Выбрать главу

Wespazjan zupełnie nie orientował się w problemach Wschodu. W senacie nikomu na myśl nie przyszło, aby zaproponować mu udział w jednej z komisji lub bodaj zlecić wykonanie jakiegoś poufnego zadania. Nie był nigdy konsulem, jedynie pełnił kiedyś jego obowiązki. Skoro jednak był senatorem, to musiał pojechać z Neronem do Grecji, ponieważ nabyty w Brytanii trwały reumatyzm nie był na tyle złośliwy, by mógł się nim wykręcić. W czasie podróży mieszkał poza miastem przez oszczędność. Wolał zrywać się na nogi z pianiem koguta niż stracić bodaj sestercję dla własnej wygody. Muszę zresztą przyznać, że Grecy zdzierali z nas skórę, licząc lichwiarskie ceny za kwatery. Nic dziwnego, taka gratka jak pobyt Nerona nie trafiała im się zbyt często.

Ostoriusz – ten, którego Klaudiusz swego czasu złośliwie wysłał do Brytanii i który tam dał się poznać – chętnie objąłby komendę nad legionami i pojechał zdławić powstanie żydowskie. Ale za dużo gadał. Stał się osobą podejrzaną i Neron kazał skrócić go o głowę.

Muszę dodać, że Wespazjan długo się opierał i w żaden sposób nie chciał przyjąć dowództwa, które uznał za karę za swoje drzemki. Neron zaś tak bardzo nie był pewien swego wyboru, że rozkazał Wespazjanowi zabranie Tytusa, który również odznaczył się w Brytanii, a swego czasu, gdy był jeszcze zupełnym młodzikiem, śmiałym atakiem konnicy uratował życie ojcu, który wpadł w brytyjską zasadzkę. Widocznie cesarz miał nadzieję, że Wespazjan przejmie coś z młodzieńczej werwy syna i stosunkowo szybko upora się ze swym zadaniem. Ostrzegł też Wespazjana, by unikał nadmiernych strat. Wiele słyszał o umocnieniu murów Jeruzalem. Miasto było obronne już z natury i zdobycie go samemu Pompejuszowi przysporzyło ongiś znacznych trudności. A nazwiska Wespazjana jako wodza – uważał Neron – nie można nawet wymienić tego samego dnia co imię wielkiego Pompejusza.

Neron więc ostrzegał, aby Wespazjan zanadto nie hasał. Zachęcał do korzystania z rad Tytusa, gdy uzna, że z uwagi na wiek jego zdolność oceny sytuacji osłabła. Wespazjan nie miał wówczas nawet sześćdziesięciu lat, lecz Neron, który dopiero co skończył trzydziestkę, każdego mężczyznę w tym wieku uważał za starca. Tak samo Ty, piętnastolatku, traktujesz mnie, jakbym jedną nogą stał już w grobie, choć nie osiągnąłem jeszcze pięćdziesiątki, czyli nie dotarłem do granicy, która oddziela dojrzałą mądrość od młodzieńczego zadufania.

Ponadto Neron oświadczył, że po powrocie do Rzymu roztoczy pieczę nad Domicjanem, młodszym bratem Tytusa, aby nie szalał pod nieobecność ojca. Domicjan ma przykry charakter, zachowuje się nieobyczajnie i już jako młody chłopiec stracił dobrą opinię. Ta opieka była w istocie wzięciem Domicjana jako zakładnika wierności Wespazjana. A Wespazjan i tak był wierny Neronowi aż do śmierci. Lojalność leżała w jego naturze! Nie mogę dość nachwalić zarówno odwagi, jak i uczciwości Wespazjana.

W Koryncie miałem okazję poznać lepiej mego byłego dowódcę i umocnić z nim przyjaźń – ofiarowałem mu bezpłatną kwaterę i pełne utrzymanie w nowym wspaniałym domu Hieraksa. Wespazjan był mi za to ogromnie wdzięczny. Poza tym przez cały czas byłem jedynym patrycjuszem, który przyzwoicie odnosił się do zmęczonego latami wojaczki prostolinijnego Wespazjana. Nie jestem przesądny ani nie snobuję się w wyborze przyjaciół. Mile wspominam młode lata w Brytanii, gdy byłem jego podwładnym. Uważałem, że powinienem odpłacić mu okazaną mi wówczas szorstką przyjaźń gościnnością, która zresztą nic mnie nie kosztowała.

