Okazało się, że sir Edward zna wszystkich obecnych poza Katherine.
– Słyszałem o szczęśliwym ożenku pana Vandergelta – rzekł z ukłonem – i cieszę się z poznania damy, którą wszyscy tak wychwalają.
– Dziękuję – odparła Katherine. – Ja także wiele słyszałam o panu, sir Edwardzie, nie wiem jednak nic o zdarzeniu, o którym wspomniał profesor. Jeżeli to nie tajemnica, może opowie nam pan o tym?
– To nie jest żadna tajemnica – odezwałam się, ponieważ sir Edward milczał powściągliwie. – Prawda, Emersonie?
Mój mąż spojrzał na mnie groźnie.
– Ludzie wcale nierzadko mają ochotę cię udusić, Amelio – powiedział. – To zdarzenie miało miejsce przed kilku laty, Katherine. Moja dyskretna, roztropna żona postanowiła któregoś dnia pójść na spotkanie z podejrzanym typem, nie informując mnie o tym. Gdyby sir Edward nie szedł za nią – zresztą z powodów, których do dziś mi zadowalająco nie wyjaśniono – zostałaby z pewnością zamordowana przez…
– Dosyć tych okropności, Emersonie – przerwałam mu. – Mieliśmy właśnie przejść do salonu coś przekąsić i pośpiewać kolędy, sir Edwardzie. Przyłączy się pan do nas?
– Nie zamierzałem przeszkadzać – oznajmił zagadnięty. – Przyjechałem tylko życzyć państwu wesołych świąt i sprezentować niewielki dowód mojego uznania. – Wyjął z kieszeni płaszcza niewielkie puzderko i wręczył mi je. – To nic takiego, naprawdę – uprzedził moje podziękowania. – Zobaczyłem wczoraj ten drobiazg w sklepie z antykami i pomyślałem, że się pani spodoba.
W puzderku był amulet z błękitnego fajansu, figurka hipopotama długości około dwóch cali. Oczko u góry wskazywało, że noszony był na szyi jako amulet ochronny, zapewne przez kobietę – ponieważ wielki pysk i wydęty brzuch hipopotama symbolizowały boginię Taueret, opiekunkę matek i dzieci.
– Jest uroczy – powiedziałam.
– Czy to przypomnienie naszego ostatniego spotkania? – zapytał szorstko Emerson, unosząc brwi. – Gdzie podział się pański zwykły takt, sir Edwardzie? Taueret oznacza dla nas zagrożenie i pecha.
– Pokonaliście je jednak w końcu – zauważył z ujmującym uśmiechem nasz gość. – Sądziłem, że amulet może stać się pamiątką tego zwycięstwa, lecz jeśli pani Emerson go nie chce, może bez skrępowania się go pozbyć. To chyba i tak podróbka… niektórzy Gurnawi wyrabiają doskonałe falsyfikaty.
Mówiąc to, unikał patrzenia na Davida, a ja zastanawiałam się, czy to, co powiedział, było przypadkowe, sir Edward był bowiem z nami tego roku, kiedy poznaliśmy Davida, który pracował wówczas dla jednego z najlepszych fałszerzy w Gurna.
– Ależ skąd – zapewniłam gościa. – To znaczy dziękuję, sir Edwardzie. Mam całkiem sporą kolekcję amuletów… ten pański dołączy do Basteta, którego dostałam parę lat temu od Ramzesa, i do tego, który od niedawna noszę.
Małą figurkę pawiana powiesiłam na łańcuszku razem z kotem od Ramzesa i skarabeuszem Tutmosisa III, prezentem zaręczynowym od Emersona. Sir Edward pochylił się, by je obejrzeć.
– Pawian to symbol boga Tota, prawda? Ładny egzemplarz, pani Emerson. Jakie znaczenie ma dla pani ten amulet, jeśli wolno spytać?
– Symbolizuje sprawę drogą memu sercu – odparłam. – Walkę o równe prawa dla kobiet. Huquq al Ma’ra, jak mówią miejscowi. Dostałam go od pewnej damy, aktywistki ruchu.
– Nie dziwi mnie wobec tego, że go pani nosi. Zaskoczony jestem jednak, że taki ruch działa tutaj, w Egipcie.
– Płomień wolności gorzeje w sercach wszystkich kobiet, sir Edwardzie.
