W porównaniu z tym wszystkim drobiazgiem nazwę fakt, że w kilka tygodni później moje życie zawisło na włosku. Nigdy dotąd nic takiego mi nie groziło. Na szczęście miałem przyjaciół, którzy w porę dowiedzieli się, że Neron przedsięwziął pewne kroki w związku z otwarciem testamentu Antonii. Zacząłem zatem wstępnie przygotowywać Klaudię, bo plany wobec niej były rzeczywiście ohydne.
Do dziś nie rozumiem, dlaczego Antonia, kobieta doświadczona i biegła w kwestiach politycznych, uparła się i przewidziała dla Ciebie zapis testamentarny, chociaż błagałem, by tego nie robiła. Przed samą jej śmiercią nie rozmawialiśmy na ten temat, przecież mieliśmy sobie do powiedzenia wiele innych rzeczy. W swym miłosnym zapamiętaniu zupełnie zapomniałem zresztą zarówno o testamencie, jak i o nadaniu Ci dodatkowo imienia Antoniusza.
Przede wszystkim musiałem niezwłocznie pozbyć się westalki Rubrii, która była jedynym kompetentnym świadkiem Twego urodzenia. Nie chcę zbyt dokładnie opowiadać o spotkaniu z nią. Nadmienię tylko, że wcześniej złożyłem wizytę wiekowej już Lokuście. Mieszkała w pięknym domu, podarowanym jej przez Nerona. W ogrodzie, uprawianym przez młodych adeptów jej sztuki, rosły różne zioła. Ich siew, pielęgnowanie i zbiór z zabobonną precyzją trzeba było dostosowywać do położenia gwiazd i faz księżyca.
Znowu przekonałem się, jak ważne jest nawiązywanie przyjaźni w młodych latach, kiedy zapatrywania i poglądy nie mają żadnego znaczenia. Lokusta była szczerze uradowana moim widokiem i nawet nie chciała żadnego wynagrodzenia za swoje usługi. Z ożywieniem rozmawialiśmy o Agrypinie, Klaudiuszu i naszej młodości. Moja wizyta może nawet nie była wskazana ze względu na stan jej zdrowia. Oczywiście wręczyłem jej cenne podarunki, między innymi żydowski amulet, bo wiedziałem, że lubi posiadać przedmioty związane z magią.
Z zadowoleniem stwierdzić muszę, że niespodziewany zgon Rubrii nie wzbudził żadnych podejrzeń. Wcale nie miała po śmierci sczerniałej twarzy – do takiego mistrzostwa doprowadziła Lokusta swoją sztukę na starość. Neron hojnie przydzielał do jej dyspozycji przestępców, którzy nie zasługiwali na lepszy los. Na nich mogła wypróbowywać działanie leków.
Moja wizyta u Rubrii także nie wzbudziła żadnych podejrzeń, ponieważ często odwiedzali ją goście w atrium świątyni Westy. Ja sam przed laty własnoręcznie zamurowałem w tajnej skrytce opieczętowany dokument, który potwierdzał pochodzenie Klaudii, a także oświadczenie nieboszczki Pauliny i pismo, w którym Antonia uznała Klaudię za swoją przyrodnią siostrę i nadała Tobie dodatkowe imię Antoniusza.
Po pewnych przejawach widziałem, że wpadłem w niełaskę, więc wcale się nie zdziwiłem, gdy Neron wezwał mnie do siebie. Byłem na to dobrze przygotowany. Zagryzając wargi i zaciskając szczęki rozkazał:
– Opowiedz no mi o swoim małżeństwie, Manilianusie, bo nic o nim nie wiem. Spróbuj też wiarygodnie wyjaśnić, czemu Antonia uwzględniła Twojego syna w testamencie i jeszcze pozwoliła mu nosić swoje rodowe imię?! Nawet nie wiedziałem, że masz jakiegoś syna oprócz tego bękarta Epafrodyta!
Unikałem jego spojrzenia i bardzo starałem się trząść ze strachu. Gwoli uczciwości powiem, że wcale nie musiałem się za bardzo starać. Neron utwierdził się w przekonaniu, że coś przed nim ukrywam, i grzmiał dalej:
– Jeszcze bym zrozumiał, gdyby Antonia poprzestała na zapisaniu twemu synowi sygnetu herbowego swego wujka Sejana. Dlaczego jednak przekazała chłopcu klejnoty rodu Juliuszów, odziedziczone po matce Klaudiusza, starej Antonii? Między innymi jest tam klamra, którą boski August nosił na wojnie oraz w czasie obrzędu składania ofiar za pomyślność ojczyzny. Co ciekawsze, o twoim małżeństwie ani o dziecku nie ma żadnej wzmianki w nowym wykazie ludności, nie mówiąc już o zwojach stanu rycerskiego, choć wedle ustawy termin dokonania wpisu już dawno upłynął. Coś mi w tym wszystkim śmierdzi! Do moich uszu docierają niewiarygodne wprost historie o twoim tajnym małżeństwie! Jestem sprawiedliwy, więc z twoich ust chcę usłyszeć prawdę o tych sprawach. Wiem przecież, że prowadzisz różne interesy niezbyt zgodne z pozycją senatora, co przysporzyło ci wielu wrogów. Wytłumacz się!
