Zagłębili się we wspomnienia, przeżywali jeszcze raz piękne chwile, które ich łączyły. Pani Tulia obiecała żałować za swoje grzechy, o co prosił ją ojciec. Prawdę mówiąc jednocześnie mruczał, że ich wspomnienia są zbyt piękne, aby ich żałować i że kiedy myśli o różach w Bajach, znowu czuje się młody.
Gdy tak rozmawiali ze sobą, ośmielony winem młody chrześcijanin w tunice z czerwoną lamówką zapytał centuriona, czy miał rozkaz aresztowania również innych chrześcijan, jeśli ich spotka. Centurion stanowczo zaprzeczył, oświadczając, że polecenie dotyczyło tylko możliwie dyskretnego ścięcia mieczem mego ojca i pani Tulii.
Młody ekwita oświadczył wówczas, że jest chrześcijaninem i zaproponował memu ojcu, aby razem spożyli święty posiłek dla wzmocnienia jego ducha. Nie był to wieczór i nie mogli go spożywać za zamkniętymi drzwiami, ale uważał, że z uwagi na wyjątkową sytuację wolno im tak uczynić.
Centurion stwierdził, że nie ma nic przeciwko temu. Czarów się nie boi, natomiast jest ciekawy, jak wygląda taki posiłek, bo tak wiele mówi sie o chrześcijanach. Ojciec chętnie na to przystał. Poprosił, aby chleb i wino pobłogosławił ów młodzieniec.
– Nie mogę tego uczynić – wyjaśniał ojciec. – Dawno temu w Jeruzalem, uczniowie Jezusa Nazarejskiego otrzymali ducha i ochrzcili wielu ludzi, i ci wszyscy ludzie także otrzymali ducha. Bardzo pragnąłem wówczas chrztu, ale mi go nie udzielili, ponieważ nie byłem obrzezany W ogóle zabronili mi zabierania głosu w sprawach Boga, którego nie rozumiem. Przez całe życie przestrzegałem tego zakazu i nigdy nikogo nie pouczałem, czasami jednak popełniałem wykroczenie, bo opowiadałem to co widziałem na własne oczy albo o czym wiedziałem, że jest prawdziwe i mogłem prostować nieporozumienia. Dopiero tutaj, w Rzymie, przyjąłem chrzest, a Kefas z całego serca przeprosił mnie za ówczesną wyniosłość. No, ale on miał w stosunku do mnie dług wdzięczności, ponieważ w Galilei użyczyłem mu swego osiołka, aby mógł odwieźć swoją teściową do Kafarnaum. Wybaczcie mi moje gadulstwo! Widzę, iż żołnierze znacząco spoglądają w niebo. Snucie wspomnień jest słabostką starych mężczyzn! Wino chyba za bardzo rozwiązało mi język!
Na prośbę młodzieńca ojciec zgodził się jeszcze opowiedzieć, jak w Jeruzalem, w czasie nagłego porywu wiatru, na własne oczy ujrzał maleńkie języki ognia nad głowami uczniów Jezusa. Przyznał również, że nic podobnego już się więcej nie zdarzyło, nawet w czasie jego późniejszego chrztu, którego udzielił mu Kefas. W ogóle na temat Ducha wiedział niewiele i dlatego nie chciał o tym mówić.
– Niechaj czynią to ci, którzy wszystko wiedzą najlepiej – powiedział. – Ja nie wiem niczego pewnego, znam tylko własną słabość. Mimo to niezachwianie wierzę, że kiedy ci przychylni nam ludzie zetną moją głowę dla rozsławienia imienia Chrystusa, wtedy znajdę się w jego Królestwie bądź gdziekolwiek indziej, gdzie On zechce mnie posłać. Ale jakie jest to Jego Królestwo – tego nie wiem. Najbezpieczniej zostawić tę sprawę całkowicie Jego trosce.
Razem z panią Tulią uklękli, a młody ekwita zapamiętanymi słowami błogosławił chleb i wino jako ciało i krew Chrystusa. Przyjęli to ze łzami radości i serdecznie się ucałowali. Pani Tulia zapewniała, że odczuwa wewnętrzny dreszcz, który uznała za przedsmak raju. Zdecydowała się iść tam lub gdziekolwiek indziej, byle wspólną drogą ręka w rękę z ojcem.
Pretorianie uznali, że niczego zdrożnego w tych czarach nie zauważyli. Potem centurion jeszcze raz znacząco spojrzał w niebo i kaszlnął. Ojciec szybko uregulował należność właścicielowi gospody, dodając spory napiwek, a resztę wręczył centurionowi, by rozdzielił między żołnierzy i pretorianów. Jeszcze raz przeprosił za kłopoty, jakie wszystkim sprawił i pobłogosławił ich w imię Chrystusa. Centurion delikatnie zauważył, że skoro polecono mu dyskrecję, to najlepiej będzie przeprowadzić egzekucję za pomnikiem, z dala od ciekawskich.
Młody ekwita wybuchnął nagle płaczem. Powiedział przez łzy, że po spożyciu świętego posiłku nie chce żyć dalej. Dręczy go myśl, że w tej hwili wielu chrześcijan ginie w cyrku śmiercią męczeńską za Chrystusa.
