Do tej chwili byłem spokojny i zadowolony, chociaż po rozdaniu żywności odpowiedzialność za widowisko leżała na mojej głowie. Gwoli uczciwości dodam, że zaplanowane przez Nerona przedstawienia teatralne zupełnie się nie udały. Winę ponoszą tutaj przedsiębiorcy teatralni, którzy wcale nie umieli myśleć kategoriami chrześcijańskimi. W pewnym sensie nie mam prawa ich oceniać, ale sądzę, że w połowie dnia widzowie byliby bardzo niezadowoleni, gdyby moje brytany nie stanęły na wysokości zadania i nie poprawiły ogólnego nastroju tuż po przemarszu posągów bogów i senatu oraz odczytaniu skrótu wystąpienia Nerona.
Na piasek areny wypędzono kilkudziesięciu chrześcijan, zaszytych w skóry dzikich zwierząt, po czym wypuszczono dwadzieścia rozjuszonych psów. Szybko zasmakowały one we krwi i chętnie rozszarpywały ciała ludzi. Goniły odzianych w skóry chrześcijan wzdłuż toru wyścigowego, skakały na nich, aby ich przewrócić, a potem bezbłędnym chwytem przegryzały gardła, nie marnując czasu na bezsensowne rozrywanie skór. Były głodne, bo rano ich nie karmiono, lecz nie zatrzymywały się, żeby pożreć zdobycz, co najwyżej chłeptały trochę krwi i kontynuowały krwawą gonitwę.
Po wykonaniu zadania posłusznie zareagowały na gwizdy treserów, odzianych w skórzaną odzież ochronną i solidne nakolanniki. Zachowały się jak na widowisku łowieckim, spokojnie dały się przypiąć do łańcuchów. Byłem zadowolony z tego, ponieważ ustawiłem na stanowiskach łuczników, którzy mieli wystrzelać psy, gdyby okazały się nieposłuszne.
Dla większej emocji nie karano brytanów, które w trakcie występu zachowywały się szczególnie wściekle. Wyraziłem treserom pełne uznanie.
Inscenizacja zaślubin Danaid nie przebiegała według pierwotnych założeń. Ubrani w stroje weselne młodzi chłopcy i dziewczęta nie chcieli tańczyć, tylko tępo stali na piasku areny. Zawodowi aktorzy musieli dwoić się i troić, żeby jakoś zamaskować ten brak zapału chrześcijan. Zaraz po weselu młode małżonki miały różnymi sposobami zabijać swoich oblubieńców w łóżkach. Dziewczęta odmówiły zabijania, choć wówczas młodzieńcy mieliby szybką i lekką śmierć. Wobec tej odmowy chłopców wychłostano – niektórzy nie przeżyli chłosty, zaś pozostałych przy życiu przybito do pali. Pale obłożono wiązkami chrustu i podpalono. Widzowie doskonale się bawili, gdy Danaidy usiłowały przetakami czerpać i nosić wodę, aby ugasić płomienie. Paleni żywcem chłopcy jęczeli tak przeraźliwie, że nie można ich było zagłuszyć ani szumem organów wodnych, ani jazgotem różnych instrumentów muzycznych. Jęki te przyspieszały bieganie dziewczyn.
Na zakończenie tego numeru podpalono drewniany budynek, wzniesiony na środku areny. Wewnątrz budynku przykuto łańcuchami do podłogi starców, mężczyzn i kobiety. Przez drzwi i okna widać było, jak języki ognia obejmowały ludzi. W płomieniach ginęli także ci, którzy próbowali gasić pożar – ciągle przy użyciu przetaków. Gdy dostrzegli, że sita są zupełnie bezużyteczne, wyrzucali je i skakali w ogień, na próżno usiłując wyrwać uwięzionych tam rodziców. Cała widownia, a szczególnie pierwsze rzędy ławek, przeznaczone dla najuboższych widzów, trzęsły się ze śmiechu. Wielu senatorów demonstracyjnie odwracało głowy, a z miejsc zajętych przez ekwitów rozlegała się krytyka niepotrzebnego okrucieństwa, chociaż śmierć w płomieniach wydawała się najodpowiedniejszą karą dla podpalaczy Rzymu.
W trakcie tych przedstawień przywieziono z Wiminalu aresztowanych domowników ojca i dołączono do grupy skazanych. Barbus i Jukund rychło zrozumieli, co ich czeka i bezskutecznie usiłowali skontaktować się ze mną. Wartownicy w ogóle ich nie słuchali, bo wielu więźniów, słysząc straszliwe wycie i jęki, uciekało się do najróżniejszych sztuczek, byle się stąd wydostać.
