– W zwykłych okolicznościach oczywiście zgodziłbym się, że trzeba go jak najmniej ruszać. Coś mi jednak mówi, że ktoś chciałby go nam odebrać. Dlatego powinniśmy sporządzić kopię.
– Bzdura – obruszyła się Nefret. – Minęły już trzy dni i nikt nas nie niepokoił.
– Poza pływakiem, którego przedwczoraj wieczorem widział Mohammed.
– Zdawało mu się albo to zmyślił, żeby dać dowód swojej czujności, bo profesor przyłapał go wcześniej, jak spał na służbie.
– Może i tak. Ale mimo wszystko uważam, że warto zrobić kopię. Jak długo by potrwało sfotografowanie zwoju, Davidzie?
– Wiele godzin – odparł jego przyjaciel. – A może nawet dni. Gdzie mam zainstalować ciemnię? Jak ukryjemy to przed ciotką Amelią? Co będzie, jeśli uszkodzę papirus? I jak…
– Szczegóły dopracujemy później – oświadczyła Nefret, z właściwą sobie nonszalancją przechodząc nad tymi trudnościami do porządku dziennego. – Ja ci pomogę. Jak sądzisz, skąd ten zwój pochodzi?
– Z Teb – powiedział Ramzes. – To była księżniczka, jedna z córek Ramzesa Drugiego. A skąd wziął się w Tebach, to kwestia otwarta.
– Może z Doliny Królów? – zasugerował David.
– Z Deir el Bahari? – Nefret spojrzała na niego zaskoczona. – Przecież to miejsce pochówku opróżniono już dawno temu. Mumie i inne obiekty są w muzeum.
– Nie wszystkie – odparł David, zamykając pokrywę pojemnika. – Na pewno pamiętasz tę historię, Nefret… Rodzina Abd er Rassul, zanim ją przyłapano, sprzedała część znalezisk kolekcjonerom i handlarzom. Całkiem możliwe, że nie wszystkie potem ujawniono.
– To raczej pewne, że nie wszystkie – wtrącił Ramzes.
Zapadło milczenie.
– Dlaczego nie powiesz wprost tego, co myślisz? – zapytała po chwili Nefret, zwracając się do Ramzesa. – Sethos działał w tym samym okresie, kiedy Abd er Rassulowie potajemnie handlowali znaleziskami ze Skrytki Królewskiej. Załóżmy, że jednym z jego nabytków był papirus księżniczki…
– Oczywiście taka ewentualność również przyszła mi do głowy – oświadczył Ramzes.
– Oczywiście! – Głos Nefret aż kipiał sarkazmem. – I co, może myślałeś, że zacznę krzyczeć na sam dźwięk tego imienia?
– To było tylko domniemanie, nic więcej. Sprawdziliśmy każdego handlarza w Kairze i nie pojawił się nawet cień dowodu, że Mistrz, jak się go tu nazywa, powrócił do miasta. Czegoś takiego nie dałoby się utrzymać w tajemnicy. Możesz nie wiedzieć, gdzie ukryto trupa, ale z pewnością poczujesz jego smród.
– Cóż za elegancka metafora! – sarknęła Nefret.
– Nie uszłoby to naszej uwagi – mówił dalej Ramzes. – Ale pozostaje faktem, że posłużono się tym zwojem, żeby nas zwabić w pułapkę. Jeśli stoi za tym Sethos, to zapewne nie my jesteśmy jego głównym celem. Jest nim matka. Próba uprowadzenia jej w Londynie nie powiodła się, postanowił więc dostać jedno z nas lub wszystkich, żeby w ten sposób dosięgnąć i jej.
– Mnie też to przyszło do głowy – oświadczyła Nefret. – Profesor nie spuszcza jej z oka od czasu tego napadu w Londynie. Zresztą nawet ktoś taki jak ona miałby dość rozsądku, żeby nie zapuszczać się samotnie nocą do Starego Miasta.
– W przeciwieństwie do nas – zauważył kwaśno Ramzes. – Gdyby jednak uznała, że któreś z nas jest w niebezpieczeństwie, poszłaby do samego piekła, wywijając tą swoją parasolką.
– To prawda – przyznał David. – Poszłaby.
Nagle wzdrygnął się, słysząc jakiś odgłos z korytarza. Nefret ze śmiechem poklepała go po ręce.
– To tylko ten niemiecki hrabia, który zajmuje apartament w końcu korytarza. Zawsze ryczy jak hipopotam. Bałeś się, że to ciotka Amelia wraca?
– Wróci, jeżeli się nie pospieszymy – mruknął Ramzes. – Podaj mi to pudło, siostrzyczko.
– Wsuń je pod łóżko, tam nigdy nie zamiatają – poradziła mu Nefret i podeszła do lustra, by doprowadzić do porządku włosy.
