Gilles Nie będę żałował tego cierpienia, jeśli okaże się ceną, jaką trzeba zapłacić za nas.
Po dziecinnemu Lisa znowu odmawia, kręcąc głową.
Gilles Ty przed chwilą mi wybaczyłaś.
Lisa Mnie było łatwiej, nie próbowałeś mnie zabić.
Gilles Słyszałem co innego. Słyszałem: „Chcę z tobą żyć”.
Lisa Tak.
Gilles Teraz już. nie chcesz?
Lisa Nie. Przed chwilą nie wiedziałeś. Myślałeś, że to ty…
Gilles Wiedziałem.
Lisa boi się uwierzyć. Gilles mówi powoli i dobitnie.
Gilles Wszystko pamiętam. Gdy tylko odzyskałem przytomność, na noszach, od razu wszystko wróciło. Nigdy nie straciłem pamięci.
Lisa Co?
Gilles Moja amnezja to był rodzaj śledztwa, próba zrozumienia: chciałem dowiedzieć się, dlaczego nienawidzisz mnie tak bardzo, że uderzyłaś mnie w ciemności. Moja amnezja to było kłamstwo, żeby wrócić, żeby cię odzyskać. Kłamałem ci z miłości.
Lisa patrzy na niego twardo. On jednak spokojnie mówi dalej.
Gilles Tobie i mnie po piętnastu latach pozostało już tylko kłamstwo jako sposób dojścia do prawdy.
Lisa (zaciekle) Prawdy? To proszę, tyją znasz, ja ją znam! I co? Co? Co teraz zrobimy z tą prawdą? Co z nią zrobimy? Nic!
Gilles A może to, co powinno się mieć wspólnego w związku, to wcale nie prawda, a sekret. Sekret, że mi się podobasz. Sekret, że ja ci się podobam. Sekret, że to nie mija.
Lisa To minie!
Lisa nalewa sobie whisky i wypija do dna. Potem chwyta walizkę i kieruje się ku drzwiom.
Gilles Wybaczam ci, Liso.
Lisa Tym lepiej dla ciebie!
Gilles Przyjmij to, że ci wybaczam, proszę.
Lisa (złośliwie) Brawo, jesteś wspaniały.
Gilles Ale to, że ci wybaczam, nic nie da, jeśli ty sama sobie nie wybaczysz.
Dotknięta tym pomysłem, zatrzymuje się w progu. Odwraca się gniewnie.
Lisa Nie znudziło ci się odgrywać ciągle taką wspaniałą rolę?
Gilles (pociera swoją ranę) Wspaniałą rolę? Nie pomyślałem o tym.
Lisa Mam tego dość. Tego, że domyślasz się błota, jakie mam w głowie, tego, że mnie rozumiesz, tego, że nie masz mi za złe, tego, że mi wybaczasz. Chciałabym, żebyś mnie nienawidził, żebyś mnie bił, żebyś mi ubliżał. Chciałabym, żebyś cierpiał tak jak ja.
Gilles wskazuje jej litrową butelkę whisky.
Gilles Jeszcze szklaneczkę na drogę?
Wściekła, że ją prowokuje, Lisa chwyta butelkę, przykłada do ust i buńczucznie wypija do ostatniej kropelki.
Lisa Proszę.
Gilles Doskonale.
Lisa Dość mam tego, że jesteś lepszy ode mnie.
Gilles Przed chwilą byłem gorszy.
Lisa Ostatecznie jesteś lepszy. Ale to też jest nie do zniesienia.
Gilles Przykro mi, że jestem sobą.
Lisa podchodzi do drzwi. Gilles próbuje ją zatrzymać…
Gilles Kochamy się, Liso: nie będziemy się rozstawać!
Lisa Tak. Kochamy się, ale kochamy się źle. Żegnaj.
Otwiera drzwi.
Gilles Liso, chciałbym ci podziękować.
Lisa Słucham?
Gilles Nie zwracałem na ciebie uwagi. Okryłem cię czułością jak woalem – pod nim nie widziałem już twoich rysów. Nie śmiałem nawet zapytać, dlaczego pijesz. Zdawałem się na długotrwałość naszego związku – piętnaście lat – zapominając, że czas nie jest sprzymierzeńcem miłości. Dziękuję, że zamordowałaś ten usypiający związek. Dziękuję, że zabiłaś obcych sobie ludzi, jakimi się dla siebie staliśmy. Jedna tylko kobieta mogła się na to zdobyć.
Lisa wzrusza ramionami. Żeby ją zatrzymać, Gilles mówi dalej.
