Выбрать главу

Lyra nie była w stanie dalej mówić. Z całych sił splunęła więc mężczyźnie prosto w twarz.

Will siedział nieruchomo. Rozglądał się wokół i starał się zapamiętać położenie wszystkich mebli i przedmiotów.

Sir Charles spokojnie rozłożył jedwabną chusteczkę i wytarł twarz.

– Czy ty w ogóle nad sobą nie panujesz? – spytał. – Usiądź, ty plugawy dzieciuchu.

Dziewczynka poczuła, że z oczu płyną jej łzy, a całe ciało drży. Rzuciła się na sofę. Pantalaimon stanął na dach swej pani z wyprostowanym kocim ogonem; płonące oczy utkwił w starcu.

Will siedział, milczący i zakłopotany. Sir Charles mógł ich wyrzucić już dawno temu i chłopiec zastanawiał się, dlaczego tak nie postąpił.

Nagle zobaczył coś tak dziwacznego, że uznał, iż zwodzi go wyobraźnia – z rękawa lnianej marynarki sir Charlesa, obok śnieżnobiałego mankietu koszuli wysunął się szmaragdowy łeb węża. Czarny język gada śmigał raz w jedną stronę, raz w drugą, a jego czarne oczy w złotych obwódkach spoglądały to na Lyrę, to na Willa. Dziewczynka była zbyt rozzłoszczona, aby dostrzec węża, chłopiec natomiast widział go jedynie przez chwilę, bo stworzenie szybko zniknęło z powrotem w rękawie starca. Will otworzył szeroko oczy; był wstrząśnięty.

Sir Charles podszedł do szerokiego parapetu i usiadł, wygładzając fałdę na spodniach.

– Lepiej mnie posłuchaj, zamiast zachowywać się gwałtownie i bezmyślnie – stwierdził. – Naprawdę nie masz wyboru. Urządzenie jest w moim posiadaniu i nic na to nie poradzisz. Chcę je mieć, ponieważ jestem kolekcjonerem. Możesz pluć, tupać i wykrzykiwać wszelkie możliwe przekleństwa, jednak do czasu, aż przekonasz kogoś, by cię wysłuchał, będę miał sporo dokumentów, które zaświadczą, że kupiłem tę rzecz. Mogę to zrobić w bardzo łatwy sposób, a wtedy już nigdy go nie odzyskasz.

Dzieci milczały, czekając na dalsze słowa starca.

– Jednakże – kontynuował po chwili – istnieje coś, czego pragnę jeszcze bardziej. Nie mogę tego zdobyć sam, więc chętnie zawrę z wami układ. Ukradniecie dla mnie pewien przedmiot, a ja wam oddam… Jak go nazwałaś, panienko?

– Aletheiometr – odrzekła Lyra ochrypłym głosem

– Aletheiometr. Jakie to interesujące. Aletheia, prawda… Te emblematy… tak, teraz rozumiem.

– Czego pan chce? – spytał Will. – I gdzie to jest?

– Przedmiot znajduje się w miejscu, w które ja nie mogę się udać, wy natomiast tak. Jestem absolutnie przekonany, że znaleźliście wejście do sąsiedniego świata. Zapewne leży niedaleko Summertown, w pobliży miejsca, w którym wysadziłem Lizzie… czy też Lyrę, dziś rano. Za przejściem rozciąga się inny świat, ten, w którym nie ma dorosłych. Zgadza się? Hm, wyobraźcie sobie, że człowiek, który wyciął to okienko, posiada pewien nóż. Mężczyzna ten ukrywa się teraz w tamtym świecie i jest bardzo przerażony. Ma ku temu powody. Sądzę, że przebywa w starej, kamiennej wieży. Wokół jej drzwi wyrzeźbiono anioły. Torre degli Angeli… Musicie się tam dostać. Zresztą, nie obchodzi mnie, jak tego dokonacie, po prostu chcę otrzymać nóż. Przynieście mi go, a oddam wam aletheiometr. Będzie mi się może trochę smutno z nim rozstać, lecz zawsze dotrzymuję słowa. Jestem człowiekiem honorowym. To właśnie musicie zrobić: przynieść mi nóż.

Wieża Aniołów

– Kim jest człowiek, który ma nóż? – spytał Will. Siedzieli w rolls-roysie i jechali przez Oksford. Sir Charles zajmował przednie siedzenie – na wpół odwrócony w stronę dzieci – a Will i Lyra siedzieli z tyłu; w ręce dziewczynki tkwił już nieco spokojniejszy Pantalaimon w postaci myszy.

