– Cóż to?! Mocarzu! Kolana ci zmiękły przed kulejącą pokraką? Na Herkulesa! Twój interes jest większy od twojej odwagi! Czy nie pojmujesz, że lepiej go skrycie zabić i odziedziczyć majątek, niż wstydzić się przez niego?! – judziła rozwścieczona Sabina.
Unikając mego wzroku Epafrodyt złapał mnie za szyję potężnymi jak kleszcze palcami. Głos uwiązł mi w gardle, w oczach pociemniało i tylko na migi pokazałem, że za cenę życia chcę z nim rozmawiać. Chwyt Epafrodyta nieco zelżał i zdołałem wyszeptać:
– Zostawię ci wszystko, co posiadasz, stanowisko w bestiarium też. Rozejdźmy się jak rozsądni ludzie. Wybacz, kochana Sabino, że się przed chwilą uniosłem. Oczywiście, twój syn zachowa moje nazwisko, a w swoim czasie zgodnie z prawem odziedziczy część mego majątku. Wszystko z powodu miłości, jaka nas kiedyś łączyła. Nie będę cię o nic obwiniał! Każ nakryć do stołu! Zjemy i wypijemy w zgodzie i harmonii, ty, ja i mój szwagier, którego z całego serca szanuję za moc jego członków!
– Nie, nie, nie mogę cię udusić! – Epafrodyt wybuchnął nagle płaczem i objął mnie za szyję: – Zostańmy we trójkę przyjaciółmi! Będzie dla mnie wielkim zaszczytem, jeśli zasiądziesz ze mną do stołu!
Z moich oczu popłynęły łzy ulgi i bólu.
– To jest najmniejsze, co mogę uczynić! – zawołałem, ściskając jego potężne ramiona. – Żonę już z tobą podzieliłem. A zatem twój honor jest i moim honorem!
Kiedy Sabina zobaczyła, że obejmujemy się jak starzy przyjaciele, poszła po rozum do głowy. Kazała nakryć stół i podać najlepsze potrawy. Piliśmy wino. Kazaliśmy też przynieść dziecko, żeby Epafrodyt mógł je pieścić i trzymać na ręku. Chwilami zimny dreszcz mnie przechodził, gdy sobie uświadamiałem, do czego mogła doprowadzić moja głupota. Dobre wino rozproszyło jednak zły nastrój. Podpiłem sobie, rozczuliłem się i zacząłem wspominać dawne lata.
– Jak do tego doszło? Przecież na początku byliśmy bardzo szczęśliwi, a ja cię ślepo kochałem?! – spytałem Sabiny.
– Tak naprawdę nigdy mnie nie rozumiałeś, Minutusie! – wyjaśniła wzruszona Sabina. – Lecz nie winie cię za to i żałuję tych złych słów, jakie wypowiedziałam kiedyś, oskarżając cię o brak męskości! Gdybyś choć raz podbił mi oczy, jak wtedy, gdy cię pierwszy raz spotkałam, albo przećwiczył mnie rózgami, to byłoby inaczej. Pamiętasz, że w noc poślubną prosiłam, żebyś mnie porwał?! Ale ty nie masz tej męskiej siły, która kobietę zniewala, choćby nie wiem jak wierzgała, kopała i krzyczała.
– Zawsze sądziłem, że niewiasta oczekuje od mężczyzny głównie bezpieczeństwa i czułości! – powiedziałem zdumiony.
– To twoje mylne przekonanie najlepiej świadczy o tym, jak dziecinnie mało znasz się na kobietach! – zauważyła Sabina, z politowaniem kiwając głową.
W całkowitej zgodzie omówiliśmy sprawy finansowe. Kiedy już wielokrotnie pochwaliłem Epafrodyta jako człowieka porządnego i w swoim fachu najzdolniejszego, postanowiłem udać się do teścia, Flawiusza Sabina, aby poinformować go o rozwodzie. Teść, o dziwo, odniósł się do sprawy ze zrozumieniem.
– Dawno już zauważyłem, że w waszym małżeństwie nie wszystko idzie jak należy – przyznał, unikając mego wzroku. – Pragnę jednak gorąco, abyś wiedział, że rozwód w żaden sposób nie będzie przeszkodą w naszej przyjaźni i wzajemnym szacunku. Gdybyś teraz cofnął swoją pożyczkę, znalazłbym się w paskudnych tarapatach finansowych. My, Flawiusze, nie jesteśmy tacy bogaci, jakby się należało spodziewać. Wespazjan musi teraz sam siebie utrzymywać, handlując mułami. Zbied-niał doszczętnie, gdy był w Afryce prokonsulem. Podobno żywił się tam burakami pastewnymi. Jeśli cenzor zorientuje się w stanie jego majątku, to obawiam się, że będzie musiał zrezygnować z senatu. Nie dotrzyma regulaminowego cenzusu majątkowego.
