Gdybym był tak chciwy, jak on twierdzi, kupiłbym od niego ten przeklęty wiersz, wydrukowałbym we własnym wydawnictwie i jeszcze osiągnął zysk. Ale ja nie jestem Wespazjanem, który obłożył podatkami nawet publiczne latryny! Kiedyś rozmawialiśmy z nim na uczcie. Spytał, ile jego pogrzeb będzie kosztować skarb państwa. Oceniliśmy, że odpowiednio uroczysta oprawa obrzędów pochłonie co najmniej dziesięć milionów sestercji; kwota ta wynikła nie z uprzejmości wobec cesarza, ale z przybliżonego, lecz dokładnego rachunku. Wespazjan ciężko westchnął i poprosił smętnym głosem:
– Dajcie mi dziesięć tysięcy zaliczki, a moje prochy możecie wsypać do Tybru!
Oczywiście nie pozostało nam nic innego, jak natychmiast zebrać do jego staromodnego słomkowego kapelusza sto tysięcy sestercji. Uczta, zatem, choć nie było powodu jej chwalić, kosztowała nas bardzo drogo. Wespazjan uwielbia proste potrawy i wino z własnych winnic.
Wielokrotnie wspierałem budowę jego amfiteatru, i to nie ze względu na moją pozycję. Po zakończeniu budowy stanie się on ósmym cudem świata. W porównaniu z nim Złoty Dom Nerona będzie tylko dziecinną zabawką. Jest to jeden z tych sporadycznych przypadków, kiedy Klaudia myśli to samo, co ja. Jest przecież córką jednego cesarza, przyrodnią siostrą małżonki drugiego i matką ostatniego cesarza z rodu Juliuszów. Co ja plotę, dlaczego ostatniego? Przecież w odpowiednim czasie zawrzesz związek małżeński! Może jeszcze będę mógł wziąć w objęcia Twego syna, jeśli przyznasz tak wielki zaszczyt swemu chciwemu starcowi z plebejskiego rodu, który jest Twoim ojcem.
W każdym bądź razie twoja matka uznaje, że słusznie wnoszę wkład w przyspieszenie zakończenia budowy amfiteatru. Lud, jeśli tylko dostaje za darmo zboże i igrzyska cyrkowe, znajduje się w dobrym nastroju, a o nastrój ludu trzeba dbać! Inaczej można oczekiwać wezwań do przewrotu lub innych odrażających demonstracji.
To właśnie przydarzyło się Tygellinowi w czasie krótkotrwałych rządów Othona. Jak pies przez uchylone wrota prześlizgnął się przez drugą czystkę przeprowadzoną przez Nerona. Przecież żaden rozsądny człowiek nie miał nic przeciwko niemu! Ale wtedy, w cyrku, nie było wokół niego wpływowych przyjaciół. Podobno śmiertelnie zbladł, gdy usłyszał wrzaski: „Rzucić Tygellina na pożarcie!"
To jasne, że nie można go było skazać na śmierć na arenie. Był senatorem Rzymu i zasługiwał na zaszczyt ścięcia mieczem! Jego śmierć była stratą dla państwa, ale tak bywa, gdy lud jest w złym nastroju. Im amfiteatr potężniejszy, tym igrzyska wspanialsze, a lud bardziej udobruchany. Rozumie to twoja matka, chociaż jej chrześcijańscy przyjaciele oburzają się na mój gest!
Dlaczego jednak ciągle odwlekam opowieść o tej sprawie?! Czuję się tak, jakby mi mieli wyrwać zdrowe zęby. Naprzód Minutusie, zaraz będzie po wszystkim! Nie czuję się winny! Zrobiłem wszystko, co było w mojej mocy. Więcej człowiek zrobić nie może! Żadna ziemska moc nie mogła już uratować życia Kefasa ani Pawła.
Wiem, że obecnie wszyscy nazywają Kefasa Piotrem. Ja wolę używać jego starego imienia, które jest dla mnie drogie. Chcę sprostować mniemanie, jakoby Kefas był wyzwoleńcem rodu Flawiuszów i z okazji wyzwolenia otrzymał drugie imię Piotr. On był człowiekiem wolnym, żydowskim rybakiem znad Morza Galilejskiego. Piotr jest łacińskim odpowiednikiem imienia Kefas, które oznacza skałę; imię to nadał mu Jezus Nazarejski. Dlaczego tak go nazwał – nie mogę zrozumieć. Kefas z natury wcale nie był skałą. Przeciwnie, był wybuchowy, gwałtowny, a niekiedy nawet tchórzliwy, jak wtedy, ostatniej nocy spędzonej z Jezusem, kiedy wyparł się swego Mistrza. Także w Antiochii nie wykazał się odwagą, gdy ustąpił zwolennikom Jakuba; zarzucali mu, że narusza żydowskie prawo spożywając posiłki z nie obrzezanymi. A mimo swych słabości – a może właśnie dzięki nim – Kefas był człowiekiem nietuzinkowym. Jestem o tym głęboko przekonany.
