Выбрать главу

– Sprzeciwiasz się mojej woli, Manilianusie?! – Neron wpatrywał się w mnie, a wyraz twarzy miał groźnie niewinny. – Sądzę, że dostatecznie jasno powiedziałem, jakie widowisko masz przygotować na jutro?!

– Na jutro?! – krzyknąłem. – Przecież nie starczy czasu na przygotowania! Czyś ty oszalał?

Neron nie znosił, gdy ktoś tak mówił, bo przypominało mu to o przypadku chwilowej utraty wzroku i świadomości, do którego chętnie wracała Agrypina. Dźwignął wielką głowę i wyzywająco krzyknął:

– Dla Nerona nie ma rzeczy niemożliwych! Jutro są idy, senat zbiera się o świcie. Poinformuję senat, że Rzym podpalili chrześcijanie. Gdy tylko senat w pełnym składzie znajdzie się w cyrku, rozpoczniesz widowisko. Moja decyzja będzie wtedy prawomocnym wyrokiem i żadne publiczne procesy nie będą potrzebne. Tego samego zdania są moi uczeni w prawie przyjaciele. Złożę senatorom tę informację jedynie przez wzgląd na powagę senatu i w celu ostatecznego wyciszenia złośliwych plotek i zaproszę ich do cyrku, aby na własne oczy się przekonali, że Neron nie boi się krwi!

– Nie mam potrzebnych do tego celu dzikich bestii! – powtórzyłem krótkoi czekałem, że dostanę pucharem po głowie albo kopniaka w przyrodzenie. Byłoby to najlepsze rozwiązanie, bo po takim wyładowaniu wściekłości Neron zwykle uspokajał się i natychmiast łagodniał.

Tym razem jednak stał się jeszcze spokojniejszy, zbladł tylko i uporczywie wpatrywał się we mnie:

– Czy to nie ja mianowałem cię kiedyś zarządcą bestiarium? Czyje są Zwierzęta, twoje czy moje?!

– Bestiarium jest bezsprzecznie twoje, chociaż w jego budowę włożyłem dużo własnych pieniędzy, co mogę łatwo udowodnić. Zwierzęta zaś stanowią moją prywatną własność. Możesz sprawdzić na koncie państwowym i na własnym, że na wszystkie widowiska sam je kupowałem i sprzedawałem. Ani ty, ani nawet senat nie możecie mnie zmusić, abym wbrew swojej woli oddał swoją własność dla zaspokojenia twoich nieszczęsnych kaprysów, gwarantuje mi to prawo. Czyż nie?!

Prawnicy i senatorowie kiwnęli niechętnie głowami. Nagle Neron roześmiał się wesoło.

– Właśnie przed chwilą rozmawialiśmy o tobie, kochany Minutusie! – powiedział z podejrzaną serdecznością. – Broniłem cię usilnie, bo wszyscy uważają, że po uszy tkwisz w tym paskudnym chrześcijańskim zabobonie, o którym wiesz stanowczo za dużo! A w czasie pożaru ukradłeś konia ze stajni na Palatynie i dotąd go nie zwróciłeś! Nie wypominałem ci tego, nie jestem drobiazgowy, cokolwiek by o mnie mówiono! Ale czy to nie dziwne, że właśnie twój dom ocalał z pożaru? Powiadają również, że w tajemnicy zawarłeś nowy związek małżeński. No cóż, jest wiele powodów do zatajenia małżeństwa. Przykro mi tylko, kiedy o moim przyjacielu powiadają, że ma żonę chrześcijankę! Sam przyznałeś, że uczestniczyłeś w tajnym posiłku chrześcijan! Mam nadzieję, że potrafisz niezwłocznie oczyścić się z tych zarzutów!

– Pogłoski są tylko pogłoskami – odpowiedziałem z rozpaczą.- Należałoby oczekiwać, że właśnie ty będziesz nimi gardził. Nie sądzę, byś je traktował poważnie!

– Zmuszasz mnie do tego, Minutusie! – mówił czule Neron.

– Stawiasz mnie, twego przyjaciela, w trudnej sytuacji. Bezwarunkową koniecznością polityczną jest surowe i szybkie ukaranie chrześcijan. A może wolisz mnie oskarżać o podpalenie Rzymu, jak to czynią za moimi plecami niektórzy zawistni senatorowie? Sprzeciwiasz się ukaraniu chrześcijan wedle mojej woli. Twój sprzeciw ma wydźwięk polityczny. Chyba zdajesz sobie z tego sprawę? Nie mogę go zrozumieć inaczej, jak tylko jako demonstrację przeciwko swemu władcy! Chyba nie chcesz zmusić mnie, swego przyjaciela, abym skazał cię jako chrześcijanina, który nienawidzi cały rodzaj ludzki – oczywiście nie na rozszarpanie przez dzikie bestie, tylko na ścięcie głowy?! W ten sposób twój majątek legalnie przejmie państwo. Czy naprawdę bardziej kochasz chrześcijan i swoje bestiarium, aniżeli mnie i własną skórę?

