Выбрать главу

Ojciec Willa zniknął przed wieloma laty, gdy jego syn był jeszcze zbyt mały, by go zapamiętać. Chłopiec bardzo był go ciekaw, zadręczał więc stale matkę pytaniami; na większość z nich biedna kobieta niestety nie potrafiła odpowiedzieć.

„Był bogaty?”. „Dokąd wyjechał?”. „Dlaczego odszedł?”. „Umarł?”. „Wróci?”. „Jaki był?”.

Jedynie na to ostatnie pytanie umiała mu odpowiedzieć. John Parry był przystojnym mężczyzną, odważnym i zdolnym oficerem Marynarki Królewskiej, który porzucił wojsko, został odkrywcą i zaczął organizować ekspedycje w odległe zakątki świata. Willa te informacje głęboko poruszyły. Jakiż ojciec mógł być bardziej ekscytujący niż odkrywca? Od tej pory chłopiec we wszystkich zabawach wyobrażał sobie niewidzialnego towarzysza – wraz z ojcem przedzierali się przez dżunglę, przysłaniając oczy, spoglądali z pokładu szkunera na sztormowe morza, przyświecając sobie pochodniami, odszyfrowywali tajemnicze inskrypcje w jaskiniach, gdzie roiło się od nietoperzy… Byli najlepszymi przyjaciółmi, wielokrotnie ratowali sobie życie, śmiali się i długo w noc rozmawiali przy ognisku.

Jednak wraz z wiekiem w Willu zaczęły się rodzić wątpliwości. Zastanawiał się, dlaczego w domu nie było żadnych fotografii ojca z dalekich lądów i mórz, ani z arktycznych gór (w towarzystwie mężczyzn o zaszronionych brodach), ani z porośniętych pnączem ruin w dżungli? Czyżby nie przetrwały żadne trofea albo osobliwości? Przecież musiał je przywozić do domu? Czy nic nie pisano o nim w książkach?

Matka Willa nie wiedziała. Powiedziała jednak synowi coś, co mocno mu się wryło w pamięć: – Pewnego dnia pójdziesz w ślady ojca. Będziesz także wspaniałym człowiekiem. Włożysz jego płaszcz…

I chociaż chłopiec zupełnie nie rozumiał jej słów, odniósł wrażenie, że chwyta ich sens. Poczuł dumę, a myśl, że ma przed sobą cel, podniosła go na duchu. Marzył, że wszystkie jego zabawy zmienią się w prawdziwe wyzwania. Okaże się, że ojciec żyje, zagubiony gdzieś w dziczy, i on, Will, uratuje go, a następnie okryje swe ciało jego płaszczem… Sądził, że dla takiego wspaniałego celu warto znosić wszelkie trudy życia.

Z tego powodu nikomu nie powiedział o problemach matki. Czasami zresztą bywała spokojna i pewna siebie, a wówczas syn uczył się od niej, jak robić zakupy, gotować i sprzątać dom, aby mógł wypełniać te obowiązki w chwilach, gdy matka była dziwnie zagubiona lub przerażona. Nauczył się też specyficznego zachowania, dzięki któremu pozostawał niezauważony w szkole i nie przyciągał uwagi sąsiadów, nawet kiedy matka popadała w stan takiego strachu i szaleństwa, że ledwie mogła mówić. Chłopiec bowiem najbardziej ze wszystkiego obawiał się, że władze dowiedzą się o stanie biednej kobiety, zabiorą ją i umieszczą w jakimś zakładzie wśród obcych ludzi. Potrafił przezwyciężyć każdą trudność, byle tylko nie dopuścić do takiej sytuacji. Szczególnie, że bywały chwile, kiedy czuła się szczęśliwa, śmiała się z własnych lęków i błogosławiła syna za czułą opiekę, jaką ją otaczał; wtedy przepełniała ją ogromna miłość i słodycz, a Will nie potrafił sobie wymarzyć lepszej towarzyszki i nie pragnął niczego więcej niż tylko mieszkać z nią samotnie do końca życia.

Potem jednak przyszli ci mężczyźni.

Nie byli z policji ani z pomocy społecznej, nie byli też przestępcami – tak przynajmniej sądził Will. Próbował się ich pozbyć, niestety, nie udało mu się, nie powiedzieli mu zresztą, czego chcą; rozmawiali jedynie z matką, która była akurat wtedy w bardzo złym stanie.

Stojąc za drzwiami, chłopiec podsłuchał rozmowę.

Usłyszał, że pytają o ojca, i poczuł, że jego oddech staje się szybszy.

