Выбрать главу

Móri nie odpowiedział nic, jego oczy jarzyły się w mroku. Z bocznej uliczki doszły do nich jakieś rozkazy, a potem kroki maszerującego do miasta oddziału.

Móri zwrócił się do Erlinga:

– Do widzenia! Opiekuj się nią jak najlepiej! I dzięki za życzliwość!

– Do widzenia, mój niezwykły przyjacielu! Niech cię szczęście nie opuszcza!

Móri uśmiechnął się, pochylił głowę w ledwie dostrzegalnym ukłonie i poszedł nabrzeżem w stronę czekającego statku.

Erling patrzył, dopóki sylwetka Islandczyka nie rozpłynęła się w ciemnościach.

Rozdział 22

Dopiero późnym wieczorem młody Müller wrócił do biura, żeby zabrać Tiril. Pojechali do Laksevåg, ona za nim na końskim grzbiecie, co uważała za bardzo przyjemne i niezwykłe. Nero biegł obok konia.

– Rozumiem, że dzisiaj twoja kolej na pełnienie roli niańki – śmiała się Tiril. – Ale to, niestety, nie jest specjalnie zabawne zajęcie.

Erling zauważył ze wzruszeniem, że choć dziewczyna żartuje, to jest śmiertelnie zmęczona, a przy tym smutna i niepewna. Ostatnie dni nie były dla niej łatwe, ale teraz Erling obiecywał sobie, że zrobi wszystko, by ją chronić.

I naprawdę szczerze tego pragnął.

Nie miał odwagi powiedzieć, że Móri odjechał. Jutro rano jej to wyjaśni, tej nocy powinna się wyspać.

On sam nie był przyzwyczajony do sypiania na kamiennej podłodze w kuchni, gdzie słyszało się wszystkie szmery i szelesty z całego domu, ani do tego, by psi pysk pochylał się nad jego twarzą, obwąchiwał i lizał wiele razy w ciągu nocy. Od czasu do czasu Nero układał się obok Erlinga i przyjemnie grzał go w plecy.

W ciągu tej niespokojnej nocy młody człowiek zdołał przemyśleć wiele spraw. Ku swemu wielkiemu zdziwieniu odkrył, że wspomnienie Carli zbladło w ostatnich dniach, rozwiało się jak mgła na wietrze. Carla była pogrążoną w marzeniach księżniczką, istotą, którą ktoś powinien przenieść przez życie na rękach. Taka niewiarygodnie śliczna i zwiewna, zawsze taka delikatna, wymykająca się z rąk, zawsze ze spłoszonym uśmiechem na wargach.

Z wyrazem niepojętego bólu i wstydu w oczach.

I te nieustanne łzy, których nie rozumiał.

Teraz wiedział, dlaczego; wiedział, skąd to wszystko.

Carla, Carla, piękny motylek, któremu opalono skrzydła! Mój maleńki, nieszczęśliwy kwiat, który zmiażdżono, pączek róży, któremu nie pozwolono się rozwinąć!

Myśl o Carli sprawiała mu ból, ale jakże daleka zdawała się teraz jej postać. Wspomnienia się zacierały, zanikały…

Tiril reprezentowała zupełnie odmienny typ. Pełna życia, stanowcza, konkretna. Z taką samą naturalnością odnosiła się do ludzi z towarzystwa, jak i do biedaków z ulicy. Była taka młodziutka, ale tajemnicza i ekscytująca. Jeszcze nie dojrzała, ale już obiecywała tak wiele. Coś ciągnęło go do tej dziewczyny, choć nie umiał określić swych uczuć. Młodzi ludzie z jego sfery, wychowywani w szacunku dla niewinności i skromności, powinni wybierać istoty takie jak Carla (choć on sam niewinny nie był, o czym myślał niechętnie). W jego świecie nie było miejsca na osoby takie jak Tiril Bo kim jest Tiril? Czym jest ta dziewczyna?

Wiedział tylko, że fascynuje go ona coraz bardziej. Ze pragnie być przy niej, chronić ją, nauczyć się ją rozumieć i oswoić tę bujną naturę.

Nie, to ostatnie to nieprawda. Nie chciał pozbawiać jej naturalności ani radości życia, ani nawet tej prymitywnej zmysłowości.

Chociaż o swojej zmysłowości Tiril akurat nie wiedziała nic. Jeszcze nie.

Coś w głębi duszy Erlinga dziękowało Stwórcy za to, że Móri opuścił ich kraj na zawsze. Była to niegodna myśl, której za nic by nie ujawnił, ale dawała o sobie znać wyraźnie.