Przypominam, że po ujawnieniu sprzysiężenia Pizona zrobiłem wszystko, co można, aby oszczędzić Flawiuszów. Nie było to łatwe ze względu na Flawiusza Scewinusa, który wszak podjął się zabójstwa cesarza. Na szczęście Scewinus należał do drugiego, gorszego odgałęzienia rodu Flawiuszów. Sam go wydałem, więc miałem niejako prawo mówić o innych Flawiuszach. Po rozwodzie z Sabiną żadne formalne więzy rodzinne nie łączyły mnie z nimi, ale brat Wespazjana, prefekt miasta Flawiusz Sabin, i młodszy brat Sabiny, Flawiusz Klemens, byli do tego stopnia oburzeni postępowaniem Sabiny, że okazując mi przyjaźń chcieli zrekompensować cierpienia duchowe, które były moim udziałem w czasie trwania tego małżeństwa.

Wespazjan w ogóle nie był podejrzany o udział w spisku. Był tak ubogi, że z trudem osiągnął cenzus majątkowy wymagany od członka senatu. Gdy cenzor zorientował się, że nie spełnia warunków majątkowych, przepisałem jedną ze swych majętności na jego nazwisko. Wszyscy tak dobrze znali jego rzetelny charakter, że nawet najpodlejszy szpicel nie uważał za warte zachodu wpisywanie jego nazwiska na listę denuncjowanych.

Wspominam o tym, aby wykazać, jak stare i trwałe więzy łączą mnie z Flawiuszami i jak duże znaczenie wiązał Wespazjan z moją przyjaźnią w tych czasach, kiedy niewolnik Nerona potafił bezkarnie plunąć na niego, choć przecież był senatorem i pełnił obowiązki konsula. Podstawą mojej przyjaźni nie był ani egoizm, ani interesowność. Chociaż nikt w to nie wierzy, to oświadczam, że dawno zapomniałem zupełnie, jak kiedyś, wprowadzony przez druidów w trans, śniłem pewien sen. Uważa się mnie za samolubnego człowieka i sądzi się, że zawsze i we wszystkim upatruję dla siebie korzyści. Wynika to także z wiersza Twojego brodatego przyjaciela.

W domu Hieraksa miałem dobrą okazję do utwierdzenia się w przekonaniu, że niektórzy mężczyźni – jak niektóre kamienie szlachetne-mogą się odznaczać wspaniałymi walorami ukrytymi pod nie oszlifowaną powierzchnią. Tak właśnie Twój młody przyjaciel Decimus Juwenalis niedawno napisał o Wespazjanie. Juwenal musi zabiegać o łaski cesarza – przecież jego nieprzystojny język i bezczelne szyderstwa wzbudziły powszechne zgorszenie. Ja się nie gorszę, jest wszak Twoim przyjacielem, a Ciebie – jak to młodego – pociąga nowy styl! Pamiętaj jednak, że jesteś o cztery lata młodszy od tego nie domytego hultaja.

Jeśli czegokolwiek mogę być pewny, to tego, że nieprzyzwoita poezja Juwenalisa nie przetrwa długo. Widziałem w życiu wiele komet ze wspaniale błyszczącymi ogonami, lecz lśniły one tylko przez moment i gasły.

Obawiam się, że obłędne pijaństwo, nieprzyzwoita gadanina, zamienianie nocy w dzień i bezsensowny hałas egipskiej muzyki może zgasić prawdziwą iskrę bogów nawet w najlepszych poetach. Nie jestem oburzony, że wpadły mi w ręce szydercze wiersze skierowane przeciwko mnie przez wzgardliwego młodzieńca. I nie dlatego, lecz dla czystego sumienia, nie będę go wydawać. Nie, nie jestem taki podły. Bardzo martwię się o Ciebie.

W Koryncie zaprzyjaźniłem się z Wespazjanem, więc przed wyjazdem do Egiptu, gdzie miał objąć komendę nad obydwoma tamtejszymi legionami i upewnić się o ich zdatności bojowej przed wymarszem w stronę Jeruzalem, prosił mnie gorąco, abym mu przekazał informacje o sprawach wschodnich i dopomógł nawiązać dobre stosunki z Żydami. Pragnął także, abym mu towarzyszył w jego wyprawie wojennej. Uprzejmie odmówiłem – wszak nie chodziło o prawdziwą wojnę, lecz o ekspedycję karną przeciwko zbuntowanym. Uznałem, że udział w niej nie przyniesie mi żadnego zaszczytu.

Nie pałam żądzą zaszczytów wojennych bardziej niż innych sukcesów. Człowiek o mojej pozycji powinien w sposób umiarkowany korzystać z nadarzających się okazji. W głębi serca jestem człowiekiem pokoju. Podobnie jak Neron cieszyłem się, że nie musiałem na własnej skórze doświadczyć wojny na Wschodzie. Oby w przyszłości Ciebie warunki nie zmusiły do tego. Ale pamiętaj: dla bezpieczeństwa Rzymu trzeba koniecznie zniszczyć Partię! Nigdzie, z żadnej innej strony, nie grozi cesarstwu rzymskiemu prawdziwe niebezpieczeństwo, jak tylko ze wschodu!