Выбрать главу

Lyra natychmiast sobie przypomniała, że takie dziury wykonywali w jej świecie północni Tatarzy. Uczeni z Jordana twierdzili, że podobny otwór wydrążył sobie Stanislaus Grumman. Dziewczynka rozejrzała się szybko po pomieszczeniu i ponieważ nie zobaczyła nikogo w pobliżu, wyjęła aletheiometr.

Skupiła się na środkowej czaszce i spytała:

– Do kogo należała ta czaszka? I dlaczego w nich wszystkich znajdują się otwory?

Stała i koncentrowała się w przyciemnionym świetle, które sączyło się przez szklany dach i padało ukośnie obok górnych galerii. Nie zauważyła, że ktoś ją obserwuje.

Mocno zbudowany mężczyzna około sześćdziesiątki, ubrany w pięknie skrojony lniany garnitur, stał na galerii z kapeluszem typu panama w ręku i patrzył w dół ponad żelazną balustradą.

Siwe włosy miał elegancko zaczesane do tyłu nad gładkim, opalonym, ledwie pomarszczonym czołem. Jego oczy – ogromne, ciemne, ocienione długimi rzęsami – spoglądały przenikliwie. Mniej więcej co minutę język z czarnym czubkiem ukazywał się w kącikach ust, oblizując je. Śnieżna chusteczka do nosa w kieszeni na piersi intensywnie pachniała duszną wodą kolońską przywodzącą na myśl cieplarniane rośliny, których korzenie powoli zaczynały gnić.

Mężczyzna przypatrywał się Lyrze przez kilka minut. Gdy dziewczynka wędrowała po sali, chodził wzdłuż balkonu, a kiedy stała nieruchomo przy gablotce z czaszkami, obserwował ją uważnie i dokładnie – dostrzegł jej nierówne, rozczochrane włosy, siniak na policzku, nowe ubranie oraz gołe nogi.

Wreszcie wyjął z kieszonki na piersi chusteczkę do nosa i wytarł czoło, a następnie skierował się na schody.

Lyra była bardzo zaintrygowana, ponieważ dowiadywała się nowych, interesujących faktów. Okazało się, że czaszki są niewyobrażalnie stare; w gablotce napisano jedynie „Epoka brązu”, natomiast według aletheiometru, który nigdy nie kłamał, właściciel czaszki żył 33 254 lata temu, był czarnoksiężnikiem i wywiercił sobie w głowie otwór, by ułatwić bogom dostęp do swojego umysłu. Jako że aletheiometr podawał czasami dodatkowe informacje, mimo iż Lyra nie prosiła o nie, dodał, że czaszki po trepanacji otacza znacznie większa ilość Pyłu niż tę z grotem.

Dziewczynka zastanowiła się nad znaczeniem tej informacji. Otrząsnęła się z transu, w który wpadała podczas interpretowania odpowiedzi urządzenia, a wówczas uświadomiła sobie, że nie jest już sama w pomieszczeniu; sąsiedniej gablotce przypatrywał się pachnący słodko starszy mężczyzna w jasnym garniturze. Przypominał kogoś Lyrze, nie wiedziała jednak kogo.

Gdy poczuł na sobie spojrzenie dziewczynki, z uśmiechem podniósł oczy.

– Oglądasz trepanowane czaszki, prawda? – spytał – Jakieżdziwne rzeczy ludzie sobie robią, nie sądzisz?

– Uhm – bąknęła obojętnie.

– Czy wiesz, że ludzie nadal drążą sobie otwory w głowach?

– Tak – odparła.

– Hipisi i im podobni… Ach, jesteś o wiele za młoda, aby pamiętać hipisów. Mawiali, że trepanacja jest skuteczniejsza niż narkotyki.

Lyra włożyła aletheiometr do plecaka i zastanawiała się nad w miarę uprzejmym sposobem pożegnania. Ciągle jeszcze nie zadała aletheiometrowi najważniejszego pytania, a teraz ten człowiek zajmował jej czas. Wprawdzie wydawał się dość miły i przyjemnie pachniał… Teraz zbliżył się. W pewnej chwili, gdy wskazywał gablotkę, jego ręka musnęła dłoń dziewczynki.

– To cię dziwi, prawda? Żadnego znieczulenia, żadnej dezynfekcji, prawdopodobnie wykonane kamiennymi narzędziami. Ci ludzie musieli być bardzo wytrzymali, zgodzisz się ze mną? Chyba nie widziałem cię przedtem w muzeum, a przychodzę tu dość często. Jak masz na imię?

– Lizzie – odparła zadowolona.

– Ja mam na imię Charles. Chodzisz do szkoły w Oksfordzie?