– Ten człowiek nie ma większego prawa do tego noża niż ja do aletheiometru – odparł sir Charles. – Na nieszczęście dla nas wszystkich, aletheiometr jest w moim posiadaniu, a nóż w jego.

– A skąd pan wie o innym świecie?

– Wiem wiele rzeczy, o których nie macie pojęcia. Czego się spodziewaliście? Jestem sporo od was starszy i znacznie lepiej poinformowany. Istnieje kilka przejść między tym światem a tamtym. Osoby, które znają ich położenie, łatwo potrafią przechodzić w tę i z powrotem. W Cittagazze działa Gildia uczonych, tak zwanych uczonych, którzy przybywali tu w ten sposób od wielu lat.

– Pan wcale nie jest z tego świata! – krzyknęła nagle Lyra. – Jest pan stamtąd, prawda?

I znowu coś sobie przypomniała. Była niemal pewna że widziała tego mężczyznę przed swoim przybyciem do świata Willa.

– Nie – odparł.

– Skoro mamy odebrać tamtemu mężczyźnie nóż wtrącił chłopiec – musimy wiedzieć o nim trochę więcej Na pewno go nam tak po prostu nie odda, prawda?

– Oczywiście, że nie. Zwłaszcza, że tylko ten nóż trzyma z dala upiory. To z pewnością nie jest łatwe zadanie.

– Upiory boją się noża?

– Bardzo.

– Dlaczego atakują tylko dorosłych?

– Nie musisz teraz tego wiedzieć. To nie jest twoja sprawa. Lyro – dodał sir Charles, obracając się do dziewczynki – opowiedz mi o swoim nadzwyczajnym przyjacielu.

Miał na myśli Pantalaimona. Gdy tylko wypowiedział te słowa, Will uprzytomnił sobie, że wąż, którego widział w rękawie mężczyzny, także jest dajmoną, co oznaczało, że starzec pochodził ze świata Lyry. Pytał o Pantalaimona, aby ich zmylić, nie zdawał więc sobie sprawy z tego, co dostrzegł chłopiec.

Lyra podniosła Pantalaimona i przytuliła do piersi, a wtedy mysz zmieniła się w czarnego szczura, który machał ogonem i łypał na sir Charlesa czerwonymi oczyma.

– Nie powinien pan na niego patrzeć – odparła. – To mój dajmon. Sądzi pan, że mieszkańcy tego świata nie mają dajmonów? Macie je w sobie. Pański byłby żukiem gnojarzem.

– Skoro egipscy faraonowie cieszyli się, że uosabia ich skarabeusz, ja też jestem zadowolony z takiego porównania. Hm, jak rozumiem, jesteś z jeszcze innego świata, panienko. Jakież to interesujące! Czy właśnie stamtąd pochodzi aletheiometr, a może ukradłaś go podczas podróży?

– Dostałam go – odrzekła rozjuszona Lyra. – Dał mi go Rektor Kolegium Jordana w moim Oksfordzie. Zgodnie z wszelkimi zasadami przedmiot należy do mnie. A pan nawet by nie wiedział, co z nim zrobić, głupi, obrzydliwy starcze! Nie zinterpretowałby pan jego odpowiedzi, nawet gdyby pan nad nimi ślęczał przez sto lat! On jest dla pana tylko zabawką, a ja go naprawdę potrzebuje podobnie jak Will. Odzyskamy go, bez dwóch zdań.

– Zobaczymy – mruknął sir Charles. – Tu wysiadałaś poprzednim razem. Może teraz zrobicie to samo?

– Nie – burknął Will, ponieważ dostrzegł na ulicy samochód policyjny. – Z powodu upiorów i tak pan nie może wejść do Ci’gazze, nie ma więc znaczenia, czy pozna pan położenie okienka. Proszę nas zawieźć do obwodnicy.

– Jak sobie życzysz – powiedział cierpko sir Charles i rolls-royce ruszył dalej. – Kiedy… dostaniecie nóż, zadzwońcie do mnie. Allan po was przyjedzie i przywiezie was.

Jechali dalej, milcząc, wreszcie szofer zatrzymał samochód. Gdy dzieci wysiadły, sir Charles opuścił okno i odezwał się do Willa:

– Tak przy okazji… Jeśli nie uda wam się zdobyć noża, lepiej tu nie wracajcie. Jeśli przyjdziecie bez niego do mojego domu, zadzwonię na policję. Sądzę, że przyjadą natychmiast, kiedy podam im twoje prawdziwe nazwisko. William Parry, prawda? W dzisiejszej gazecie zamieszczono bardzo dobre zdjęcie.