Выбрать главу

Przy bramie Ostijskiej ojciec nagle zatrzymał się. Pożar oszczędził tu wiele małych kramów z pamiątkami, zajazdów gościnnych ze stajniami dla wieśniaków oraz wypożyczalnie lektyk. Powiedział, że ma ogromne pragnienie, a ponieważ jest słaby, więc przed egzekucją chce się napić wina. Obiecał też postawić napitek pretorianom – w nagrodę, że przyjęli na siebie dodatkowy obowiązek w dniu tak uroczystym.

Jeszcze nigdy nie słyszałem, żeby zawodowi żołnierze odrzucili taką propozycję. Nawet centurion, któremu spieszno było do cyrku, okazał się chętny i przystał. Zresztą przedstawienia trwać będą aż do wieczora.

Ojciec nie miał przy sobie pieniędzy, ponieważ senatorowi nie wypada nosić sakiewki. Właściciel gospody kategorycznie odmówił mu kredytu, gdy się dowiedział, że idzie na egzekucję. Z grupy, która szła za nimi, wystąpił herold ojca i podał sakiewkę, którą przed wyjściem z domu pani Tulia napełniła srebrnymi monetami; miały one być rozrzucone w tłum w czasie uroczystego pochodu, jak to zwykle bywało.

Właściciel gospody natychmiast przyniósł z piwnic dzbany najlepszego wina. Wszyscy pili ze smakiem, bo jesienny dzień był tak upalny, że pretorianie ocierali pot z czoła. Po utracie godności senatora ojciec był w doskonałym humorze. Zaprosił do stołu również podążających za nimi chrześcijan i kilku wieśniaków, którzy nie wiedząc o zarządzonym święcie przynieśli do miasta owoce na sprzedaż.

Po kilku kubeczkach wina pani Tulia swoim zwykłym dokuczliwym tonem spytała, czy ojciec koniecznie musi tyle pić, w dodatku w tak podłym towarzystwie, niepomny własnej godności?! Przecież tyle lat, posłuszny jej wskazówkom, a również ze względu na zdrowie, potrafił zachować wstrzemięźliwość!

– Kochana Tulio, postaraj się nie zapominać, że pozbawiono mnie wszelkich godności – zauważył spokojnie ojciec. – Oboje nas skazano na haniebną śmierć, oboje jesteśmy większymi nędzarzami niż ci mili ludzie, którzy zechcieli wypić z nami nieco wina. Jestem słaby. Nigdy nie udawałem mocarza ani bohatera! Wino wypłoszy z mego serca skurcz strachu przed śmiercią. Przy tym dziś pijąc nie muszę obawiać się, że jutro dręczyć mnie będą bóle żołądka ani kac, którego tortury zazwyczaj potęgowałaś swoją złośliwością! Zapomnijmy o tym, Tulio, moje kochanie!

Był bardzo podniecony, na policzki wystąpiły mu wypieki.

– Pomyśl również o tych żołnierzach., którzy przez nas tracą widoki chrześcijan wchodzących do Królestwa, rozszarpywanych zębami dzikich zwierząt, krzyżowanych, palonych żywcem lub katowanych innymi wymyślonymi przez tego mistrza śmierci, Nerona, torturami. Wino, kobiety i śpiew – to radość żołnierza. Śpiewajcie, jeśli tylko macie na to ochotę! Kobiety jednak zostawcie na wieczór, ponieważ moja małżonka jest szacowną niewiastą. Dla mnie dzień dzisiejszy jest dniem wielkiej radości. Spełni się wreszcie dobra przepowiednia, która zaprzątała mi głowę przez trzydzieści pięć lat! A więc wypijmy, kochani bracia i ty, moja kochana małżonko, aby się rozsławiło imię Chrystusa! Nie przypuszczam, że poczyta mi to za złe, skoro uwzględni moment i sytuację! Jest we mnie dużo więcej zła, które będzie musiał osądzić, ta niewinna hulanka niewiele powiększy zakres moich grzechów. Zawsze byłem słaby i na wskroś samolubny! Nie ma dla mnie żadnego usprawiedliwienia poza tym, że Chrystus przyszedł na ten świat jako człowiek, aby odszukiwać krnąbrne i zagubione owce. Jak przez mgłę pamiętam opowieść o pasterzu, który poszedł w nocy szukać jednej jedynej zaginionej owcy, bo była dlań cenniejsza od całego stada.

