Выбрать главу

– Niech to diabli! – wydyszała, siadając. – Uciekł! Goń go!

Gdy wyrzuciła przed siebie rękę, wskazując okno, długi rękaw koszuli opadł w dół. Był rozerwany aż do łokcia i już nie biały.

– Za późno – odparł Ramzes, a w każdym razie chciał tak odpowiedzieć, lecz słowa ugrzęzły mu w gardle. Serce waliło mu jak młotem, jakby chciało nadrobić ten moment, kiedy zamarło w bezruchu, zanim dziewczyna podniosła się i odezwała. Usiłowała teraz wstać, ale jej ruchy były spowolnione oplataną wokół nóg koszulą. Ramzes uklęknął i położył jej dłonie na ramionach. – Nie wstawaj – powiedział. – On już uciekł, a ty zaraz zemdlejesz.

– Nie zemdlałam jeszcze nigdy w… – obruszyła się Nefret i w tym momencie głowa opadła jej do tyłu i Ramzes musiał chwycić jej bezwładne ciało.

Wstał i nadal ją trzymał, kiedy w drzwiach pojawiło się światło i stanął w nich David, z lampą w jednej ręce i nożem w drugiej.

– O Boże! Czy ona…

– Jestem tylko na wpół zgnieciona – stęknęła Nefret stłumionym głosem.

Chyba rzeczywiście, przyznał w duchu Ramzes i rozluźnił uścisk na tyle, by dziewczyna mogła odsunąć głowę od jego ramienia.

– Tak już lepiej – uśmiechnęła się. – Wejdź, Davidzie, i postaw tu lampę. Posadź mnie, Ramzesie. Nie, nie na łóżku, nie chcę poplamić pościeli krwią.

Ramzes bez słowa posadził ją na dywanie.

– Ty sam wyglądasz, jakbyś miał zaraz zemdleć – zauważyła. – Usiądź i opuść głowę między kolana.

Ramzes usiadł i choć nie poszedł za radą Nefret, pozostawił opatrzenie jej rany przyjacielowi. Nim David skończył, udało mu się uspokoić dłonie.

– No, opowiadaj – zażądał chrapliwym głosem. – Co tu się stało?

David pomógł Nefret wstać i podprowadził ją do krzesła.

– Jakiś mężczyzna wszedł przez okno – wyjaśniła. – Obudziłam się, kiedy był już w środku. Chciał ukraść papirus.

– Skąd wiesz, że chodziło o papirus?

– Stąd, że obudziłam się dokładnie w chwili, gdy wyciągał skrzynkę spod łóżka. Stęknął jakby i wtedy…

– I wtedy próbowałaś go powstrzymać? – spytał Ramzes. Jego głos stwardniał z poirytowania.

Nefret zgromiła go wzrokiem.

– I powstrzymałam – odparła. – Nie zabrał zwoju. Byłabym go zresztą unieszkodliwiła i pochwyciła, gdybyś tu nie wpadł jak bomba.

– No tak, z pewnością – prychnął Ramzes. – Ciekawe czym, wstążką do włosów?

– Miałam nóż; zawsze trzymam go pod poduszką. To nie tylko moja krew – pokazała kałużę na podłodze. – Chlasnęłam go w rękę, żeby nie mógł podnieść skrzynki, rozumiecie? Bałam się, że mógłby ją upuścić, kiedy zaczniemy walczyć. A potem on się cofnął, a ja wyskoczyłam z łóżka i pogoniłam za nim, a on…

– Zaczniemy walczyć? – David spoglądał na nią ze zgrozą. – Pogoniłam za nim? Na niebiosa, Nefret, Ramzes ma rację, jesteś zanadto impulsywna. Dlaczego nie wołałaś o pomoc?

– Nie było czasu. Zablokowałam jego cios, tak jak mnie Ramzes uczył, chyba jednak byłam zbyt powolna. To zresztą tylko zadraśnięcie – dodała, by ich uspokoić. – Ale pośliznęłam się w tej krwi na podłodze. A potem Ramzes wywalił drzwi i ten człowiek uciekł.

– Nie rozpoznałaś kto to? – zapytał Ramzes, ignorując wymówkę.

– Było ciemno, nie mogłam mu się dobrze przyjrzeć, poza tym zawiązał sobie szal na głowie. Jednak sądząc po masie ciała i wzroście, mógł to być na przykład Yussuf Mahmud.

– A może zwyczajny włamywacz? – wtrącił David.

– Nie. Zwyczajni włamywacze nie noszą noży i nie posługują się nimi, a już na pewno nie wobec rodziny straszliwego Ojca Przekleństw. Ten człowiek chciał zdobyć papirus. Ale zastanawia mnie jedna rzecz: skąd wiedział, że zwój jest w pokoju Nefret? Przecież żaden przyzwoity dżentelmen nie pozostawiłby tak niebezpiecznego przedmiotu pod opieką kobiety.

