W uroczystych pochodach i ofiarach dziękczynnych oczywiście brał udział Seneka. Wiele osób zwróciło uwagę na jego chwiejny chód i trzęsące się ręce. Cóż, przecież skończył już sześćdziesiąt pięć lat. Znacznie utył, twarz mu nabrzmiała, a wystające kości policzkowe zsiniały. Neron w miarę możliwości stronił od niego i nigdy nie chciał zostawać z nim sam na sam. Widocznie obawiał się wymówek byłego preceptora. Ale któregoś razu Seneka poprosił o oficjalną audiencję. Neron na wyszelki wypadek zebrał wokół siebie przyjaciół. Przypuszczał, że Seneka zacznie mu publicznie stawiać zarzuty. Tymczasem filozof postąpił zupełnie odwrotnie. Wygłosił piękne przemówienie, sławiąc dalekowzroczność i nieugiętość, jaką Neron wykazał ocalając ojczyznę z niebezpieczeństwa, którego starzejące się oczy Seneki nie potrafiły dostrzec.
– Dojrzałeś na cesarza, jakiego potrzebuje arystokracja – wywodził. – Czternaście lat temu miałem możność zetknięcia się z tobą, gdy byłeś jeszcze dzieckiem, ale dzieckiem budzącym nadzieje, że wyrośnie zeń władca godnie kontynujący osiemsetletnie tradycje Rzymu. Obarczyłeś mnie takimi honorami i majętnościami, że dłużej już nie mogę dźwigać ich ciężaru. Czymże miałem odwdzięczyć ci się za te dobrodziejstwa? Tylko rozwijaną w samotności wiedzą filozofa. Dziadek twojej babki, boski August, zezwolił swemu wiernemu słudze Agrypie odejść na odpoczynek do odległej Mityleny, zaś Mecenasowi cieszyć się odpoczynkiem weterana w samym mieście, gdzie żył w odosobnieniu, jakby znajdował się poza granicami Rzymu. Nie uważam, żem godny porównywać się do tych wielkich mężów, ale tak jak oni doszedłem do mety. Dałeś mi wszystko, co władca może dać przyjacielowi, a nawet więcej, i to wzbudza zawiść postronnych. O ciebie oczywiście się nie obawiam, ale bogactwo stało mi się najcięższym brzemieniem. Jestem już stary, nie potrafię sobie z nim radzić. Potrzebuję pomocnej dłoni. Pozwól, by twój prokurator zaopiekował się moim majątkiem, bo nie mogę już nawet się go doliczyć! Zabierz go ode mnie! Nie zbiednieję! Kiedy blask próżności przestanie mnie oślepiać, będę mógł wrócić do ćwiczeń ducha. Jesteś w rozkwicie wieku męskiego i wprawiłeś się w rolę władcy. My, twoi starzy przyjaciele, możemy w spokoju ducha udać się na odpoczynek!
Nie jestem chciwy, choć tak się o mnie mówi. Jednakże trzysta milionów sestercji wystarczyłoby do podziału między wielu. Zdaje się, że wszyscy poruszyli się z zainteresowaniem, gotowi przyjąć na własne barki brzemię bogactwa zmęczonego życiem i troskami Seneki. Wszem wiadomo było, że jego ogrody i posiadłości wiejskie przewyższały wszystko, czym sam Neron mógł się pochwalić.