Nie była pewna, co odpowiedzieć.

– Nie – mruknęła.

– Przyjechałaś w odwiedziny? Hm, wybrałaś sobie piękne miejsce. Jest tu wiele do zwiedzania. Co cię szczególnie interesuje?

Lyra uświadomiła sobie, że od długiego czasu nie spotkała nikogo, kto by ją intrygował tak bardzo jak ten mężczyzna. Był uprzejmy, przyjazny, bardzo zadbany i elegancko ubrany, ale siedzący w kieszeni Pantalaimon ostrzegał ją, by się miała na baczności, i błagał o ostrożność, ponieważ podobnie jak jego właścicielka mały dajmon pamiętał zapach tego człowieka. Dziewczynka skupiła się, usiłując sobie go przypomnieć, i skojarzył jej się zapach łajna i gnicia. Pomyślała o pałacu lofura Raknisona, gdzie powietrze było przesycone perfumami, lecz podłoga pełna nieczystości.

– Czym się interesuję? – powtórzyła. – Och, wszystkim po trochu. Te czaszki zaciekawiły mnie dopiero teraz, gdy je tu zobaczyłam. Nie przychodzi mi na myśl nikt, kto chciałby sobie zrobić coś takiego. To straszne.

– No cóż, mnie by się to też nie podobało, ale zapewniam cię, że są ludzie, którzy wykonują sobie takie otwory. Mógłbym zabrać cię na spotkanie z taką osobą – dodał, patrząc tak przyjaźnie i dobrotliwie, że dziewczynkę zaczęło kusić, by z nim pójść. Potem jednak dostrzegła jego język z czarnym czubkiem, wilgotny i szybki niczym u węża, i potrząsnęła głową.

– Niestety, spieszę się – oświadczyła. – Dziękuję panu za propozycję, ale nie mogę z niej skorzystać. Muszę iść, ponieważ umówiłam się z moim przyjacielem. Zatrzymałam się u niego.

– Ależ tak, oczywiście – powiedział uprzejmie. – Miło mi się z tobą rozmawiało. Do widzenia, Lizzie.

– Do widzenia – odparła.

– Och… Tak na wszelki wypadek… oto moje nazwisko i adres – powiedział, wręczając jej wizytówkę. – Na wypadek, gdybyś się chciała więcej dowiedzieć o tego typu sprawach.

– Dziękuję – szepnęła słodkim głosikiem i włożyła kartonik do małej kieszonki z tyłu plecaka. Idąc do wyjścia, przez cały czas czuła na sobie spojrzenie mężczyzny.

Kiedy się znalazła przed muzeum, skręciła do parku (w tym miejscu w świecie Lyry znajdowało się pole do krykieta i innych sportów), znalazła spokojne miejsce pod drzewami i ponownie spróbowała porozmawiać z aletheiometrem. Tym razem spytała, gdzie ma szukać uczonego, który ma informacje na temat Pyłu. Otrzymała natychmiast prostą, jednoznaczną odpowiedź – urządzenie skierowało ją do pokoju w wysokim, kwadratowym budynku, który znajdował się za Lyra. Dziewczynka była pewna, że aletheiometr chce jej przekazać dodatkowe dane; przyrząd najwyraźniej coraz częściej miewał niemal ludzkie humory i pragnienia.

Teraz przekazał Lyrze wiadomość:

„Musisz się skoncentrować na chłopcu. Pomóż mu znaleźć ojca. Skup się na tym. To twoje zadanie”.

Dziewczynka zamrugała oczyma. Była naprawdę zaskoczona. Will pojawił się przecież znikąd i pomógł jej w trudnym momencie. Skąd zatem nagle pomysł, że to ona ma udzielić mu pomocy? Lyrze aż zaparło dech na tę myśl.

Okazało się, że aletheiometr jeszcze nie dokończył swego przesłania. Igła ponownie poruszyła się i dziewczynka odczytała:

„Nie okłamuj uczonych”.

Owinęła aletheiometr w aksamit i włożyła do plecaka. Potem wstała, odszukała wzrokiem budynek, w którym miała znaleźć naukowca, i ruszyła w tamtą stronę. Poczuła zakłopotanie i przypływ energii.

Will znalazł bibliotekę dość łatwo. Bibliotekarz od razu uwierzył, że chłopiec musi napisać pracę z geografii, i pomógł mu wyszukać spis egzemplarzy „Timesa” z roku, w którym ojciec Willa zaginął. Chłopiec usiadł, aby przejrzeć rocznik na wyświetlaczu. I rzeczywiście, znalazł wiele wzmianek o Johnie Parrym i jednej z jego ekspedycji archeologicznych.