– No właśnie – mruknęła Nefret.

– No właśnie, istotnie. Czy jesteś pewna, że nikomu o tym nie… Nie, oczywiście, że nie.

– Oczywiście.

Mogło jej się jednak coś wymsknąć, zwłaszcza jeżeli ktoś zadał podchwytliwe pytanie, pomyślał Ramzes. Ostatnio często widywała się z sir Edwardem…

Wolał jednak nie rozwijać na głos tej teorii.

– Prześpij się teraz – poradził dziewczynie. – Rano się jeszcze tu rozejrzymy.

– Powycieram tę krew – zaofiarował się David. – Przecież ciotka Amelia nie może tego zobaczyć.

– Możesz sobie dać spokój. Nie rozumiem, dlaczego matki jeszcze tu nie ma… powinna już dawno być. Ale i tak z pewnością zauważy wyrwane z zawiasów drzwi, opatrunek na ręce Nefret i… Nie mamy prawa dłużej milczeć, teraz już nie.

– O rany! – jęknęła Nefret. – Profesor będzie wrzeszczał.

– Niewątpliwie. A matka wygłosi przemowę. Z dwojga złego wolę już chyba ryki ojca.

– Więc jutro się przyznajemy. – Nefret wstała. – Dobranoc. – Nie przyjęła ramienia Davida i sama odprowadziła ich do drzwi. – Ramzesie…

– Słucham.

– Jakim sposobem znalazłeś się tutaj tak szybko? Krzyknęłam dopiero wtedy, gdy ten człowiek mnie zranił, a ty musiałeś już być pod samymi drzwiami.

– Coś mnie wyrwało ze snu. Może usłyszałem jakiś odgłos, kiedy on wchodził przez okno.

Okno w ceglanej ścianie wychodziło na drugą stronę domu. Ale dziewczyna nie zauważyła braku logiki w tym wyjaśnieniu.

– Przepraszam, jeśli byłam niemiła – powiedziała tylko.

– Nie bardziej niż zazwyczaj.

– Dzięki, że się w porę zjawiłeś, mój chłopcze. – Położyła mu ciepłym gestem dłoń na ramieniu i uśmiechnęła się. Ramzes cofnął się gwałtownie.

– Nie ma za co.

– Przestań się już boczyć. Przeprosiłam.

– Nie boczę się. Dobranoc, Nefret.

Pozostawiając Davidowi naprawę uszkodzonych drzwi, Ramzes wyszedł na dwór. Bardziej w zgodzie z bajroniczną tradycją byłoby chodzenie w tę i z powrotem pod oknem, nie chciał jednak pozacierać śladów, usiadł więc pod ścianą domu i objąwszy się ramionami za kolana, przeklinał sam siebie w myśli za głupi sentymentalizm. Choć był przekonany, że intruz tej nocy już nie powróci, a noc była zimna, nie widział sensu wracania do łóżka, bo i tak by nie zasnął.

W pewnym momencie coś się poruszyło. Księżyc już zaszedł, ale gwiazdy świeciły jasno. Z cienia wyszło jakieś stworzenie, kroczące zuchowato z nastroszonymi uszami i kołyszącym się ogonem. Zobaczywszy człowieka, zatrzymało się i wbiło weń wzrok.

Ramzes odpowiedział mu nieprzyjaznym spojrzeniem.

Niektórzy z Egipcjan byli przekonani, że potrafi porozumiewać się ze zwierzętami. Jednak nie trzeba było być jasnowidzem, żeby domyślić się, co porabiał Horus, gdyż robił to samo, co każdej nocy od przybycia do Luksoru. Miał szkaradny charakter, silne i dobrze odżywione cielsko oraz ego równe lwiemu i bez trudu przepędzał wszystkich adoratorów miejscowych kocic. Poprzedni kot Ramzesa, Bastet, nigdy by nie pozwolił intruzowi podejść bliżej niż na dwa jardy do Nefret, lecz ten egoistyczny zwierz był zbyt zajęty zaspokajaniem swoich zachcianek, żeby jej pilnować.

Ramzes czuł, że Horus doskonale wie, co on o nim myśli, ale ma to głęboko w nosie. Kot przypatrywał mu się przez długą chwilę w wyniosłym milczeniu, po czym ruszył w swoją drogę. Wskoczył na parapet sypialni Nefret i rzuciwszy człowiekowi ostatnie pogardliwe spojrzenie, zniknął w środku.

Ramzes po raz pierwszy w życiu poczuł ochotę rzucenia czymś w bezczelnego zwierzaka. Czymś twardym i ciężkim.

– Skąd to macie? – zapytał Emerson.

Mówił cichym, podobnym do mruczenia głosem, którego bał się każdy, kto go znał. Nefret wytrzymała bez mrugnięcia spojrzenie jego błękitnych oczu, widziałam jednak, jak się spina w sobie.