Tutaj, tak samo jak w innych sprawach, spytaj siebie: „Czego chcę? Co jest dla mnie dobre?” Gdy na to odpowiesz, wszystko się ułoży. Podejmujesz decyzję za siebie.
Może zdecydujesz się ulegać mu, ponieważ wiesz, że gdy zostanie zaspokojony – zasypia i przez resztę nocy masz go z głowy. Gdy zaczyna się alkohol, kończy się romans. Seks, tak jak wszystkie inne obszary komunikacji w małżeństwie alkoholika staje się zaburzony. A Ty, tak jak we wszystkich innych sprawach, musisz skoncentrować się na sobie i na swoich potrzebach. Reagowanie na alkoholika w sferze seksu nie jest dla Ciebie lepsze niż w innych obszarach życia. Bądź ze sobą szczera. A książka ta pozwoli Ci właśnie poznać samą siebie.
Gdy lepiej zrozumiesz naturę choroby i z większą determinacją zechcesz wziąć się z rzeczywistością za bary, wiele innych symptomów współuzależnienia zniknie lub zostanie opanowanych.
Opiekuńczość, litość, nadmierne przejmowanie się nim, zyskują właściwe proporcje. Wiesz teraz, że Twoja opiekuńczość nie służyła mężowi. Umacniała jego chorobę i Twoją chorobę. Litość i nadmierne przejmowanie się nim także nie pomagają. Zdrowszymi i bardziej pomocnymi uczuciami, które możesz mu okazać jest współczucie i pełna uwagi troska. Współczucie niesie ze sobą zrozumienie, ale nie osłabia. Litość natomiast osłabia osobę, której się ją okazuje. Litować się nad kimś, to prawie tak jak powiedzieć mu, że nic nie może zrobić ze sobą, że taki po prostu jest, więc Tobie, jako osobie lepszej, bardzo go żal. Współczucie to uznanie trudności, wobec których stoi druga osoba, ale także ofiarowanie jej możliwości zrobienia czegoś z nimi. Nadopiekuńczość dusi nas i sprawia, że chcemy innych odepchnąć. W przypadku alkoholika daje mu to kolejny pretekst do picia. Uwaga, którą jedna ludzka istota okazuje drugiej jest przyjmowana jako troska i daje osobie będącej obiektem uwagi możliwość wyboru tego, co ma zrobić. Siłę zyskujemy dzięki miłości, o ile jest ona dawana bez przymusu. Wtedy zarówno dający jak i otrzymujący stają się bogatsi. Żadna z chorób nie jest wystarczająco silna, by zwalczyć potęgę miłości. Jest to najpotężniejsza broń na świecie. Jeżeli kocham Cię bez względu na to, co robisz, staję się lustrem, przez które możesz popatrzeć na siebie. Jeżeli nie odrzucam Cię i nie okazuję wrogości, lecz ciągle kocham, nie mogę służyć za usprawiedliwienie picia. Nie muszę udawać, że akceptuję zachowania, których zaakceptować nie można, lecz kocham Cię jako osobę. Nie lituję się nad Tobą ani nie chronię Cię przed Tobą samą. Zbyt mocno się o Ciebie troszczę, abym umacniała Twą słabość.
Na tej samej zasadzie nie będziesz już dłużej automatycznie chroniła go kłamstwem. Nie jest to już konieczne. Ważny jest Twój szacunek do siebie samej. Bierzesz za siebie odpowiedzialność i oznacza to, między innymi, że Twój mąż ma teraz możliwość wzięcia odpowiedzialności za swoją osobę. Twoje poczucie szacunku dla siebie, połączone z pragnieniem zaprzestania podtrzymywania choroby sprawia, że chronienie go staje się niepożądane. Jeżeli wybierasz kłamstwo, robisz to z pełną świadomością czynu i jego skutków. Jeżeli teraz kłamiesz, to nie dlatego, że musisz. Robisz to, ponieważ tak wybrałaś. To ogromna różnica.
Fałszywe nadzieje, rozczarowanie i euforia już nie będą roznosić Cię po ścianach. Nauczyłaś się, że jesteś jedyną osobą, która może być odpowiedzialna za swoje szczęście. Nie możesz zdać się w tym na inną osobę, ani nikt inny nie może tego oczekiwać od Ciebie. Masz w swoim ręku siebie i swoje szczęście lub nieszczęście. Pozwalasz innym ludziom uszczęśliwiać się lub unieszczęśliwiać. Nie jest to automatyczne. Gdy to zaakceptujesz, niespójne zachowanie Twojego męża będzie miało na Ciebie mniejszy wpływ. Mąż może Ci sprawić przyjemność lub rozczarować Cię tylko wtedy, gdy mocą swojej decyzji pozwolisz mu na to. Władza nad Tobą należy do niego tylko wtedy, gdy mu ją dasz.
