Neron z książęcym gestem obiecał pokryć koszty podróży jego i świty przez terytorium Rzymu. Mimo to, Tyrydates nie raczył przybyć. Wiarygodne informacje potwierdziły, że nawiązał ścisłe więzy z arystokracją armeńską, która ocalała po rzeziach, jakich dokonywali i Rzymianie, i Partowie.
Komisja wschodnia senatu uznała to ociąganie się Tyrydatesa za zjawisko niebezpieczne. Dobrze wiedzieliśmy, że tajni agenci Partów wszelkimi sposobami podżegają niezadowolenie w państwach sojuszniczych Wschodu, a nawet w naszych prowincjach. Partowie przekupili też plemiona germańskie, aby wszczęły niepokoje, co uniemożliwiłoby przesunięcie legionów znad Renu na Wschód. Docierają aż do Brytanii, gdzie podburzają nienawidzące Rzym plemiona. Przecież w Brytanii w dalszym ciągu dla zachowania pokoju i bezpieczeństwa trzeba ciągle utrzymywać cztery legiony. Wologez wykorzystywał jako agentów żydowskich kupców wędrownych. Byli to ludzie znający języki obce i łatwo dostosowujący się do różnych warunków.
Na szczęście otrzymałem na czas wiadomość o tych skrytych przedsięwzięciach od starego Petra. Po przejęciu spadku po Lugundzie uznałem, że mam wobec niej dług, więc ufundowałem miasto i nadałem mu jej imię. Miejsce jest dobrze wybrane, zajmuje kluczową pozycję w kraju Ikenów. Osiadł tam Petro i korzysta z dobrze zasłużonej emerytury, a mnie ułatwia kontakty z druidami i zapewnia bieżące informacje o zamysłach plemion brytyjskich.
Druidzi nie poparli projektu nowego powstania. Znaki wieszcze upewniły ich, że na wyspie, rządzonej przez bogów podziemnych, władza Rzymu nie będzie trwała wiecznie. Gdy w grę wchodzi mój majątek, nie jestem zabobonny. Dlatego spokojnie pozwolę mu się powiększać w Brytanii i będę tam nadal inwestował. Będzie, co ma być.
Dzięki dobrym stosunkom z druidami otrzymałem informacje o podejrzanych podróżach żydowskich kupców. Za moją radą prokurator Brytanii ukrzyżował dwóch takich kupców; dwóch innych druidzi z własnej inicjatywy spalili na cześć swoich bogów w klatkach z wikliny, ponieważ wypełniając tajną misję partyjską byli tak pewni siebie, że wystąpili przeciwko miejscowej religii. W rezultacie można było przesunąć jeden legion z Brytanii na Wschód. Nie uważałem za konieczne sprowadzenie na wyspę innych oddziałów, aby zabezpieczały mój majątek.
Stopniowo i zachowując różne środki ostrożności skoncentrowano na Wschodzie dziesięć legionów. Nie wymieniam ich, ponieważ w czasie marszu zmieniały numeracje i orły, aby wprowadzać w błąd partyjskich szpiegów. Mimo tego Wologez był aż nazbyt dobrze poinformowany o ruchach naszych oddziałów i ich koncentracji, a także o sporze wokół pastwisk nad brzegiem Eufratu, co miało być przedstawione senatowi i ludowi jako formalny pretekst do rozpoczęcia wojny. Na tajnym posiedzeniu senatu przyznaliśmy Korbulonowi zaszczyt wypowiedzenia wojny przez rzucenie włócznią ponad Eufratem na terytorium Partii. Korbulon zapewnił w liście, że jest w stanie to uczynić, obiecał też codziennie ćwiczyć rzuty włócznią, aby nie wylądowała ona w rzece, co byłoby złą wróżbą.
Dawno planowaną podróż Nerona do Grecji także wykorzystano jako szczególny kamuflaż dla przygotowań wojennych. Nawet Partowie nie mogli wątpić w szczerą chęć zdobycia przez Nerona wieńców laurowych w odwiecznych igrzyskach. No, a cesarz na pewno miał pełne prawo do zabrania ze sobą w charakterze honorowej eskorty jednego legionu pretoriańskiego; drugi pozostawił w Rzymie.
Tygellin obiecał trzymać w karbach ludzi nienawidzących Nerona w czasie jego nieobecności. Gorzko jednak narzekał, że ominął go zaszczyt uczestniczenia w świcie cesarza. Bo oczywiście każdy, kto uważał siebie za ważną osobistość, chciał towarzyszyć cesarzowi, aby być świadkiem jego zwycięstw i w ogóle znajdować się w zasięgu jego wzroku. Zwłaszcza, że tylko nieliczni byli świadomi możliwości, jakie niosła ze sobą nadchodząca wojna. Gdyby było inaczej, zapewne wymyślaliby choroby czy inne ważne powody, byle tylko zrezygnować z wyjazdu.
Nadeszły też do Rzymu informacje o zamieszkach, spowodowanych przez Żydów w Jeruzalem i Galilei, co oczywiście przypisywano Partom. Ale przecież tam cały czas wrzało, już od czasów, gdy urząd prokuratora Judei pełnili Feliks i Festus. Wydawało się jednak, że tym razem król Herod Agrypa był szczerze zaniepokojony. Dlatego komisja wschodnia senatu zdecydowała ot, na wszelki wypadek, wysłanie z Syrii całego legionu, aby uspokoił rozruchy wybuchłe w tak nieodpowiednim czasie. Przynajmniej legion przećwiczy marsze, bo inaczej nie zasłuży na odznaczenie się w boju. Uzbrojeni w kije i kamienie Żydzi naszym zdaniem nie mogli stawić prawdziwego oporu regularnemu wojsku.
No i wreszcie mogliśmy wyprawić Nerona w wymarzoną podróż, która miała ukoronować jego karierę artystyczną. Cesarz zarządził, aby wszystkie tradycyjne igrzyska greckie rozgrywały się kolejno po jego przyjeździe, bo pragnął współzawodniczyć we wszystkich dyscyplinach.
O ile wiem, był to jedyny przypadek przesunięcia terminu igrzysk olimpijskich. Oczywiście spowodowało to rozliczne kłopoty, chociażby zamieszanie w kalendarzu greckim. Dumni ze swojej przeszłości Achajowie nadal liczyli lata od pierwszych igrzysk w Olimpie. A przecież mogli zadowolić się liczeniem lat od założenia miasta, jak to robią Rzymianie, i obliczanie czasu ujednoliciłoby się. Jednak Grecy woleli wszystko komplikować.
W ostatniej chwili Neron postanowił nie zabierać ze sobą Statilii Mesaliny, oświadczając, że nie będzie mógł zagwarantować jej bezpieczeństwa w przypadku wybuchu wojny. Prawdziwy powód tej decyzji ujawnił się dopiero w trakcie podróży: cesarz w końcu odnalazł tak długo poszukiwaną osobę, która rysami twarzy przypominała Poppeę. Na imię miał Sporus i wcale nie był kobietą, tylko nadzwyczaj przystojnym młodzieńcem, który gorąco zapewniał, że czuje się raczej dziewczyną niż chłopcem. Na jego własne życzenie Neron polecił lekarzowi z Aleksandrii przeprowadzić pewną operację i podawać leki, które miały powstrzymać pojawienie się zarostu.
Nie chcę wracać później do tej budzącej zgorszenie historii, więc tylko nadmienię, że w Koryncie Neron zawarł ze Sporusem związek małżeński i odprawił wszystkie uroczystości weselne. Od tego czasu traktował chłopca jak prawowitą małżonkę, choć twierdził, że ślub z posagiem, welonem i pochodem weselnym jest tylko formalnością do niczego prawnie nie zobowiązującą. Uważał się za biseksualistę i twierdził, że tacy byli wszyscy bogowie, a także Aleksander Wielki, którego w Egipcie ogłoszono bogiem. Tak więc swoje skłonności Neron uważał za dodatkowe świadectwo własnej boskości!
Był tak tego pewien, że znosił upokarzające dowcipy na temat Sporusa. Kiedyś po cichu zapytał pewnego znanego ze stoickich zapatrywań senatora o opinię na temat jego korynckiego małżeństwa. Starzec odparł złośliwie: „Sprawy lepiej by się przedstawiały na tym świecie, gdyby twój ojciec Domicjusz miał taką samą małżonkę." Neron się nie rozgniewał, tylko roześmiał, doceniając anegdotę.
Skoro już mowa o tolerancji Nerona, to wspomnę jeszcze, że na krótko przed podróżą do Grecji pewien znany aktor, Datus, ostro sobie z niego zakpił na scenie. Śpiewał jakąś piosenkę i słowa „Bądź zdrowa, matko!" zuchwale zilustrował gestami przedstawiającymi sen wieczny; aluzja do śmierci Agrypiny była tak wyraźna, że nawet głupi by zrozumiał. Gdy zaś zaśpiewał ostatnią strofę, „Orkus kieruje krokami", zwrócił się w stronę ław zajmowanych przez senatorów i wskazał na nas palcem. To była skrajna bezczelność, przecież lud wiedział, jak napięte były stosunki Nerona z senatem! Czyniąc aluzję do śmierci tak wielu senatorów ten człowiek popełnił ciężkie przestępstwo i zasłużył na śmierć. A Neron w ogóle nie chciał go ukarać! Musieliśmy się zadowolić wygnaniem Datusa z Rzymu, co zresztą dla zdolnego aktora było karą wystarczająco wysoką. Jego aluzje uczyniły na obecnych senatorach przejmujące wrażenie, zaś Neron tylko się śmiał.