Выбрать главу

Dziewczynka stała w miejscu, zakłopotana, czekając, aż kobieta dojdzie do siebie.

– Kim jesteś? – zapytała w końcu uczona.

– Lyra Złotou…

– Nie, raczej skąd jesteś? Czym jesteś? Skąd wiesz takie rzeczy?

Dziewczynka westchnęła ze znużeniem. Zapomniała już, jak wścibscy potrafią być uczeni. Trudno było im mówić prawdę, ponieważ o wiele łatwiej wierzyli w kłamstwa.

– Przybywam z innego świata – zaczęła. – Jest w nim Oksford podobny do tego, chociaż równocześnie zupełnie inny. Z niego właśnie pochodzę i…

– Czekaj, czekaj. Skąd przybywasz?

– Z innego miejsca – odparła ostrożniej Lyra. – Nie stąd.

– Ach, z innego – mruknęła kobieta. – Rozumiem No… zdaje mi się, że rozumiem.

– I muszę się dowiedzieć wszystkiego o Pyle – wyjaśniła Lyra. – Przeraża on przedstawicieli Kościoła w moim świecie. Nazywają go grzechem pierwotnym… Wszelkie informacje są więc bardzo ważne. A mój ojciec… Nie – oznajmiła zapalczywym, prawie wściekłym tonem – nie to zamierzałam powiedzieć. Wszystko pokręciłam.

Doktor Malone popatrzyła na zdesperowaną, marszczącą brwi i zaciskającą pięści Lyrę, przyjrzała się siniakom na jej policzku i nodze, po czym powiedziała:

– Ależ, drogie dziecko, uspokój się… – przerwała i potarła zaczerwienione ze zmęczenia oczy. – Dlaczego cię słucham? – dodała. – Chyba zwariowałam. Przyznam, że jest to jedyne miejsce na świecie, gdzie mogłabyś otrzymać odpowiedź na swoje pytania, ale mają rozwiązać nasz zespół… To, o czym mówisz, ten pył, wygląda mi na zjawisko, które badam od jakiegoś czasu. Zaskoczyła mnie również twoja wypowiedź na temat czaszek w muzeum, ponieważ… Och, nie, mam już dość. Jestem za bardzo zmęczona, aby z tobą rozmawiać. Wierz mi, chciałabym cię wysłuchać, teraz jednak nie jestem w stanie. Mówiłam ci, że nas rozwiązują? Został mi tydzień na przygotowanie pisma do komisji przyznającej fundusze, ale nie bardzo liczę na pozytywną odpowiedź… Ziewnęła szeroko.

– Jaka była pierwsza niespodziewana rzecz, która się dziś pani przydarzyła? – spytała Lyra.

– Och. No cóż. Miałam nadzieję, że pewna osoba poprze nasze podanie o fundusze, tymczasem nieoczekiwanie wycofała się. Choć, właściwie, powinnam była się tego spodziewać…

Znowu ziewnęła.

– Chyba zaparzę kawę – mruknęła. – Jeśli jej nie wypiję, zasnę. Napijesz się ze mną?

Napełniła wodą czajnik elektryczny. Gdy sypała rozpuszczalną kawę do dwóch kubków, Lyra spojrzała na chiński wzór na drzwiach.

– Co to jest? – spytała.

– To chiński symbol. Nazywa się I Ching. Nie znasz go? Nie ma go w twoim świecie?

Lyra popatrzyła na nią zmrużonymi oczyma, sprawdzając, czy uczona nie pyta ironicznie.

– Niektóre rzeczy w moim świecie są takie same, inne różnią się. I tyle. Zresztą, nie wiem wszystkiego o moim świecie. Może również mamy ten Ching, coś tam.

– Och, przepraszam cię – powiedziała doktor Malone. – Tak, może i macie.

– Co to jest mroczna materia? – spytała Lyra. – Tak jest napisane na drzwiach, prawda?

Doktor Malone znowu usiadła i nogą przysunęła Lyrze drugie krzesło.

– Mroczna materia – odparła – stanowi przedmiot badań mojego zespołu. Nikt nie zna jej prawdziwej istoty. We wszechświecie znajduje się sporo niedostrzegalnych dla nas cząstek. Potrafimy zobaczyć gwiazdy, galaktyki i obiekty, które świecą. Wiemy też, że musi istnieć grawitacja, aby ciała niebieskie nie unosiły się bezładnie w przestrzeni. Nikt jednak nie potrafi niczego sprawdzić, toteż istnieje wiele rozmaitych projektów badawczych. Nasz jest jednym z nich.

Lyra słuchała z uwagą, ponieważ uczona nareszcie mówiła poważnie.

– Czym, pani zdaniem, jest ta materia? – spytała.

– No cóż, sądzimy, że jest ona… – kobieta przerwała, ponieważ w tym momencie zagotowała się woda. Wstała, zrobiła kawę, potem kontynuowała: – Sądzimy, że chodzi o jakiś rodzaj cząsteczek elementarnych, lecz zupełnie innych od wszystkich, jakie do tej pory odkryto. Bardzo trudno udowodnić ich istnienie… Gdzie właściwie chodzisz do szkoły? Studiujesz fizykę?

Lyra poczuła, że Pantalaimon szczypie ją w rękę, ostrzegając przed kłamstwem. Pamiętała też, że aletheiometr kazał jej mówić prawdę, wiedziała jednak, że musi zataić przed uczoną nieco informacji. Powinna działać ostrożnie i po prostu unikać kłamstw.

