Выбрать главу

– Ja również ich nie znam – wtrąciła. – Nawet nie potrafię sobie wyobrazić, co ten człowiek planuje. A jakie jest pańskie zdanie na jego temat, doktorze?

Konsul delikatnie potarł kciukiem łebek swojej dajmony w postaci węża.

– To uczony – odparł po chwili – lecz erudycja nie jest jego prawdziwą pasją. Nie jest nią również polityka. Spotkałem go raz i wiem, że ma porywczą i gwałtowną naturę, nie jest jednak despotą. Nie sądzę, by jego celem była władza… No cóż, nie wiem, co myśleć. Przypuszczam, że nieco informacji na temat swego pana mógłby ci udzielić jego służący. Ma na imię Thorold. Więziono go wraz z Asrielem w domu na Svalbardzie. Może warto byłoby tam polecieć i z nim porozmawiać, jeśli nie uciekł do innego świata wraz z Lordem.

– Dziękuję panu. To dobry pomysł… Zrobię to. Od razu.

Serafina pożegnała się z konsulem i poleciała w gęstniejący mrok. W chmurach czekał na nią Kaisa.

Podróż czarownicy na północ utrudniał chaos, który zapanował na świecie. Wszystkich mieszkańców terenów arktycznych ogarnęła panika, podobnie tamtejsze zwierzęta. Przerażała ich nie tylko mgła i zakłócenia pola magnetycznego, lecz także niespotykane o tej porze roku pękanie lodu i ruchy ziemi. Niektórzy ludzie mawiali obrazowo, że wieczna zmarzlina powoli budzi się z długiego snu o własnym zamarznięciu.

Wszędzie wokół panował straszliwy zgiełk. Nagle promienie tajemniczej jasności przebiły się przez szczeliny w kolumnach mgły, a potem równie szybko zniknęły. Stada wołów piżmowych popędziły na południe, potem skręciły na zachód lub zawróciły na północ. Pod wpływem zmian pola magnetycznego zwarte dotąd stada gęsi chaotycznie rozpraszały się w grupy, gęgając, leciały nierówno i niepewnie. Tymczasem Serafina Pekkala podążała ku północy na swojej gałęzi z sosny obłocznej, do domu na przylądku rozległego Svalbardu.

Tam znalazła służącego Lorda Asriela, Thorolda. Walczył z grupą kliwuchów.

Dostrzegła poruszenie, jeszcze zanim zbliżyła się na tyle, aby stwierdzić, co się dzieje. Skórzaste skrzydła wirowały szaleńczo w powietrzu, na zaśnieżonym dziedzińcu rozbrzmiewało wrogie „jouk, jouk”, a obrzydliwe stworzenia usiłowała odeprzeć jedna osoba ze strzelbą: okutany w futro mężczyzna. Dajmona Thorolda – wychudzona suka – warczała i kłapała zębami, ilekroć któryś z kliwuchów przelatywał wystarczająco nisko.

Serafina nie znała mężczyzny, kliwuchy jednak zawsze były jej wrogami, bez namysłu więc napięła łuk i wypuściła w grupę paskudnych stworzeń tuzin strzał. Wszyscy członkowie słabo zorganizowanego stada spojrzeli w kierunku nowego przeciwnika, ocenili jego siłę i ze strachem uciekli. W minutę później niebo znowu było czyste, a piski przerażonych kliwuchów powtarzało górskie echo. Wreszcie zapadła całkowita cisza.

Serafina skierowała się ku dziedzińcowi i wylądowała na udeptanym, poplamionym krwią śniegu. Mężczyzna odrzucił futro. Ciągle był ostrożny i nie wypuszczał z dłoni strzelby, ponieważ czarownice też czasami bywały wrogo nastawione do ludzi. Serafina miała przed sobą starszego, posiwiałego mężczyznę o wydłużonej szczęce i stanowczym spojrzeniu.

– Jestem przyjaciółką Lyry – przedstawiła się. – Chciałabym z panem porozmawiać. Proszę spojrzeć, odłożyłam łuk.

– Gdzie jest dziewczynka? – spytał.

– W innym świecie. Niepokoję się o jej bezpieczeństwo. Muszę się też dowiedzieć, co zamierza Lord Asriel.

Mężczyzna opuścił strzelbę.

– Proszę więc wejść do środka.

Po wymianie grzeczności weszli do domu; Kaisa wzleciał w niebo, by trzymać straż. Thorold zaparzył kawę, po czym Serafina opowiedziała mu o swoich kontaktach z Lyrą.

– Zawsze była dzieckiem samowolnym – powiedział, kiedy usiedli przy dębowym stole oświetlonym lampą naftową. – Widywałem ją mniej więcej raz do roku, kiedy Jego Lordowska Mość odwiedzał swoje kolegium. Lubiłem ją, jakże mogło być inaczej. Jednak niewiele o niej wiem.

