Выбрать главу

Przez kilka sezonów pracowaliśmy przy wyjątkowo nudnych grobowcach. Oddając sprawiedliwość panu Maspero, trzeba przyznać, że był to głównie wynik uporu Emersona. Rozwścieczył dyrektora, odmawiając udostępnienia turystom grobowca Tetiszeri, naszego wielkiego odkrycia, w dodatku wyraził tę odmowę w wyjątkowo przykrych słowach. Maspero odpłacił mu się, nie wyrażając zgody na podjęcie nowych poszukiwań w Dolinie Królów, i dolał jeszcze oliwy do ognia, proponując, żebyśmy oczyścili do końca mniejsze groby, znajdujące się w Dolinie. Większość z tych miejsc odkryli już inni archeolodzy i było raczej pewne, że nie ma w nich niczego ciekawego.

Oddając jednak sprawiedliwość Emersonowi, trzeba przyznać, że miał wszelkie podstawy, by oczekiwać od Maspero szczególnych względów, przekazaliśmy bowiem całą zawartość grobowca Tetiszeri Muzeum Kairskiemu, rezygnując z części skarbu zwyczajowo należnej znalazcy. Miało to zresztą niekorzystny wpływ na nasze stosunki z British Museum, którego zarząd oczekiwał od nas podobnego gestu. Ale Emerson dbał o jego opinię równie mało, co o przychylność Maspero.

Rozsądny człowiek wycofałby się w tej sytuacji i poprosił o pozwolenie podjęcia prac wykopaliskowych gdzieś indziej. Emerson jednak nie jest rozsądny. Z ponurą determinacją, sypiąc obficie przekleństwami, realizował zlecone nam prace, choć wszyscy mieliśmy ochotę wyć z nudy. Przebadał już kilkanaście małych grobów, a według moich obliczeń było ich jeszcze drugie tyle.

– W takim razie pójdę do niego sama – oznajmiłam.

– Nie ma mowy!

Zauważyłam z satysfakcją, że nasza mała sprzeczka (wraz z kilkoma filiżankami mocnej kawy) wytrąciła Emersona z jego zwykłego porannego letargu. Siedział wyprostowany, uniósłszy ramiona i zacisnąwszy dłonie. Na jego policzki wystąpił dodający mu wdzięku rumieniec, a mocny podbródek drżał lekko. Uznałam, że przekonywanie go jest stratą czasu.

– Jakie macie plany na dzisiaj, moi kochani? – zwróciłam się do dzieci.

Ramzes, rozparty na kanapie w pozycji równie gnuśnej jak Emerson, zanim go rozbudziłam, wzdrygnął się i wyprostował.

– Słucham…? Co powiedziałaś, mamo?

– Jesteś dzisiaj jakiś rozleniwiony – zganiłam go. – Nefret także wygląda, jakby w ogóle nie spała. Czy to jeden z twoich koszmarów nie dał ci zasnąć, kochanie?

– Nie, ciociu Amelio – odparła i przysłoniła dłonią usta, skrywając ziewnięcie. – Późno się położyłam. Uczyłam się.

– To godne pochwały, ale musisz się wysypiać. Chciałabym też, byś poświęcała trochę więcej czasu porannej toalecie. Powinnaś związać włosy, bo wiatr zawiewa ci je na twarz. A ty, Ramzesie, masz porozpinaną koszulę. Tylko David wygląda… co to za ślad na twojej szyi, mój drogi? Skaleczyłeś się?

Dłoń Davida powędrowała do szyi, ale choć jego koszula była bardzo starannie zapięta, moje wprawne oko nie dało się zwieść.

– Brzytwa mi się ześliznęła, ciociu Amelio – odparł.

– No właśnie… Niewyspany człowiek staje się ociężały i niezdarny. Brzytwy to niebezpieczne instrumenty, a ty…

Musiałam przerwać, bo łoskot silników turystycznego parowca zagłuszył moje słowa. Emerson zdołał go jednak przekrzyczeć.

– Piekło i szatani! Im szybciej się stąd wyniesiemy, tym lepiej! Porozmawiam z raisem Hassanem.

Hassan jednak poinformował go, że wyruszenie przed czwartkiem, czyli za dwa dni, jest niemożliwe, i Emerson musiał się z tym pogodzić, ale kiedy wyruszaliśmy do muzeum, wciąż mamrotał pod nosem przekleństwa.

To, że odmówił spotkania się z panem Maspero, właściwie mnie ucieszyło, bo takie spotkanie mogło jedynie pogorszyć sytuację. Postanowiłam pójść do dyrektora z Nefret, która była z nim w doskonałych stosunkach. Francuscy dżentelmeni zazwyczaj są w doskonałych stosunkach z ładnymi młodymi kobietami.

