Выбрать главу

Tu wtrącę, że w czasie pobytu w Aleksandrii zapoznałem się z produkcją wyrobów szklanych, a nawet zakupiłem zbankrutowaną fabrykę wraz ze wszystkimi pracującymi w niej wyszkolonymi niewolnikami. Kilku wyzwoleńcom kazałem założyć piece hutnicze w Galii i Iberii – w krajach tych znajdują się potrzebne surowce i wiele lasów, więc nie zabraknie węgla drzewnego. Moje artykuły szklane są tańsze i prawie takie same jak egipskie; osobiście używam szkła aleksandryjskiego, natomiast wyroby z Galii i Iberii masowo sprzedaję do Indii.

Tematem rozmowy w czasie wizyty sofistów była sprawa praktyczna. Ludzie wykształceni powinni moim zdaniem rozumieć, że chrześcijanom bardzo by pomogło, gdyby ich aktualny przywódca nosił jakieś wyróżniające go dystynkcje – na przykład takie nakrycie głowy, jakich używają kapłani Mitry – i gdyby dodał do prostej laski pasterskiej zakończenie w kształcie spirali, podobne do lasek augurów. Takie zewnętrzne oznaki na pewno zachęciłyby zwykłych obywateli do przyłączania się do chrześcijan.

Ale zamiast zająć się rozsądnym rozważaniem poddanego im tematu, obaj mędrcy zaczęli soczystą awanturę. Jeden twierdził:

– Wierzę w niewidzialne Królestwo i Chrystusa jako Syna Boga, ponieważ jest to jedynie zrozumiałe wytłumaczenie rzeczy niewytłumaczalnych tego świata i bezrozumnego biegu spraw. Wierzę, aby zrozumieć!

– Czy nie pojmujesz – rzekł na to drugi, – że rozumem ludzkim nie można ogarnąć boskości Chrystusa? Wierzę tylko dlatego, że nauka o nim jest absurdalna i bezsensowna. Wierzę, ponieważ jest to wbrew rozumowi.

Zanim zdążyli skoczyć sobie do oczu, włączyłem się do rozmowy:

– Nie jestem człowiekiem uczonym, choć studiowałem filozofię i poezję, a także napisałem książkę o Brytanii, którą do dziś można znaleźć w bibliotekach państwowych. Nie mogę współzawodniczyć z wami w naukach i sztuce dyskutowania. Nie wierzę zbyt głęboko i na ogół nie odprawiam modłów, ponieważ moim zdaniem bez sensu jest modlić się o coś, co niewytłumaczalny Bóg i tak da, jeśli będzie to uważał za słuszne. Znudziły mnie wasze długie modlitwy. Gdybym czuł potrzebę modłów, to chciałbym w chwili śmierci wyszeptać: Jezu Chryste, Synu Boga, zmiłuj się nade mną! Nie wyobrażam sobie, że kilka moich dobrych uczynków zasłoni przed jego oczami wszystkie moje przestępstwa i złe uczynki. Człowiek bogaty nie może być niewinny, bo obciążają go choćby łzy niewolników. Ale nie o to chodzi. Rozumiem ludzi, którzy oddają swój majątek biedakom, aby zgodnie z potrzebą swego serca iść za Chrystusem. Co do mnie, wolę troszczyć się o swój majątek z myślą o synu i o dobru ogółu, bo inaczej szkodę poniosłoby wielu prostych ludzi, których jestem chlebodawcą. Dlatego kłócąc się oszczędzajcie moje szklane naczynia, które zresztą oprócz ceny mają jeszcze wartość pamiątkową.

Mój autorytet i pozycja uspokoiły ich, ale prawdopodobnie wzięli się za czuby po wyjściu z domu. Nie myśl jednak, mój drogi Juliuszu, że stałem się chrześcijaninem. Dość wiem o Jezusie Nazarejskim i Królestwie, aby nigdy nie ośmielić się nazwać siebie tak wymagającym imieniem. Właśnie dlatego nie przyjąłem chrztu mimo gderania Twojej matki, Klaudii.

Zadowolę się byciem tym, kim jestem, w całej swej słabości i błędach; nie będę nawet bronił moich postępków, co chyba daje się odczytać w tych pamiętnikach. Próbowałem dać Ci do zrozumienia, jak nieodwracalne były moje czyny, których dokonywałem z myślą o Twojej przyszłości, a których później żałowałem.

O moich błędach moralnych powiedziałbym, że żaden człowiek nie jest bez winy, nawet wybrani przez Boga święci. Chcę Cię jednak zapewnić, że nigdy nie wykorzystałem innego człowieka jako narzędzia własnej rozkoszy. Niezależnie od tego, czy partnerką w łóżku była niewolnica czy kobieta wolna, zawsze traktowałem ją jak równą sobie.

Uważam jednak, że upadek moralny nie zachodzi w łóżku, choć wielu tak właśnie myśli. Najgorsze jest nieczułe serce! Wystrzegaj się skostnienia serca, mój synu, choćby życie wyniosło Cię do nie wiem jak wielkich i trudnych zadań! Ludzka próżność jest dopuszczalna w granicach rozsądku i umiaru. Nie wolno Ci jednak zbyt wysoko cenić własnych osiągnięć w naukach i poezji. Nie sądź, iż nie wiem o Twoim udziale w poetyckim współzawodnictwie z Juwenalem!