Wie wytrzyma presji nadchodzących dni. Dlatego gorąco prosi centuriona, By i jemu ściął głowę, pozwalając odejść w najdalszą i najpiękniejszą ludzką drogę. Jest tak samo winny jak i inni chrześcijanie i chce otrzymać taki sam wyrok.
Zaskoczony centurion namyślał się, czy nie przekroczy swoich obowiązków, jeśli pozwoli mu umrzeć razem z ojcem i panią Tulią. Po chwili jeszcze kilka osób prosiło o to samo. Gwoli sprawiedliwości dodam, że sporo z ojcem wypili.
Centurion stanowczo się sprzeciwił. Wszystko ma swoje granice – może ściąć dodatkowo najwyżej jedną osobę i nadmieni o tym w raporcie. Ścięcie większej liczby może wzbudzić czyjeś zainteresowanie i będzie wymagało wypełnienia wielu tabliczek woskowych. A dobrym pisarzem to on nie jest.
Oświadczył natomiast, że wszystko, czego był świadkiem, wywarło na nim głębokie wrażenie i będzie chciał dowiedzieć się o tych sprawach jak najwięcej. Chrystus musi być potężnym Bogiem, skoro jego wyznawcy idą na śmierć z radością. Dotychczas nigdy nie słyszał, aby ktokolwiek dobrowolnie szedł na śmierć na przykład za Jupitera czy Bachusa. Może za Wenus, ale to nieco inna sprawa.
Pijany centurion w ostatniej chwili ledwie zdołał wyskrobać na tabliczce woskowej nazwiska mego ojca, pani Tulii i młodego ekwity.
Pretorianie zaprowadzili skazanych za stary pomnik, wybrali spośród siebie trzech najlepszych rębaczy. Ojca i panią Tulię ścięto na klęczkach; trzymali się za ręce. Jeden z nie ujawnionych chrześcijan, który potem wszystko mi opowiadał, był przekonany, że w tym momencie ziemia jęknęła, a niebo rozdarł błysk światła, które oślepiło obecnych. Możliwe, że chciał nieco ubarwić swoją opowieść albo mu się coś przywidziało.
Pretorianie losowali, który z nich, zgodnie z prawem, będzie pilnował ciał, dopóki ich nie zabierze rodzina. Obecni chrześcijanie powiedzieli, że chętnie zaopiekują się ciałami, ponieważ byli to ich bracia i siostra. Wprawdzie centurion podejrzewał, że nie jest to do końca legalne, ale przyjął propozycję, żeby nie pozbawić wartowników radości z uczestnictwa w widowisku. Koło południa szybkim marszem ruszyli do miasta i na drugą stronę rzeki, do cyrku; mieli nadzieję, że znajdą jeszcze jakieś stojące miejsca.
Chrześcijanie zabrali ciała mego ojca, pani Tulii i młodego ekwity. Nie wymieniam jego nazwiska z szacunku dla starego rodu. Był on jedynym synem i swym bezmyślnym czynem pogrążył rodziców w ciężkiej żałobie. Rozpieszczali go i przez palce patrzyli na jego zainteresowanie chrześcijaństwem. Mieli nadzieję, że zapomni o tym, gdy obejmie stanowisko obywatelskie lub się ożeni. Wielu młodych po ożenieniu się zapomina o wszelkich rozmyślaniach filozoficznych. Cieszyli się więc, że nie spędza czasu na pijaństwie, graniu na cytrze czy odwiedzaniu domów publicznychPo czasie żałoby i wzajemnego obwiniania się postanowili o nim zapomnieć i adoptowali małego chłopca, który stał się dziedzicem rodu.
Chrześcijanie potraktowali ciała z pełnym szacunkiem, ale pochowali je bez palenia w katakumbach. Ojciec stracił zakupione w Cerei miejsce na grób, leżące opodal grobów dawnych królów etruskich, ale nie sądzę, by tego żałował. W tych czasach chrześcijanie zaczęli wykuwać w miękkim kamieniu katakumby i tam grzebać swoich zmarłych. Mówiono, że w tych podziemnych grotach urządzali także swoje zgromadzenia. Uznawano to za najbardziej widomy dowód ich zepsucia, jako że nie szanowali spokoju własnych zmarłych. Lecz Ty, Juliuszu, kiedy dorośniesz, szanuj katakumby! W takim to grobie, oczekując brzasku zmartwychwstania, spoczywają szczątki Twojego dziadka.
W cyrku w południe rozpoczęto roznosić kosze z jedzeniem. Neron przebrał się za woźnicę i kilka razy w białej jak śnieg i zdobionej złotem kwadrydze przemknął po torze wyścigowym. Pozdrowił wiwatujące tłumy i życzył wszystkim smacznego. Między widzów rozrzucano również losy loteryjne, choć już nie tak hojne jak dawniej. W związku z szeroko zakrojonymi pracami budowlanymi cesarz odczuwał wyraźne braki finansowe. Miał nadzieję, że niezwykłe widowisko odwróci nieco uwagę społeczeństwa od istniejących kłopotów. Nie zawiódł się.