Skoro Seneka nie robił mu żadnych wymówek, cesarz rozpogodził się, rzucił nam porozumiewawcze spojrzenie, przybrał wyraz smutku i przemówił z emfazą:
– Pierwszym i najlepszym darem, jakim mnie obdarzyłeś, mój ukochany mistrzu, jest takie przygotowanie mnie do życia, że oto z miejsca mogę odpowiedzieć na twoje wystąpienie. Nauczyłeś mnie wszak przemawiać zarówno po starannym przygotowaniu, jak i bez niego. To prawda, że w czasie wojny i zagrożeń nie broniłeś mnie z mieczem w ręku, jak Mecenas czy Agrypa, walczący za sprawę mego pradziada Augusta. Za to rozwijałeś i wspierałeś mnie w młodości najmądrzejszymi radami i naukami! Jeśli więc w tym czasie także wzbogaciłeś się, to gromadzenie bogactwa jest wyłącznie twoją sprawą. O ile mi wiadomo, dotychczas nikt, przynajmniej oficjalnie, nie oskarżył cię, że na skutek ściągania odsetek od pożyczek, udzielonych w Brytanii i gdzie indziej, państwo poniosło szkody. Wielu mniej znakomitych od ciebie mężów otrzymało w darze większe bogactwa. Czyżbym ja był gorszy od Klaudiusza? – Tu obrócił się ku nam, wyjaśniając: – Mam na myśli Pallasa. Moja hojność nie mogła przysporzyć ci tak wielkich bogactw, jakie nagromadził Woluzjusz dzięki systematycznemu oszczędzaniu. Wstydzę się nawet wymienić wyzwoleńców, z których wielu ma jeszcze większe majątki. Stan twego zdrowia jest prawie nienaganny, zupełnie dobrze potrafisz zajmować się sprawami państwowymi i wykorzystać należycie zapłatę za twoje trudy. Jak sam wiesz najlepiej, stawiam dopiero pierwsze nieśmiałe kroki jako prawdziwy władca. Doprawdy, czyżbym mógł cokolwiek osiągniąć bez ciebie?! W tych pierwszych trudnych latach wieku męskiego, ilekroć wstępowałem na złą drogę, zawsze potrafiłeś mnie powstrzymać. Ty jedyny przestrzegasz mnie przed uczestniczeniem w wyścigach i ośmielasz się krytykować mój głos, gdy występuję jako śpiewak. Dlatego ja ośmielam się być w stosunku do ciebie uczciwy. Nie wolno ci myśleć, że skoro chcesz przekazać mi swój majątek, zacznę wychwalać twoją bezinteresowność, ani że uznam za szczerą deklarowaną chęć odpoczynku, jeśli mnie porzucisz. Przecież wszyscy będą uważali wówczas, że jestem chciwy, a ty boisz się mojego gniewu. Może i osiągnąłbyś sławę, zrzekając się bogactwa, ałe mnie, twojemu przyjacielowi, przyniosłoby to tylko wstyd. Takie postępowanie nie przystoi filozofowi!
Tu Neron objął go i wielokrotnie ucałował, mówiąc:
– Gdy byłem chłopcem, zabraniałeś mi, abym cię całował, aby uniknąć brzydkich posądzeń i pośmiewiska. Teraz jednak, w obecności tylu przyjaciół, mogę to chyba uczynić, aby ci dowieść czystości moich myśli i szczerości intencji?
Po tym zadziwiającym wydarzeniu Seneka wycofał się z życia politycznego, zwolnił swoją oficjalną eskortę i przeniósł się na stałe na wieś, do wspaniałej posiadłości przy Via Praeneste. Skarżył się na kiepskie zdrowie i twierdził, że pisze rozprawę o radości życia w samotności. Mówiono, że przestrzega surowej diety i do tego stopnia unika ludzi, że z pewnością nie ma zbyt wiele uciechy z wykorzystywania bogactwa.
Przypadł mi zaskakujący zaszczyt: wybrano mnie na pretora nadzwyczajnego, to znaczy na czas między okresami urzędowania stałych pretorów. Tygellin wystarczająco się zbłaźnił w trakcie procesu przeciwko Oktawii i potrzebował do pomocy w sprawowaniu funkcji pretora kogoś, kto miałby choć trochę wykształcenia prawniczego. W kręgach bliskich Neronowi krążyły bezczelne pogłoski, że to cesarz uważał za właściwe, aby oprócz darów rozdzielić między nas, jego otoczenie, stanowiska urzędowe. W ten sposób umożliwił nam zakosztowanie przywilejów, wynikających z nadanego tytułu, chociaż piastowaliśmy stanowiska tylko chwilowo.
Tytuł pretora zawdzięczam chyba przyjaźni z Poppeą oraz przekonaniu Tygellina, że jestem człowiekiem bezwolnym. Zdenerwowany złymi nastrojami społecznymi, będącymi następstwem morderstw politycznych, a także niezbyt pomyślnym przebiegiem ciąży Poppei, Neron odczuwał potrzebę zaprezentowania się jako dobry władca. Osiągnął to między innymi przez przekazanie pretorom do rozstrzygnięcia zastarzałych zagranicznych spraw sądowych.
Sądzę też, że wiarę Nerona w siebie wzmocnił niespodziewany znak wieszczy. Przy nagłej zmianie pogody piorun uderzył w złoty puchar, który trzymał w ręku. Osobiście nie wierzę, że piorun uderzył w sam puchar, a tylko na tyle blisko, że ten wypadł Neronowi z ręki. Wydarzenie próbowano utajnić, ale i tak dotarło do miasta i interpretowano je jako złowróżbne.
Starożytna tradycja kapłańska mówi, że człowiek, w którego grom uderzy, ale nie pozbawi go życia, staje się święty i niemal równy bogom. Neron, który bezkrytycznie wierzył w przepowiednie, skwapliwie skorzystał z tej tradycji i zaczął uważać się za świętego. Przez jakiś czas nawet próbował odpowiednio się zachowywać, zwłaszcza gdy podyktowane względami politycznymi zbrodnie zbytnio ciążyły na jego wrażliwym sumieniu.