– Wolę go nie zostawiać u ciebie. Jeżeli ktoś go szuka…
– Będzie szukał w pokoju twoim lub Davida – oświadczyła Nefret. – Nawet jeżeli was rozpoznano, najpewniej nikt się nie domyślił, że to ja byłam tą twoją… jak brzmiało to interesujące określenie?
– Małą gazelą – przypomniał jej Ramzes i uśmiechnął się. – O tym drugim zapomnijmy.
– Hmm… Czy muszę się przebierać? – Wygładziła bluzkę i obciągnęła spódnicę na biodrach, przyglądając się krytycznie swemu odbiciu w lustrze.
– Moim zdaniem jesteś odpowiednio ubrana – stwierdził Ramzes.
– Dziękuję. A gdzie twój krawat?
Znaleźli go pod łóżkiem, gdy Ramzes uklęknął, by schować tam papirus. Nie zgodził się, by Nefret mu go zawiązała, włożyła więc kapelusz i David otworzył drzwi.
– Kiedy zamierzacie wyjawić wszystko profesorowi i ciotce Amelii? – zapytał z niepokojem. – Papirus tak naprawdę jest własnością fundacji, a oni są członkami jej zarządu. Będą wściekli, kiedy się dowiedzą, że go przed nimi ukrywaliśmy.
– Oni też wiele przed nami ukrywają, czyż nie? – burknął Ramzes. Pozostał z tyłu, by móc oddawać się przyjemności patrzenia na idącą przed nim dziewczynę. Twierdziła, że robi się nerwowa, kiedy się jej przygląda niczym okazowi pod lupą. Ale była tak piękna, z każdej strony i w każdym szczególe, że nie mógł się powstrzymać. Skłon jej głowy pod kapeluszem, muskające szyję kędziory, szczupłe ramiona, wąska talia, krągłe biodra i… dobry Boże, z każdym dniem jest coraz gorzej, pomyślał Ramzes i zmusił się do skupienia na słowach Davida.
– Wcale mi się nie podoba, że ich oszukuję – mówił jego przyjaciel. – Tak wiele im zawdzięczam…
– Nie musisz czuć się winnym – odparł Ramzes. – I tak wszystko będzie na mnie, zawsze tak jest. Nie ujawniajmy niczego, dopóki nie wyjedziemy z Kairu. Ojciec urządziłby straszliwą awanturę panu Maspero za to, że nie zlikwidował czarnego rynku starożytności, a matka natychmiast chwyciłaby parasolkę i pobiegła szukać Yussufa Mahmuda.
– A ty go przypadkiem nie szukałeś? – spytała Nefret.
– Nie jako Ali Szczur. Ustaliliśmy, że ta postać musi na jakiś czas zniknąć ze sceny.
– Nie jako Ali Szczur? – Nefret odsunęła się od Davida i natarła na Ramzesa. – Do diaska, przecież dałeś mi słowo!
– I nie złamałem go. Ale wiesz doskonale, że odnalezienie Mahmuda to nasza jedyna szansa na określenie pochodzenia zwoju!
– Przestań ją drażnić, Ramzesie – powiedział David, biorąc Nefret pod rękę. – Wy dwoje potraficie doprowadzić każdego normalnego człowieka do obłędu. Żeby krzyczeć na siebie w miejscu publicznym!
– Ja wcale nie krzyczałam – burknęła Nefret, pozwoliła mu się jednak prowadzić. – Ale przy Ramzesie nawet święty straciłby cierpliwość, a ja nie jestem świętą. Coście znowu wykombinowali?
– Udawaliśmy, że chcemy kupować starożytności – odparł David. – Ramzes grał bardzo bogatego i głupiego turystę, a ja byłem jego wiernym dragomanem.
– Turystę… – powtórzyła Nefret i odwróciła się nagle.
Ramzes zachwiał się i omal na nią nie wpadł. Pogroziła mu palcem.
– Chyba nie tego głupkowatego Anglika o włosach koloru słomy, który popatrzył na mnie przez monokl i powiedział…
– …”Na Jowisza, cóż to za piękna młoda niewiasta” – dokończył Ramzes, naśladując głos głupkowatego Anglika.
Nefret pokręciła z dezaprobatą głową, lecz mimo woli się uśmiechnęła.
– I czego się dowiedzieliście? – zapytała.
– Że pozbawiony skrupułów bogaty turysta może zdobyć każdy zabytek, jaki zechce. Nie zaoferowano nam jednak niczego tej klasy co nasz papirus, mimo że kręciłem nosem na wszystko, co mi prezentowano, i domagałem się czegoś lepszego. Yussuf Mahmud zapadł się pod ziemię, chociaż zwykle jest pierwszy do żerowania na naiwnych turystach.