiączki. Można powiedzieć, że oczyściłam swoją przeszłość. Sam mógłbyś się przekonać, gdybyś zechciał.
Próbowałem wymknąć się z pokoju, ale mnie złapała i sam nie wiem, jak w czasie tej szamotaniny doszło do zbliżenia. Cóż, krew nie woda, tym bardziej że od dawna nie tknąłem żadnej kobiety. Wkrótce zorientowałem się, że gorąco ją całuję, a Klaudia wcale nie panowała nad sobą. Później gorzko płakała i tuląc się do mnie tłumaczyła:
– Ten brak opanowania najlepiej świadczy o tym, że płynie we mnie diabelska krew Klaudiuszowi Jeśli jeszcze raz uda ci się nakłonić mnie do grzechu, będziesz musiał za to zapłacić. A teraz, jeśli jest w tobie choć odrobina honoru, pójdziesz stąd do Sabiny porozmawiać z nią o rozwodzie!
– Ależ ja mam z nią syna! – protestowałem. – Flawiusze nigdy by mi tego nie wybaczyli! Ojciec Sabiny jest prefektem miasta. Nie utrzymałbym się na swoim stanowisku!
– Nie chcę oczerniać Sabiny – oświadczyła Klaudia. – Wśród pracowników bestiarium są chrześcijanie, stąd wiem, że rozpustne życie Sabiny jest tematem publicznym.
– Sabina jest zimna i bezpłciowa! – stwierdziłem lekceważąco i roześmiałem pewny siebie. – Wiem to najlepiej. Nie, naprawdę nie mam żadnego argumentu, aby żądać rozwodu. Przecież ona nawet nie zgłasza pretensji, że ją zdradzam! Poza tym – za żadną cenę nie opuści lwiątek. Są dla niej ważniejsze ode mnie.
– Przecież nic nie stoi na przeszkodzie, żeby nadal żyła w bestiarium!
– rozsądnie zauważyła Klaudia. – Ma tam swój dom, w którym rzadko bywasz. Po rozwodzie możecie pozostać przyjaciółmi. Zapewnij ją, że wiesz o wszystkim, ale chcesz rozwodu bez wynoszenia brudów z domu. Skoro w swojej głupiej naiwności wziąłeś w ramiona jej dziecko i nie możesz się z tego wycofać, to niech chłopiec zachowa twoje nazwisko.
– Chcesz przez to powiedzieć, że Lauzus nie jest moim synem?!- spytałem osłupiały. – Nie przypuszczałem, że jesteś tak podła! Gdzie twoja chrześcijańska dobroć?!
– Przecież każdy w Rzymie wie, że to nie jest twój syn! – krzyknęła Klaudia tracąc cierpliwość. – Sabina sypiała z pogromcami zwierząt, z niewolnikami, a nawet z małpami i jeszcze zachęcała do tego inne wysoko urodzone niewiasty! Neron śmieje się z ciebie za twoimi plecami, nie mówiąc już o twoich uroczych przyjaciółeczkach!
Podniosłem z podłogi togę, owinąłem się nią i jak mogłem najstaranniej układałem fałdy, choć ręka drżała mi z gniewu.
– Pójdę tylko dlatego, by udowodnić bezzasadność twej niewyparzonej gęby! – oświadczyłem głucho. – Pójdę i porozmawiam z Sabiną. A kiedy wrócę, to wychłoszczę cię przed ołtarzem mego ducha opiekuńczego, a potem wypędzę, uznając za niezdarną gospodynię, plotkarkę i intrygantkę. Wrócisz do swych chrześcijan w takich samych zgrzebnych szatach niewolnicy, w jakich tu przyszłaś!
Z rozwianymi fałdami togi, gnany wściekłością, pędziłem wprost do bestiarium, nie widząc ludzi na ulicy i nie odpowiadając na pozdrowienia. Nie pozwoliłem nawet, jak zwyczaj nakazuje, aby nomenclator zawiadomił żonę o moim przyjściu; Niewolnicy chcieli mnie zatrzymać, ale ja skoczyłem wprost do pokoi.
Sabina wyrwała się z objęć krzepkiego Epafrodyta, rozwścieczona rzuciła ku mnie i jak zraniona lwica krzyknęła, miotając z oczu płomienie:
– Jak ty się zachowujesz, Minutusie?! Czyś resztki rozumu postradał?! Epafrodytowi coś wpadło do oka i próbuję językiem to usunąć. Przecież półślepy nie może mi pomagać w tresowaniu lwów, które właśnie przybyły z Numidii.
– Na własne oczy widziałem, że to on szukał drzazgi u ciebie w pewnym miejscu! Dajcie mi miecz, żebym zabił tego bezwstydnego niewolnika, co hańbi moje małżeńskie łoże! – ryczałem rozwścieczony.
Sabina okryła gołe ciało i wstała, żeby zamknąć drzwi; kazała wyjść niewolnikom.
– Przecież wiesz, że tresujemy prawie nago – wyjaśniła polubownie. Skrawki szat drażnią lwy. A ty źle widziałeś! Masz natychmiast przeprosić Epafrodyta, żeś go nazwał niewolnikiem. Już dawno, po występach w amfiteatrze, otrzymał z rąk cesarza zarówno laskę wyzwoleńca, jak i obywatelstwo rzymskie.
Tylko częściowo mnie to przekonało i nadal żądałem miecza.
– Natychmiast zdasz mi rachunek z bezwstydnych plotek, jakie krążą o tobie po Rzymie! Jutro odwołam się do cesarza i zażądam rozwodu.
Sabina gwałtownie ochłodła. Spojrzała znacząco na Epafrodyta i rozkazała:
– Zaduś tego człowieka! Zawiniemy ciało w dywan i zaniesiemy lwom na pożarcie.
Przerażająco potężny i o głowę ode mnie wyższy Epafrodyt zbliżał się ochoczo. Opanowując gniew, usiłowałem nerwowo wymyślić sposób ratowania sobie życia.
– Sabino! Źle mnie rozumiesz! Czemu mam obrażać ojca mego syna?! Epafrodyt jako obywatel Rzymu jest mi równy! Możemy wszystko spokojnie załatwić. Chyba nie chcesz skandalu?
– Jestem twardy, ale nie chcę śmierci twego prawowitego męża, Sabino! – Epafrodyt również się opanował i mówił pojednawczo: – Cały czas patrzył przez palce na nasz związek. Ma chyba swoje racje, skoro żąda rozwodu. Tyle razy tęskniłaś za wolnością. Bądźże rozsądna!