Выбрать главу

Gdyby znała historię Gudrun i diakona z Myrka, z pewnością przeraziłoby ją podobieństwo sytuacji.

Móri zsadził swoją pasażerkę niedaleko cmentarza i objaśnił, jak iść dalej. Tiril była zaskoczona widokiem jego twarzy, gdy patrzyła na nią stojąc już na ziemi. Zupełnie zapomniała, że Móri jest taki piękny. I straszny przez tę mirą fascynującą tajemniczość.

Nero przy pożegnaniu przez chwilę nie mógł się zdecydować, kogo wybiera, uważał, że powinni wszyscy troje pozostać razem, ale w końcu ruszył za swoją ubóstwianą Panią.

Tiril zadowolona szła przed siebie zastanawiając się, co też przyrządzi na ten następny obiad, na który zaprosiła Móriego. Możliwości nie miała jednak wielkich i trzeba będzie po prostu zrobić coś, na co pozwoli stan zapasów.

Nie wymyśliła niczego konkretnego.

Im bliżej cmentarza, tym wyraźniej powracały wspomnienia z domu konsula Dahla. śmierć Carli. Jej własne przeżycia. Pomyślała, że powinna pewnie jakoś zawiadomić matkę, to znaczy przybraną matkę, że ma się dobrze, ale jak to zrobić, żeby konsul się o niczym nie dowiedział? To skomplikowana sprawa. Pani Dahl jednak nie zasłużyła sobie na niepokój o los młodszej córki. Chociaż, z drugiej strony… Kto wie, czy w ogóle się tym przejmuje?

Tiril w każdym razie nie wiedziała. Matka zawsze była dla niej zagadką. Przesadna. Gadatliwa. Sztuczna z tymi swoimi zachwytami i okrzykami. A ostatnio najczęściej pijana. Ale co kryło się za tym wszystkim? Nic?

Tiril stanęła jak wryta na cmentarnej ścieżce. Przy grobie. Carli ktoś był. Jakiś młody człowiek.

Ach, to ukochany Carli. Ten, za którego siostra miała wyjść za mąż. Tiril znała go mało, bo w okresie, gdy go czasami spotykała, on oczu nie spuszczał z Carli.

Na grobie dziś również położono świeże kwiaty. A więc to on je tu przynosi!

Mężczyzna odwrócił się i przez chwilę patrzył niepewnie na Tiril, potem zaś ruszył w jej stronę, wyciągając ramiona. Szczerze i spontanicznie!

– Tiril! Jak to miło znowu cię zobaczyć! Dziwne, żeśmy się dotychczas nigdy tutaj nie spotkali!

– Bo ja przychodziłam zawsze bardzo wcześnie rano – odparła Tiril. – Ale teraz jest inaczej.

Spojrzał na nią pytająco. Jak on się nazywa, o Boże, zapomniała. Rodzina hanzeatycka… Erling Müller! Tak.

Jakiż to piękny młody człowiek! Naprawdę wart był Carli Gdyby ona tylko mogła…

Och, wspomnienie ciągle sprawia taki ból!

Trudno jednak uniknąć tego tematu. Wyglądało na to, że rozmowa o Carli przynosi Erlingowi ulgę.

Włożył kwiaty do wazonu i westchnął.

– Taka była śliczna i taka dobra! Kto by przypuszczał, że może się zdarzyć coś takiego! Nie przestaję o tym myśleć, wierz mi! Zastanawiam się i zastanawiam, dlaczego! Tyle smutku, taki ból!

Oczywiście! Dla Erlinga było to niepojęte. Tiril nie miała czasu, by zajmować się uczuciami narzeczonego Carli. Skupiała się wyłącznie na sobie i teraz ogarnęły ją wyrzuty sumienia z tego powodu.

Młody człowiek powtarzał z rozpaczą:

– Dlaczego? Dlaczego to zrobiła? Czy nie chciała za mnie wyjść?

– Ależ chciała, bardzo chciała! – wykrzyknęła Tiril szczerze. – Oczywiście, że chciała. Bardziej niż czegokolwiek na świecie. I właśnie dlatego nie potrafiła dalej żyć!

Patrzył na nią zdumiony, a kiedy nie otrzymał bliższych wyjaśnień, powiedział w zamyśleniu:

– Wcale nie jesteście do siebie podobne.

– Dziękuję – rzekła Tiril cierpko.

– Nie, nie, nie chciałem cię zranić, wprost przeciwnie – zaprzeczał nieporadnie. – Ty, Tiril, masz taką interesującą osobowość.

Ciekawe, dlaczego zawsze mówi się o interesującej osobowości, kiedy nie chce się dziewczynie powiedzieć, że nie grzeszy urodą?