Emerson chrząknął z dezaprobatą, nie z powodu mojego oddania sprawie, lecz raczej z powodu sposobu, w jaki je wyraziłam. Odegrałam się na nim, wygłaszając skromny (szczerze mówiąc, dość długi) wykład na temat historii ruchu kobiecego w Egipcie. Napomknęłam też o czasopiśmie i nauczaniu kobiet. Nasz gość nie okazałby znudzenia choćby tylko z uprzejmości, ale miałam wrażenie, że jego zainteresowanie jest szczere – wskazywały na to jego pytania.
Emerson natomiast nie omieszkał oznajmić, że jego to nudzi.
Jak się spodziewałam, sir Edward dość łatwo przezwyciężył swoje opory przed nachodzeniem nas. Poprowadziłam wszystkich do domu, gdzie zgromadziliśmy się wokół fortepianu. Dojrzały baryton gościa wzbogacił brzmienie naszych głosów i wkrótce Emerson przestał się boczyć i również dołączył do chóru. Mój mąż zawsze podejrzewa innych mężczyzn o niecne zamiary wobec mnie. Pochlebia mi to, lecz bywa niewygodne, a tym razem zupełnie nie miało podstaw. Jeśli sir Edward żywił podobne zamiary, to wobec kogoś innego. Widząc, jak miękną mu rysy, gdy patrzy na Nefret, byłam pewna, że nie zrezygnował ze swych nadziei. Ona zaś, co było jeszcze bardziej podejrzane, starannie unikała jego wzroku.
Nie uczestniczył w śpiewaniu jedynie Ramzes. W dzieciństwie miał zwyczaj mruczenia do siebie pod nosem – były to dziwne, pozbawione melodii dźwięki, wyjątkowo drażniące dla uszu. Na moje usilne prośby pozbył się tego nawyku, lecz później Nefret musiała go długo przekonywać, nim się łaskawie zgodził brać udział w rodzinnym koncertowaniu. Okazało się, że ma całkiem przyjemny głos i jakimś sposobem (z pewnością nie od ojca) nauczył się nie fałszować. Tym razem jednak wymówił się lekkim bólem gardła, a Nefret nie naciskała.
Z manuskryptu H
– To ten! – Ramzes, nie zważając na gramatykę i nogi mebla, rzucił się na wiklinowy fotel. – To z nim się spotykała w Londynie.
– Na jakiej podstawie tak sądzisz? Ma wielu różnych adoratorów – zauważył David, po czym zamknął drzwi i usadowił się w drugim fotelu.
– Spotykała się z tym gościem potajemnie i skłamała, że nie. To do niej niepodobne.
– Może ma już dość tego ciągłego wyśmiewania przez ciebie jej wielbicieli.
– Większość z nich sama robiła z siebie błaznów, bez żadnej pomocy z mojej strony. No, może przy bardzo niewielkiej…
– Dlaczego jej po prostu nie powiesz, co czujesz? Wiem, że według waszych zachodnich standardów jesteście jeszcze za młodzi na małżeństwo, ale gdyby zgodziła się na zaręczyny, miałbyś przynajmniej pewność.
– Tak, oczywiście – mruknął z goryczą Ramzes. – Może z dobroci serca przystałaby na to i z czystej litości nie złamałaby raz danego słowa. Chcesz, żebym wykorzystał jej dobroć i sympatię do mnie i potem jeszcze wymagał wierności?
– Nie myślałem o tym w ten sposób – odparł cicho David.
– Człowiek nie powinien być tak głupi, żeby się zakochiwać w dziewczynie, która go nie kocha. Nie wyjawię moich uczuć, dopóki ona nie okaże jakoś, że mogłaby je odwzajemniać. Na razie nie widzę zbytniego postępu w tej kwestii.
– Ktoś musi zrobić pierwszy krok – zauważył rozsądnie David. – Może zareagowałaby, gdybyś się jednak podjął trudu okazania swoich uczuć.
– Ale jak? Już widzę, jak pęka ze śmiechu, kiedy się zjawiam z kwiatami w ręce i kwiecistą przemową na ustach.
– Pewnie by tak było – zgodził się David. – Chociaż rozkochiwanie w sobie innych kobiet jakoś nie sprawia ci trudności. Ciekawe, ile z nich…
– Takich pytań dżentelmen nie powinien zadawać, a tym bardziej odpowiadać na nie – odparł Ramzes strofującym tonem, podobnym do tonu swojej matki. – Nie miałbym za złe Nefret, gdyby się… ee… zabawiała z innymi mężczyznami. Wściekałbym się oczywiście, ale nie jestem aż takim hipokrytą, żeby ją za coś podobnego potępiać. I nigdy nie stanąłbym na jej drodze, gdyby naprawdę zależało jej na kimś, kto byłby jej wart.
– Naprawdę? – zapytał David i popatrzył mu w oczy.