Chcieli wiedzieć, dokąd wyjechał John Parry, czy żona otrzymała od niego jakąś przesyłkę, kiedy ostatnio się kontaktował z rodziną i czy współpracował z obcymi ambasadami. Kolejne pytania coraz bardziej wyczerpywały matkę, toteż w końcu chłopiec wbiegł do pokoju i kazał natrętom wyjść.

Wyglądał na tak rozjuszonego, że żaden z mężczyzn się nie roześmiał, chociaż Will był tylko dzieckiem; bez problemu mogli go odepchnąć albo jedną ręką podnieść z podłogi. Chłopiec stał nieustraszony, a jego gniew był tak niepohamowany, że mężczyźni wyszli. Ich wizyta utwierdziła Willa w przekonaniu, że ojciec ma kłopoty i tylko on, syn, może mu pomóc. Jego zabawy nie były już dziecinne i bawił się rzadziej. Gra stawała się prawdą, a chłopiec musiał zasłużyć na zaufanie ojca.

W kilka dni później mężczyźni wrócili. Nalegali, żeby matka Willa odpowiedziała na ich pytania. Przyszli przed południem, kiedy chłopiec był w szkole. Jeden z nich rozmawiał z nią na dole, natomiast drugi przeszukiwał w tym czasie sypialnie. Matka Willa nie miała pojęcia, co robią. Na szczęście chłopiec wrócił wcześniej i przyłapał ich na gorącym uczynku. Po raz kolejny wybuchnął gniewem, a oni jeszcze raz spokojnie odeszli.

Prawdopodobnie wiedzieli, że Will – bojąc się utracić matkę – nie pójdzie na policję, w każdym razie stawali się coraz bardziej natarczywi. W końcu włamali się do domu, kiedy chłopiec poszedł po matkę do parku. Ich wizyty pogarszały jej stan i biedną kobietę zaczęła ogarniać swego rodzaju obsesja – matka Willa uważała, że musi dotknąć każdej listewki we wszystkich ławkach stojących wokół stawu. Aby stracić jak najmniej czasu, Will pomagał jej w tym zadaniu. Podczas drogi powrotnej dostrzegli jeszcze tył odjeżdżającego samochodu mężczyzn. Chłopiec wszedł do domu i uświadomił sobie, że tamci przetrząsnęli pokoje; zdążyli przeszukać większość szuflad i szaf.

Wiedział, że nie zostawią ich w spokoju. Zielona skórzana teczka była najcenniejszą rzeczą w domu; do tej pory Will nigdy nawet nie pomyślał, aby do niej zajrzeć, nie miał też pojęcia, gdzie matka ją przechowuje. Wiedział jednak, że teczka zawiera listy, które ona czasami czytała, płacząc, a potem opowiadała synowi o jego ojcu. Will przypuszczał więc, że właśnie tych papierów szukają mężczyźni. Zdał sobie sprawę, że musi znaleźć wyjście z tej niebezpiecznej sytuacji.

Najpierw zastanowił się, gdzie mógłby ukryć matkę. Myślał i myślał, ale nie miał żadnych przyjaciół, których mógłby poprosić o przysługę, a sąsiedzi i tak już coś podejrzewali. Przyszła mu na myśl tylko jedna godna zaufania osoba – pani Cooper.

Po odprowadzeniu matki w bezpieczne miejsce zamierzał znaleźć teczkę z zielonej skóry, sprawdzić jej zawartość, a następnie pojechać do Oksfordu, gdzie powinien otrzymać odpowiedzi na niektóre ze swoich pytań. Niestety, mężczyźni wrócili zbyt szybko.

A teraz w dodatku zabił jednego z nich i będzie go ścigać także policja!

No cóż, bardzo dobrze nauczył się żyć w taki sposób, by go nie zauważano. Teraz musiał wykorzystać tę umiejętność staranniej niż kiedykolwiek i jak najdłużej – do czasu znalezienia ojca albo do chwili, gdy mężczyźni znajdą jego, Willa. Postanowił sobie, że jeśli go dopadną, nie podda się łatwo. Nie dbał o to, jak wielu ich jeszcze uśmierci!

Jeszcze tego samego dnia, a ściśle rzecz biorąc, tuż przed północą, chłopiec opuścił miasto i ruszył do oddalonego o sześćdziesiąt pięć kilometrów Oksfordu. Był śmiertelnie zmęczony. Część drogi przejechał autostopem, dwoma autobusami, resztę pokonał na piechotę. Do rogatek Oksfordu dotarł o osiemnastej. Było już zbyt późno na spotkanie, które sobie zaplanował. Zjadł więc kolację w „Burger Kingu” i poszedł do kina, aby przeczekać do wieczora; tytułu filmu zapomniał już w trakcie seansu. Teraz szedł na północ niekończącą się drogą przez przedmieścia.