– Carla zawsze mówiła o tobie z wielką miłością – ciągnął.

– Naprawdę? – zapytała rozpromieniona.

– Och, tak! A kiedyś powiedziała: „Żeby nie to, że mam moją wspaniałą, małą siostrzyczkę, to bym dłużej nie zniosła życia”. Czy wiesz, co mogła mieć na myśli?

Tiril nie słuchała go. Czy Carla naprawdę to powiedziała? Była tak wzruszona, że łzy popłynęły jej z oczu. W takim razie jej obecność mimo wszystko stanowiła jakąś pociechę dla nieszczęsnej istoty!

Erling Müller rozmyślał o czymś przez chwilę, po czym poprosił cicho:

– Tiril, tak bym chciał porozmawiać o Carli, może mógłbym lepiej zrozumieć jej…

– Próbować zrozumieć? Zapomnij o tym! Zapomnij o Carli!

– O to nie możesz mnie prosić. Chodź, usiądźmy tu gdzieś w spokoju. Pobądź ze mną chwilę.

Przyglądała mu się z uwagą. Ma takie ładne oczy, pomyślała. Ciemnoniebieskie, ciepłe i teraz pełne bólu. Piękny młodzieniec. Wspaniały człowiek. Inteligentny i współczujący. Tiril bardzo dobrze rozumiała, że Carla, zakochała się w nim. Był niezwykle sympatyczny i taki pociągający.

I tego właśnie konsul Dahl nie mógł ścierpieć.

Tiril nie chciała nazywać konsula ojcem. Nigdy, nigdy więcej!

Młody człowiek ponowił swoją prośbę:

– Czy porozmawiałabyś ze mną o Carli?

Tiril wróciła do rzeczywistości.

– Bardzo chętnie – odparła. – Jeśli mi tylko obiecasz, że nie będziesz pytał o jej tragiczną śmierć. Bardzo ciężko to przeżyłam i trudno mi mówić.

– Spróbuję nie poruszać tego tematu. Czy masz teraz trochę czasu?

– Niestety, nie.

To nie była prawda, lecz Tiril nie czuła się gotowa do takiej rozmowy. Nie była przygotowana do udzielania odpowiedzi na pytania Erlinga, dlaczego jej śliczna siostra była taka nieszczęśliwa.

Zdała sobie sprawę, że zbyt pospiesznie powiedziała „nie”, więc dodała:

– Muszę wracać do domu, do Laksevåg, i…

– Co? Dokąd musisz wracać?,

– O, przepraszam, nie powiedziałam ci. Wyprowadziłam się z domu.

W jego wzroku pojawiło się niedowierzanie. Młoda dziewczyna z dobrej rodziny nie wyprowadza się z domu. Chyba że wyjdzie za mąż.

– Czy ty – zaczął niepewnie – czy ty wyszłaś za mąż?

– Ja? Niech mnie Bóg broni, nie! Ale chętnie spotkam się z tobą tutaj, przy grobie siostry. Powiedzmy, w piątek?

– Świetnie! O tej samej porze? Będę czekał.

Nerowi znudziło się siedzenie za cmentarną bramą, kiedy więc kolejny odwiedzający otworzył furtkę, przemknął się za nim na poświęconą ziemię i, bestia, podniósł tylną łapę przy okazałym marmurowym nagrobku. Tiril złapała go za piękną nową obrożę i pospiesznie wyciągnęła za ogrodzenie.

Po powrocie do domu zdumiona stanęła przed drzwiami.

Czy te dziwne rysunki znajdowały się tu już przedtem? Na kawałku deski przybitej nad wejściem wyryty był jakiś dziwaczny, wysoki znak. To musi być coś bardzo starego, pomyślała i weszła do środka, nie zastanawiając się, te przecież stary rysunek nie mógłby być jaśniejszy niż reszta deski.

Rozdział 15

Konsul Dahl obudził się w środku nocy zlany potem. Z jękiem usiadł na łóżku.

W pokoju ktoś był. To sen, czy…?

Jego żona, ta potworna wywłoka, dopiero co wróciła do domu, ale to nie ona go obudziła. Spała teraz pewnie w swoim pokoju i nawet nie zauważyła, że Tiril nie ma. Dahl zapewniał wieczorem, że dziewczyna siedzi w swoim pokoju. Tchórzył, to oczywiste, ale wolał z wyjaśnieniami poczekać do rana.

Tymczasem ktoś wszedł do jego sypialni?

Przy oknie stała jakaś postać.

Może to mebel? Albo ktoś powiesił tam ubranie…

Nie, nigdy niczego tam nie wieszano.

Drżącymi rękami poszukał krzesiwa i zapalił olejną lampkę na nocnym stoliku.