Выбрать главу

Teksty z każdego miesiąca zarejestrowane były na osobnej rolce mikrofilmu. Will montował jedną po drugiej, przewijał, szukając interesujących go informacji, po czym czytał je z wielką uwagą. Pierwszy artykuł dotyczył wyjazdu w północne rejony Alaski. Wyprawę sponsorował Instytut Archeologii przy Uniwersytecie Oksfordzkim. Odkrywcy mieli za zadanie zbadać tereny, na których zamierzali znaleźć dowody istnienia wczesnych osad ludzkich. Naukowcom towarzyszył John Parry, były żołnierz Marynarki Królewskiej, zawodowy badacz.

Drugą wzmiankę zamieszczono w sześć tygodni później. Dziennikarz donosił, że ekspedycja dotarła do Północnoamerykańskiej Arktycznej Stacji Badawczej w Noatak na Alasce.

Trzecia notka pochodziła z późniejszego o dwa miesiące numeru „Timesa” i była dramatyczna. Stacja Badawcza nie odpowiadała na sygnały, rodziło się zatem podejrzenie, że John Parry i jego towarzysze zaginęli gdzieś na Dalekiej Północy.

W następnych egzemplarzach gazety Will znalazł serię krótkich artykułów, opisujących wyprawy grup, które bez skutku szukały zaginionych odkrywców, relacje z lotów poszukiwawczych wysyłanych nad Morze Beringa, wypowiedzi członków Instytutu Archeologii, wywiady z krewnymi…

W pewnej chwili serce chłopca załomotało, ponieważ w jednym z numerów dostrzegł zdjęcie swojej matki. Na rękach trzymała dziecko. Jego.

Reporter napisał standardową historyjkę o zrozpaczonej kobiecie czekającej na powrót męża. Rozczarowany Will nie znalazł w artykule zbyt wielu faktów. Z jednego krótkiego akapitu wyczytał, że John Parry robił karierę w Marynarce Królewskiej, lecz porzucił armię, by się zająć organizowaniem geograficznych i naukowych wypraw. To wszystko.

W indeksie nie było więcej wzmianek, toteż Will wstał od wyświetlacza mikrofilmów zawiedziony. Zastanawiał się, gdzie mógłby się udać w poszukiwaniu dodatkowych informacji, ale żadne miejsce nie przychodziło mu do głowy. Wiedział też, że jeśli zacznie za bardzo wypytywać, mogą go wyśledzić jego prześladowcy…

Oddał bibliotekarzowi rolki mikrofilmów.

– Czy zna pan adres Instytutu Archeologii? – zapytał.

– Mógłbym się dowiedzieć… A z jakiej jesteś szkoły?

– Ze Świętego Piotra – odparł Will.

– To nie jest w Oksfordzie, prawda?

– Nie, w Hampshire. Moja klasa planuje wycieczkę terenową, coś w rodzaju poszukiwawczych studiów środowiskowych…

– Och, rozumiem. Czego szukasz?… Archeologia… Instytut… Jest.

Will przepisał adres i numer telefonu. Ponieważ wcześniej powiedział, że przyjechał spoza Oksfordu, poprosił bibliotekarza, aby mu wyjaśnił, jak dojść do Instytutu. Znajdował się niezbyt daleko od biblioteki. Chłopiec podziękował i wyszedł.

W budynku, u podnóża schodów, stał duży kontuar, za którym siedział portier.

– Dokąd idziesz? – spytał Lyrę.

Dziewczynka miała wrażenie, że wróciła do domu. Wiedziała, że Pantalaimon odczuwa to samo.

– Mam wiadomość dla kogoś z drugiego piętra – odrzekła.

– Dla kogo?

– Dla doktora Listera.

– Gabinet doktora Listera znajduje się na trzecim piętrze. Jeśli masz dla niego przesyłkę, możesz ją zostawić tutaj. Przekażę mu.

– Tak, ale doktor potrzebuje jej natychmiast. Właśnie po mnie posłał. W dodatku mam mu ustnie przekazać pewne informacje.

Portier bacznie się przyjrzał dziewczynce i nie dostrzegł fałszu w jej uprzejmej, nieco bezmyślnej i pokornej minie; Lyra świetnie potrafiła panować nad wyrazem twarzy. W końcu mężczyzna skinął głową i ponownie zagłębił się w lekturze gazety.

Aletheiometr nie podał Lyrze żadnego nazwiska. O istnieniu doktora Listera dziewczynka dowiedziała się z przegródki na ścianie za portierem, wiedziała bowiem, że jeśli się powoła na kogoś pracującego w tym budynku, łatwiej jej się uda wejść na górę. Z niektórymi problemami Lyra lepiej sobie radziła w świecie Willa niż on sam.

