Lisa Właśnie. Taka już jestem: wszystko albo nic. (pauza) Poza tym zasługuję na to, żeby na mnie czekać, nie myśli pan? Ja na pana czekałam.
Gilles Och, pięć minut.
Lisa Jest ktoś w pana życiu?
Gilles W tej chwili jest pani.
Ich wargi się muskają.
Lisa (szepcze) Jeszcze nie.
Gilles staje się coraz bardziej natarczywy.
Lisa Jeszcze nie.
Grzecznie go odpycha.
Gilles Grasz scenę z naszego spotkania czy z dzisiejszego wieczoru?
Lisa Moja replika jest taka sama: Jeszcze nie.
Gilles (zdziwiony) Nie jest ci głupio tak bez przerwy odmawiać?
Lisa Ja nie odmawiam, tylko odraczam.
Gilles Kobiety mają naprawdę tendencję, żeby robić z mężczyzn żebraków. Kiedy próbuję dać ci do zrozumienia, że chciałbym się z tobą przespać, mam wrażenie, że proszę cię o jałmużnę. (pauza) I kiedy wreszcie okazujesz mi miłosierdzie, czuję się, jakbym miał przed sobą zakonnicę, co w takiej chwili nie jest wcale pożądanym obrazem.
Lisa (kpiąco) Jak to, synu, nie podobają ci się moje piersi?
Gilles (podekscytowany) Czemu kobieta nigdy nie przejawia inicjatywy?
Lisa Bo jest wystarczająco sprytna, aby wpoić w mężczyznę przeświadczenie, że to on ma ochotę.
Gilles Wówczas kto kim manipuluje?
Lisa Dobre pytanie. Małe zbrodnie małżeńskie.
Śmieją się, prawie w komitywie.
Gilles A kto zwycięży?
Lisa Ta, która może ustąpić. Tylko ona kontroluje grę.
Gilles (z podziwem) Dziwka!
Lisa Dziękuję. Małe zbrodnie małżeńskie.
Jeszcze niegotowa, żeby się z nim pojednać, odsuwa się.
Gilles Winna mi jesteś prawdę, Liso. Co się wydarzyło?
Lisa Kiedy?
Gilles Tego wieczoru, kiedy spadłem. Dlaczego nie mogę przypomnieć sobie tej chwili?
Lisa zastanawia się chwilę, zanim odpowie. Podjąwszy decyzję, przyjmuje chłodny ton.
Lisa Bo zapewne to cię urządza.
Gilles Słucham?
Lisa Czerpiesz jakąś korzyść z tego, że nie pamiętasz.
Gilles Czy stało się coś strasznego?
Lisa Strasznego?… Tak.
Gilles Co?
Lisa Twój mózg postanowił zapomnieć, żeby oszczędzić ci prawdy. Po co ci ją wyjawiać? Na pewno tak jest lepiej.
Gilles podchodzi do stóp schodów.
Gilles Nie spadłem, prawda?
Lisa nie odpowiada.
Gilles Od kilku chwil przyglądam się tym schodom i nie rozumiem, jak mogłem nie trafić na stopień tutaj i wyrżnąć głową tam. To niezwykle trudny wyczyn.
Lisa podchodzi do niego i milcząco przytakuje.
Lisa Zbyt pospiesznie znalazłam to wyjaśnienie.
Gilles Liso, okłamałaś mnie!
Lisa Chronię cię, Gilles, jak chroni cię twój mózg, wzbraniając dostępu do wspomnień.
Gilles Chronisz mnie przed czym?
Lisa (naturalnie) Przed tobą, oczywiście. (pauza) Przed tobą.
Gilles ugina się pod wpływem tej wiadomości. Jego najgorsze obawy zdają się uzasadnione.
Gilles Wiedziałem! Wchodząc tutaj, wiedziałem, że czeka mnie coś mrocznego, nieznośnego, bolesnego. Co się wydarzyło?
Lisa Przestań szukać, Gilles. Jeżeli znajdziesz, będzie ci jeszcze trudniej.
Gilles chwyta ją za ramię i przybiera błagalny ton.
Gilles Co się wydarzyło?
Lisa Nie powiem ci. Ja też próbuję o tym zapomnieć.
Gilles Lisa, kochasz mnie jeszcze trochę?