Gilles Mężczyźni to tchórze, nie chcą widzieć problemów, chcą wierzyć, że wszystko jest dobrze. Kobiety nie odwracają głowy.
Lisa Napisz to w swojej następnej książce, zyskasz nowe czytelniczki.
Gilles Kobiety stawiają czoło problemom, ale najczęściej myślą, że to one same stanowią problem, że spadek napięcia w związku wiąże się ze spadkiem ich atrakcyjności, czują się odpowiedzialne, winne, sprowadzają wszystko do siebie.
Lisa Mężczyźni grzeszą egoizmem, kobiety egocentryzmem.
Gilles Jeden jeden. Remis.
Lisa Zero zero. Absolutny remis. Zegnaj.
Gilles Wróciłem, Liso, wróciłem tutaj, do naszego życia, do naszego związku. Po wypadku nie zostałem dotknięty amnezją, nie, natomiast przed wypadkiem niewątpliwie na nią cierpiałem. Cierpiałem na nią, bo spędzałem z tobą noce i dnie, ale opowiadałem sobie inną historię. Cierpiałem na nią, bo ty mnie podniecałaś, a ja ostentacyjnie oglądałem się za innymi kobietami. Cierpiałem na nią, bo darząc cię wielkim uczuciem, wolałem mówić o swoich drobnych popędach. Cierpiałem na nią, bo w gruncie rzeczy byłem ci wierny, ale prędzej bym zdechł, niż ci to wyznał. Szalałem za tobą, ale zapominałem ci o tym powiedzieć. Jestem tylko mężczyzną, Liso, a cechą mężczyzn jest to, że nie godzą się z losem. Wybierają wolność. Czym jednak jest wolność bez zaangażowania?
To wolność pusta, jałowa, nieuchwytna, wolność, która niczego nie wybiera, wolność niezdecydowana, wolność prewencyjna. Mężczyźni bardziej marzą o wolności, niż z niej korzystają, trzymają ją zazdrośnie na półce, zamiast jej używać. A ona usycha, kurczy się i umiera na długo przed nimi. Bo wolność wtedy tylko istnieje, kiedy się z niej korzysta. Mężczyźni są w głębi duszy sentymentalni: co innego przeżywają, a co innego sobie opowiadają. Podszywają swoje życie innym, tajemnym, upragnionym, wymarzonym, które milcząco opiewają. W twoich ramionach, szczęśliwy po raz tysięczny, czułem się jak drapieżnik zdolny uwieść wszystkie kobiety. W tym mieszkaniu już w dniu, w którym je kupiliśmy, przemyśliwałem o ucieczce. Na lądzie uważam się za marynarza, na morzu – za budowniczego. Zakochany, nie dopuszczałem myśli o więzach. Po ślubie chciałem być niewierny. Byłem dwoisty, Liso, i szczyciłem się tym, niezdolny zadowolić się rzeczywistością, niezdolny do zachwytu, niezdolny do zagrzania gdziekolwiek miejsca. Nie mogłem ci powiedzieć, jak bardzo cię kocham: to byłoby tak, jakbym założył kajdanki mojemu sobowtórowi. Gdybym przyznał, że nasz związek jest moją największą przygodą, naraziłbym się na kpiny z jego strony. Ale proszę, wróciłem. Sobowtóra zostawiłem w szpitalu. Umarł od twojego uderzenia. Pokój jego skołatanej duszy. Nikt go nie będzie żałować. (patrzy na nią z bólem) Kocham cię, Liso, zazdrosny jestem o to, co dla nas zrobiłaś. Kocham cię, bo z niczym się nie cackasz, bo stawiasz mi czoło. Kocham cię, bo jesteś zdolna mnie uderzyć. Kocham cię, bo jesteś wciąż piękną nieznajomą. Kocham cię, bo pójdziesz ze mną do łóżka tylko wtedy, kiedy będziesz miała na to ochotę.
Lisa A jeśli cię zabiję?
Gilles Jeśli mam umrzeć, chcę umrzeć z twojej ręki. Twoja nieobecność będzie jak trucizna, ale mnie nie zabije. Zostań, proszę, zostań ze mną. Nie chcę innej kobiety. Nie chcę innego mordercy.
Lisa Żegnaj.
Lisa wychodzi z pokoju. Słychać jej oddalające się kroki.
Zostawszy sam, Gilles waha się. Przez chwilę chodzi w kółko po pokoju. Potem gasi wszystkie światła, jakby miał się położyć. Zapaloną zostawia tylko lampę stojącą obok fotela, w którym zwykł czytać.