Выбрать главу

Następnego dnia przypadało kwietniowe święto na cześć Matki Ziemi, bogini Cerery. Uroczystości, które uświetniają zwykłe wyścigi rydwanów, miały się odbyć w częściowo już zbudowanym nowym Cyrku Wielkim; to miejsce spiskowcy uznali za najlepsze do przeprowadzenia akcji. Dysponując Złotym Domem i olbrzymim ogrodem Neron rzadko bowiem bywał w mieście.

Spiskowcy postanowili, że staną w cyrku możliwie najbliżej Nerona. Lateran, nieustraszony mężczyzna potężnej postury, w pewnej chwili miał paść pod nogi Nerona, niby to błagając go o łaskę, i obalić na ziemię. Gdy bezradny Neron będzie wierzgał, pod pozorem niesienia pomocy rzucą się na niego zaprzysiężeni trybunowie wojskowi i centurioni i zamordują go.

Prawa zadania pierwszego ciosu zażądał dla siebie Flawiusz Scewinus. Jako krewny prefekta miasta (mojego byłego teścia) łatwo mógł podejść do Nerona. Opinię miał jednoznaczną: był tak zdegenerowany rozpustą, że nawet Neron nie mógł go o nic podejrzewać. Aby rzec prawdę, był niezrównoważony psychicznie i męczyły go przywidzenia. Nie chcę zniesławiać przez to całej rodziny. W każdym razie Flawiusz Scewinus wmawiał wszystkim, że w jakiejś prastarej świątyni w Ferencjum znalazł sztylet bogini Fortuny. Sztylet ten zawsze nosił przy sobie. Przywidzenia i znaki wieszcze utwierdziły go w przekonaniu, że ten sztylet jest gwarancją dokonania wielkich czynów. Ani przez chwilę nie wątpił, że uda mu się zadać pierwszy cios.

Pizon miał czekać przy świątyni Cerery. Po zabójstwie Feniusz Rufus i inni spiskowcy powinni go stamtąd zabrać i razem z Antonią zaprowadzić do obozu pretorianów. Nie przewidywano żadnych działań Tygellina po śmierci Nerona. A przecież był to człowiek, który potrafił dbać o swoje interesy! Żeby dogodzić ludowi, spiskowcy postanowili, że po przejęciu władzy skażą go na ścięcie.

Plan był genialnie sporządzony i ze wszech miar znamienity. Jedynym błędem było to, że się nie udał.

KSIĘGA PIĄTA

DENUNCJATOR

W wigilię święta Cerery Flawiusz Scewinus po wyjściu od Pizona udał się do swojego domu i w ponurym nastroju zaczął dyktować testament. Wyciągnął też z pochwy ów słynny szylet; zauważył, że jego miedziana klinga zaśniedziała i jest zbyt tępa jak na swoje przeznaczenie. Polecił wyzwoleńcowi Milikusowi, żeby ją naostrzył, przy czym poplątanymi słowami i gestami żądał takich gwarancji milczenia, że go ogromnie zaniepokoił.

Następnie Scewinus zarządził uroczysty obiad dla wszystkich domowników i to szlochając, to znów okazując nadmierną wesołość, wyzwolił wielu niewolników, a pozostałych bogato obdarował. Po posiłku zupełnie się załamał i zalewając łzami kazał Milikusowi szykować bandaże i leki tamujące upływ krwi. To ostatecznie utwierdziło Milikusa w przekonaniu, że dzieje się coś niedobrego. Zresztą na pewno wcześniej słyszał o spisku, choć przecież nikt nie powinien o nim niczego wiedzieć.

Milikus spytał żonę o radę – co ma czynić? Żona z typowo babskim rozsądkiem przypomniała mu przysłowie, że kto pierwszy dobiegnie do młyna, ten pierwszy zmiele ziarno. Oświadczyła, że tak ona, jak wielu innych wyzwoleńców i niewolników zauważyło, że życie gospodarza wisi na włosku. Nie wolno więc – wywodziła – milczeć. Milikus ma pełne prawo donieść o wszystkim komu trzeba. Co tam wyrzuty sumienia! Należy ocalić życie panu, spłacić dług wdzięczności!

Ponieważ Scewinus całą noc popijał, Milikus nie mógł wyjść z domu. Zresztą słynna z urody i lekkiego życia Atria Gallia, żona Scewinusa, rozochocona uroczystą ucztą, zażądała od Milikusa określonych usług. Scewinus miał swoje rozrywki i wcale go żona nie obchodziła. Myślę, że to żądanie Atrii, które żonie Milikusa mogło się wcale nie podobać, w pewnej mierze też wpłynęło na decyzję o donosie. Piszę o tym, aby choć częściowo usprawiedliwić małżonkę wyzwoleńca.

