Выбрать главу

Nawet, jeżeli w momentach złości uświadomisz im, jak wstrętny jest ich ojciec, nie jest wcale niezwykłe to, że będą bardziej złe na Ciebie niż na niego. Przecież to Ty jesteś osobą odpowiedzialną za mówienie im „nie”. Egzekwowanie dyscypliny rzadko jest równo rozdzielone pomiędzy małżonków. Ty jesteś tą osobą, która czuje się zmęczona i poirytowana, i wyładowuje to na nich. Jak możesz być tak spokojna jak tego wymagają dzieci, gdy byłaś na nogach przez cała noc, z pijanym mężem, który chodził za Tobą z pokoju do pokoju? Znam kobietę, która czuwała noc w noc, sprzątając bałagan, żeby dzieci nie zobaczyły go rano, ulegając też alkoholikowi, tylko po to, żeby nie hałasował i nie budził dzieci, i czekając aż straci przytomność na tyle, by mogła położyć go do łóżka – aby następnego dnia rano dzieci nie znalazły go nieprzytomnego na podłodze. Przypadkiem usłyszała, jak jej dzieci rozmawiają o niej. Mówiły: „Mama zawsze jest taka zmęczona. Ostatnio nawet prawie w ogóle jej nie widzę”. One nic nie wiedziały. Nawet gdyby wiedziały, to i tak czułyby się zagubione. Jesteś taką osobą, na którą można się złościć najbezpieczniej. Dzieci wiedzą co się zdarzy, gdy będą się złościć na Ciebie. Mogą tego nie lubić, ale w przypadku ojca może zdarzyć się wszystko. Tak więc, na Ciebie spada cała złość. Lgną do Ciebie, a jednak utrzymują, że to Ty jesteś odpowiedzialna. Litujesz się nad nimi, ale jednocześnie chciałabyś, by zostawiły Cię samą. Chociaż kilka minut spokoju. Czy to nigdy się nie skończy?

Nie jest trudno zidentyfikować dom alkoholika. Wygląda on mniej więcej tak: Atmosfera jest pełna napięcia. Wybuch kłótni jest tylko kwestią czasu. Zaczyna się ona od zupełnie bezsensownych przyczyn. Alkoholik rozpoczyna spór, żeby mieć pretekst do wyjścia i picia. Ty rozpoczynasz z powodu czegoś, co zdarzyło się pięć dni, pięć miesięcy, albo pięć lat temu. Sama kłótnia dotyczy bzdur, które w gruncie rzeczy nie mają znaczenia. „Która godzina?” „A co, jesteś ślepy?”

Mary opowiadała mi, że kiedyś jej rodzice kłócili się na temat tego, o której powinna wracać do domu. Była wściekła, ponieważ nie słuchali tego, co ona mówi. Chciała przedstawić swój punkt widzenia, ponieważ o godzinę jej powrotu do domu chodziło. Wyjaśniłam jej, że tak naprawdę to spór wcale nie był o nią. Była to próba sił. Kłótnia nie dotyczyła Mary, tylko jej matki pokazującej temu pijakowi, gdzie jest jego miejsce i ojca walczącego z dziwką, przez którą musi pić. Decyzja dotyczy osoby Mary, lecz jej racje nie mają żadnego znaczenia. Po jakimś czasie te kłótnie stają się dla dziecka słowami – słowami pełnymi złości. To, czy są one słuszne czy niesłuszne nie ma znaczenia, ponieważ wszystkie one są pozbawione sensu. Dziecko reaguje strachem i szybko uczy się, że dorośli nie zawsze mówią to, co myślą i myślą tak, jak mówią.

W końcu prawda traci swe znaczenie. Z moich badań dotyczących dzieci z domów alkoholików wynika, że zagubiły one poczucie prawdy. Nie wiedziały co jest, a co nie jest prawdą. Nie było to także dla nich specjalnie ważne. Raczej starały się zgadywać jakich uczuć się od nich oczekuje. Dałam do wypełnienia kwestionariusze stu pięćdziesięciorgu dzieciom. Setka pochodziła z rodzin alkoholików, a pozostałe pięćdziesięcioro – w tym samym wieku, takiej samej płci i o podobnym pochodzeniu społecznym co ta setka – nie miało rodziców, którzy nadużywają alkoholu. W kwestionariuszu była skala kłamstwa. Jest to sposób na określenie tego, czy badany – zamiast mówić prawdę – daje takie odpowiedzi, o których myśli, że są oczekiwane. Robi to dla uzyskania lepszych wyników. Okazuje się, że dzieci z domów niealkoholików, które kłamią, robią to właśnie po to, aby uzyskać lepszy wynik na kwestionariuszu. Dzieci z domów alkoholików mają globalnie dużo wyższe oceny w skali kłamstwa. Pokazuje to, że właściwie one nie kłamią. Ich wyniki kwestionariuszowe są niskie, niezależnie od tego, czy kłamią, czy też nie. Wskazuje to na fakt, że ich świat nie jest typowym światem. Dlatego ich odpowiedzi nie są typowymi odpowiedziami.

