Выбрать главу

– Możesz się natrząsać, Petusie Trazeo! – ostro krzyknął mój ojciec. – I twój koniec już bliski! Nie trzeba trzeba być jasnowidzem, żeby to wiedzieć. Nie obwiniam o podpalenie Rzymu nikogo, także nie Nerona, choć wielu z was chciałoby usłyszeć takie oskarżenie rzucone mu głośno w twarz, a nie szeptane poza jego plecami. Ale ja nie znam Nerona! Natomiast wiem i zapewniam was, że chrześcijanie nie są winni podpalenia Rzymu. Ich znam!

Neron z politowaniem potrząsnął głową, uniósł rękę i oświadczył:

– Wyraźnie mówiłem, że nie oskarżam wszystkich chrześcijan o podpalenie. Wystarczająco zasadnie oskarżam ich jako wrogów rodzaju ludzkiego! Jeśli Marek Manilianus chce nam wykazać, że sam jest wrogiem ludzkości, wówczas sprawa przybiera inny obrót. Zaćmienie umysłowe nie może stanowić wystarczającej obrony!

Jakże pomylił się Neron mniemając, że nastraszy ojca i ten zamilknie. Przy całej swej dobroduszności i skrytości ojciec był człowiekiem upartym.

– Którejś nocy nad brzegiem Morza Galilejskiego – powiedział – spotkałem ubiczowanego rybaka. Mam podstawy do wierzenia, że to zmartwychwstały Jezus Nazarejski. Obiecał mi, że umrę dla sławy jego imienia. Wtedy nie zrozumiałem, co miał na myśli, uznałem to za niepomyślną przepowiednię. Teraz – tu głos ojca nabrał tonów uroczystych – w imię Jezusa Chrystusa, Syna Boga, oświadczam, że jestem chrześcijaninem, przyjąłem chrzest i jego ducha i uczestniczyłem w świętych posiłkach! Obejmuje mnie ten sam wyrok, co i tamtych ludzi. Oświadczam, że największym wrogiem rodzaju ludzkiego jest Neron! Wy również tak długo będziecie wrogami ludzkości, jak długo będziecie znosić jego obłąkańczą tyranię!!!

Neron szeptem porozumiał się z konsulami. Natychmiast proklamowano tajność posiedzenia. Tak haniebna sprawa, że senator stał się publicznym obrońcą straszliwego zabobonu i wrogów rodzaju ludzkiego, nie może przecież wyjść na światło dzienne! Ojciec dopiął swego! Konsulowie, uważając głosowanie za zbędne, oświadczyli, że decyzją senatu Marek Mezencjusz Manilianus musi zerwać z togi purpurowe obramowanie i oddać purpurowe trzewiki. Właściwie, aby prawu stało się zadość, powinien być odprowadzony na egzekucję do cyrku. Dla uniknięcia skandalu postanowiono jednak po cichu wyprowadzić go za mury miasta i tam ściąć mieczem.

Tygellin zaproponował, aby przed egzekucją poddać go chłoście. Niewykluczone, że senat przychyliłby się do tej propozycji, gdyby nie zgłosił jej Tygellin. Postanowiono poniechać biczowania, ponieważ choroba umysłowa ojca nie podlegała wątpliwości, a poza tym był przecież członkiem senatu! Wytypowani do tego zadania senatorowie na oczach wszystkich zerwali z mego ojca togę, chiton i purpurowe trzewiki, a także rozbili jego siedzisko rzeźbione w kości słoniowej. Nagle wśród grobowej ciszy wstał senator Pudens Publikola i drżącym głosem oznajmił, że on też jest chrześcijaninem. Jego równie jak on wiekowi przyjaciele, krzycząc i uciszając się nawzajem, przemocą posadzili go i rękami zatkali mu usta. Neron oświadczył, iż senat jest wystarczająco zhańbiony, posiedzenie zostało zamknięte i nie ma co zwracać uwagi na starcze pomruki. No, ale Pudens wywodzi się bądź co bądź z Waleriuszy i jest Publicolą. Zaś mój ojciec jedynie przez adopcję był nic nie znaczącym Manilianusem.

W tym okresie stosunki Nerona z senatem nie były jeszcze tak napięte, aby Tygellin uważał za konieczne zabierać gwardię osobistą cesarza na każde posiedzenie w kurii. Tym razem zresztą tym bardziej nie widział po temu powodu, że jego zadaniem Neron zaniósł senatowi radosną nowinę. Tak więc dopiero gdy senatorowie zaczęli szukać swych lektyk, by udać się do cyrku, Tygellin wezwał czekającego przed kurią centuriona; rozkazał mu stanąć na czele dziesięciu pretorianów i unikając zbiegowiska wyprowadzić mego ojca na najbliższe miejsce straceń poza murami miasta.