Zamęt w znacznym stopniu minął. Jesteś teraz w stanie podjąć decyzję. Już nie próbujesz zrozumieć sposobu myślenia kogoś, kto jest pijany. Gdybyś mogła to zrobić, albo musiałabyś sama się upić, albo on musiałby wytrzeźwieć. Przestałaś już mówić mężowi, żeby myślał tak, jakby był trzeźwy. Teraz każesz sama sobie myśleć tak, jakbyś była przy zdrowych zmysłach. Sądzę, że prawdopodobnie jesteś.
Apatia, poczucie beznadziejności, litowanie się nad sobą, wyrzuty sumienia, rozpacz odsunęły się na dalszy plan. Przychodzą od czasu do czasu, jak do każdej ludzkiej istoty. Zdrowi ludzie także mają wzloty i upadki. Ale zobaczysz, że rzadziej popada się w skrajność i że po upadku łatwiej się pozbierać. Gail przyznała mi się kiedyś, że naprawdę lubi od czasu do czasu mieć porządną depresję. Naprawdę lubi poddać się jej, użalić się nad sobą i wycofać się ze świata. Ale wydziela sobie na te uczucia ograniczony czas. Mówi: „Pozwolę sobie smucić się aż do trzeciej, a potem się ubiorę, zajmę się dziećmi i zrobię to wszystko, co powinnam zrobić”. W jej wypadku to skutkuje. Szczególnie w tych dniach miesiąca, gdy człowiek czuje się fatalnie, w związku z fizjologią swojego ciała. Poddaj się depresji, ale przygotuj sobie drogę ucieczki. Czasami lepiej zafundować sobie lody z bakaliami, przezwyciężając depresję. Może to zaoszczędzić Ci gorszej hulanki później.
Patrzyłaś na siebie z różnych stron w związku z faktem uzależnienia Twego męża. Mówiłyśmy o różnych sposobach, które mogą pomóc Ci w przystosowaniu się i osiągnięciu pełni zdrowia. Najczęściej dotyczyły one polepszenia Twoich stosunków z mężem. Teraz zacznijmy mówić o polepszeniu Twoich stosunków z samą sobą.
Żeby w pełni się rozwijać jako osoba, trzeba znać siebie. Ważne, abyś wiedziała co myślisz, co czujesz i jaka jesteś. Nie miałaś zbyt wielu okazji, żeby przyjrzeć się sobie. Może teraz nadszedł czas, żeby się tym zająć.
Podam Ci listę cech, która pomoże Ci zorientować się we własnych wyobrażeniach o sobie. Nie ma tu dobrych i złych odpowiedzi. Jest to szansa, żeby poznać siebie trochę lepiej. Jeżeli uświadomisz sobie coś na swój temat, co Cię niespecjalnie cieszy, będziesz miała teraz możliwość wyboru. Możesz zdecydować się na pracę nad tą konkretną cechą. Nie ma tu piątek i dwójek. Jest to próba ukazania Ci przynajmniej fragmentu obrazu siebie.
Przez całe życie słyszymy twierdzenia w rodzaju: „Nie powinnaś czuć się w ten sposób”. Co za bełkot. Czujesz się tak, jak się czujesz. Jeżeli nie lubisz tych uczuć, możesz usiłować je zmienić, ale są one takie, jakie są. Nie zawsze możemy zachowywać się zgodnie z naszymi uczuciami, ponieważ stosowność zachowania jest ważniejsza. Mogę chcieć kopnąć w szczękę tego kierowcę samochodu holującego, ale nie mogę się w ten sposób zachować. Nie będę zaprzeczała swoim uczuciom.
Czasami nasze uczucia są bardzo silne. Bywa, że czuję się tak, jakby moje życie rozpadało się na kawałki. Gdy umiera ktoś, kogo kocham mój żal bardziej dotyczy mnie samej niż tej drugiej osoby. Wiem, że moje dzieci są na mnie złe, gdy choruję. Mogę nie potrafić zrzec się swoich obowiązków i wyjechać na Tahiti. Mogę wyrazić swój żal rodzinie i powiedzieć wszystko to, co mówi się w takim wypadku. Mogę nie uważać, że dzieci są niewdzięczne gdy jestem chora, ponieważ wiem, że zagrożone jest wtedy ich poczucie bezpieczeństwa. Ale nie muszę udawać, że czuję się inaczej niż rzeczywiście się czuję.