Neron wyraźnie ucieszył się, obiecał też pamiętać o mojej hojności. Czuł się trochę nieswojo, widocznie oczekiwał, że będę go winił za śmierć moich najbliższych. Przyznał mi pełne odznaki uznania za zorganizowanie widowiska. Oświadczył, że przedstawienia teatralne były zupełnie nieudane, a Tygellin przysporzył mu tylko kłopotów. Uznał za wspaniałą muzykę organów wodnych i zespołu instrumentalnego, który ściśle realizował wskazówki cesarza. Prawdę mówiąc osobiście uważałem, że ta rozdygotana muzyka przeszkadzała zwierzętom, a w kulminacyjnych momentach rozpraszała także uwagę widzów. Była to oczywiście moja prywatna opinia i nie sformułowałem jej głośno. Uznałem, że nie mam prawa oceniać mizernych rezultatów jego starań, podczas gdy moje sukcesy były tak ogromne!
Jedzenie mi nie smakowało. Po kryjomu wylałem kilka kropel wina za pamięć ojca, wypiłem także parę toastów. Wysłałem kuriera, aby się dowiedział, gdzie stracono i pochowano ojca i panią Tulię. Jak już poprzednio wspominałem, ich ciał nigdy nie odnalazłem.
Nazajutrz wczesnym rankiem na pospiesznie wzniesionym stosie spaliłem szczątki ciał Jukunda i Barbusa. Swoją wiernością i wieloletnią służbą staruszek w pełni zasłużył na wspólny z Jukundem stos całopalny. Stos zalałem winem i własnoręcznie zebrałem prochy do urny. Złożyłem ją w kupionym przez mego ojca kurhanie, a raczej w zbudowanym przez niego mauzoleum, w Cerei. W Jukundzie z mojej strony płynęła krew Etrusków, a po matce, Lugundzie, był brytyjskim arystokratą. Barbus był tylko sługą, ale sługą wiernym do śmierci. A przecież właśnie wierność czyni człowieka arystokratą. Na pokrywie urny kazałem wyrzeźbić w brązie kogucika, aby im piał o nieśmiertelności. Zobaczysz to sam, kiedy zawieziesz tam prochy swego chciwego i głupiego ojca!
Musiałem uczestniczyć w uczcie Nerona i nie obrazić go zbyt wczesnym opuszczeniem towarzystwa. Trzeba przyznać, że znakomicie zorganizował piękne występy tancerzy: przedstawiali satyrów, prześladujących wśród krzewów nimfy, schadzkę Apollina z Dafne i inne podobne sceny, które mogą zabawić ludzi prostych, a poważniejszych nakłonić do lżejszych myśli. Poczęstunek był obfity, ale i mięso z byków przydało się. Fontanny tryskały winem; pod koniec uczty nie mieszano go z wodą.
Ponieważ podpalacze Rzymu zostali ukarani, przeto najznamienitsze niewiasty Rzymu i kolegia kapłańskie dla podniesienia rangi uczty zorganizowały obrzęd pojednania. Zachowując ścisłą tajemnicę przyniesiono najstarsze i największe świętości miasta: dwa białe kamienne stożki. Ustawiono je na specjalnych postumentach w pięknie oświetlonym namiocie, kobiety owinęły je girlandami kwiatów, przed świętymi kamieniami ustawiono wykwintne dania. Ten tajemniczy obrzęd jest bardzo stary, a odprawia się go tak rzadko, że chyba niewielu z obecnych tu starców kiedykolwiek w nim uczestniczyło. Rzymianie przejęli ten obrządek od Etrusków, lecz teraz wzbudzał śmiech wielu widzów, zwłaszcza spośród senatorów i ekwitów, mnie nie wyłączając, choć przyznam, że obserwowałem go z zaciekawieniem. Prości ludzie się nie śmiali. Zaciągnięto zasłony namiotu i po jakimś czasie światło wewnątrz niego zgasło, choć nikogo tam nie było. Wszyscy odetchnęli z ulgą, bo było to świadectwem przyjęcia ofiary.- Rytuał wymagał, aby po spożyciu ofiar kamienne stożki – przedstawiciele bogów – pozostały w ciemnym pomieszczeniu, aby obejmować się i pieścić na pomyślność Rzymu. I wtedy Neron sprofanował prastary obrządek. Nie wiem, czy wystarczyłoby usprawiedliwienie tego czynu chęcią samodzielnego wystąpienia i zyskania w ten sposób sympatii gawiedzi.
Przebrał się za dziewczynę i na otwartej scenie, leżąc na małżeńskim łożu, śpiewał przy wtórze bluźnierczych refrenów skargę panny młodej. Twarz miał zasłoniętą muślinową woalką. Na brzegu łoża siedział w stroju pana młodego powabny niewolnik. Pitagoras, który go pocieszał. Nadeszła bogini miłości i udzieliła rad nieszczęsnej pannie. Wydając okrzyki przerażenia, Neron pozwolił panu młodemu odpiąć klamry pasa i obydwaj prawie nadzy padli w pieszczotach na łoże.
Neron tak znakomicie naśladował jęki zniewalanej dziewicy, że publiczność wyła ze śmiechu i lubieżniej rozkoszy. Wiele znamienitych niewiast ze sfer wyższych odwracało twarze purpurowe ze wstydu. Obydwaj aktorzy grali doskonale i z taką rutyną, jakby scenę tę wielokrotnie wypróbowali. Niektórzy widzowie uznali, że Pitagoras jest kochankiem Nerona, ponieważ nawet Poppea nie może spełnić wszystkich jego kaprysów.
Poppea źle się poczuła po tym występie i wkrótce wyszła. Znowu była w trzecim miesiącu ciąży, a bardzo dbała o swoje zdrowie. Zmęczył ją udział w całodziennym, pełnym napięć i niespodzianek widowisku. Neron nie oponował. Wykorzystał jej wyjście jako okazję do upicia gości i nakłonienia ich do rozpustnych zabaw w zakamarkach ogrodów.
Głównie z myślą o gawiedzi Neron sprowadził na wieczorną ucztę wszystkie lokatorki ocalałych z pożaru lupanarów; sowicie im za to zapłacił z własnej kieszeni. Do zabawy przyłączyło się wiele kobiet ze znamienitych rodów. Krzewy roiły się jak kopce mrówek i zewsząd dochodziły pijackie wrzaski pełne chuci.
Ze względu na żałobę nie wziąłem udziału w tych wyuzdanych zabawach, choć miałem propozycje, jakich nigdy bym się nie spodziewał. Wyszedłem, aby zapalić stos całopalny Jukunda i Barbusa. Gdy zalewałem go winem, wspomniałem Lugundę i swoją młodość w Brytanii. Jakże wrażliwym i skłonnym do dobrego byłem wówczas! Pamiętam, że gdy zabiłem pierwszego w życiu Bryta, rzygałem, ukrywszy głowę między kolanami.
W tym czasie gdy zapalałem stos – choć wtedy o tym nie wiedziałem – Neron w przekrzywionym wieńcu laurowym na głowie wrócił do domu na Eskwilinie.
Poppea, jak to kobieta, w dodatku ciężarna, więc przeczulona, podeszła do pijaniutkiego Nerona i powiedziała mu kilka przykrych słów. W niewyjaśnionych okolicznościach Neron rozgniewał się tak straszliwie, że kopnął ją w brzuch, po czym zapadł w pijacki sen. Następnego dnia w ogóle nie pamiętał, co zrobił! Poppea poroniła, ciężko zachorowała i najlepsi lekarze ani żydowscy zamawiacze nie zdołali utrzymać jej przy życiu.
Trzeba przyznać, iż gdy zorientowała się, że nie umknie śmierci, nie skarżyła się na los ani nie obwiniała Nerona. Umierając nawet starała się go pocieszać; gdy dręczony wyrzutami sumienia sam siebie oskarżał, oświadczyła, słabo się uśmiechając, że zawsze pragnęła umrzeć wcześniej, niż zniknie jej uroda. Prosiła Nerona, aby nie przejmował się przypadkowym uderzeniem, jakie zawsze może się zdarzyć w małżeństwie, ale żeby aż do śmierci pamiętał o niej jako o ukochanej, ponętnej piękności. Rozumiała, że ze względów politycznych Neron będzie musiał się znowu ożenić, ale prosiła, aby nie czynił tego zbyt szybko. Chciała też, aby po śmierci jej ciała nie palono, lecz pochowano zgodnie z obyczajem żydowskim.
Neron oczywiście nie mógł jej pochować według żydowskiego rytuału, zezwolił jedynie na odprawienie przez żydowskie płaczki obrzędu opłakiwania zwłok. Ciało Poppei zabalsamowano zgodnie z obyczajem Wschodu. Cesarz bez sprzeciwu zrealizował zawarte w jej testamencie legaty na Świątynię w Jeruzalem i rzymską synagogę. Z trybuny na Forum wygłosił do narodu i senatu wspaniałą mowę na cześć Poppei; płakał ze wzruszenia, wspominając szczegóły jej urokliwego ciała, od złocistych loków po róże okalające stopy. Ani słowem nie wspomniał o innych cechach zmarłej; może z żalu zapomniał, a może uważał wspominanie tych innych cech za nieistotne lub niegodne Poppei.