Zostawiliśmy Emersona z chłopcami w Salle d’Honneur, a same poszłyśmy do części biurowej, mieszczącej się w północnym skrzydle budynku. Maspero już nas oczekiwał. Pocałował każdą z nas w rękę i obdarzył swymi zwykłymi komplementami, które – uczciwość nakazuje mi to przyznać – nie były całkiem niezasłużone. Nefret, w białych rękawiczkach i kapeluszu ze wstążkami, wyglądała jak prawdziwa dama, a elegancka suknia z zielonego muślinu podkreślała jej smukłą figurę i blask rudozłotych włosów. Ja miałam na sobie nową suknię i zamieniłam ciężką „roboczą” parasolkę na inną, dobraną do mojego stroju. Jak wszystkie moje parasolki, także i ta miała mocną stalową rączkę i ostry szpic, lecz jej użytkowy charakter maskowały koronki i frędzle.

Kiedy lokaj podał herbatę, przeprosiłam naszego gospodarza za Emersona.

– Za dwa dni opuszczamy Kair, panie Maspero, i mój mąż ma mnóstwo pracy. Prosił, bym przekazała panu jego pozdrowienia.

Maspero był zbyt inteligentny, żeby w to uwierzyć, i zbyt układny, by się do tego przyznać.

– Mam nadzieję że i pani przekaże ode mnie profesorowi wyrazy szacunku – odparł.

Francuzi lubują się w długich, formalnych grzecznościach niemal tak samo jak Arabowie, więc dopiero po dłuższej chwili zdołałam przejść do celu mej wizyty. Nie liczyłam na pozytywną odpowiedź, toteż nie byłam zaskoczona – choć trochę rozczarowana – gdy uśmiech zniknął z jego twarzy.

– Chère madame, uczyniłbym wszystko co w mojej mocy, by panią zadowolić, lecz musi pani zrozumieć, że jest niemożliwością, bym udzielił profesorowi zezwolenia na nowe wykopaliska w Dolinie Królów. Koncesję na to posiada pan Theodore Davis i nie mogę mu jej odebrać, zwłaszcza że ma wyjątkowe szczęście w odkrywaniu nowych grobowców. Czy oglądała pani przedmioty wydobyte przez niego w ubiegłym roku z grobu rodziców królowej Tei?

– Tak – odparłam.

– Panie Maspero, to przecież wielka szkoda – powiedziała Nefret i nachyliła się ku niemu. – Profesor jest najznakomitszym archeologiem w Egipcie, a marnuje czas na te małe, nudne groby…

Maspero spojrzał z admiracją w jej szeroko otwarte błękitne oczy, ale pokręcił głową.

– Nikt nie żałuje tego bardziej ode mnie, mademoiselle – odparł. – Nikt nie ceni bardziej ode mnie talentów pana Emersona. Ale decyzja należy do niego. W Egipcie mamy setki grobowców i wszystkie są do jego dyspozycji – z wyjątkiem Doliny Królów…

Rozmowa dobiegła końca i znowu ucałowano nasze dłonie.

– Niech to diabli – mruknęła Nefret, gdy zmierzałyśmy do Sali Mumii, gdzie umówiłyśmy się z moim mężem i chłopcami.

– Nie przeklinaj – upomniałam ją automatycznie.

– Nie przeklinam. Ale cóż to za zatwardziały człowiek, ten Maspero.

– To nie do końca jego wina – stwierdziłam. – Oczywiście przesadza, gdy mówi, że Emerson może wziąć każdy teren w Egipcie, bo wiele z nich zostało już komuś przypisanych. Ale są inne, choćby w regionie Teb. To przez ten przeklęty upór mojego męża tkwimy wciąż przy tych nudnych pracach. Gdzież oni są, u diabła?

Znaleźliśmy ich w końcu tam, gdzie się domyślałam, że mogą być – dumających ponuro nad kolekcją znalezisk Davisa, o której wspomniał Maspero, czy raczej, by być dokładnym, znalezisk pana Quibella, zastępującego go w tym czasie. Odkryli oni grób, który przetrwał do naszych czasów z niemal nietkniętą zawartością. Znalezione w nim eksponaty nie dorównywały oczywiście tym, które znajdowały się w grobowcu królowej Tetiszeri. Juja i Tuja byli zwykłymi ludźmi, ale ich córka została królową, pierwszą żoną Amenhotepa III, toteż wyposażenie ich grobu zawierało wiele podarków od królewskiej rodziny.