Выбрать главу

– Naprawdę?! – krzyknął Lee, myśląc o pięknej Serafinie Pekkali.

– Nie powinien był tego robić – odparł łowca fok. – Gdy czarownica ofiarowuje ci swoją miłość, musisz ją przyjąć. Jeśli postąpisz inaczej i później przydarzy ci się coś złego, możesz mieć pretensje tylko do siebie. Alternatywa jest prosta: błogosławieństwo albo przekleństwo. Nie można uniknąć tego wyboru.

– Może miał ważny powód – zauważył Lee.

– Moim zdaniem postąpił głupio.

– Zawsze był uparty – powiedział Sam Cansino.

– Może pragnął pozostać wierny jakiejś kobiecie – zgadywał Lee. – Mówiono mi, że podobno wie, gdzie się znajduje pewien magiczny przedmiot, który zapewnia swemu właścicielowi ochronę. Słyszeliście coś o tym?

– Tak – potwierdził łowca fok. – Nie widziałem tej rzeczy na własne oczy, ale Grumman rzeczywiście znał miejsce, w którym się znajdowała. Pewien mężczyzna próbował go skłonić, by mu je wyjawił, i Grumman go zabił.

– Jego dajmona – wtrącił Sam Cansino – była interesującym stworzeniem, niby-orlicą, czarną o białym łebku i piersi, w życiu nie widziałem takiego gatunku… Nie mam nawet pojęcia, jak się nazywa.

– To rybołów – zauważył przysłuchujący się rozmowie barman. – Mówicie o Stanie Grummanie? Jego dajmona była rybołowem. To taki orzeł, który żywi się rybami.

– Co się przydarzyło Grummanowi? – spytał Lee Scoresby.

– Och, wmieszał się w wojny Skraelingów na Ziemi Beringa. Słyszałem, że go zastrzelono – odparł łowca fok. – Nie żyje.

– Mnie ktoś mówił, że został ścięty – stwierdził Lee Scoresby.

– Nie, nie, obaj się mylicie – zaprzeczył barman. – Mam aktualne informacje. Rozmawiałem niedawno z pewnym Eskimosem, który był z nim na Sachalinie. Obozowali tam i spadła lawina. Grummana zasypały setki ton skał. Tamten Eskimos widział całe zdarzenie.

– Nie potrafię odgadnąć – stwierdził Lee Scoresby, nalewając wszystkim kolejkę – czym się ten człowiek zajmuje. Szukał ropy naftowej? A może był wojskowym? Albo jakimś filozofem? Mówiłeś o pomiarach, Sam. O co chodziło?

– Mierzył światło gwiazd. I Zorzę, która go niesamowicie interesowała. Chociaż chyba najbardziej ciekawiły go ruiny. Wszystko, co starożytne.

– Wiem, kto mógłby ci powiedzieć więcej – przypomniał sobie łowca fok. – W górach jest obserwatorium, które należy do Akademii Carskiej Rosji. Wiem, że Grumman często tam bywał. Może tam się czegoś dowiesz.

– A tak właściwie, po co go szukasz, Lee? – spytał Sam Cansino.

– Jest mi dłużny trochę pieniędzy – odparł Lee Scoresby.

Wyjaśnienie okazało się na tyle przekonujące, że natychmiast zamknęło ciekawskim usta. Później podjęli temat, którego nie sposób było obecnie uniknąć. Wszyscy mówili o katastrofalnych zmianach. Ich przyczyny nikt nie potrafił wyjaśnić.

– Rybacy mówią, że można się przedostać do nowego świata – powiedział łowca fok.

– Istnieje jakiś nowy świat? – spytał Lee.

– Jak tylko opadnie ta cholerna mgła, sami go zobaczycie – odparł z przekonaniem łowca fok. – Pierwszy raz go dostrzegłem, gdy płynąłem kajakiem; powietrze trochę się wyklarowało, a ja spojrzałem na północ. Nigdy nie zapomnę tego widoku. Nie było horyzontu, ziemia po prostu ciągnęła się bez końca. Tylko twardy grunt, linia brzegowa, góry, porty, zielone drzewa i pola uprawne… A nad tym wszystkim niebo. Powiem wam, przyjaciele, można by na coś takiego patrzeć i pięćdziesiąt lat.

Miałem ochotę ruszyć przed siebie, nie oglądając się wstecz. Potem znowu nadciągnęła mgła…

– Nigdy nie widziałem takiej mgły – wtrącił Sam Cansino. – Wisi już chyba od miesiąca, może nawet dłużej. Jeśli jednak chodzi o Stanislausa Grummana Lee, nie uda ci się wydobyć od niego ani grosza. Ten człowiek nie żyje.

