– Ale jak tylko doprowadzę do tego, że konsul Dahl zostanie osądzony i skazany, przeprowadzisz się do nas – zakończył Erling.
No, to jeszcze zobaczymy, pomyślała Tiril. W każdym razie ja nigdy nie opuszczę Nera!
Kiedy zbliżali się do domu Dahlów, tylko Erling utrzymywał tempo marszu, reszta szła coraz wolniej…
– Myślę, że wolałabym nie… – zaczęła Tiril.
– Ja też najchętniej trzymałbym się z daleka od tego miejsca – powiedział Móri. – Myślę, że zostanę i tutaj na was poczekam. Pan Müller się tobą zajmie.
– Nie, Móri, nie odchodź! Bez ciebie nie dam sobie rady – prosiła spłoszona.
Powiedziała to spontanicznie, bez zastanowienia, i sama bardzo się zdziwiła.
On zaś popatrzył na nią spokojnie.
– Nie myślisz tego naprawdę. Idź ze swoim przyjacielem. Zobaczymy się później.
Wskoczył na konia i po chwili zniknął im z oczu. Nero przez moment nie wiedział, co zrobić, patrzył to w jedną, to w drugą stronę i wtedy Tiril, wiedziona jakimś impulsem, zawołała:
– Idź z Mórim, Nero!
Chyba tego jasno w myślach nie sformułowała, ale głębi duszy wiedziała, dlaczego postąpiła właśnie tak. Dzięki temu Móri na pewno znowu przyjdzie.
Nie bez wahania Nero ruszył za oddalającym się jeźdźcem.
Z jeszcze większym wahaniem Tiril popatrzyła na Erlinga.
– Bardzo dobrze – stwierdził. – W takim razie idziemy.
Tiril nie zdawała sobie sprawy z tego, że wygląda teraz jak mała, przestraszona i drżąca dziewczynka.
– Ale ja nie mogę tam pójść!
– Oczywiście, że możesz! Twoja matka bardzo się o ciebie niepokoi. Powinnaś się jej przynajmniej pokazać, wytłumaczyć.
– Wytłumaczyć, że jej własny mąż wykorzystywał Carlę, a teraz chciałby wykorzystywać również mnie? Uważam, że to by było bezlitosne.
Erling zastanawiał się przez chwilę.
– Rzeczywiście. To bezlitosne. Ale, poczekaj no, mama mi mówiła… Tak, twoja matka jest u nas! Miały obie pójść do wójta.
– Do wójta?
– Właśnie. Żeby zgłosić twoje zniknięcie. I żeby wójt, zaczął cię szukać.
Tiril. westchnęła.
– No dobrze. Ale odprowadzę cię tylko do drzwi.
– To jeszcze zobaczymy – powiedział przez zęby. Kiedy ociągając się szła za nim, myślała o tym, jaki jest przystojny. Bardzo, bardzo pociągający miody człowiek. Ale przecież w dalszym ciągu należał do Carli, co do tego Tiril nie miała najmniejszych wątpliwości.
Jakie dziwne uczucie, znaleźć się znowu w tym domu. Dobrze znana elewacja~ Schody. Ciemnozielone drzwi wejściowe, z których Tiril korzystała raczej rzadko, często bowiem wybierała drogę przez okno.
Definitywnie postanowiła zostać na zewnątrz, lecz Erling złapał ją za ramię i wciągnął na schody.
– Nie, ale…
– Żadnego ale!
Erling chwycił klamkę, drzwi jednak były zamknięte na klucz. Tiril zaś klucza nie miała.
– Nikogo nie ma w domu, wracamy – próbowała się wycofać.
Akurat w tym momencie na progu ukazała się pokojówka. Na widok Tiril krzyknęła zdumiona:
– O Jezu, panienka Tiril wróciła! Gdzie to się panienka podziewała? Wszyscy myśleli, że panienka nie żyje! I pan Erling, proszę wejść!
Wpuszczając ich do środka, dygnęła uprzejmie.
– Oj, ale się wszyscy ucieszą! Pani jest w mieście, żeby panienki szukać, a konsul to jeszcze nie wstał.
– Co? – zawołał Erling. – Pół dnia już minęło. Budź go natychmiast! Mam z nim do pomówienia!
Głos Erlinga brzmiał groźnie.
Weszli za pokojówką do salonu. Tiril zupełnie innymi oczyma patrzyła na to, co zawsze było jej domem. Jakie do dziwne uczucie. Obcość. Dopiero teraz uświadomiła sobie, jak niewiele miała wspólnego i z tym domem, i z rodzicami. Po śmierci Carli w ogóle nie czuła się tu jak w rodzinie.
