Wszystkie te okropne zdarzenia przekonały sirę Jona, że to Jonssonowie mszczą się na nim za skargę u lensmana.
Zmora nawiedzała pastora także w domu Björna po czym, gdy Jonssonowie dowiedzieli się, gdzie przebywa. Pod koniec tygodnia silny i krzepki przedtem sira Jon zmienił się nie do poznania. Na plebanii rzeczy nie miały się nic a nic lepiej. Straszyło teraz nawet na proboszczowej łódce. Jeden z rybaków został przewrócony na ziemię, nie umiał powiedzieć, kto mógł go popchnąć, ale przez pięć dni trwał w dziwnym stanie pomiędzy snem a jawą, pomiędzy niebem a piekłem.
Pewien człowiek mówił, że na lewej ręce Jonssona młodszego zauważył dziwny znak:
I człowiek ów wiedział na pewno, że taki znak czarownik kieruje przeciwko swemu wrogowi.
Sira Jon bardzo się lękał procesu. Kiedy Jon Jonsson został wezwany do sądu, pastor dostał tak gwałtownego ataku, że na usta wystąpiła mu piana. Był półżywy ze strachu i rozgoryczony na lensmana, który nie zakuł oskarżonych w kajdany, tak że mogli oni chodzić wolno podczas tingu, na którym sprawa miała być rozpatrywana. Wszyscy wiedzieli przecież, że Jon starszy posługuje się czarną magią od co najmniej trzydziestu lat, to znaczy od kiedy zaczął naukę u Maga-Leifi Thordharsona, znanego czarownika z Vestfjördarr. Istniało zaś wiele dowodów na to, że Jon Jonsson, kiedy go obrażono, mógł być naprawdę groźny.
Tuż przed rozpoczęciem tingu do Eyri przybył kat z Bardhastrandarsyssel na wypadek, gdyby było tu zapotrzebowanie na kogoś jego fachu. Ledwo się pojawił w osadzie, natychmiast dostał jakiegoś strasznego ataku i bliski śmierci został przeniesiony na plebanię. Leżał tam na łóżku proboszcza i ukazywały mu się okropne zmory i demony. Opisywał zjawy tak, iż nie ulegało wątpliwości, że to Jonssonowie, choć on nigdy przedtem żadnego z nich nie spotkał.
Przywidział mu się jakiś młody człowiek, który rzekł: „Wiem, że przyszedłeś tutaj, by robić trudności mojemu ojcu, ale ja potrafię cię powstrzymać”. Potem, we śnie, człowiek ów wbił choremu nóż w piersi. Kiedy kat się obudził, odczuwał w tym miejscu dotkliwy ból. Jon młodszy miał dokładnie taki nóż, jaki przyśnił się katowi. Gdy w pewnym momencie nóż mu odebrano, niemal błagał o zwrot, co świadczy wymownie, że musiał go używać do mistycznych ofiar i do wycinania magicznych znaków.
Ting odbywał się 14 grudnia 1655 roku. Sira Jon ledwie się tam dowlókł, taki był wyczerpany, zły i rozczarowany, że przewodniczący sądu nie zwrócił uwagi na to, co śniło się katu.
Przed kościołem Jonssonowie próbowali spojrzeć w oczy pewnemu człowiekowi. Najwyraźniej mieli zamiar rzucić na niego urok, by nie świadczył przeciwko nim. Przeszkodzono im jednak, a wtedy Jon młodszy wrzeszczał i przeklinał wszystkich, którzy jego i jego ojca obwiniali o magię oraz innego rodzaju czary.
Lensman, który przeszukiwał zagrodę pozwanych i znalazł tam magiczne znaki wypisane na cielęcej skórze, dostał silnego bólu stopy. Jon Jonsson dowiedziawszy się, iż skórę znaleziono, zaniemówił na długi czas i nie był w stanie wykrztusić ani słowa.
On i jego syn zapewniali nieustannie, że są niewinni, mimo to zostali skazani na Tylftareid, co można przetłumaczyć jako: „sąd tuzinowy”. Na Islandii sąd taki, złożony z dwunastu sędziów, był czymś w rodzaju instancji odwoławczej. Sprawę Jonssonów postanowiono rozpatrzyć podczas najbliższego tingu wiosennego. Proboszcz nie był zadowolony z tej decyzji, mimo to wyznaczono dwunastu ludzi, którzy mieli być sędziami. Jonssonowie tymczasem odmawiali przysięgi na Biblię.
Tej nocy wielu ludzi miało jakoby widzieć demony odprowadzające obu Jonssonów do domu. Ziemia drżała tam, którędy szli, a morze się burzyło…
A do pastora znowu przyszła mroczna zjawa, wobec czego w dzień zażądał on ponownego przeszukania w zagrodzie Jonssonów. On i lensman udali się tam niezwłocznie lecz niczego nie znaleźli. Lensmanowi wrócił tylko ból w nodze, ale kiedy Jonsson młodszy na nią popatrzył, ból minął.