Więźniów posegregowano na grupy, przeznaczone dla poszczególnych widowisk. Grupy te odizolowano, aby uniknąć bałaganu. Nie miałem z nimi żadnej styczności, bo całe zadanie powierzyłem doświadczonym pracownikom bestiarium i zasiadłem na honorowym miejscu na widowni, gdzie przyjmowałem wyrazy sympatii i uznania. Nawet gdybym wiedział, ze któryś z więźniów domaga się rozmowy ze mną, nie mógłbym zejść na dół.
Poruszający się o kulach Jukund był zupełnie zdezorientowany; sądził, że aresztowano go w następstwie wykrycia jakiejś głupiej tajnej organizacji, istniejącej w szkole na Palatynie, do której wstąpił razem ze swymi szkolnymi kolegami ze Wschodu. Ci młodzieńcy marzyli o bohaterskich wyczynach. Uważali za niezbędne pobicie Fartów i przeniesienie stolicy cesarstwa na Wschód. W pewnym sensie cele przypominały dawne ideały Nerona, które on sam wymyślił, kiedy miał dość senatu. Różnica polegała na tym, że młodzi po udanej wojnie zamierzali w swoich rękach zatrzymać całą władzę i w ogóle pozbyć się Rzymian.
Te zamysły były ogólnie znane, gdyż chłopcy pałali chęcią czynu, ale nikt nie traktował poważnie młodzieniaszków. Jukund, który dopiero co ukończył piętnaście lat i otrzymał męską togę, był tak zapatrzony w siebie, iż przyjął aresztowanie jako konsekwencję przynależności do tajnej organizacji.
Być może na jego ideały wpłynęli chrześcijanie żydowscy; Żydzi uważają Jeruzalem za miasto godne roli stolicy całego świata. Nie wiem, czy również Kefas nie ponosi tu częściowej winy, bo bardzo tęsknił za Świątynią i wybrzeżem Morza Galilejskiego. Aby nie być gorszym od Pawła, jeździł niekiedy do Ostii łowić ryby. Może opowiedział Jukundowi o Jeruzalem coś takiego, co chłopiec przyjął zupełnie opacznie? Któż zdolny jest wiedzieć i zrozumieć, co się dzieje w duszy piętnastoletniego chłopca? W każdym bądź razie ja tego nie potrafię, znając Twoją przekorę, mój kochany synu!
Gdy Jukund zrozumiał, że musi zginąć, zwierzył się Barbusowi z przynależności do tajnej organizacji i ponieważ nie mogli się ze mną skontaktować – postanowili zginąć z honorem. Nie wiem, czy gdybym nawet wiedział o ich losie, mógłbym im pomóc, bo cesarz bardzo rozgniewał się na ojca za jego skandaliczne wystąpienie w senacie.
Ze względów czysto praktycznych tak zorganizowałem całe widowisko, aby wszystkie numery z udziałem dzikich zwierząt skoncentrować po południu. Po rannych niepowodzeniach aktorzy zrezygnowali ze sprośnych wstawek do tych numerów – zresztą i tak nie można było ich wykorzystać ze względu na obecność westalek. Kapłanki świętego ognia zdecydowały się uczcić swą obecnością w cyrku pamięć zniszczonej przez pożar pradawnej świątyni. Podjęły tę decyzję w ostatniej chwili, że zaś święte dziewice nie mogą patrzeć na zupełnie nagich ludzi, przeto po powrocie z senatu Tygellin pospiesznie okrywał wstydliwe części ciała ukrzyżowanych ludzi jakimiś gałganami. Szacunek dla westalek był tak wielki, że nikt nie ośmielił się głośno zaprotestować przeciwko zmianom, jakie pociągnęło za sobą ich przybycie do cyrku.
Dla zwiększenia atrakcyjności postanowiłem uzbroić część chrześcijan, aby podjęli walkę ze zwierzętami. Byłem gotów wydać im nawet łuki i włócznie; przecież wiedziałem, że religia zabrania im atakować ludzi, nawet wrogów. Z pewnością Neron nie miałby nic przeciwko temu; nigdy nie okazywał tchórzostwa, jeśli miał wystarczająco dużo widzów, przed którymi mógł się popisywać. Tygellin jednak nie wyraził zgody na pełne uzbrojenie skazańców. Twierdził, że jest odpowiedzialny za bezpieczeństwo cesarza. Mogłem więc uzbroić chrześcijan jedynie w miecze, noże i ostre piki. Broń mieli otrzymywać przed samym wejściem na arenę.