Gdy przyznaję, że chcę uciec na Tahiti, mogę usiąść i zastanowić się dlaczego. Może się przepracowałam, do czego mam skłonności. Mogę wówczas wypracować sposób zwolnienia tempa. Przyznanie się do tego uczucia może mi pomóc w rozwiązaniu. Wystawianie sobie ocen i mówienie sobie, że odpowiedzialni ludzie nie mają nieodpowiedzialnych myśli do niczego mnie nie doprowadzą.
Jeżeli uznam, że żal z powodu śmierci przyjaciela to żal nad sobą, mogę powtórnie rozważać piękno tej osoby i to, o ile jestem bogatsza przez to, że ją znałam. Mogę potem podzielić się tym bogactwem z jego rodziną i wszyscy możemy na tym skorzystać. Gdybym zdecydowała, że żal nad sobą jest egoistyczny i nie powinnam go odczuwać, nie wymyśliłabym, co dać ludziom, którzy także cierpieli równie mocno jak ja.
Gdybym nie przyznała, że moje dzieci mają prawo złościć się, gdy moja choroba zaburza im życie, mogłoby to jedynie wywołać moją złość i gorycz, podczas gdy naprawdę przecież potrzebuję odpoczynku, aby odzyskać siły. Jeżeli uznam ich złość i ich prawo do niej, to możemy szukać sposobów, które sprawią – gdy cała rodzina zabierze się do pracy – że wszystko pójdzie gładko. Dzięki temu dzieci będą mogły czuć się dumne ze swojego udziału i nie będą czuły się odsunięte. Nie muszą także czuć się winne z powodu swoich uczuć.
Listę cech, które chciałabym Ci przytoczyć, można znaleźć w książce Muriel James i Dorothy Jongeward Urodzeni zwycięzcy opublikowaną przez Addison-Wesley.
Przeczytaj szybko następującą listę cech. Użyj „ptaszka” przy tych cechach, które spełniają Twoje wyobrażenie o sobie. Postaw x przy tych, które nie dotyczą Ciebie, a znak zapytania przy tych, co do których masz wątpliwości.
– lubię siebie
– obawiam się zranienia przez innych
– można mi zaufać
– trzymam fason
– zwykle mówię to, co trzeba
– czuję się źle ze sobą
– jestem zniechęcona życiem
– nie lubię być z innymi ludźmi
– nie rozwinęłam swoich talentów
– cieszę się, że jestem kobietą
– boję się przyszłości
– jestem zależna od innych w myśleniu
– tracę czas
– korzystam ze swoich umiejętności
– myślę samodzielnie
– znam swoje uczucia
– nie rozumiem siebie
– czuję się osaczona
– dobrze wykorzystuję czas
– nie mogę utrzymać się w pracy
– wierzę sobie
– zwykle mówię nie to, co trzeba
– lubię ludzi
– nie jestem zadowolona, że jestem kobietą
– często robię niewłaściwe rzeczy
– jestem zaangażowana w rozwiązywanie problemów mojej społeczności
– ludzie lubią być blisko mnie
– jestem kompetentna w pracy
– ludzie mnie unikają
– nie interesują mnie problemy społeczności, w której żyję
– jestem zadowolona z pracy
– cieszę się przyrodą
– nie lubię pracy
– panuję nad sobą
– cieszę się sobą
– mam kłopoty z panowaniem nad sobą
– nie lubię siebie
Teraz spójrz na te cechy, które zaznaczyłaś. Czy jest w nich jakaś prawidłowość? Czy są one dobre dla Ciebie? Złe? I takie, i takie? Które z nich chciałabyś zmienić? Pomyśl o tym. Jak możesz zmienić te cechy, z których nie jesteś zadowolona? Jak możesz podtrzymać i rozwinąć te cechy, które Cię satysfakcjonują? Oba te pytania są równie ważne.
Jeżeli nie możesz powiedzieć, że lubisz siebie, to czy oznacza to, że nie lubisz siebie? Czy też, że nie myślałaś o sobie nawet tyle, żeby chociaż to wiedzieć? Co mogłabyś zrobić, żeby bardziej się polubić? Może zacząć od spraw podstawowych. Czy wystarczająco długo śpisz? Czy odżywiasz się właściwie? Czy dbasz o swój wygląd zewnętrzny? W jakich sytuacjach lubisz siebie? Co wtedy robisz? Dlaczego nie robisz tego częściej? Czy robisz to, co zaznaczyłaś na liście w tej książce? Jak możesz oczekiwać, że ktoś będzie Cię lubił, jeśli sama siebie nie lubisz?
Spójrz uważnie na te cechy i zobacz, co oznaczają one dla Ciebie. Spróbuj zawrzeć ze sobą mały kontrakt. Zadecyduj, że na przykład będziesz cieszyła się przyrodą. Potem wygospodaruj trochę czasu każdego dnia i rób to. Inny cel może odzwierciedlać hasło: „Nie będę martwiła się, że tracę czas. Postanawiam, że stracę godzinę każdego dnia, i nie będę czuła się z tego powodu winna”. Albo: „Będę pracowała w komitecie jakiejś organizacji społecznej”. Powoli zaczniesz lubić się coraz bardziej.