Nieprzyjemna, ciężka atmosfera, dzień za dniem. To zabijało w niej radość życia i tę miłość do ludzi, którą przyniosła ze sobą na świat.
Pokojówka przeprosiła i zniknęła w głębi domu. Słyszeli, że puka do jakichś drzwi, a potem woła cicho:
– Panie konsulu!
W chwilę później wróciła z wiadomością, że konsul nie odpowiada.
– Musiał wyjść. Tylko że nikt go nie widział.
– Otwórz drzwi i zobacz! – polecił Erling.
Dziewczyna wahała się, Erling jednak był stanowczy, więc ruszyła niechętnie z powrotem. Miała widocznie złe doświadczenia związane z sypialnią konsula. Słyszeli, jak otwiera, przez moment panowała zupełna cisza, po czym rozległ się straszny krzyk.
Spotkali dziewczynę na schodach. Ponieważ nie można było wydobyć z niej ani jednego rozsądnego słowa, Erling pobiegł do sypialni. Tiril tuż, tuż za nim.
Konsul Dahl leżał na swoim łóżku, w pościeli zalanej krwią. Miał poderżnięte gardło.
Rozdział 18
Wszystko, co nastąpiło potem, było jednym wielkim chaosem. Przybył wójt, a wraz z nim matka Tiril i matka Erlinga, pani Dahl rozhisteryzowana do tego stopnia, że nawet nie zauważyła, iż Tiril się odnalazła; służące szlochały i przysięgały, że są niewinne, tylko Erling stanowił jakieś oparcie i on też zajął się wszystkim.
Tiril nie mogła się pobyć natrętnej myśli: Dlaczego Móri nie chciał tu z nimi przyjść?
To samo pytanie zadał Erling, kiedy zostali na moment sami. Wtedy też przybrana matka dostrzegła nareszcie, że Tiril wróciła, i zwymyślała biedną dziewczynę w obecności służby i obcych, a potem znowu zaczęła histerycznie szlochać. Musiał się nią zająć lekarz.
Erling Müller i kompletnie oszołomiona Tiril siedzieli hallu na jakiejś skrzyni, a reszta domu wciąż pogrążona była w chaosie.
Na zadane przez Erlinga pytanie Tiril odparła gorączkowo:
– Nie! To nie Móri, nie!
– Mnie się też nie chce w to wierzyć, ale on przecież kiedyś powiedział, że „zabierze się za twojego ojczyma”, czyż nie?
– Owszem, ale nie w tym sensie, żeby zabić! Wyraźnie to podkreślał. Nie zabić, zresztą on by wcale nie potrzebował tego robić.
Erling siedział zadumany. Rysy miał rzeczywiście bardzo ładne.
– Słyszałem, że twoja macocha skarżyła się do mojej matki, iż ostatnio konsul zrobił się jakiś dziwny, że jakoby prześladowała go siła nieczysta czy coś takiego. Miał nieprawdopodobne pomysły, bał się czarów.
– Czarów? – wyjąkała Tiril.
– Właśnie – rzeki Erling, wpatrując się w nią przenikliwym wzrokiem. – Oboje przecież wiemy, że Móri zna się na tym.
– Tak – przyznała. – Zna się na pewno. Ale on nie jest mordercą, Erlingu! – zakończyła stanowczo i nieoczekiwanie w jej oczach pojawiły się łzy.
– Ja wcale tak nie myślę.
Tiril zaczęła niepewnie:
– Jeśli więc wykluczymy jego, a także służbę, bo jestem przekonana, że oni są niewinni…
– Ja też tak uważam. Chcesz powiedzieć, że w takim razie pozostaje tylko jedna możliwość, prawda?
– Tak – potwierdziła. – Ci dwaj ludzie, którzy chcieli zabić mnie.
– Otóż to. Tylko dlaczego oni chcieli ciebie zabić? Byliśmy przecież tacy pewni, że pracują dla konsula Dahla…
– Masz rację. Nic się tu nie zgadza.
Milczeli przez jakiś czas.
Potem Erling powiedział powoli, jakby się właśnie budził:
– A może jednak się zgadza. Wójt powiada, że konsula zamordowano wczesnym rankiem…
– Tak? – zapytała Tiril, kiedy umilkł.
Erling wstał.
– Musimy porozmawiać o tym z Mórim.
Pomysł ucieszył dziewczynę.
– Ale czy możemy opuścić dom?
– Zawiadomię wójta, a twoja macocha i tak śpi, dostała od lekarza proszki i nie obudzi się do jutra. Resztą nie musimy się przejmować. Pytanie tylko, gdzie znajdziemy Móriego?