Padłem mu do nóg, udając skruchę, i zawołałem:
– Och, jak dręczyło mnie sumienie! Historia jest jednak tak wstydliwa, że nie ośmieliłem się jej nikomu wyjawić. Moja żona, Klaudia, jest Żydówką!
Neron wybuchnął potężnym śmiechem, aż dygotało jego otyłe ciało, a z oczu popłynęły łzy. Na podstawie samych podejrzeń nigdy chętnie nikogo nie skazywał na śmierć, a co dopiero swoich przyjaciół.
– Ależ Minutusie! – powiedział z wyrzutem, kiedy wreszcie mógł wydusić z siebie głos – przecież judaizm sam w sobie nie jest niczym wstydliwym! Chyba wiesz, ile dobrych rzymskich rodów ma domieszkę żydowskiej krwi! Choćby przez pamięć dla mojej ukochanej Poppei nie mogę uważać Żydów za ludzi gorszych od innych. Dopuszczam ich też do stanowisk państwowych, choć w pewnych granicach. Prócz tego za moich rządów wszyscy ludzie są równi, czy to Rzymianie czy Grecy, czarni czy biali. A więc z Żydami też wytrzymam.
– Gdyby to było wszystko, i tak nie odważyłbym się ani tobie, ani innym przyjaciołom przedstawić swojej żony! – wstałem z posadzki, udając zawstydzenie. – Jest jeszcze gorzej – moja żona wywodzi się z niewolników! Jej ojciec i matka byli biednymi wyzwoleńcami matki Klaudiusza, Antonii, twojej babki. Dlatego dostała takie imię: Klaudia. Chyba rozumiesz, że wstydzę się jej pochodzenia?! Może przez pamięć babki Antonia chciała podarować chłopcu jakieś drobiazgi na pamiątkę? Dodatkowe imię, Antoniusz, dałem synowi na prośbę Klaudii.
– Ale mimo wszystko – ciągnąłem rozgorączkowany – ten zapis testamentarny zaskoczył mnie całkowicie. Sądzę, że spowodowany jest czystą złośliwością Antonii, która chciała ściągnąć na mnie twoje podejrzenia. Wiedziała, że wydałem Scewinusa, Pizona i innych, chociaż nie przypuszczała, gdy pisała testament, że w trosce o twoje bezpieczeństwo, nękany wyrzutami sumienia, zadenuncjuję ją samą. Doprawdy, ani trochę tego nie żałuję!
Neron zmarszczył brwi i zastanawiał się chwilę. Zauważyłem jego wahanie, więc szybko ciągnąłem:
– Najlepiej od razu się przyznam, że czuję pewne zainteresowanie religią żydowską. Nie jest to przestępstwo, choć na pewno nie przystoi memu stanowisku. Niewiastom ta religia bardzo odpowiada. Moja żona jest bardzo uparta i zmusza mnie, bym towarzyszył jej do synagogi Juliusza Cezara. Bywają tam i inni Rzymianie. Członkowie tej synagogi golą brody, ubierają się jak przyzwoici ludzie i chodzą do teatru. Jednemu z nich przytrafił się w cyrku przykry przypadek: zrzucono go na arenę na pożarcie zwierzętom, ponieważ był Żydem. Może sobie przypominasz?!
Przymilnie się uśmiechałem, lecz Neron nie odpowiadał uśmiechem.
– Może bym ci uwierzył – powiedział – lecz tak się dziwnie złożyło, że Antonia opieczętowała i poświadczyła testament ponad pół roku temu. Wtedy nawet nie mogła przypuszczać, że będziesz zdrajcą!
Zrozumiałem, że muszę wyznać więcej. Byłem na to przygotowany, jak również na to, aby najpierw kluczyć i kręcić, aby zwiększyć podejrzenia Nerona. Był święcie przekonany, że wszyscy zawsze coś przed nim ukrywają. Wtedy wzbudzałem w nim największe zaufanie, gdy pozwalałem mu mniemać, że stale usiłuję go oszukać.
Wbiłem wzrok w ziemię i szurałem butem o mozaikę na posadzce; przypadkowo przedstawiała ona Marsa i Wenus uwięzionych przez Wulkana w sieci z miedzianego drutu. Scena jako żywo odpowiadała sytuacji, w jakiej się znalazłem. Zakłopotany pocierałem dłonie i ani słowa nie mogłem wykrztusić.