O Pawle powiadają, że przyjął to imię od Sergiusza Pawła, namiestnika Cypru, który odegrał istotną rolę w jego nawróceniu. Nie jest to zgodne z prawdą. Paweł istotnie nazywał się kiedyś Szawłem, ale zmienił imię wcześniej, niż spotkał Sergiusza. A zmienił je dlatego, że Paweł po grecku oznacza mało ważny, nic nie znaczący; czyli to samo, co moje łacińskie imię Minutus. Nadając mi to wzgardliwe miano mój ojciec nie wiedział, że czyni ze mnie imiennika Pawła. Imię wszakże nie degraduje człowieka. Może zacząłem pisać te wspomnienia, aby wykazać, że wcale nie jestem aż tak nic nie znaczącym człowiekiem, jakby wynikało z imienia? Choć zdecydowałem się na to pisanie głównie po to, żeby zapełnić czymś czas w tym uzdrowisku, do którego skierowali mnie lekarze w związku z moimi dolegliwościami żołądkowymi. Ponadto myślę, że byłoby słuszne, abyś dowiedział się paru rzeczy o swoim ojcu, gdy już zamkniesz moje prochy w grobowcu w Cerei.
Przez wiele miesięcy troszczyłem się o zdrowie Kefasa i Pawła po ich uwięzieniu. Umożliwiłem im swobodne spotykanie się i dyskutowanie, oczywiście pod okiem strażników. Byli niebezpiecznymi przestępcami politycznymi, więc – aby chronić ich przed gniewem ludu – musiałem ich umieścić w więzieniu Tullianum. Nie jest to miejsce zdrowe, choć ma swoje wielesetletnie tradycje. Tam właśnie uduszono Jugurtę, rozsiekano głowę Wercyngetoryksa, stracono przyjaciół Kątyliny, a małą córeczkę Sejana przed straceniem zgwałcono, aby wypełnić literę prawa, które zabrania wykonywania wyroków śmierci na dziewicach.
Kefas i Paweł otrzymywali wystarczające ilości jedzenia i wody. Pawłowi dostarczyłem papirusu i piór, ponieważ stał się bardzo niespokojny, odkąd nie mógł ani pisać, ani wędrować po świecie i spierać się z innymi Żydami. Kefas nie tylko przestał się z nim kłócić, ale traktował go jak brata.
Zezwoliłem na składanie wizyt w więzieniu tym, którzy tego pragnęli i nie bali się. Osobiście wyniosłem z Tullianum list, w którym Paweł prosi o przysłanie mu wyprawionej skóry kozła i pozostawionych w Troadzie papierów. Myślę, że było to życzenie bardzo umiarkowane – Tullianum zimą jest lodowatą ciemnicą.
W listach Paweł wyznał, że boi się tortur przed śmiercią. Neron nie był jednak podły, choć się wściekał na wszystkich Żydów i wszystkich obciążał odpowiedzialnością za powstanie w Judei. Paweł był obywatelem Rzymu, więc przysługiwało mu prawo do ścięcia mieczem. Sędziowie nawet tego nie kwestionowali, ale – ciągle przestrzegając prawa – Kefasa skazali na ukrzyżowanie, chociaż tak przykrej śmierci nie życzyłbym staremu człowiekowi i dawnemu przyjacielowi mego ojca.
Chciałem osobiście odprowadzić ich w tę ostatnią drogę. Wyruszyli na stracenie w rześki letni poranek, zanim dzień nie zrobił się zbyt upalny. W miejscu kaźni stale odbywały się masowe egzekucje Żydów – ich jednak stracono odrębnie, chciałem im zapewnić godną i spokojną śmierć.
Tam, gdzie droga rozgałęzia się na Ostię, musiałem wybrać, któremu z nich towarzyszyć dalej. Pawła miano ściąć przed tą samą bramą, przed którą stracono panią Tulię i mego ojca, Kefasa zaś postanowiono przeprowadzić przez dzielnicę żydowską jako ostrzeżenie dla innych, po czym miał zostać ukrzyżowany na miejscu egzekucji niewolników w pobliżu amfiteatru Nerona.