Na Eskwilin pojechaliśmy wierzchem, ponieważ obecnie dopuszczono ruch wozów i koni w ciągu dnia i w obrębie murów, aby przyspieszyć prace budowlane oraz poszerzanie i wyrównanie ulic. Neron był w dobrym humorze. Zjadł ze swoją świtą doskonały posiłek, napił się wina i ochłodził ciało zimną kąpielą, aby móc jeść i pić aż do nocy, jak to zwykł był czynić. Bardzo był z siebie zadowolony: wymyślił chytry sposób na uciszenie szerzących się pogłosek o jego własnym udziale w tragedii Rzymu. Otóż odwróci uwagę ludu od siebie i obciąży odpowiedzialnością chrześcijan.
Nie przestraszyła go informacja Tygellina o aresztowaniu nieprawdopodobnie dużej liczby podejrzanych, bo twardo obstawał przy opinii, że chrześcijanami są tylko próżniacy, włóczykije i przestępcy.
– Musimy tylko wymyślić karę odpowiednią dla tego straszliwego czynu – powtarzał zadowolony. – Im ostrzej ich ukarzemy, tym bardziej lud będzie przekonany o ich winie! Równocześnie możemy zorganizować widowisko, jakiego świat jeszcze nie widział. Drewniany amfiteatr nie wchodzi w rachubę. Jego podziemne pomieszczenia są nadal tymczasowymi mieszkaniami dla pogorzelców. Wielki Cyrk jest spalony. Można brać pod uwagę jedynie mój własny cyrk na stokach Watykanu. Rzeczywiście jest stosunkowo ciasny, więc wieczorem zorganizujemy święto ludowe i wydamy bezpłatny posiłek w moim ogrodzie u podnóża Janikula.
Nie miałem pojęcia, do czego zmierzał, lecz ośmieliłem się zauważyć, że przede wszystkim konieczny jest publiczny proces sądowy: powiedziałem też, że sądząc z dotychczasowego dochodzenia, prawdopodobnie nie można będzie oskarżyć o podpalenie zbyt wielu osób.
– A po co proces publiczny? – zdziwił się Neron. – Chrześcijanie są przestępcami i zbiegłymi niewolnikami, którzy utracili obywatelstwo. Dla skazania takich ludzi nie potrzeba stuosobowej grupy sędziów. Wystarczy decyzja prefekta!
Tygellin wyjaśnił, że nadspodziewanie wielu aresztowanych ma obywatelstwo rzymskie i oni sami muszą wyznać, że są chrześcijanami. Poza tym nie może całymi dniami trzymać pięciu tysięcy aresztowanych na placu ćwiczeń! Zatrzymani obywatele są na tyle zasobni, że mogliby przeciągnąć sprawę, odwołując się do cesarza, nawet gdyby ich sądzono w zwykłym trybie. Cesarz musi więc zawczasu zdecydować, czy przynależność do chrześcijaństwa jest wystarczającym powodem do skazania aresztantów.
– Powiedziałeś: pięć tysięcy? – zainteresował się Neron. – Taka liczba nigdy dotąd nie brała udziału w jednym widowisku, nawet w czasie uroczystości triumfalnych. Moim zdaniem jednodniowe widowisko wystarczy. Nie trzeba organizować świąt kilkudniowych, przedłużyłoby to prace budowlane. Myślę, że możesz przepędzić ich przez miasto na drugą stronę rzeki i umieścić w moim cyrku. W ten sposób lud będzie miał przedsmak widowiska, a równocześnie wyładuje na nich swój gniew za przerażające przestępstwo. Może ich nawet poturbować, byle nie doszło do większych rozruchów!
Cesarz ma zupełnie mylne wyobrażenie o rodzaju sprawy i jej zakresie, pomyślałem, i powiedziałem:
– Czy nie rozumiesz, że większość aresztowanych to ludzie uczciwi, którzy cieszą się dobrą opinią?! Są tam młode dziewczęta i chłopcy, których nikt nie może podejrzewać o cokolwiek złego! Wielu ma na sobie togi. Chyba nie dopuścisz, aby lud profanował rzymską togę!
Neronowi nabrzmiał gruby kark. Naprężył tłusty podbródek, sposępniał i wzrokiem krótkowidza zaczął się we mnie uporczywie wpatrywać.