– Tak – odparła. – Wiem trochę. Ale nie o mrocznej materii.

– No cóż, wśród milionów innych cząstek i hałasu wywołanego przez ich zderzenia próbujemy odkryć coś, cojest niemal niemożliwe do wykrycia. Zazwyczaj detektory umieszczano setki metrów pod ziemią, teraz jednak otoczyliśmy je polem elektromagnetycznym, które przepuszcza tylko poszukiwane przez nas cząstki. Potem wzmacniamy sygnał, a resztę pracy wykonuje komputer.

Podała dziewczynce kubek z kawą. Nie miała mleka ani cukru, ale znalazła w szufladzie kilka imbirowych biszkoptów. Lyra łakomie wzięła ciastko.

– W ten sposób znaleźliśmy właściwą cząsteczkę – kontynuowała doktor Malone. – To znaczy sądzimy, że to właśnie ta. Wydaje się dość niezwykła… Boże, dlaczego o tym mówię? Nie powinnam. Wyników naszych badań jeszcze nie opublikowano, nie zatwierdzono… nawet nie zdążyliśmy ich spisać. Chyba dziś trochę fiksuję.

No cóż… – podjęła po chwili, po czym zaczęła ziewać. Ziewała długo; Lyra zaczęła się obawiać, że uczona nigdy nie przestanie. – Nasze cząsteczki to dziwne małe diabełki. Nazywamy je cząsteczkami cienia albo Cieniami. Wiesz, co mnie zaszokowało? Wspomniałaś o czaszkach w muzeum, prawda? Jeden z członków naszego zespołu trochę się interesuje archeologią i odkrył pewnego dnia coś, w co nie mogliśmy uwierzyć, a równocześnie nie potrafiliśmy tego zlekceważyć, chociaż była to najbardziej zwariowana z hipotez dotyczących Cieni. Wyobrażasz sobie? Nasz kolega odkrył, że Cienie posiadają świadomość. To prawda. Są świadomymi cząsteczkami. Słyszałaś kiedyś podobny nonsens? Nic dziwnego, że nie chcą nam przyznać dalszych funduszy na badania.

Uczona przez chwilę piła kawę, potem podjęła temat, a Lyra chłonęła każde jej słowo. – Tak, Cienie wiedzą, że tu jesteśmy. Odpowiadają na nasze pytania. To jest chyba najbardziej szalone stwierdzenie: nie możesz ich zobaczyć, chyba że się ich spodziewasz! Oznacza to, że trzeba wprowadzić umysł w pewien stan. Musisz być pewna siebie, a jednocześnie odprężona. Musisz umieć… Gdzie jest ten cytat…

Sięgnęła do sterty papierów na biurku i wydobyła skrawek kartki pokrytej zielonym atramentem. Przeczytała:

– „Umieć trwać wśród niepewności, tajemnic, wątpliwości, nie sięgać w rozdrażnieniu po fakt i przyczynę…”, Trzeba wprowadzić umysł w taki stan. Słowa te pochodzą z wiersza poety Keatsa. Zapisałam je któregoś dnia z pamięci. Tak czy owak, trzeba w tym odpowiednim stanie spojrzeć na Jaskinię…

– Jaką jaskinię? – spytała Lyra.

– Och, przecież nie wiesz, o czym mówię. Chodzi o nasz komputer. Nazywamy go Jaskinią. „Cienie na ścianach Jaskini” to cytat z Platona. Nazwę wymyślił nasz archeolog. Jest bardzo wszechstronny. Pojechał do Genewy na spotkanie w sprawie pracy, więc nie będzie go przez jakiś czas… Na czym stanęłam? Ach tak, Jaskinia. Łączysz się z komputerem i już możesz rozmawiać z Cieniami. Nic trudnego. Cienie wskakują w twoje myśli…

– A co to ma wspólnego z czaszkami?

– Tak, do tego właśnie zmierzam. Oliver Payne, mój współpracownik, wykonywał pewnego dnia różne testy z pomocą Jaskini i stało się coś niesamowitego, co zresztą trudno wyjaśnić w sposób naukowy. Oliver zbadał kawałek kości słoniowej, ot, zwykły odłamek, i nie wykrył najmniejszego śladu Cieni. Komputer na przedmiot nie zareagował, natomiast zareagował na figurę szachową wyrzeźbioną z identycznej kości słonia. Podobnie pominął drzazgę z deski, ale zasygnalizował istnienie Cieni wokół drewnianej linijki. Jeszcze więcej ich było przy wyrzeźbionej z drewna statuetce… W końcu mówimy o cząsteczkach elementarnych, czyli o mikroskopijnych bryłkach. Wygląda na to, że te cząsteczki wiedziały, jaki przedmiot jest badany! To wręcz nie do uwierzenia. Każdy przedmiot wykonany przez człowieka otaczają Cienie… Hm, później Oliver, to znaczy doktor Payne, otrzymał od przyjaciela z muzeum bardzo stare czaszki. Zbadał je, pragnął bowiem sprawdzić, jak daleko w przeszłość sięga ingerencja Cieni. Okazało się, że około trzydziestu, czterdziestu tysięcy lat! Wcześniej nie było Cieni, a od tego czasu jest ich sporo. Najwyraźniej mniej więcej w tym okresie pojawiły się pierwsze, że tak powiem, „nowoczesne” istoty ludzkie… Chcę przez to powiedzieć, że nasi przodkowie, ci sprzed kilkudziesięciu tysięcy lat, niemal się od nas nie różnili…