Centurion i żołnierze byli oczywiście wściekli, że spóźnią się do cyrku. Ponieważ ojciec był obnażony, zerwali z ramion jakiegoś niewolnika opończę i rzucili ojcu. Niewolnik biegł za konwojem, oburącz ściskając końce przepaski biodrowej, swego jedynego przyodziewku.

Małżonki senatorów oczekiwały na swoich mężów w lektykach; Watykan był oddalony od miasta, więc uroczysty pochód – matrony i senatorowie oddzielnie – postanowiono utworzyć dopiero przed samym cyrkiem. Na czele pochodu miały być niesione posągi bogów. Pani Tulia denerwowała się, ponieważ ojciec nie nadchodził, a już poprzedniego wieczoru zachowywał się bardzo dziwnie. Zirytowana wysiadła z lektyki i jęła go szukać.

Żaden z senatorów nie śmiał odpowiedzieć na pytania pani Tulii; przecież posiedzenie senatu było utajnione. Zamieszanie pogłębił senator Pudens, który mocnym głosem rozkazał, aby zaniesiono go do domu, gdyż nie chce oglądać haniebnego widowiska w cyrku.

Kilku senatorów, którzy po cichu sprzyjali chrześcijanom i nienawidzili Nerona, z szacunkiem odniosło się do bohaterskiego wystąpienia mego ojca. Chociaż uważali, że ojciec nie postąpił rozsądnie, to jednak za przykładem Pudensa nie przyłączyli się do kawalkady lektyk.

Pani Tulia jak szalona biegała przed kurią tam i z powrotem i głośno wyrzekała na roztargnienie i guzdralstwo ojca. Nagle zauważyła lamentującego niewolnika i pretorianów, prowadzących starego mężczyznę w narzuconej na ramiona opończy. Podeszła bliżej i nagle rozpoznała ojca! Niepomiernie zdziwiona rozłożyła szeroko ręce i zagrodziła im drogę, wołając:

– Co ty znowu wyczyniasz, Marku? Co to za maskarada?! Jeśli nie chcesz, nie musimy iść do cyrku. Nie wszyscy tam idą. Spokojnie pójdziemy sobie do domu. Nawet złego słowa ode mnie nie usłyszysz!

Centurion popełnił duży błąd, bo trącił ją pałką i rozkazał, aby zeszła mu z drogi. Pani Tulia najpierw nie uwierzyła własnym uszom, ale wnet rozgniewała się i skoczyła mu z pazurami do oczu. Krzyczała też na całe gardło, żeby centuriona natychmiast zakuć w kajdany, bo ośmielił się podnieść rękę na żonę senatora!

Publiczny skandal stał się faktem. Wiele matron, nie zważając na powstrzymujących je mężów, wysiadło z lektyk i ruszyło z odsieczą. Odświętnie ubrane kłębiły się wokół oddziałku, wypytując, co się stało i o co chodzi? Ojcu było głupio za to całe zbiegowisko, więc kazał pani Tulii się uspokoić:

– Nie jestem już członkiem senatu! Z własnej woli idę z centurionem. Pamiętaj o swej godności i nie drzyj się jak przekupka! Jeśli chcesz, możesz iść do cyrku. Nie sądzę, by ktoś ci zabronił!

– Nikt dotąd nie wyzwał mnie od przekupek! – wybuchnęła płaczem pani Tulia. – Jeśli cię zraniło to, co wczoraj powiedziałam o tobie i twoich chrześcijanach, to zamiast się dąsać, mogłeś mi odpowiedzieć! Nie bądź jak prosty chłop, który nie piśnie słowa w swojej obronie, tylko całymi dniami milczy jak zaklęty!

Kilka szacownych matron zaczęło ich godzić.

– To prawda, Manilianusie! Nie można w gniewie przez głupią sprzeczkę porzucać krzesła z kości słoniowej! Zostaw te błazeństwa i wybacz pani Tulii, jeśli cię obraziła! Jesteście przecież mężem i żoną i razem godnie posiwieliście!

Pani Tulia teraz się obruszyła nie na żarty. Zerwała świąteczny kwef z głowy i krzyknęła:

– Spójrzcie na mnie! Czy mam choć jeden siwy włos na głowie?! Wcale nie farbuję włosów, używam tylko arabskich płukanek, które wzmacniają ich naturalny kolor.

– To jest ważna, chyba najważniejsza chwila w moim życiu – powiedział ojciec do centuriona. – Dość mam tych bab! Wypełniaj swój obowiązek i zabierz mnie z tego jarmarku!

Niewiasty jednak otaczały ich coraz ciaśniejszym kręgiem, a centurion nie śmiał przebijać się przemocą. Nie był wszak zorientowany w sytuacji.