O świcie Milikus ze sztyletem, czyli dowodem rzeczowym za pazuchą, udał się do ogrodów Serwiliuszy. Przy bramie zatrzymali go wartownicy, którzy bez oporów przepuścili Epafrodyta. Kierownik bestiarium przyniósł Neronowi dwa piękne kociaki gepardów; cesarz chciał je podarować małżonce konsula Westynusa, Statylii Mesalinie. Wówczas był nią oczarowany i chciał, aby mogła w czasie uroczystości ku czci Cerery popisywać się ślicznymi maskotkami. Epafrodyt zainteresował się awanturą przy bramie i podszedł, żeby uspokoić wartowników, którzy bili Milikusa, ten zaś głośno wzywał na pomoc Nerona.

Chyba nigdy przedtem ani potem bogini Fortuna nie była dla mnie tak łaskawa jak wówczas! I nigdy tak namacalnie nie przekonałem się, że szlachetność może być nagradzana.

Epafrodyt znał Milikusa, wyzwoleńca Flawiusza Scewinusa, a więc krewnego Sabiny, i dlatego postanowił wyjaśnić sprawę. Kiedy Milikus przedstawił cały problem, Epafrodyt natychmiast pojął jego wagę. Pamiętał o długu wdzięczności w stosunku do mnie i od razu wysłał niewolnika, po czym kazał budzić Nerona i udał się przed potężne łoże cesarza, wiodąc ze sobą zarówno kocięta geparda, jak i Milikusa.

Niewolnik Epafrodyta wyrwał mnie ze snu. Z uwagi na przesądy Klaudii nie zamierzałem brać udziału w uroczystościach Cerery, choć właściwie powinienem pokazać się w gronie ekwitów i z kwiatem narcyza w ręku uczestniczyć w tajnych obrzędach święta matki ziemi. Wszak wszyscy wiedzą, że za pośrednictwem wyzwoleńców prowadzę szeroko zakrojony handel zbożem. Urywane słowa niewolnika postawiły mnie na równe nogi. Narzuciłem tylko opończę na ramiona. Nie ogolony, bez śniadania, razem z niewolnikiem pobiegłem co sił w nogach do ogrodów Serwiliuszy.

Ten bieg tak mnie zmęczył, że podjąłem twarde postanowienie: jeśli los mnie uratuje, wrócę do systematycznych ćwiczeń w gimnazjonie i do jazdy konnej. Równocześnie dokonywałem pospiesznej analizy sytuacji i zastanawiałem się, kogo mam zadenuncjować w tych okolicznościach, aby było to dla mnie najkorzystniejsze.

Gdy wbiegłem do pałacu, Neron był w paskudnym humorze, bo obudzono go za wcześnie, choć i tak musiał już wstawać w związku ze świętem Cerery. Ziewając półleżał w jedwabnej pościeli i bawił się z gepardami, ale informacji przestraszonego i jąkającego się wyzwoleńca słuchał z należytą powagą. Posłał już po Tygellina i kazał mu jeszcze raz przesłuchać Epikaris. Pretorianie otrzymali też rozkaz aresztowania Flawiusza Scewinusa i doprowadzenia go do Nerona, by wytłumaczył swoje zachowanie. Milikus w kółko opowiadał o testamencie i bandażach; w pewnej chwili przypomniał sobie polecenie żony, aby donieść, że poprzedniego wieczoru Scewinus odbył długą rozmowę z Natalisem, zaufanym człowiekiem Pizona. Neron niecierpliwie machnął ręką:

– Niechaj również Natalis przyjdzie wytłumaczyć się przede mną, teraz już muszę zbierać się na święto Cerery.

Okazując pozorną obojętność sprawdził palcem ostrość nowo oszlifowanego zaśniedziałego sztyletu. Może przez mgnienie oka zastanowił się, co by czuł, gdyby to ostrze znienacka wbito w jego pierś? Dlatego spojrzał na mnie przychylnie, gdy zziajany, ocierając pot z czoła, oświadczyłem, że mam mu coś niezmiernie ważnego do powiedzenia na osobności.

Szybko zdradziłem cały plan spisku na jego życie i bez wahania wymieniłem nazwiska Pizona jako jego kierownika i Laterana jako wspólnika przestępstwa, który miał w cyrku przewrócić cesarza. Nic już nie mogło ich ocalić. Cały czas czułem się tak, jakbym siedział na rozżarzonych węglach: zastanawiałem się, co może jeszcze donieść Epikaris, by uniknąć ponownych tortur?

Gepardy przypomniały mi jeszcze konsula Westynusa. Dobrze wiedziałem o zainteresowaniu Nerona jego piękną żoną. W rzeczywistości Westynus żywił głębokie przekonania republikańskie i w ogóle nie uczestniczył w spisku. Dopiero teraz Neron zrozumiał powagę sprawy. Spisek na jego życie z udziałem pełniącego urząd konsula – to już nie bagatela! Zagryzał wargi, a podbródek zaczął mu dygotać, jak u zmartwionego dziecka. Taki był przecież pewny przychylności ludu!