Выбрать главу

Widziałem na targu, że za nieliczne gołębie i szczury płacono tyle srebra, ile same ważyły. Podejrzliwie wąchałem pokrojone w plastry mięso o słodkawym zapachu; nie wziąłbym go do ust za nic, bo odgadywałem, z czego ono pochodzi. Ale i to sprzedawano, byle tylko sprzedawca zapewnił, że przestrzegano żydowskiego prawa, które nakazuje spuszczenie całej krwi. Krwi nie jedli, choć dużo by się jej nazbierało z codziennych ofiar.

Na terenie Świątyni hodowano stada baranów na codzienne ofiary dla żądnego krwi Jehowy. Wygłodniali ludzie nawet nie próbowali ich tknąć. Nie trzeba było wystawiać straży, ponieważ były to stworzenia święte. Kapłani i członkowie Rady Najwyższej byli jeszcze ludźmi przy kości!

Cierpienia narodu żydowskiego przygnębiły mnie. Święte księgi mówią, że w oczach ich niewytłumaczalnego Boga łza żydowska waży tyle samo co łza Rzymianina, a łza dziecka więcej niż dorosłych. Przedłużenie oblężenia było jednak konieczne. Żydzi sami zgotowali sobie los swoją hardością.

Jestem pewien, że Żyda, który bodaj wspomniał o poddaniu miasta, natychmiast zabijano; być może trafiał na rynek jako mięso. Józef wspomina o jednej tylko matce, która zjadła własne dziecko. W Jeruzalem było to zjawisko tak nagminne, że musiał o nim wspomnieć, aby zachować bodaj pozory prawdy historycznej.

Kilka lat później zaproponowałem Józefowi wysokie wynagrodzenie za wydanie nowego nakładu „Wojny żydowskiej". Nie musiałem tego robić, bo dysponowałem oficjalnym prawem do wydania tej książki. Józef w swej pysze wzgardził pieniędzmi, natomiast awanturował się, że bez jego zgody wydaliśmy skrót tego utworu. A przecież zrobiliśmy to, żeby się lepiej sprzedawała, ona naprawdę była za długa. Zgodziłem się zamienić używany przez nas tytuł „Powstanie żydowskie" na „Wojnę żydowską", bo groził, że się odwoła do cesarza. Argumentował, że zdławienie powstania nie daje prawa do triumfu, tylko zwycięstwo w wojnie. Jacy próżni są pisarze!

Nie pamiętam, czy już wspominałem, że młody Lukan, ten, który zadenuncjował własną matkę i otworzył sobie żyły, uzupełnił przed śmiercią swój poemat o strofy na temat wojny domowej. Nie lubię wracać do tych wspomnień. Mam tylko nadzieję, że kiedyś staną się one nauką dla Ciebie, że nie będziesz mną gardził, gdy będę już tylko prochem, ale postarasz się mnie zrozumieć choć w części.

Po uzgodnieniu, jakie mylne informacje o zdolnościach obronnych miasta mam przekazać Wespazjanowi i w jaki sposób synagoga Juliusza Cezara w Rzymie mogłaby bez politycznego ryzyka wesprzeć powstanie żydowskie, Rada Najwyższa wypuściła mnie z miasta. Zawiązano mi oczy i długo prowadzono podziemnymi korytarzami, aż wyrzucono poza mury, między rozkładające się zwłoki. Błądząc wśród głazów pozdzierałem sobie kolana i łokcie, a zapewniam Cię, że to żadna przyjemność potykać się i upadać w rozpuchnięte, gnijące ciała. Żydzi pozwolili mi zdjąć opaskę z oczu dopiero po pewnym czasie; grozili, że jeśli zrobię to wcześniej, natychmiast zastrzelą mnie z łuku. Ten czas potrzebny był Żydom dla zamaskowania tajnego przejścia. Zrobili to tak umiejętnie, że mieliśmy potem wiele kłopotów z jego odnalezieniem. Ale w końcu odkryliśmy je. W moim interesie leżało zamknięcie wszelkich przejść z miasta. Sposób mojego przerzucenia na zewnątrz otworzył mi oczy na potrzebę wykrycia takich tajnych przejść. Pieniędzmi zachęciłem legionistów do szukania w miejscach najbardziej nieprawdopodobnych.

Po powrocie z Jeruzalem serce zamierało mi ze strachu. Co będzie z Twoją przyszłością, jeśli zabraknie gotówki? Okazało się, że niepotrzebnie się martwiłem. Gdy Tytus w końcu zdobył miasto, znalazł skarb we wskazanym przeze mnie miejscu i Wespazjan zwrócił pożyczkę. Zanim jednak mój plan dojrzał do etapu realizacji, prawie rok musiałem siedzieć w Judei i niespokojnie kręcić się po obozie Wespazjana.

KSIĘGA SIÓDMA

WESPAZJAN

Czas oczekiwania wykorzystałem na staranne urabianie Wespazjana. Wprawdzie pojmował wszystko błyskawicznie, ale był człowiekiem nader ostrożnym. Na wiosnę zmarł Neron – o ile rzeczywiście zmarł. W ciągu roku Rzymem zdążyło rządzić trzech cesarzy: Galba, Othon i Witeliusz. Właściwie nawet czterech, jeśli brać pod uwagę wygłup osiemnastoletniego Domicjana, który ogłosił się cesarzem w miejsce własnego ojca. Ten wybryk szybciutko ukrócono.

Rozśmieszyło mnie osiągnięcie godności cesarskiej przez Othona. Bo przecież dzięki temu Poppea, choćby się nie rozeszła z Othonem, i tak zostałaby małżonką cesarza. Tak więc żydowska przepowiednia miała jakby podwójne zabezpieczenie! Nie jestem przesądny, ale mądry człowiek od czasu do czasu powinien uwzględniać przepowiednie i znaki wieszcze.

Nie myślę tu o komecie, o której wciąż bredzi Klaudia, bo pierwszy raz pokazała się w noc Twoich narodzin na zakończenie rzymskiej jesieni. Wiele jest spraw niezrozumiałych, lecz godnych uwagi. Czasami gwiazda odrywa się od sklepienia niebios i płonącą smugą spada na ziemię. Widziałem to dawno temu, gdy szedłem obok Klaudii wzdłuż pełnego westchnień nabrzeża Tybru, a nad nami żarzyły się obłoki wieczornego nieba. Ta spadająca gwiazda na pewno coś znaczyła, ale do dziś nie wiem co.

Wracając do Othona, wyznam, że uśmiech ustąpił z mych warg, gdy dowiedziałem się, że w Cerei jego żołnierze specjalnie zniszczyli moją najcenniejszą wazę grecką. A sądziłem, że Othon osobiście nic przeciwko mnie nie ma. Wypadki potoczyły się błyskawicznie: Witeliusz dowiedział się o zamordowaniu Galby i wspierany przez legion nadreński przechwycił władzę w swoje ręce. Myślę, że powodem szybkiego obalenia Othona stało się bezprawne użycie świętego miecza twojego przodka, Juliusza Cezara. Ten miecz jest Twoją spuścizną, Juliusza Antoniusza Klaudiusza, który jesteś w linii żeńskiej spadkobiercą Juliuszów i Antoniuszów.

Legiony Othona poniosły klęskę na polach Bedriacum i Othon uznał samobójstwo za jedyne wyjście. Nie chciał przedłużać wojny domowej. Swój ostatni list skierował do wdowy po Neronie, Statilii Mesaliny.

Żałował w nim, że nie zdążył dotrzymać słowa i poślubić jej. W sentymentalnym, zgoła niewłaściwym dla cesarza i wodza tonie, powierzał jej swoje zwłoki i sławę pośmiertną.

Tak więc w krótkim czasie Statilia dostała pod opiekę dwie cesarskie mogiły. Wszakże grób Othona zaniedbała, ponieważ chciał ją poślubić nie dla niej samej, ale jedynie z próżności, a także dlatego że przez ożenek z wdową po Neronie spodziewał się wzmocnienia swojej pozycji. Statilia Mesalina pozostała piękną kobietą i cieszy się znacznym powodzeniem. Podobno sztuką miłości potrafi zrekompensować zużycie ciała.

O Aulusie Witeliusie powiem tylko, że lata wczesnej młodości spędził na Capri w świcie cesarza Tyberiusza. Chętnie uznaję polityczne zasługi jego sławnego ojca, ale Aulus był tak zdemoralizowany, że nawet jego własny ojciec przeciwny był przyznaniu mu urzędu prokonsula. Udało mu się pozyskać przychylność trzech cesarzy raczej złymi niż dobrymi postępkami. Neron zaliczał go do grona swych przyjaciół, ale moim przyjacielem Aulus nigdy nie był i zawsze unikałem jego towarzystwa. Do końca życia zachowywał się obrzydliwie – gdy znalazł się na polu bitewnym w Bedriacum, wciągnął powietrze i oświadczył: „Zabity wróg wonieje pięknie, ale jeszcze piękniej zabity obywatel".

Nie zważając na zakaz senatu Witeliusz odważył się przewodniczyć pogrzebowi Nerona na Polu Marsowym w obecności wszystkich kolegiów kapłańskich. Był to jego jedyny postępek honorowy. Na jego żądanie najlepszy mistrz gry na cytrze śpiewał w czasie tej uroczystości pieśni cesarskie – ułożone i skomponowane przez Nerona, i pierwszy, jak za życia Nerona, entuzjastycznie bił brawo. W ten sposób załagodził wrażenie grubiańskiego listu napisanego przez propretora Juliusza Windeksa do Nerona, od czego zaczęła się wojna domowa. Windeks nazwał w swym liście Nerona marnym grajkiem na cytrze, czym obraził go więcej niż jakimkolwiek innym oskarżeniem.