Potem kobiety jadły, piły i namiętnie dyskutowały o minionych latach i złożonych układach rodzinnych rzymskiej arystokracji. Mówiły o tym z takim znawstwem, że z mojego rozmiękłego winem języka wymknęło się słówko żalu za ciocią Lelią, która nie może tego posłuchać. W młodości pod wpływem wina bywałem fanfaronem w gębie. Po mojej uwadze nastąpiła głucha cisza, dopiero Klaudia przyszła mi z pomocą, wyjaśniając:
– W sprawie śmierci cioci Lelii wszystko jest jasne. Pamiętacie chyba te straszliwe burze, które tamtej jesieni dzień w dzień nękały ludzi?. Najstarsi ludzie nie pamiętają niczego podobnego. Ciocia Lelia nie zastanawiała się, skąd się biorą błyskawice i gromy, ale straszliwie się ich bała. Za każdym grzmotem chowała się pod łóżko. Ponieważ niebo bez przerwy przecinały błyskawice, ciocia nie mogła sobie znaleźć miejsca. Wolała umrzeć, niż przeżywać takie wstrząsy. Jako Rzymianka miała prawo tak postąpić.
Nie wiem, czy Antonia i Rubria dały wiarę tym wyjaśnieniom. Klaudii nie było w Rzymie, gdy ciocia Lelia pepełniła samobójstwo. Może jednak głupkowata niewolnica powiedziała jej coś, czego mnie się nie ośmieliła wyznać?!
Wsiadając do lektyki późno w nocy, Antonia ucałowała mnie jak brata. Byliśmy przecież rodziną, choć potajemną. Prosiła, bym ją wkrótce odwiedził. Zachęcony oznakami sympatii ja także gorąco ją pocałowałem i sprawiło mi to wielką przyjemność. Aż tak byłem pijany!
Jeszcze raz poskarżyła się na swoje osamotnienie i prosiła, bym teraz, skoro zostaliśmy kuzynami, znalazł czas na przyjście do niej. Nie muszę brać ze sobą Klaudii, biedaczka ma tyle kłopotów z dzieckiem i prowadzeniem domu, a także ze swymi latami, które jej ciążą! Nie mogę powiedzieć, że zainteresowanie Antonii mi nie schlebiło. Była przecież najwyżej urodzoną kobietą w Rzymie!
Zanim jednak opowiem, jak nasza przyjaźń zamieniła się w płomienną miłość, muszę wrócić do spraw urzędowych.
Neron coraz głębiej pogrążał się w tarapatach finansowych i miał już dość utyskiwań prowincji i skarg ludzi interesu na rosnące podatki. Postanowił jednym pociągnięciem rozwiązać swoje kłopoty. Nie wiem, kto podsunął mu ten pomysł, ponieważ nie znam tajemnic świątyni Juno Monety. W każdym bądź razie ten człowiek bardziej niż chrześcijanie zasłużył na rzucenie go na pożarcie dzikim zwierzętom.
W absolutnej tajemnicy Neron pożyczył złoto i srebro od rzymskich bogów. Formalnym pożyczkodawcą był Jowisz. Neron miał prawo tak postąpić, ale bogom mogło się to nie podobać. Po pożarze Rzymu zebrał całe stopione złoto, które zawierało bardzo dużo domieszek srebra i brązu, i rozkazał świątyni Juno Monety wybijanie z tego stopu nowych złotych i srebrnych pieniędzy, w których zawartość czystego kruszcu stanowiła zaledwie jedną piątą tego, co zawierały dawne. Pieniądze były dużo lżejsze i matowe ze względu na domieszkę miedzi; nawet zewnętrznie różniły się od poprzednich.
Bicie pieniędzy odbywało się w całkowitej tajemnicy, świątynię Juno Monety otoczono kordonem żołnierzy. Mimo to jakieś pogłoski dotarły do bankierów. Ja także zacząłem nadstawiać uszu, gdy nagle zabrakło w mieście gotówki, a wszyscy zaczęli wypychać rachunki lub prosili o przesuwanie terminów spłat, zwłaszcza jeśli chodziło o duże sumy.
Nie wierzyłem plotkom, bo uważałem się za przyjaciela Nerona i nie podejrzewałem nawet, że on, artysta, tak mało znający się na finansach, mógł świadomie popełnić kryminalne przestępstwo fałszowania pieniędzy! Przecież za podrobienie byle drobniaków skazywano ludzi na ukrzyżowanie! Biorąc jednak przykład z innych zgromadziłem tyle gotówki, ile tylko mogłem. Nie zgadzałem się nawet na zwyczajowe terminy zapłat za dostarczone zboże i oliwę, chociaż moim klientom psuło to krew.
Chaos gospodarczy pogłębiał się coraz bardziej, ceny rosły z dnia na dzień. Wreszcie Neron puścił w obieg nowe pieniądze i wydał nakaz, aby w określonym terminie wszyscy wymienili stare monety na nowe. Po tym terminie każdego, u kogo znaleziono stare pieniądze, traktowano jako wroga państwa.