– A więc wątpisz, czy ja rozumiem sytuację i czy umiem spojrzeć na nią krytycznym okiem, Manilianusie?! – zapytał. Nie użył mego pierwszego imienia, żeby uwypuklić swój brak sympatii. Nagle parsknął śmiechem, bo wymyślił coś nowego: – Przecież Tygellin może ich przepędzić przez Rzym na golasa! Lud będzie miał jeszcze lepszą zabawę. Bez odzienia nie sposób ocenić, kto jest przyzwoitym człowiekiem, a kto nie! Zewnętrzna cnota jest tylko obłudą, doświadczenie nauczyło mnie najbardziej podejrzewać tych, którzy ubierali się w szaty pobożności i pozorowali życie moralne. O chrześcijańskim zabobonie wiem dostatecznie dużo, aby dojść do wniosku, że za tę ohydę najwyższa kara jest zbyt łagodna. Chcecie posłuchać?
Pytająco rozejrzał się dookoła. Wiedzieliśmy, że gdy chce mówić, trzeba zamilknąć i jeden przez drugiego prosiliśmy, żeby mówił.
– Zabobon chrześcijański jest tak straszliwy, że mógł powstać jedynie na Wschodzie – wyjaśniał Neron. – Uprawiają straszliwe czary oraz grożą zniszczeniem i spaleniem całego świata. Mają tajemne znaki rozpoznawcze, a wieczorami zbierają się za zamkniętymi drzwiami, żeby jeść ludzkie ciało i pić krew. W tym celu zbierają wyrzucane na śmietniki niemowlęta, aby je spożyć w czasie tajnych obrzędów. Po jedzeniu i piciu oddają się wyuzdanej rozpuście w naturalny i zboczony sposób. Używają mianowicie do tego celu zwierząt, głównie – jak słyszałem -owieczek.
Zwycięsko rozejrzał się dookoła. Sądzę, że Tygellina zirytowało, że Neron wypowiedział się, zanim on mógł przedstawić wyniki przesłuchań. A może po prostu chciał się wygadać? W każdym razie okazał, że się nie zgadza z Neronem.
– Nie możesz skazywać ludzi tylko za rozwiązłość! Znam osoby, blisko mnie siedzące, które także zbierają się za zamkniętymi drzwiami, żeby między sobą uprawiać rozpustę!
– To zupełnie co innego jeśli ludzie zbierają się dla zabawy lub z chęci nauczenia się czegoś nowego – parsknął śmiechem Neron. – Tylko nie powtarzajcie tego Poppei! Wcale nie jest tak wyrozumiała, jakbym sobie życzył. Natomiast chrześcijanie robią to w tajnym związku na cześć swoich bogów i oczekują, że na tej podstawie zostaną uprzywilejowani. Uważają, że mogą sobie pozwolić na wszystko, a gdy dorwą się do władzy, będą mogli skazywać innych! Gdyby te poglądy nie były śmieszne, byłyby groźne!
Nikt nie zawtórował jego wymuszonemu śmiechowi.
– Nie rozumiem, dlaczego nie zatrzymuje się Żydów? To jest naród najbardziej znienawidzony. Mówi się o nich to samo, co o chrześcijanach. To właśnie od nich wywodzi się nowy zabobon! W tajnym pomieszczeniu Świątyni w Jeruzalem składają hołd oślej głowie! Pompejusz wraz z centurionem widzieli to na własne oczy, gdy podpalili żydowską Świątynię – dorwał się do głosu młody Lukan, stryjeczny brat Seneki. Pyszniąc się sławą poety lubił mieć zawsze ostatnie słowo, nawet za cenę narażenia się Neronowi.
– Jest zupełnie odwrotnie – stwierdziłem, bo dłużej już nie mogłem milczeć. – Żydowski Bóg nie ma żadnego wizerunku. Tym się różnią Żydzi od wszystkich innych narodów. Chrześcijanie służą temu samemu Bogu, choć do swej wiary dodali nowe elementy.
– Wiem z pewnego źródła – Neron kiwnął do mnie przychylnie głową – że Pompejusz rzeczywiście wszedł z centurionem do najświętszego przybytku, ale bardzo się zdziwił, bo tam nic nie było. To żołnierze, którzy przed atakiem nasłuchali się różnych bujd o religii żydowskiej, zaczęli twierdzić, że Pompejusz na własne oczy widział cielca z oślą głową. Taka jest prawda.
– Myślę, że lepiej znam tę sprawę! – mruknął z uporem Lukan. Miał dopiero dwadzieścia pięć lat i sława poety zbyt uderzyła mu do głowy. – Zanim napisałem epos o wojnie domowej, badałem historię Pompejusza bardziej wnikliwie niż ktokolwiek z moich równieśników. Żydzi są narodem, który trzeba nienawidzić.
Neron patrzył na niego i bezwiednie ścisnął w ręku jabłko, aż sok zaczął mu wyciekać między palcami. Najgroźniejszy był wtedy, kiedy nie było po nim widać najmniejszej oznaki gniewu, więc ten odruchowy gest wzbudził moją czujność.