Podczas nieobecności wielebnego Jona jego małżonka przeżyła kolejne spotkanie z siłą nieczystą, i to tak straszne, że musiała się schronić w oborze. Niepokoje na plebanii trwały aż do powrotu pastora. On się w końcu z tego wszystkiego rozchorował i aż do Bożego Narodzenia nie wstawał z łóżka, znosząc trudne do wytrzymania udręki i boleści: serce zamierało mu w piersi. jakby krew ~ niego wypłynęła. Pastor lękał się, że Pan całkiem go opuścił. Podczas najbardziej dotkliwych bólów nie przestawał wypowiadać słów modlitwy, nieustannie oddając się Bogu w opiekę. Czasami zdawało mu się, że stalowy pręt przeszywa na wylot jego ciało, innym razem przerażony stwierdzał, że to robactwo wygryza mu wnętrzności. Nigdy, nigdy ani na moment nie odzyskiwał spokoju.
Po Bożym Narodzeniu zwrócił się do innego lensmana, by zajął się jego sprawą, ten jednak odmówił. Pewnego dnia koło plebanii przejeżdżał konno Jon młodszy i skorzystał z okazji, by rzucić na pastora nowy urok, w wyniku czego ten o mało nie oszalał, tak mu szumiało i huczało w uszach. Nie pomogła nawet Biblia pod poduszką. Wręcz przeciwnie, zapuchło mu gardło, żyły na szyi nabrzmiały tak, że o mało nie popękały, i Biblię trzeba było usunąć. Ludzie z plebanii mówili, że wielebny głowę miał rozpaloną jak ogień.
Diabeł nawiedzał wszystkich, którzy zamierzali świadczyć przeciwko Jonssonom lub też modlić się za pastora. Dziwne muchy krążyły ponad głową duchownego dzień i noc. Wszyscy mogli je zobaczyć. Sira Jon splunął na jedną z nich, a wtedy poczuł, jakby mu się w żołądku zalęgło robactwo. Bliski był utraty rozumu i prosił parafian, by, jeśli coś podobnego się wydarzy, przywiązali go do krzyża. Gdyby zaś wtedy bluźnił przeciwko Bogu, to prosił, by mu zaszyli usta. Na ogół bardziej cierpiał we śnie. Zdawało mu się, że został wrzucony do bezdennej otchłani.
Z pastora została tylko skóra i kości, ale wciąż nie chciał źle życzyć Jonssonom. Prosił też swoich parafian, by nic przeciwko tamtym nie mówili. Thuridur, córka Jona Jonssona, nie mogła pojąć, że pastor nie oszalał, takie silne uroki na niego rzucano.
Niekiedy sira Jon zauważał, że przybywają anioły Pana, by złagodzić jego cierpienia. Pewien jasnowidz widział ubraną na biało postać, która rzekła: „Bóg pomaga nam wszystkim poprzez swoich świętych aniołów”. Wielebny Jon poczuł wtedy, że Pan o nim nie zapomniał.
Ani Jon, ani jego syn nie stawiali oporu, kiedy ich pojmano. Jonsson nie lękał się śmierci, ale jego syn był przerażony.
Ting zwołano na kwiecień do Eyri w Skutilsfjördhur. Wszyscy byli przygotowani na to, że oskarżeni zostaną najpierw poddani wymyślnym torturom. Ale okazało się to niepotrzebne. (Być może ku rozczarowaniu niektórych gapiów). Ojciec i syn dobrowolnie przyznali się do uprawiania czarów i magii, obaj zostali skazani na stos, a wyrok sądu można przeczytać jeszcze i dzisiaj. Liczy on sobie wiele stron, a zaczyna się tak:
„Anno 1656, thann 9. aprilis, a Eyri i Skutilsfirdhi a til setta thirggja hreppa thingi og thinstad rettum voru thessar eptir skrifadir menn tu doms nefndir af erusamlegum Konglegrar Majestatis syslumönnum i…”
Wielu świadczyło, że obaj Jonssonowie zajmowali się czarami i magią, wiele dowodów zostało sfałszowanych, lecz Jon starszy z uporem twierdził, iż stosował czarodziejskie runy, by leczyć ludzi. W końcu przyznał również, przy pomocy piekielnych sił sprowadził chorobę na pastora.
Jon młodszy również twierdził, że czynił dobrze. Wyleczył mianowicie chorego cielaka, wycinając mu na skórze pieczęć Salomona. Co prawda dwa razy posłużył się magią dla zdobycia kobiety, ale czy to coś złego? Robił też magiczne narzędzia do upuszczania krwi i wypowiadał nad chorymi zaklęcia zawsze z dobrym skutkiem, co, jak uważał, powinno być zapisane na jego dobro. A oto dwa z tych jego zaklęć: