Lisa unosi głowę, zdziwiona.
Lisa Gdzie idziesz?
Gilles Nie mogę tu zostać, Liso. Po tym, co ci zrobiłem.
Lisa Ale…
Gilles Popełniłem czyn, którego nie można wybaczyć. Czyn, z powodu którego już nigdy nie będziesz mi ufać. Przygnębiony, podnosi swój bagaż i otwiera drzwi. Lisa opuszcza głowę, nie wiedząc, co powiedzieć.
Gilles Liso, mam pytanie, jedyne, zanim odejdę.
Lisa Tak.
Gilles Czy jest jakiś inny mężczyzna?
Lisa nie spieszy się z odpowiedzią.
Lisa Nie.
Gilles Nikogo?
Lisa Nikogo.
Gilles To jeszcze gorzej. Zegnaj.
Przekracza próg.
Zostawszy sama, Lisa czuje się bardzo źle. Odejście Gilles'a nie tylko nie przynosi jej ulgi, ale budzi lęk. Wykonuje kilka bezładnych ruchów, biegnie za Gilles'em i dogania go w korytarzu.
Lisa Nie, Gilles, wracaj.
Ciągnie go za ramię, żeby wszedł do mieszkania.
Gilles To niemożliwe, Lisa. Co jeszcze mogę dodać po tym, co zrobiłem? Prosić cię, żebyś mi przebaczyła? Nigdy nie będziesz mogła.
Lisa Usiądź. Tak. Zostań chwilę. Muszę ci coś powiedzieć.
Gilles ustępuje. Lisa zamyka drzwi, zadowolona, że udało jej się go zatrzymać.
Gilles siada, podczas gdy Lisa szuka słów.
Lisa Poznajesz tę sytuację teraz, ja znam ja od dwóch tygodni. Od dwóch tygodni zastanawiam się nad nią, analizuję różne jej aspekty. Moje postanowienie odwiedzenia cię w szpitalu a potem zabrania tutaj było… w pełni świadome. Wiedziałam, że odzyskasz pamięć, albo przynajmniej ja będę mogła ci ją przywrócić.
Gilles Nie rozumiem.
Lisa klęka przed Gilles'em.
Lisa Przebaczam ci, Gilles.
Gilles Takiej rzeczy nie można przebaczyć.
Lisa Owszem. Od tamtego wieczoru chciałam ci przebaczyć. I udało mi się. (pauza) Przebaczyłam ci.
Gilles nic nie mówi, wstrząśnięty. Dopiero po kilku sekundach udaje mu się wybąkać:
Gilles Dziękuję.
Lisa uśmiecha się. Gilles także – słabiej, z większym trudem.
Gilles wstaje. Lisa, zaskoczona, chwieje się na nogach.
Lisa Co robisz?
Gilles Wynoszę się. Dziękuję, że osłodziłaś mi odejście.
Lisa go przytrzymuje.
Lisa Gilles, nie zrozumiałeś tego, co ci powiedziałam.
Gilles Owszem. Chyba tak.
Lisa Chcę, żebyś został.
Zmusza go, żeby z powrotem usiadł. Oszołomiony, nie protestując, siada.
Lisa Chcę, żebyśmy nadal żyli razem.
Gilles Ale… ale… Przed dwoma tygodniami chciałaś mnie opuścić.
Lisa To było przed dwoma tygodniami.
Gilles Co się wydarzyło od tego czasu? Uderzyłem cię i straciłem pamięć.
Lisa (z przekonaniem) Teraz cię nie opuszczę.
Gilles drapie się po karku, zdezorientowany zmiennymi nastrojami Lisy.
Lisa Zależy mi na naszym związku.
Gilles Dlaczego?
Lisa Nie ma mowy, żeby się rozpadł. Pracuję nad nim od piętnastu lat. Jest moim dziełem. (poprawia się) Naszym dziełem. A ty, nie jesteś z niego dumny?
Gilles Utrzymywać związek to kierować się miłością własną, nie miłością do partnera.
Lisa Zostań.
Gilles Przykro mi, Liso, nie rozumiem cię. Nie całkiem do mnie dotarło, dlaczego rozstawaliśmy się dwa tygodnie temu, a już zupełnie nie rozumiem, dlaczego dzisiaj mielibyśmy zostać razem.
Lisa Nie można uciec od własnego przeznaczenia. (pauza) Ty jesteś moim przeznaczeniem. (łagodnie) Nigdy nie będziemy należeć do siebie fizycznie, ale należymy do siebie duchowo. Zapadłeś we mnie głęboko, ja zapadłam w ciebie, jesteśmy uwięzieni. Nawet kiedy cieleśnie nie jesteś moim mężczyzną, jesteś nim w moich wspomnieniach, w moich marzeniach. W ten sposób trzymasz mnie w szachu. Możemy się rozłączyć, lecz nie możemy już się rozstać. W te wszystkie dni, kiedy nie było cię tutaj, kiedy nie było cię w twoim ciele, nadal zwracałam ku tobie wszystkie myśli, dzieliłam się z tobą swoimi nastrojami. Co to znaczy kochać mężczyznę? To znaczy kochać go na przekór sobie, na przekór niemu, na przekór całemu światu. To znaczy kochać go w sposób, na który nikt nie ma wpływu. Kocham twoje pragnienia, a nawet twoje awersje, kocham ból, jaki mi zadajesz, ból, którego nie odczuwam jako bólu, ból, o którym natychmiast zapominam, który nie pozostawia śladów. Kochać to znaczy mieć tę wytrzymałość, która pozwala przechodzić przez wszystkie stany, od cierpienia do radości, z tą samą intensywnością. Kochałam cię przedtem, nim chciałeś mnie zabić. I teraz nadal cię kocham. Moja miłość do ciebie to jądro, to mgławica w głębi mojego umysłu, to coś, do czego nie mam dostępu, czego nie mogę zmienić. Jakaś część ciebie wciąż we mnie żyje. Nawet gdybyś ty odszedł, ta część by została. Tkwisz we mnie. Jestem twoim odbiciem, ty jesteś moim, żadne z nas nie może już istnieć oddzielnie.
Patrzy na nią, poruszony tym wyznaniem.
Lisa A zatem?
Gilles Zatem…
Gilles waha się jeszcze, kruchy, bezbronny; Lisa błaga go wzrokiem.
Gilles Zatem… zostaję, skoro już tu jestem.
Tym razem Lisa podejmuje inicjatywę pocałunku, żarliwie, jak nigdy dotąd.
Gilles Warto było: ten nie jest taki jak poprzednie.
Lisa (radośnie) Wyjdziemy razem, pójdziemy gdzieś się napić, dobrze?
Gilles Rozkaz.
Lisa Przebiorę się.
Szybko wychodzi, chcąc jak najszybciej się upiększyć.
Gilles zostaje sam. Głęboko wzdycha. Jest bardzo wzruszony, daleki jednak od radosnego uniesienia Lisy. Trudno mu myśleć i poruszać się. Wszystko dużo go kosztuje.
Zaabsorbowany podchodzi do wieży hi – fi, wybiera płytę i wciska klawisz. Pokój wypełnia tęskny jazzowy motyw.
Gilles słucha uważnie, jakby nuty dyktowały mu jakieś tajemne przesłanie. W jego oku pojawia się błysk. Odzyskuje siłę, energię. Już wie, co zrobi.
Pojawia się Lisa w nowej sukience, która podkreśla jej wdzięki; pokazuje się Gilles'owi.
Lisa Nie przyniosę ci wstydu?
Gilles Wprawiasz mnie w zakłopotanie.
Lisa To świetnie.
Kiedy koło niego przechodzi, Gilles całuje ją w szyję, na co ona z rozkoszą mu pozwala. Potem wyjmuje z torebki kosmetyczkę, żeby poprawić makijaż.
Gilles obserwuje ją.
Gilles Ta melodia nic ci nie przypomina?
Lisa Nie wiem. Chyba nie.
Gilles To muzyka z tamtego wieczoru.
Lisa na chwilę nieruchomieje. W tym, co powiedział Gilles, wyczuwa zagrożenie, postanawia jednak zlekceważyć je, nadal zajmując się makijażem.
Gilles Wróciłem późno, koło ósmej. Światło było zgaszone. Uznałem, że jeszcze cię nie ma. Nastawiłem tę płytę. Zapaliłem lampę przy moim fotelu na sprężynach, otworzyłem gazetę. Siedząc już, usłyszałem za sobą szelest materiału. Pomyślałem, że to wiatr porusza zasłonami. Nie przestawałem czytać. Potem znów rozległ się szmer tkaniny. Odwróciłem się. Zdążyłem tylko zobaczyć w półmroku, jak coś unosisz, a potem dostałem w głowę.
Lisa Widziałeś mnie.
Lisa, w poczuciu winy, pochyla głowę. Chciałaby być gdzie indziej. Nie wie, jak się zachować. Nerwowo przesuwa dłonie po obiciu kanapy, jedną ręką ujmuje książkę. Machinalnie zagląda do niej, krzywi się, po czym podaje Gilles'owi.