– Masz rację, szlachetny Manilianusie! – przyznali pretorianie, którzy słuchali z zainteresowaniem. – Podobnie w marszu i w czasie walki trzeba dostosować się do najsłabszego i najpowolniejszego. Nie wolno porzucać rannych czy okrążonych, choćby istniało zagrożenie niepowodzeniem całej akcji.

Zaczęli porównywać swoje blizny i opowiadać o bohaterskich wyczynach w Brytanii, Germanii, nad Dunajem i w Armenii, za które wynagrodzono ich stanowiskami pretorianów w stolicy. Centurion był nad Eufratem. Teraz uderzył kubkiem o blat stołu:

– Na zagładę Partów, na chwałę Rzymu, albo wbiję zęby w wasze karki, krecie mordy! Rzym nigdy nie osiągnie pełnego bezpieczeństwa, jeśli nie zwyciężymy Partów! No, ale znam Korbulona! Jego zdrowie, kwiryci!

Ojciec nie sprzeciwiał się toastowi za zdrowie Korbulona. Jest to – oświadczył – człowiek honorowy i bardzo pracowity. Prosi jednak, aby tym razem nie pić na niczyją zgubę, nawet Partów, ponieważ pretorianów i tak czeka niemiły obowiązek!

Zawstydzony centurion zamilknął i spojrzał w niebo, chcąc po słońcu zorientować się, która godzina. Ojciec wykorzystał okazję, by z czułością odwrócić się do pani Tulii.

– Czemu bez potrzeby oświadczyłaś, że jesteś chrześcijanką? Przecież nie wierzysz, że Jezus Nazarejski jest Synem Boga i zbawcą świata? Nawet nie jesteś ochrzczona! Jedynie z obowiązku pani domu uczestniczyłaś w świętych posiłkach, ale zawsze byłaś nadąsana i nie spożywałaś pobłogosławionego chleba ani wina! Na pewno znalazłabyś lepszego ode mnie męża, wszak wciąż jesteś piękna! Mimo wieku doskonale się trzymasz, a poza tym jesteś bogata! Po okresie żałoby konkurenci dobijaliby się do twych salonów! Nawet z zaświatów nie będę zazdrosny-twoje szczęście jest dla mnie ważniejsze niż własne. Nigdy nie byliśmy jednomyśmi w sprawach dotyczących Chrystusa i jego Królestwa!

.- Nie jestem gorszą chrześcijanką od ciebie, Marku pyszałku, skoro mam umrzeć dla sławy Chrystusa – burknęła pani Tulia. – Stroje, majątek, pieniądze dla twego zadowolenia rozdałam ubogim, bo nie mogłam znieść twoich dąsów! Czy nie widzisz, że ani jednym słowem nie wyrzekam? Twoje wystąpienie w senacie okryło hańbą nasze nazwisko, ale nie chcę o tym teraz mówić, aby cię nie zasmucać!

Rozczuliła się, objęła ojca za szyję i łzami zrosiła jego twarz, zapewniając:

– Skoro mamy umrzeć razem, Marku, nie boję się śmierci! Nie zniosłabym nawet myśli, aby być wdową po tobie, kochany! Jesteś jedynym mężczyzną, którego naprawdę kochałam, choć zdążyłam dwa razy się rozejść, a trzeciego męża pochować, zanim cię odnalazłam. Za tobą pojechałam aż do Egiptu, choć ten wyjazd miał też i inne cele. A ty wtedy podróżowałeś po Galilei z jakąś Żydówką, a potem była ta wstrętna Greczynka, Myrina, o której opinii nie zmienię, choćbyś jej sto pomników postawił nie tylko w mieście Myrina, ale i na każdym bazarze w Azji. Ja też miałam swoje słabości. Ale najważniejsze jest to, że mnie kochasz i mówisz do mnie tak pięknie, mimo że mam włosy farbowane, zwisający podbródek i usta pełne sztucznych zębów z kości słoniowej!

– Jak udało ci się to ukryć przede mną? – zdziwił się ojciec. – Niczego nie podejrzewałem. Zawsze miałaś i masz zęby jak perełki, jak wtedy, w różanych krzewach Bajów. Mam wyrzuty sumienia, bo w stosunku do twojego ówczesnego męża postąpiliśmy podle. Pewnym usprawiedliwieniem były tysiące twoich pocałunków i przysiąg, że nigdy go nie kochałaś, a wyszłaś za niego zmuszona przez rodzinę. Obiecałaś rozejść się z nim tak szybko, jak tylko to będzie możliwe. Nie spieszyłaś się jednak ze spełnieniem obietnicy, więc w końcu musiałem wyjechać do Aleksandrii, abyś nie miała kłopotów z mojego powodu.