Выбрать главу

– To Pył – przerwała jej Lyra autorytatywnym tonem. – W tym wszystkim chodzi właśnie o to.

– Tak, tylko widzisz, tego typu rewelacji nie można zamieszczać w podaniu o fundusze, jeśli chcesz, aby przyznająca je komisja potraktowała cię poważnie. Takie stwierdzenia uznałaby za absurdalne. Pył dla niej nie istnieje, nie jest rzeczywisty… a nawet gdyby istniał, nie interesowałaby się nim. W dodatku cała sprawa wydaje się dość kłopotliwa…

– Chcę zobaczyć Jaskinię – przerwała Lyra i wstała. Doktor Malone ponownie przesunęła rękoma po włosach, szybko mrugając zmęczonymi oczami.

– Właściwie, nie widzę przeszkód – mruknęła. – Jutro komputer może stąd zniknąć. Chodźmy.

Poprowadziła Lyrę do sąsiedniej sali, która była większa niż pierwszy pokój i wypełniona sprzętem elektronicznym.

– Oto aparatura. O, tam – powiedziała, wskazując na ekran, który jarzył się szarością. – Tu jest detektor, za tą instalacją. Aby dostrzec Cienie, trzeba przymocować do głowy kilka elektrod. Podobnie jak podczas badania fal mózgowych.

– Chcę spróbować – oświadczyła Lyra.

– Niczego nie dojrzysz. Jestem zresztą zbyt zmęczona, a ten eksperyment za bardzo skomplikowany.

– Proszę! Wiem, co robię!

– Może ty wiesz, ja niestety nie. Na Boga! Przecież to doświadczenie jest kosztowne i trudne. Nie możesz tu sobie przychodzić niczym do salonu gier i traktować Jaskini jak flippera… Skąd właściwie pochodzisz? Nie powinnaś być w szkole? I jak się tutaj dostałaś?

Uczona znowu przetarła oczy, jak gdyby właśnie się obudziła.

Lyra zadrżała. Pomyślała, że musi powiedzieć prawdę.

– Dostałam się tutaj dzięki temu – odparła i wyjęła aletheiometr.

– Cóż to, u diabła, jest? Kompas?

Lyra podała kobiecie urządzenie, a kiedy doktor Malone poczuła jego wagę, oczy otworzyły jej się jeszcze szerzej.

– Dobry Boże, jest ze złota. Skąd, jak pragnę…

– Wydaje mi się, że działa w podobny sposób jak pani komputer. Chciałabym to sprawdzić. Proszę – dodała z rozpaczą w głosie. – Mogę zapytać mój przyrząd o coś, o czym wie jedynie pani. Czy jeśli uzyskam poprawną odpowiedź, pozwoli mi pani sprawdzić Jaskinię?

– A cóż to, będziemy sobie teraz wróżyć? Czy do tego służy to urządzenie?

– Między innymi… Bardzo panią proszę! Tylko jedno pytanie!

Doktor Malone wzruszyła ramionami.

– No dobrze – rzuciła. – Powiedz mi… Powiedz mi, co robiłam przedtem? Zanim zaczęłam tu pracować…

Lyra skwapliwie wzięła z rąk swej rozmówczyni aletheiometr i rozmieściła wskazówki, czując, że momentalnie dostrzega właściwe obrazki. Gdy skończyła, dłuższa igła natychmiast zaczęła się poruszać wokół tarczy. Oczy dziewczynki podążały za igłą, obserwowały, porównywały, wychwytywały odpowiedzi. Nagle Lyra zamrugała, westchnęła i otrząsnęła się z chwilowego transu.

– Była pani kiedyś zakonnicą – oznajmiła. – O rany! Nigdy bym tego nie odgadła… Zakonnice powinny przecież na zawsze pozostawać w klasztorach. Jednak pani przestała wierzyć w kościelne dogmaty, więc pozwolili pani odejść. W moim świecie taka sytuacja byłaby niemożliwa.