Neron nieoczekiwanie wyjechał do Neapolu, ponieważ wbił sobie do głowy, że zadebiutuje jako śpiewak przed grecką z pochodzenia publicznością, ponieważ Grecy lepiej rozumieją sztukę niż Rzymianie. Nero uważał się za prawdziwego artystę, przed każdym występem miał ogromną tremę, trząsł się i pocił ze strachu; zawsze opłacał klakierów, aby demonstrowali przejawy sympatii publiczności. Pospiesznie podążyłem za nim, jak przystało człowiekowi o mojej pozycji. Piękny teatr Neapolu był po brzegi wypełniony. Wspaniały głos Nerona wprawił słuchaczy w olśnienie. W trakcie owacji szczególnie się wyróżniło kilku przybyszy z Aleksandrii, bo ze swego miasta wynieśli umiejętność rytmicznego klaskania. Nagle teatr się zatrząsł. Wśród widzów wybuchła zrozumiała panika, ale cesarz kontynuował występ, jakby nic się nie wydarzyło. Jego opanowanie udzieliło się widzom. Po występie Neron zapewniał, że tak był pochłonięty śpiewem, iż w ogóle nie zauważył trzęsienia ziemi.
Zachęcony sukcesem cesarz występował w teatrze przez wiele dni. Występy przeszkadzały w codziennym życiu miasta, w handlu i ruchu ulicznym. Dlatego też rada miasta uciekła się do podstępu i postanowiła podarować Neronowi nauczyciela śpiewu, którego zadanie polegać miało na oszczędzaniu niezrównanego głosu cesarza. W nagrodę za wyrozumiałość Neron nadał mieszkańcom Neapolu obywatelstwo rzymskie i obiecał możliwie jak najszybciej przybyć tu powtórnie.
Kiedy przy tej okazji i ja chwaliłem jego olśniewające zwycięstwo artystyczne, Neron zapytał:
– Czy jesteś pewien, że mógłbym w każdym kraju utrzymać się jako artysta, gdybym nie był cesarzem?!
Zapewniłem, że jako artysta byłby z pewnością bardziej niezależny i na swój sposób bogatszy od cesarza, który o każdy wydatek musi się wykłócać ze swoimi skąpymi prokuratorami. Dodałem, że gdybym był pretorem, to moim obowiązkiem byłoby zapewnienie obywatelom przedstawień teatralnych na własny koszt.
– Ale – dodałem – w Rzymie nie ma zawodowych śpiewaków na odpowiednim poziomie. Gdybyś ty wystąpił w moim przedstawieniu, miałbym zagwarantowane powodzenie. Zapłacę milion sestercji za twój występ. Oczywiście, program będziesz mógł sam wybrać! – zakończyłem z udaną pokorą. O ile wiem, nikt jeszcze nie zaproponował żadnemu śpiewakowi tak wysokiego honorarium za jeden jedyny występ!
– Naprawdę uważasz, że mój głos wart jest miliona sestercji i że dzięki niemu odniesiesz sukces?! – spytał zdumiony Neron.
Zapewniłem, że jego zgoda będzie wyrazem najwyższej przychylności, jaką mogę sobie wyobrazić. Marszcząc czoło Neron zastanawiał się długo, w końcu powiedział:
– Muszę wystąpić w przebraniu aktora, z maską i na koturnach. Mogę zresztą zamówić maskę według własnej twarzy. Wypróbujemy smak artystyczny mieszkańców Rzymu! Dopiero po występie wyjawię swoje imię! Pod tym warunkiem przyjmuję twoją propozycję. Myślę, że wybiorę fragment Orestesa. Już dawno chciałem to zaśpiewać. Z całą pewnością skoncentrowana siła moich uczuć wstrząśnie słuchaczami Rzymu!
Wiedziony artystyczną próżnością, chciał dobrowolnie wystąpić w roli zabójcy matki! Na swój sposób go rozumiałem. Przecież napisałem żartobliwą powieść o swych przeżyciach w Cylicji, aby uwolnić się od koszmarów, które doprowadzały mnie wprost do obłędu. Zamordowanie Agrypiny było dla Nerona takim koszmarem, od którego chciał się uwolnić przez śpiew.
Bardzo się bałem, że zgłaszając tę propozycję wpakowałem się w niezłą kabałę. Co będzie, jeśli publiczność, nie poznawszy Nerona, nie okaże dostatecznego entuzjazmu?! A może być jeszcze gorzej! Spektakl o matkobójcy, a maska o rysach Nerona – to może wprowadzić ludzi w błąd. Publiczność gotowa to zrozumieć jako wystąpienie przeciwko Neronowi i dołączyć do tego własny protest! Wtedy będę zgubiony! A gdy inni w dobrej wierze zaczną bronić czci Nerona, niewątpliwie zacznie się rozróba i będą ofiary wśród widzów.