– Jakie plany miał Lord Asriel?

– Nie sądzisz chyba, pani, że mi powiedział? Jestem tylko jego służącym. Czyszczę mu ubrania, gotuję posiłki i utrzymuję dom w czystości. Podczas lat spędzonych u Jego Lordowskiej Mości dowiedziałem się zaledwie kilku rzeczy, zawsze jednak przypadkowo. Nie zwierzał mi się częściej niż przedmiotom.

– Proszę mi w takim razie powiedzieć o tych paru faktach, o których dowiedział się pan przypadkiem – nalegała Serafina.

Thorold był starszym człowiekiem, ale jeszcze zdrowym i krzepkim, toteż jak każdego mężczyznę mile połechtała go prośba młodej czarownicy o niezwykłej urodzie, choć zdawał sobie sprawę, że jego pięknej rozmówczyni nie interesuje on sam, lecz wiadomości, które ma. Zaczął mówić i nie przeciągał swojej opowieści dłużej, niż było trzeba.

– Nie potrafię dokładnie powiedzieć, czym się zajmuje mój pan – stwierdził – ponieważ wszelkie szczegóły filozoficzne i naukowe są dla mnie całkowicie niezrozumiałe. Wiem jednak, co kieruje Jego Lordowską Mością. Nie ma pojęcia, że się domyślam, wywnioskowałem to dzięki setkom małych znaków… Proszę mnie poprawić, jeśli się mylę, ale zdaje mi się, że czarownice wierzą w innych bogów niż my, ludzie, prawda?

– Tak, zgadza się.

– Pani słyszała jednak zapewne o naszym Bogu? O Bogu Kościoła, tym, którego nazywają Wszechmocnym?

– Tak.

– No cóż, Lordowi Asrielowi nigdy nie odpowiadała, że tak powiem, doktrynalność Kościoła. Widziałem, że ukrywał odrazę, gdy słyszał o sakramentach, pokucie, wybawieniu i tego typu kwestiach. Ludziom wydaje się, że nie sposób pokonać Kościoła, ale Lord Asriel, odkąd mu służę, zawsze zamyślał bunt. Wiem to na pewno!

– Chciał się zbuntować przeciwko Kościołowi?

– Tak, częściowo. Był czas, kiedy planował użyć przemocy, lecz porzucił ten pomysł.

– Dlaczego? Kościół okazał się zbyt silny?

– Nie – odparł stary służący – taki fakt nie powstrzymałby mojego pana. Może to zabrzmieć dziwnie, ale znam tego człowieka lepiej, niż mogłaby go poznać żona, lepiej, niż znała go matka. Służę mu od blisko czterdziestu lat i sporo o nim myślę. Nie potrafię nadążyć za jego lotnym umysłem, znam jednak wiele jego zamiarów i jestem przekonany, że odstąpił od buntu, ponieważ uważał Kościół za zbyt słabego, niegodnego swoich wysiłków przeciwnika.

– Co zatem postanowił?

– Wydaje mi się, że zaplanował wywołać wojnę w innym wymiarze. Prawdopodobnie chce zbuntować się przeciwko najwyższej władzy. Wyruszył szukać siedziby Wszechmocnego, którego pragnie zabić. Tak właśnie myślę. Nawet kiedy o tym mówię, serce mi drży, pani. Ledwie mam odwagę pomyśleć, co się może zdarzyć. Nie potrafię jednak w żaden inny sposób wytłumaczyć sensu działań mojego pana.

Serafina milczała przez kilka chwil, rozmyślając nad słowami służącego. Zanim zdążyła się odezwać, Thorold podjął opowieść:

– Oczywiście, ktoś, kto stawia sobie taki cel, naraża się na gniew Kościoła. Jest to największe z możliwych bluźnierstwo. Lord Asriel stawał już zresztą przed obliczem Sądu Konsystorskiego i został niemal natychmiast skazany przezeń na śmierć. Nigdy z nikim o tej sprawie nie rozmawiałem i nie zamierzam. Mówię o tym tylko dlatego, że jest pani czarownicą, pozostaje więc poza władzą naszego Kościoła. Myślę, że mój pan chce odnaleźć Wszechmocnego i zabić Go.

– Czy coś takiego jest w ogóle możliwe? – spytała Serafina.

– Życie Lorda Asriela zawsze wypełniały sprawy niemożliwe. Nie wiem, czy istnieje problem, z którym mój pan nie umie sobie poradzić. Jednak walka z Wszechmocnym wygląda mi na szaleństwo. Skoro anioły nie potrafiły pokonać Boga, jak śmiertelnik może choćby o tym marzyć?