Doktor Malone usiadła na obrotowym krześle, patrząc na dziewczynkę bez słowa.

– Zgadza się, prawda?

– Tak. Dowiedziałaś się tego od…

– Od mojego aletheiometru, który działa, jak sądzę, dzięki Pyłowi. Przebyłam długą drogę, aby się dowiedzieć więcej o Pyle. Gdy dotarłam do tego świata, urządzenie kazało mi przyjść do pani. Przypuszczam więc, że mroczna materia to tylko inne określenie Pyłu. Mogę teraz wypróbować Jaskinię?

Doktor Malone mimowolnie potrząsnęła głową, ale nie odmówiła dziewczynce.

– No dobrze – stwierdziła w końcu i rozłożyła bezradnie ręce. – Mam wrażenie, że śnię, niech się więc dzieje, co chce.

Obróciła się na krześle, po czym wcisnęła szereg przycisków. Rozległ się warkot silnika elektrycznego i szum wentylatora komputera. Lyra wydała z siebie ciche, stłumione sapnięcie, ponieważ odgłosy te skojarzyły jej się z hałaśliwą, straszliwą, połyskującą komorą w Bolvangarze, gdzie srebrna gilotyna omal jej nie oddzieliła od Pantalaimona. Poczuła, jak ukryty w kieszeni dajmon drży, i uspokoiła go delikatnym uściskiem.

Doktor Malone niczego nie zauważyła, była bowiem zbyt zajęta regulowaniem pokręteł i wystukiwaniem liter na kwadracikach w kolorze kości słoniowej. Podczas jej pracy ekran zmienił kolor i pojawiły się na nim małe literki i symbole.

– Usiądź – powiedziała uczona, wstając i podsuwając Lyrze krzesło. Potem otworzyła słoiczek i wyjaśniła: – Muszę ci nałożyć na skórę trochę żelu pod elektrody. Łatwo się zmywa. Nie ruszaj się przez chwilę.

Doktor Malone wzięła sześć przewodów z płaskimi poduszeczkami na końcach, które przycisnęła do różnych miejsc na głowie dziewczynki. Lyra siedziała spokojnie i nieruchomo, ale oddychała szybko i serce biło jej mocno.

– W porządku, wszystkie się trzymają – stwierdziła doktor Malone. – W pomieszczeniu jest mnóstwo Cieni. Wszechświat jest ich pełen, wejdź do niego. Jedyny sposób, by je zobaczyć, to oczyścić umysł i patrzeć na ekran. Zaczynaj.

Lyra spojrzała na ekran. Był ciemny i pusty. Dostrzegła w nim własne blade odbicie, nic więcej. Potem przypomniała sobie, jak się uczyła interpretować odpowiedzi aletheiometru, i zapytała w myślach: „Co uczona wie o Pyle? Jakie pytania zadaje?”.

Gdy dziewczynka poruszyła w myślach wskazówkami aletheiometru, rozmieszczając je wokół wyimaginowanej tarczy, ekran zaczął migać. Zdumiona, na chwilę przestała się koncentrować, a wówczas migotanie ustało. Lyra nie zauważyła, że doktor Malone z podniecenia aż się wyprostowała na krześle; dziewczynka zmarszczyła tylko brwi, pochyliła się i ponownie zaczęła się skupiać.

Tym razem reakcja nastąpiła natychmiast i na ekranie zapłonął strumień tańczących świateł, niczym pulsujące pasma zorzy. Światła tworzyły rozmaite wzory, które istniały jedynie przez moment, po czym rozpadały się i formowały w inne kształty lub tylko zmieniały kolory; powstawały pętle, które wyginały się, rozpryskiwały, wybuchały w powodzi blasku, a potem nagle umykały w bok niczym stado ptaków zmieniające kierunek lotu na niebie. Lyra patrzyła na nie i czuła się podobnie jak tamtych dniach, gdy dopiero uczyła się interpretować odpowiedzi aletheiometru. Wydawało jej się, że znajduje się o krok od zrozumienia…