Выбрать главу

O zwycięstwach cesarza w igrzyskach muzycznych w Grecji powiedziano już wystarczająco wiele. Przecież wracając przywiózł dwa tysiące wieńców laurowych! Niezbyt mu się powiodło jedynie w czasie wyścigu dziesięciokonnych rydwanów – zsunął się z wozu na wirażu i z najwyższym trudem udało mu się odciąć lejce, którymi był opasany. Bardzo się potłukł, a bezstronni sędziowie jednomyślnie przyznali mu wieniec za odwagę. Neron uważał jednak, że nie może przyjąć tego wieńca, ponieważ wstrzymał biegi. Zadowolił się laurowymi wieńcami olimpijskimi za śpiew i zapasy. Zdarzenie to świadczy o odwadze, jaką przejawiał Neron, uprawiając niebezpieczne i wymagające dużej sprawności dyscypliny sportowe.

W ogóle Neron starał się okazywać własną szlachetność i w konkursie śpiewaczym nie ubliżał tak paskudnie konkurentom, jak zwykł to czynić w Rzymie. Jego zwycięstwa były tym bardziej zasłużone, że prześladował go pech – przez cały tydzień okropnie bolał go ząb, aż w końcu kazał go wyrwać. W czasie zabiegu ząb pękł i trzeba było wyrywać korzenie po kawałku. Cesarz dzielnie wytrzymał ból. Lekarz na szczęście miał środki znieczulające, a przed operacją Neron solidnie się upił. Tak zresztą postępują nawet najbardziej odważni mężczyźni, gdy mają się oddać w ręce dentysty. Bardziej ode mnie kompetentne osoby powinny oceniać, na ile ból zęba i spuchnięta gęba wpłynęły na głos i jakość uczuciową występów Nerona.

Duch sportowy Nerona znalazł swój wyraz także w tym, że gdy zaproponowano mu wtajemniczenie w misteria eleuzyńskie, odmówił pokornie tego zaszczytu, powołując się na swoją opinię matkobójcy. Oczywiście – złe języki potem twierdziły, że przestraszył się kary bogów, jaka mu groziła za świętokradczy udział w tych najbardziej uświęconych i najtajniejszych z tajnych obrzędach. Ale to nie było prawdą. Po prostu Neron uważał, że sam jest równy bogom i jedynie przez skromność nie wymagał oddawania mu publicznie czci. My, członkowie senatu, gdyby tylko zechciał, byliśmy gotowi natychmiast ogłosić go bogiem.

Po zastanowieniu się ja także uznałem, że nie będę uczestniczyć w misteriach eleuzyńskich. Kapłanom wyjaśniłem, zastrzegłszy sobie zachowanie bezwzględnej tajemnicy, że w przykrych okolicznościach zostałem zamieszany w wykonanie wyroku śmierci na własnym synu, oczywiście wcale o tym nie wiedząc. W ten sposób nie obraziłem świętego kolegium kapłańskiego, a Neronowi mogłem powiedzieć, że zrezygnowałem z przyjaźni dla niego. Zaufanie i przyjaźń Nerona do mnie jeszcze bardziej okrzepły, a wkrótce bardzo tego potrzebowałem.

Prawdziwa przyczyna mej rezygnacji była zupełnie inna: gdybym został wtajemniczony, musiałbym długo tłumaczyć się przed Klaudią. Zależało mi na spokoju w domu. Bardzo mnie jednak bolało, że ci senatorowie, którzy dostąpili wtajemniczenia, jeszcze przez wiele dni chodzili rozjaśnieni, bo przekazano im boskie tajemnice, których nikt nigdy nie odważył się odkryć postronnym.

Potem nadeszła nieprawdopodobna i skandaliczna wiadomość: luźne oddziały żydowskie nie tylko rozbiły, ale i wybiły do nogi legion syryjski, gdy uciekał spod murów Jeruzalem. Żydzi zdobyli orła legionu i złożyli go jako ofiarę w Świątyni.

Nie wymieniam numeru legionu ani jego znaku rozpoznawczego, ponieważ wymazano go całkowicie ze spisów. Do dziś cenzorzy zabraniają wspominać o tej porażce w rocznikach dziejów Rzymu. Historycy w ogóle nie chcą pisać o powstaniu żydowskim, choć Wespazjan i Tytus wcale się nie wstydzą zwycięstwa, a nawet odprawili triumf. Wymazanie legionu z wykazu częściowo spowodowały względy oszczędnościowe; skoro wojna z Partami nie doszła do skutku, zmniejszono liczebność armii.

Zaraz po otrzymaniu wieści o klęsce jeden z członków komisji wschodniej senatu czmychnął do Rzymu, a drugi z rozpaczy kazał sobie podciąć żyły. Przecież to zlekceważone powstanie zagroziło całej wyprawie wschodniej, której przygotowanie i wyposażenie pochłonęło tyle środków!

Tu wspomnę, że Wologez przywrócił stary perski zwyczaj przebijania włóczniami naszych szpiegów, niezależnie od ich pozycji. Takie postępowanie byłoby zrozumiałe wobec wyzwoleńców i kupców, ostatecznie my też karaliśmy ich szpiegów krzyżowaniem. Ale zabicie włócznią kilku centurionów i szlachetnie urodzonego trybuna wojskowego trzeba uznać za barbarzyństwo, sprzeczne z wszelkimi obyczajami międzynarodowymi. Ze względu na rangę przysługiwało im prawo ścięcia mieczem! Jest to przykład nienawiści Fartów do Rzymian, całkowitego rozkładu i zepsucia ich obyczajów za rządów Arsacydów.

Przyznaję, że musiałem zebrać całą siłę charakteru, aby spojrzeć w oczy Neronowi, gdy wezwał przed swe oblicze wszystkich członków komisji wschodniej senatu. Uważał za rzecz niepojętą, iż nie mieliśmy dokładnych informacji ani o stanie ufortyfikowania Jeruzalem, ani o sposobach zdobycia broni i wyćwiczenia oddziałów przez Żydów. Bez tego przecież nie mogliby unicestwić całego legionu!

Wypchnięto mnie do przodu, jako najmłodszego, abym przemówił pierwszy. Zapewne moi towarzysze w urzędzie ufali w przyjaźń łączącą mnie z Neronem i nie mieli niczego złego na myśli. Może zresztą polegali i na mojej łatwości wysławiania się.

Przypomniałem partyjską przebiegłość i nieprawdopodobne sumy, które Wologez wydawał, aby związać siły wojenne Rzymu gdzie tylko było to możliwe. Broń Żydzi oczywiście kupili albo otrzymali od niego w darze. Przewozili ją potajemnie przez pustynię unikając naszych posterunków. A fanatyzm żydowski czyni zrozumiałym utrzymanie zamysłu powstania w tajemnicy.

Wieczne awantury między Żydami a urzędującymi w Cezarei prokuratorami Feliksem i Festusem zmyliły i uśpiły naszą czujność. Przyzwyczajono się, że tak być musi. W Judei, tak jak wszędzie, prowadzimy tradycyjną politykę, opartą na zasadzie: dziel i rządź. Przeto za największy cud należy uznać przystąpienie do powstania wszystkich żydowskich stronnictw, które dotychczas zajadle walczyły między sobą. Ostrożnie wskazałem również na moc przerażającego Boga Izraela, o którym świadczą teksty ich świętych ksiąg, choć ten Bóg nie ma ani obrazu, ani imienia, jeśli nie brać pod uwagę imion zastępczych.

– Ale – kontynuowałem – zastanawiamy się i w żaden sposób nie możemy zrozumieć, jak Korbulon, któremu powierzono zarówno plany, jak i dowodzenie wojną, człowiek żołnierskiej sławy i wielkich osiągnięć w Armenii, mógł do tego dopuścić?! W końcu na nim, a nie na syryjskim prokonsulu, spoczywa odpowiedzialność za spokój w Judei i Galilei, które miały być bazą dla działań przeciwko Fartom. Widocznie Korbulon skupił cala uwagę na północy, troszcząc się o przygotowania Hyrkanów, którzy mieli związać oddziały Fartów na wybrzeżu słonego morza. Skoro jednak skoncentrował się na jednym punkcie, to stracił panowanie nad całością wielkiego planu wojennego i dokonał fałszywej oceny sytuacji. Tym samym wykazał, że mimo całej swojej sławy nie potrafi być prawdziwym wodzem armii!

Mówiłem z głębokim przekonaniem, z Korbulonem nie łączyła mnie przyjaźń, a zresztą przyjaźń trzeba odrzucić, gdy w grę wchodzą dobro i interes państwa. Tę zasadę wbija się w głowę każdemu nowemu senatorowi i niekiedy nawet jest ona respektowana. Niezależnie zaś od racji stanu wszyscy troszczyliśmy się o własne życie i nie mogliśmy ryzykować, oszczędzając Korbulona z powodu sławy, jakiej przysporzył rzymskiemu orężu.

Ośmieliłem się wyrazić naszą opinię o konieczności odłożenia wyprawy przeciw Fartom do czasu zdławienia powstania w Jeruzalem. W tym celu należy wysłać do Judei trzy legiony. Na szczęście znajdują się one niedaleko, a machin wojennych wystarczy, aby rozbić najgrubsze mury. Żydowskie powstanie można stłumić jednym ruchem ręki! Dużo groźniejsze naszym zdaniem jest istnienie żydowskich gmin i kolonii we wszystkich prawie miastach imperium, nie mówiąc o trzydziestu tysiącach Żydów rzymskich. Jeśli skłócone stronnictwa żydowskie pogodzą się i zaczną wszędzie wzniecać zamieszki, to rezultaty mogą być fatalne.