Za hańbę Rzymu należy uznać fakt, że senat uchwalił ustawę o wymianie znaczną większością głosów, co zalegalizowało samowolę Nerona. W ten sposób uniemożliwiono oskarżenie głupich doradców cesarza o przestępstwo przeciwko przyzwoitości i uznanym kupieckim obyczajom.
Senatorowie, którzy głosowali za tą ustawą, obłudnie twierdzili, iż odbudowa Rzymu po opróżnieniu kiesy państwowej wymaga radykalnych posunięć. Przekonywali, że na wymianie pieniędzy stracą przede wszystkim ludzie bogaci, bo Neronowi nie opłacało się zmieniać miedzianych ropo, które były pieniędzmi biedoty. Były to wykręty. Majątek senatorów stanowiły głównie posiadłości ziemskie, chyba że prowadzili jakieś interesy za pośrednictwem wyzwoleńców. Każdy z głosujących za ustawą senatorów zdążył zakopać w schowkach tyle starych pieniędzy, ile tylko mógł.
Przeciwnicy ustawy, którzy bądź sami, bądź ich krewni aktywnie działali w handlu i nie zdążyli wycofać gotówki, powoływali się na honor Rzymian. Przypominali, że od czasów Augusta pieniądz rzymski jest imperialnym symbolem prawa, sprawiedliwości i uczciwości. Barbarzyńcy szanują rzymskie monety, a z wizerunków na nich poznają imperatorów Rzymu. Jednak senatorowie ci stanowili mniejszość. Senat nie odważył się na otwarty konflikt z Neronem, który mógł oznaczać kres istnienia kurii.
Naiwny Neron wyobrażał sobie, że z wymiany uzyska piątą część wszystkich pieniędzy znajdujących się w obrocie. Bardzo się pomylił i on, i jego doradcy. Największe straty ponieśli ludzie średnio zamożni: drobni kupcy, rzemieślnicy, lekarze i w ogóle wolne zawody. Jak przystało na lojalnych obywateli, wymieniali pieniądze, bo nie rozumieli całej sprawy. Prości wieśniacy, kierujący się chłopskim sprytem, okazali się znacznie mądrzejsi: ukryli oszczędności w glinianych dzbanach, które zakopywali w ziemi. Łącznie wymieniono najwyżej jedną czwartą pieniędzy znajdujących się w obiegu. Trzeba przy tym pamiętać, że dużo monet rzymskich wywieziono do krajów barbarzyńskich, nawet do Indii i Chin.
Popełnienie przez Nerona fałszerstwa nawet tych, którzy wybaczyli»mu tłumaczone względami politycznymi morderstwo matki, zmusiło do rewizji opinii o nim. Członkowie stanu rycerskiego i zamożni wyzwoleńcy, którzy zajmowali się kupiectwem i dobrze znali się na ekonomii, także podjęli rewizję poglądów politycznych, bo nowy pieniądz wprowadził chaos do całej gospodarki. Nawet spryciarze ponosili ogromne straty, istniał wszak obowiązek terminowego regulowania pewnych płatności.
Zmiana pieniędzy ucieszyła łudzi pędzących lekkomyślne życie i zadłużonych. Tacy po prostu uwielbiali Nerona – wszak teraz musieli spłacać o jedną piątą mniej niż pożyczyli! Nawet mnie denerwowały ironiczne śpiewki i brzdąkania na cytrze długowłosych próżniaków przed domami bogaczy i stołami bankierów na Forum. Pięknoduchy mocno uwierzyły, że dla Nerona nie ma rzeczy niemożliwych. Śpiewali: Neron sprzyja biednym, zabiera bogatym, a senat traktuje wedle swego upodobania. Wśród tych bezecnych młodzieńców nie brakowało synalków senatorów Rzymu!
Stare pieniądze ukrywano tak powszechnie, że żaden myślący człowiek nie uważał tego za przestępstwo. Nie pomogły nawet aresztowania i zsyłanie nieszczęsnych drobnych kupców i wieśniaków na ciężkie roboty przymusowe. Neron przestał udawać wielkoduszność i ukrywanie dobrych starych pieniędzy zagroził karą śmierci. Nikogo jednak nie ścięto. Cesarz musiał być świadomy, że to właśnie on jest przestępcą, a nie biedacy, którzy usiłowali ukryć kilka pełnowartościowych srebrnych monet będących owocem wieloletniego oszczędzania.
Gdy rozeznałem się w sytuacji, poleciłem jednemu z wyzwoleńców wydzierżawienie na Forum stołu do wymiany pieniędzy. Zakres wymiany był tak szeroki, że państwo musiało zwrócić się o pomoc do prywatnych bankierów. Przyznano im nawet prowizję za przekazywane państwu stare pieniądze.