– Ach! Przypomniało mi się to tatarskie imię! -krzyknął nagle łowca fok. – Nazywali go tak podczas rytuału wiercenia otworu. Jopari.

– Jopari? Nigdy nie słyszałem takiego imienia – zauważył Lee. – Przypuszczam, że może być japońskie. Spróbuję odzyskać moje pieniądze od jego spadkobierców lub przyjaciół. A może Akademia Berlińska zechce wyrównać długi swego pracownika. Wybiorę się do tego obserwatorium i sprawdzę, czy nie dysponują jakimś przydatnym adresem.

Obserwatorium leżało na północy w pewnej odległości, toteż Lee Scoresby wynajął psi zaprzęg wraz z poganiaczem. Nie było łatwo znaleźć osobę chętną ryzykować podróż we mgle, Lee był jednakże przekonujący… A może jego pieniądze. W końcu, po długich targach zgodził się go zawieźć jakiś stary Tatar z okolic rzeki Ob.

Poganiacz nie miał kompasu, lecz sterował zaprzęgiem za pomocą rozmaitych znaków; pomagała mu także dajmona w postaci arktycznego lisa, która siedziała na przodzie sań i gorliwie węszyła. Lee, który nigdy się nie rozstawał z kompasem, zauważył ogromne zakłócenia ziemskiego pola magnetycznego.

– To się już zdarzyło wcześniej – oświadczył stary poganiacz, gdy zatrzymali się, by zaparzyć kawę.

– Co takiego? Niebo się już kiedyś otworzyło? O to chodzi?

– Tak, zdarzyło się to wiele tysięcy pokoleń temu. Mój lud przekazywał sobie opowieść o tym zdarzeniu. To było bardzo, bardzo dawno, wiele tysięcy lat temu.

– Co się wtedy stało?

– Niebo się otworzyło i duchy zaczęły krążyć między światami. Poruszały się również całe lądy. Lód stopił się, potem znowu wszystko zamarzło. Po pewnym czasie duchy zamknęły otwór. Zaplombowały go. Ale czarownice mówią, że tam, za Zorzą północną, niebo jest cienkie.

– Powiedz mi, Umaqu, co się teraz zdarzy?

– To samo, co wtedy, przed wiekami. Wszystko się powtórzy. Ale tylko po dużym zamieszaniu, wielkiej wojnie. Duchowej wojnie.

Poganiacz nie powiedział nic więcej. Wkrótce ruszyli dalej. Jechali wśród pagórków i dolin, obok starej odkrywki matowej skały, która wydawała się ciemna na tle bladej mgły. Wówczas starzec ponownie się odezwał.

– Obserwatorium tam w górze – powiedział. – Teraz pan musi iść. Ścieżka zbyt kręta dla sań. Poczekam tu na pana.

– Wrócę niedługo, Umaqu. Rozpal sobie ogień, mój przyjacielu, usiądź i odpoczywaj. Wrócę za jakieś trzy, cztery godziny.

Lee Scoresby schował Hester za pazuchą i wyruszył w drogę. Po półgodzinie trudnej wspinaczki dostrzegł ponad sobą szereg budynków – pojawiły się nagle, jak gdyby właśnie w tej chwili jakaś gigantyczna dłoń umieściła je w tym miejscu. Efekt ten spowodowało chwilowe rozrzedzenie mgły, która po minucie znowu zasnuła okolicę. Lee zobaczył wielką kopułę głównego obserwatorium, obok mniejszą, a między nimi budynki administracyjne i kwatery mieszkalne. Ze względu na częste używanie teleskopów budynki były trwale zaciemnione.

W kilka minut później rozmawiał z grupą astronomów, którzy pragnęli usłyszeć od niego nowiny dotyczące aktualnej sytuacji. Wśród zebranych było kilku filozofów przyrodników, równie zaniepokojonych z powodu mgły, jak astronomowie. Lee opowiedział o wszystkim, co widział, a gdy całkowicie wyczerpał temat, zapytał o Stanislausa Grummana. Ponieważ mieszkańcy obserwatorium od tygodni nie mieli gościa, chętnie podjęli temat.

– Grumman? Tak, opowiem panu o nim – odrzekł dyrektor. – Chociaż nazwisko na to nie wskazuje, miał angielskie pochodzenie. Pamiętam…

– Na pewno nie – zaprzeczył jego zastępca. – Był członkiem Cesarskiej Akademii Niemieckiej. Spotkałem go w Berlinie. Na pewno był Niemcem.