Na drugim piętrze ciągnął się długi korytarz. Pierwsze drzwi otwierały się na pustą salę wykładową, za drugimi natomiast znajdowało się mniejsze pomieszczenie, w którym przy tablicy stało dwóch pogrążonych w dyskusji naukowców. Zarówno ceglane ściany obu sal, jak i korytarza pomalowano na nijaki, szarobury kolor. Dziewczynka pomyślała, że wyglądają zbyt biednie i z pewnością nie pasowałyby do jej okazałego Oksfordu; drzwi wykonano z ciężkiego drewna, poręcze zapewne z kosztownej polerowanej stali. Patrząc na ów wystrój, Lyra ponownie uznała ten świat za osobliwy.

Szybko znalazła drzwi, o których wspomniał aletheiometr. Napis na nich głosił: „Zespół do badań nad mroczną materią”. Poniżej ktoś dopisał pospiesznie „R.I.P;”, a inna ręka dodała ołówkiem: „Kierownik Łazarz”.

Lyra nie zwróciła na to uwagi. Zastukała, a kobiecy głos odpowiedział:

– Proszę wejść.

Pokój był mały, pełen chwiejnych stert papierów i książek. Białe plansze na ścianach były pokryte wykresami i równaniami. Na wewnętrznej stronie drzwi przypięto szkic symbolu, który wyglądał na chiński. Lyra dostrzegła wejście do drugiego pomieszczenia, w którym stała jakaś skomplikowana maszyneria anbaryczna. Było cicho, więc chyba nikt jej w tej chwili nie używał. Dziewczynka była trochę zaskoczona odkryciem, że uczony, którego szukała, okazał się kobietą, lecz aletheiometr nie twierdził, że będzie to mężczyzna, a Lyra znalazła się przecież w obcym, nieznanym sobie świecie. Kobieta siedziała przy jakimś urządzeniu z małym szklanym ekranem, na którym pojawiały się wykresy i cyfry, przed ekranem stało płaskie pudełko z układem wszystkich liter alfabetu na brudnych kwadracikach w kolorze kości słoniowej. Uczona wcisnęła jeden z tych maleńkich bloczków i ekran stał się jednolicie ciemny.

– Kim jesteś? – spytała.

Lyra zamknęła za sobą drzwi, przypominając sobie, że dbały o szczegóły aletheiometr nakazał jej, by tym razem nie oszukiwała i powiedziała prawdę.

– Nazywam się Lyra Złotousta – odparła. – A pani?

Kobieta zamrugała oczyma. Miała około czterdziestu lat. Patrząc na jej krótkie czarne włosy i zaczerwienione policzki, dziewczynka uznała ją za nieco starszą od pani Coulter. Uczona miała na sobie biały rozpięty fartuch, spod którego wystawała zielona bluzka i niebieskie spodnie; podobne nosiło w tym świecie wiele osób.

Kobieta przesunęła ręką po włosach i odpowiedziała na pytanie Lyry:

– Hm, to druga niespodziewana rzecz, która zdarza mi się dzisiaj. Jestem doktor Mary Malone. Czego sobie życzysz?

– Chcę, aby mi pani opowiedziała o Pyle – odparła Lyra, rozejrzawszy się, czy są w pomieszczeniu same. – Wiem, że się pani zna na tego typu sprawach. Mogę to nawet udowodnić. Musi mi pani powiedzieć.

– Jaki pył? O czym ty mówisz?

– Może określacie go tu innym słowem. Chodzi mi o cząstki elementarne. W moim świecie Uczeni nazywają je Cząsteczkami Rusakowa, zwykli ludzie natomiast Pyłem. Niemal nie sposób ich dostrzec, ale pochodzą z przestrzeni kosmicznej i mają wpływ na ludzi. Na dzieci nie tak bardzo jak na dorosłych. Odkryłam też coś dzisiaj… Byłam w muzeum na tej ulicy i widziałam stare czaszki z otworami w głowach, takie jak sobie robią Tatarzy. Wokół nich było znacznie więcej Pyłu niż przy ostatniej, która się od nich różniła. Kiedy była epoka brązu?

Kobieta przez cały czas patrzyła na Lyrę szeroko otwartymi oczyma.

– Epoka brązu? Mój Boże, nie wiem. Chyba jakieś pięć tysięcy lat temu – odezwała się w końcu.

– Ach, w takim razie w muzeum się pomylili. Czaszka z dwoma otworami ma trzydzieści trzy tysiące lat.

W tym momencie zamilkła, ponieważ miała wrażenie, że doktor Malone zaraz zemdleje. Rumieniec całkowicie znikł z jej policzków i przyłożyła rękę do piersi, podczas gdy drugą trzymała się kurczowo poręczy krzesła. Usta uczonej otworzyły się w zdumieniu.