Poza tym – by jeszcze bardziej skomplikować sprawę – zachowania i postawy, które mogłyby wydawać się dziwne w normalnej sytuacji domowej, mogą być wręcz zupełnie zdrowe w domu alkoholika.

Posłużę się przykładem. Mniej więcej przed rokiem zgłosił się do mnie dwunastoletni chłopiec. George był agresywny w szkole. Wszystkie jego wypracowania i rysunki zawsze dotyczyły śmierci i morderstw. Było w nich mnóstwo krwi i przemocy, pchnięć nożem i strzelaniny. Poza tym słabo się uczył. Zarówno rodzice jak i nauczyciele byli zaniepokojeni. George przeszedł letni program specjalnej pomocy, a potem przysłano go do mnie z powodu jego problemów emocjonalnych.

Przyszedł chętnie. Z moich doświadczeń wynika, że dzieci z rodzin alkoholików bardzo pragną porozmawiać z kimś, komu mogą zaufać. Trzymanie wszystkiego w sobie jest niemal nie do zniesienia. Podczas rozmowy opowiedział mi swój sen. Dotyczył on mrówek-ludojadów atakujących jego dom. On, dzięki swojej odwadze, uratował mamę i babcię i zaprowadził je w bezpieczne miejsce. Z jakiejś przyczyny ojciec został w domu. Po powrocie okazało się, że pozostały z niego tylko strzępy wnętrzności. Ciekawy sen? Tak, ciekawy z wielu przyczyn. Wygląda na sen dziecka z problemami? Tak, to nie ulega wątpliwości. Ale sam sen nie jest sygnałem choroby psychicznej.

Chłopiec ten żył w domu, w którym ojciec był aktywnym alkoholikiem. Jego życie było niczym piekło. Nie mógł okazać ojcu swojej złości. Bał się go. Jego matka wybrała unikanie spornych spraw i stała się nadopiekuńcza w stosunku do George’a.

Nic dziwnego, że chłopiec krzyczał: „zabić!”. Był bardzo zły. Któż by nie był? Gdyby nie okazywał żadnych zewnętrznych oznak złości, miałby dużo więcej zaburzeń.

Spotykałam się z tym chłopcem przez pewien czas, a potem zaczęłam widywać się z jego matką. Gdyby można było zmienić klimat domu, chłopiec reagowałby inaczej. Gdybym mogła ją doprowadzić do zdrowia, chłopiec też mógłby wyzdrowieć. I tą właśnie drogą poszłam. Zmiana postaw matki pozwoliła chłopcu wzmocnić się i mówić o swoich uczuciach. Był w stanie znaleźć taki sposób zachowania się, który byłby bardziej do przyjęcia. Fantazje ustały i rysunki także. Spotkałam go w zeszłym tygodniu. Jego ojciec już nie pije i wszyscy razem pracują usilnie, żeby znów stać się rodziną. Uśmiecha się teraz. Już nie nienawidzi świata. Zaczął się lepiej uczyć. Ma mniej kłopotów. Teraz, gdy źle napisze klasówkę, albo weźmie udział w bójce, to tylko dlatego, że się nie nauczył, albo dlatego, że chłopcy zazwyczaj biorą udział w bójkach. Nie jest to spowodowane tym, że nie mógł się skupić martwiąc się o matkę, która martwiła się o ojca, ani tym, że chciał pobić cały świat.

W tym wypadku dziecko krzyczało o pomoc i zauważono to. Inne dzieci wycofują się. Pozostawia się je wtedy same, gdyż nie sprawiają kłopotów. Niektóre kończą w więzieniu. „Kogo obchodzi to, co robię?” Jeszcze inne kierowane są do poradni dla dzieci. Ale czy wrócą do zdrowia psychicznego, gdy pozbawimy je pomocy? A z Twoją pomocą możemy przecież osiągnąć cuda. Wyniki są prawie natychmiastowe. Jednak zanim będziesz mogła pomóc, należy przyjrzeć się całemu problemowi.