Odnajdziesz prawdziwe poczucie własnego ja. Staniesz się osobą samodzielną i Twoja pozycja w małżeństwie zmieni się.
Zmieni się z takiej, w której jesteś niszczona przez skutki alkoholizmu do takiej, w której będziesz stała mocno na własnych nogach i wchodziła w interakcje z mężem tylko w takim stopniu i w taki sposób, jaki jest dobry dla Ciebie. Wasz wzajemny związek będzie elastyczny, tak jak wszystkie inne zdrowe związki. Zdrowe związki zostawiają przestrzeń do oddychania. One nie duszą.
Aby stworzyć taki zdrowy związek, przynajmniej jeden z partnerów musi być zdrowy. Tylko Ty możesz zdecydować, czy Twoje zdrowie jest warte wysiłku. To, co Ci zaproponowałam, oznacza długą i ciężką pracę. Nie zmienisz się w ciągu jednej nocy, ale do tego stanu nie doprowadziłaś się przecież w ciągu jednej nocy. To nie będzie kosztowało Cię więcej wysiłku niż próby radzenia sobie z chorobą. Jest to jednak wysiłek innego rodzaju. Nowy. To, co znane jest zawsze bezpieczniejsze, bez względu na to, jak jest ponure. Co będzie, jeśli poznam siebie i odkryję, że naprawdę jestem okropna? Jest takie niebezpieczeństwo. Istnieje także niebezpieczeństwo odkrycia, że jesteś kimś wartościowym. Jest to równie zagrażające, ponieważ niesie ze sobą ciężar nowej odpowiedzialności. Wartościowi ludzie są z siebie dumni. Nie popadają w zachowania skazane na przegraną. Ich zadowolenie nie wynika ze współczucia, okazywanego im przez innych, ale z tego, co sami są w stanie zaoferować.
Gdy uwierzysz, że jesteś wartościową osobą, będziesz w stanie ofiarowywać to, czego sama potrzebujesz. Nauczysz się, że jedyną pewną drogą uzyskania miłości jest jej dawanie. Jedyną drogą zapewnienia sobie zrozumienia jest ofiarowanie zrozumienia innym. Jeżeli przejmujesz się innymi ludźmi, inni będą się przejmować Tobą. Jaki siew, taki plon. Nie musisz już wyłącznie reagować na to, co jest ci dawane, chyba, że tak wybierzesz, chyba, że uznasz, iż jest to dobre dla Ciebie. Możesz nie tylko działać, ale i reagować. Dostajesz z powrotem to, co dałaś. Masz tę moc. Daję Ci ją.
VI. JAK MOŻNA POMÓC TWOIM DZIECIOM?
Będziesz zdumiona zmianami na lepsze, zachodzącymi w Twoich dzieciach, gdy tylko Ty zaczniesz czuć się lepiej. W mojej praktyce doradczej, widziałam wiele dzieci. Jak najszybciej staram się spotkać z ich rodzicami, szczególnie z matką. Stwierdziłam, że mogę bardziej pomóc dziecku pracując z matką, niż bezpośrednio z dzieckiem. Dzieci reagują niemal natychmiast na zmianę atmosfery w domu. Gdy staniesz się bardziej opanowana i nie tak nieobliczalna, one także takie będą. Gdy zobaczą, że uśmiechasz się i usłyszą Twój śmiech – także będą się śmiały. Och, ale od czego zacząć?
Zacznij od skonfrontowania się z rzeczywistością. Zacznij pracę z dziećmi od tego, od czego zaczęłaś pracę nad sobą. Twoje dzieci zaprzeczają, tak jak Ty zaprzeczałaś. Jeżeli Twoja rodzina ma wyzdrowieć, musi się to zacząć od prawdy. Używaj słów, które na Ciebie działają. Gdy będziesz gotowa, te słowa przyjdą same. Spytałam Betsey, co powiedziała dzieciom. Były wtedy bardzo małe i trzeba było powiedzieć wszystko w taki sposób, który byłby dla nich zrozumiały. Jej dzieci zawsze zadawały jej pytania w rodzaju: „Dlaczego Tata to robi? Dlaczego Tata tak śmiesznie się zachowuje? Czy Tata nas nie kocha?” Wolała odpowiadać tak, żeby je zbyć. Dzieci nauczyły się, że zadawanie tych pytań wyprowadza matkę z równowagi i to powodowało dodatkowy zamęt w ich głowie. W końcu Betsey była gotowa. Usiadła z nimi i po prostu powiedziała: „Nie byłam w porządku w stosunku do was. Ukrywałam coś przed wami, ale już więcej nie będę. Wiecie, że czasami Tata zachowuje się jak ktoś inny. I to was niepokoi. Mnie także to niepokoi. Tata jest alkoholikiem. Jest uczulony na alkohol. Gdy wypije, zachowuje się w taki śmieszny sposób, którego nie może zmienić”. To był początek. Potem odpowiadała na wszystkie ich pytania szczerze i uczciwie. Starszym zaproponowała książki, które pomogłyby im w zrozumieniu choroby i zawarła z nimi wszystkimi umowę.