Lisa A jak myślisz, dlaczego próbuję zapomnieć?
Gilles Lisa, jeśli mnie choć trochę kochasz, błagam, powiedz mi, co wydarzyło się tamtego wieczoru?
Lisa Nic takiego, Gilles, nic takiego.
Gilles Lisa, proszę cię.
Lisa To nieważne, w końcu jesteśmy tutaj, mamy to już za sobą.
Gilles Ale co? Co mamy za sobą?
Lisa Próbowałeś mnie zabić.
Gilles patrzy na nią osłupiały. Lisa wytrzymuje jego spojrzenie.
Gilles cofa się powoli, przerażony tym, czego się dowiedział.
Lisa powtarza spokojnie:
Lisa Próbowałeś 'mnie zabić.
To wyznanie przynosi jej ulgę, nalewa sobie whisky z sodą, po czym siada. Gilles stoi za nią oniemiały z przerażenia.
Lisa Kiedy wróciłeś do domu tamtego popołudnia, zastałeś mnie w trakcie pakowania rzeczy. Moja walizka zresztą nadal stoi gotowa. Oznajmiłam ci, że odchodzę, to znaczy, że cię opuszczam.
Gilles Ty?
Lisa Proszę, reagujesz dokładnie tak samo. „Ty?” zapytałeś, jakby od wieków było gdzieś zapisane, że jeśli któreś z nas miałoby kiedyś odejść, to będziesz ty, a nie ja.
Gilles Ale dlaczego?
Lisa Takie było twoje drugie pytanie. (zapala papierosa) Mam nadzieję, że podobieństwa między rozmową z tamtego wieczoru a dzisiejszą na tym się zakończą.
Czeka na odpowiedź. Gilles, bardzo blady, mamrocze:
Gilles Obiecuję, że zachowam spokój.
Lisa Dobrze. Oznajmiłam ci więc, że odchodzę od ciebie, bo jestem… zmęczona… tak, zmęczona naszym związkiem, który tobie dawał więcej zadowolenia niż mnie. Prosiłam, żebyś uszanował moją decyzję i nie żądał dalszych wyjaśnień. Na początku myślałam, że dasz mi wyjść, ty jednak zacząłeś wrzeszczeć: „Kto to jest? Kto to jest? Z kim odchodzisz?” Odpowiedziałam: „Z nikim”, ale nie chciałeś wierzyć. Powtórzyłeś mi swoją starą teorię, w myśl której mężczyzna bierze sobie kochankę, żeby pozostać z żoną, kobieta natomiast bierze kochanka, żeby opuścić męża.
Gilles To prawda!
Lisa To twoja teoria. Mnie ona nie dotyczy.
Gilles Jak ci uwierzyć?
Lisa (znużona) Nie zaczynaj znowu, dobrze?
Gilles (poskromiony) Zgoda.
Lisa Od tego momentu nasza rozmowa przerodziła się w kłótnię. Zrobiłeś się gwałtowny. I…
Mówi z coraz większym trudem. Gilles nie rusza się, zawstydzony.
Powstrzymując napływające do oczu łzy, Lisa chwyta zdobiący jakiś mebel trzydziestocentymetrowy posążek.
Lisa Kiedy zeszłam na dół z walizką, rzuciłeś się na mnie i zacząłeś mnie dusić. Chciałam się bronić, złapałam tę figurkę i…
Milknie i cicho szlocha.
Gilles zdaje się bardziej zaszokowany niż skruszony. Potrząsa głową, jakby ten gest miał pomóc mu uporządkować myśli i ożywić wspomnienia.
Po kilku chwilach wahania podchodzi do Lisy i delikatnie dotyka jej dłoni.
Gilles Sprawiłem ci ból.
Spontanicznie Lisa robi przeczący gest. Potem zmienia zdanie i podnosi rękę do szyi.
Lisa Tylko parę siniaków. To dlatego nie widziałeś mnie przez pierwsze dni w szpitalu.
Gilles kiwa powoli głową.
Gilles Rozumiem teraz, dlaczego nie chcesz, żebym cię dotykał…
Lisa potakuje, wzdychając. Gilles rozgląda się wokół siebie, jakby to było ostatni raz.
Gilles Teraz moja kolej.
Idzie w stronę swojej walizki, która została przy drzwiach.