W chwili, gdy to piszę, czuję, że kocham cały świat, skoro jeszcze raz mogłem przeżyć spóźnioną wiosnę. Po powrocie do Rzymu spłacę długi Twego przyjaciela i niech sobie w spokoju nosi brodę. Dlaczego miałbym pogarszać Twoje samopoczucie i uczynić Cię jeszcze dalszym Twemu ojcu przez wzgardzenie przyjacielem, którego z niezrozumiałego powodu uznajesz za najbliższego?

Rozpiera mnie chęć podzielenia się z Tobą moją radością. Nie mam nikogo innego, komu mógłbym opowiedzieć o przeżytej tu wiośnie. Te wspomnienia będziesz czytał dopiero po mojej śmierci. Może wtedy mnie lepiej zrozumiesz? O ileż łatwiej jest dojść do ładu i zrozumieć obce dziecko niż własnego syna. To chyba jest przekleństwem wszystkich ojców, którzy chcą jak najlepiej.

Nie wiem, od czego zacząć. Dobrze wiesz, że stale unikałem podróży do Brytanii, gdzie czekały na mnie wielkie przywileje, choć byłem ciekaw Lugundanum, które zdążyło wyrosnąć na miasto z prawdziwego zdarzenia. Wiele lat temu, jak każe przejęty od Etrusków święty obyczaj, oborano zarys murów obronnych i dwóch głównych ulic. Nie zamierzałem jednak finansować budowy tych murów; prowadzę politykę zmierzającą do zachowania w Brytanii pokoju. Należy pozwolić druidom, aby głęboko uwierzyli, że kiedyś ich bogowie sami strącą Rzymian do morza, a Brytowie nie muszą niczego robić w tym kierunku. Obecne grabieżcze wypady nie ucywilizowanych jeszcze plemion nie docierają już do ziemi Ikenów, ale i te odleglejsze też niezadługo się wypleni. Dzisiejsi Brytowie są już innym narodem. Jeśli mieszkańcy Lugundanum wzbogacą się i zechcą zafundować swojemu miastu mury obronne, żeby przydać mu zewnętrze j świętości, nie będę miał nic przeciw temu.

Nie, nie chciałem jechać do Brytanii. Na samą myśl o krótkiej, lecz wyboistej i słonej podróży morskiej z Galii do wybrzeży Brytanii buntują się moje wnętrzności. Ale to nie morskiej podróży się boję, przecież bez strachu popłynąłem z Ostii do Cezarei i z Aleksandrii do Brundyzjum w towarzystwie Wespazjana. Obawiam się, że nie ujrzałbym już Brytanii tak pięknej jak ongi, w latach młodości, gdy niewinny chodziłem po niej z Lugundą u boku. A może byłem we władaniu rzuconych przez druidów czarów i dlatego Brytania wydawała mi się piękna?! Cokolwiek to było, nie chcę tego wspomnienia utracić, podróżując tam z pięćdziesiątką na grzbiecie, bez wiary w ludzi i z otępiałymi zmysłami.

Tej wiosny żyłem, jakbym wciąż był młody. Wiem, że to było tylko kruchym omamem, który może zaćmić oczy mężczyzny w moim wieku. Ty jej chyba nigdy nie zobaczysz, Juliuszu, bo uznałem, że dla niej i dla mnie lepiej będzie, jeśli się więcej nie spotkamy.

Pochodzi ze stosunkowo ubogiej rodziny, lecz dzięki temu zubożeniu jej rodzice zachowali prostotę i prastare wiejskie obyczaje. Ją zadziwiają nawet jedwabne szaty! Zapaliłem się do opowiedzenia jej o mojej przeszłości i przeżyciach. Zacząłem od lwiątek, które Sabina ulokowała w naszym łożu małżeńskim i zmusiła, abym je karmił mlekiem z rogowego smoczka. Dziewczyna słuchała, a ja mogłem śledzić zmiany wyrazu jej przedziwnych oczu.

Opowiadałem jej tylko wieczorami, bo w ciągu dnia pisałem własnoręcznie lub dyktowałem wspomnienia. Wyciągniesz z nich – mam nadzieję – to pouczenie, aby zbytnio nie wierzyć ludziom. Unikniesz wielu rozczarowań. Władca nie może otwartym sercem zaufać nikomu, na tym polega brzemię jedynowładztwa. Zbytnia ufność zawsze się mści, pamiętaj o tym, synu! Kocham Cię z całego mego serca i jesteś jedynym celem mego życia, ale nie odczuwam wzajemności z Twej strony. Spotkawszy zaś w niej spóźnione oczarowanie miłością, nauczyłem się bardziej kochać Ciebie. Lepiej też zrozumiałem Twoją matkę i jej słabości. Wspaniałomyślnie wybaczam jej wymierzone we mnie gwałtowne słowa. Pragnę też, aby i ona mi wybaczyła, że nie mogłem być inny, niż jestem. Trudno nauczyć starego psa posłuszeństwa i milczenia.