Uśmiechnął się zadowolony z siebie, bo wiedział, że ma mnie w garści. Wahałem się i namyślałem. Myślałem głównie o Klaudii i naszym nie narodzonym dziecku – czyli o Tobie, Juliuszu – a nie o sobie samym. No, co najmniej w połowie myślałem o Tobie.

– Część skazanych można by zaszyć w niedźwiedzie albo wilcze skóry – powiedziałem w końcu z ociąganiem. – Wtedy psy, czując zapach zwierząt, rzucą się na nich. Ale, cesarzu, dajesz mi niewiele czasu na należyte zorganizowanie widowiska.

Wszyscy odetchnęli z ulgą i nikt już słowem nie wspominał o moich powiązaniach z chrześcijanami. Myślę, że Neron żartował i nigdy by nie zrealizował swoich gróźb. Mógłby jednak zarekwirować zwierzęta z bestiarium. Urzędnicy nie lubili kontrolować moich wydatków, ponieważ był to kapitał ruchomy.

W każdym bądź razie, niezależnie od tego, co by się ze mną stało, wiem, że Neron i tak wykorzystałby zwierzęta do swojego celu. Wciąż się nad tym zastanawiam. Odwołuję się do zdrowego rozsądku. Jaką korzyść przyniosłoby chrześcijanom albo mnie samemu, gdyby skrócono mnie o głowę?! Przypomnę też, że gdy wyrażałem zgodę na propozycje Nerona, nic nie wiedziałem o planach mego ojca.

Gdy zajaśniała gwiazda wieczorna, Neron rozkazał heroldom ogłosić, że następny dzień jest dniem świątecznym i zaprosił wszystkich na widowisko w cyrku watykańskim. W tym momencie pochód chrześcijan nie dotarł jeszcze na miejsce przeznaczenia.

Musiałem się spieszyć, więc jedynie pobieżnie omówiłem program widowiska. Trzeba było wybrać zwierzęta i zapewnić ich transport na drugą stronę rzeki, co nie było sprawą łatwą. Natychmiast zarządziłem alarm w bestiarium i kazałem zapalić pochodnie i wielkie kaganki olejne: zrobiło się widno jak w biały dzień.

Zwierzęta denerwowały się jeszcze bardziej niż ludzie, ponieważ rozbudził je trzask pochodni, no i hałas. Aż do Pola Marsowego dochodził skrzyp i turkot zaprzężonych w woły wozów, ryk dzikich byków, lwów i słoni. Okoliczni mieszkańcy wpadli w panikę, sądząc, że znowu wybuchł pożar i uciekali z mieszkań unosząc na plecach dobytek.

Nie miałem dostatecznej liczby własnych środków transportowych, więc specjalnym zarządzeniem zarekwirowałem wozy, które dostarczały do miasta kamień budowlany: kazałem je rozładować byle gdzie. Tygellin dał mi do dyspozycji pretorianów; zachęcaliśmy ich do szybszej pracy pieniędzmi i winem, bo byli zmęczeni wcześniejszą całodobową służbą. Największą przykrość sprawiła mi oczywiście Sabina. Wybiegła wprost z łóżka Epafrodyta z krzykiem:

– Zgłupiałeś?! Co ty wyprawiasz, co to wszystko znaczy?! Nie chciała wyrazić zgody na oddanie wytresowanych lwów, twierdząc, że cała tresura pójdzie na marne, jeśli zakosztują ludzkiego mięsa. Na szczęście Epafrodyt okazał się rozsądniejszy, rozumiał potrzebę pośpiechu i sam pomógł załadować do klatek trzy lwy, które niedawno przyjechały z Afryki i nie były tresowane. Natomiast nakarmiono je wieczorem i teraz były bardzo ociężałe. Kilku starych niewolników, którzy dobrze pamiętali potężne widowiska cyrkowe sprzed dwudziestu lat, za czasów panowania cesarza Klaudiusza, twierdziło, że te lwy są do niczego, bo zwierzęta mające rozszarpywać przestępców muszą być przez trzy dni głodzone. A pamiętaj, że tacy ludzie mają bezcenne doświadczenie; znają sposoby drażnienia zwierząt przed wypuszczeniem na arenę.

Za czasów Nerona widowiska ze zwierzętami stały się swoistą sztuką, oczywiście poza widowiskami łowieckimi, w których zwierzęta zabijano.

Ale i do takich przedstawień wybierałem zwierzęta choć trochę tresowane ponieważ występowali w nich uzbrojeni we włócznie lub łuki ekwici i senatorowie, więc nie można było narażać ich życia.