Tiril… dziewczyna, o którą warto zabiegać. Ale trzeba działać powoli. Rozkoszować się tym. A potem dać jej wszystko, czego tylko mogłaby na tym świecie zapragnąć.

Tiril uznała, że to bardzo niezwykłe uczucie obudzić się rano z myślą, iż na kuchennej podłodze jej małego domku śpi młody człowiek z najlepszej rodziny w mieście. Erling był jednak eleganckim i dobrze wychowanym kawalerem, traktował tę niezwykłą sytuację z wielką naturalnością i z apetytem zajadał skromne śniadanie. Tiril wiedziała, że Erling musi jechać do miasta, gdzie czekają na niego codzienne obowiązki, ale dostrzegała, że dręczy go co innego.

Kiedy nareszcie powiedział, co się stało, poczuła, że cała radość życia ją opuszcza. Jęknęła z rozpaczą i chciała wybiec na dwór, ale Erling ją zatrzymał.

– Kuter odpłynął, Tiril. Nic już nie możesz zrobić.

– Ale ja mu nawet nie powiedziałam „do widzenia”! Jak on mógł!

– Chciał odejść właśnie tak, bez bolesnych pożegnań.

– Żeby uniknąć moich protestów! Boże, jakie to małostkowe! Jakie tchórzliwe!

– Martwił się o ciebie, nie chciał, byś cierpiała, nic więcej!

– Ech, wy mężczyźni! Nigdy niczego nie rozumiecie!

– A może on sam nie był w stanie się z tobą pożegnać?

Ta myśl trochę ją uspokoiła.

– Ale on, oczywiście, wróci?

Erling Müller wymierzył śmiertelny cios.

– Nie, on już nigdy do Norwegii nie wróci. Tiril… Och, Tiril, co ty… – Objął ją mocno za ramiona i spojrzał jej w oczy. – Nie wiedziałem, że jesteś tak bardzo przywiązana do Móriego. Kochasz go?

– Kocham? Nie gadaj głupstw! Ja go potrzebuję!

Erling patrzył ze smutkiem.

– Masz przecież mnie.

– O, Erling, ty jesteś najwspanialszym mężczyzną, jakiego mogła dostać Carla, ale Móri umie tak wiele! On umie wszystko!

– Nic podobnego, w każdym razie nie potrafił się ukryć przed władzami. Tiril, moja najdroższa mała przyjaciółko, tak strasznie bym chciał się tobą opiekować! Przez całe życie. Czy wyszłabyś za mnie?

Spojrzała na niego zapłakanymi oczyma, a potem wykrzyknęła:

– Czyś ty rozum postradał? Ty przecież należysz do Carli! A poza tym ja mam szesnaście lat, nie, tobie coś się głowie pomieszało!

Erling wyglądał na zmęczonego.

– Ja wiem, że na to potrzeba czasu, że ty potrzebujesz czasu. Ale zostałaś sama na świecie. I ktoś nastaje na twoje życie. W każdym razie powinnaś się przeprowadzić do moich rodziców.

Tiril położyła dłoń na kudłatym karku Nera.

– Już o tym rozmawialiśmy. Nie zostawię Nera, przecież wiesz. Ale dziękuję ci za życzliwość i dobre chęci.

Erling westchnął:

– Rzeczywiście, jak na siostry, to byłyście bardzo różne. Carla taka płochliwa, a ty stanowcza, niezależna.

– Ta płochliwość ją zgubiła.

– Masz rację. Porozmawiam z mamą na temat psa. To znaczy z rodziną porozmawiam.

Pies nazywa się Nero, chciała zaprotestować Tiril, ale nie powiedziała nic. W jej umyśle pojawiło się pewne podejrzenie: zdaje się, że Erling bardzo się słucha mamusi, że ona nim kieruje… Nie znała tej rodziny zbyt dobrze, ale myśl, że pani Müller zachowuje się jak zarządca wobec męża i dzieci, nie wydała jej się przesadna.

– Muszę wracać do biura – rzekł Erling zatroskany. – Mają dziś do mnie przyjść klienci. Niestety, nie będę mógł zabrać cię ze sobą. Przyjadę po ciebie po południu, do tego czasu musisz zostać sama, dopóki tajemnice wokół twojej rodziny nie zostaną wyjaśnione.

Tiril milczała. Wciąż była jak ogłuszona wiadomością, że Móri wyjechał. Nigdy go już nie zobaczy…

Nagle uświadomiła sobie, że Erling mówi do niej:

– Nie wychodź z domu, a drzwi zamknij na skobel. Tutaj jesteś bezpieczna. Wiesz, ja naprawdę wierzę w moc tego znaku, który Móri wyrył nad twoimi drzwiami.