Выбрать главу

Widzi pan, zaintrygował mnie tamten świat, w którym upiory karmiły się ludzką świadomością. Chciałem wiedzieć, jaka jest natura tych stworzeń i skąd się wzięły. Jako szaman potrafię rozwiązywać pewne zagadki na odległość. Wiele czasu spędziłem w transie, badając nawiedzony świat. Dowiedziałem się między innymi, że tamtejsi filozofowie ściągnęli na wszystkich nieszczęście, stworzyli bowiem setki lat temu pewne narzędzie – zaczarowany nóż. Niestety, moc ostrza znacznie przekroczyła ich najśmielsze oczekiwania, a używając go, otworzyli drogę do swego świata upiorom. Znam możliwości tego narzędzia, wiem, gdzie się znajduje i jak rozpoznać osobę, którą nóż wybierze sobie na swego właściciela i strażnika. Wiem też, jak nóż może pomóc sprawie Lorda Asriela. Mam nadzieję, że Lord potrafi podołać wyznaczonemu zadaniu. Zatem… wezwałem pana tutaj, aby mnie pan zabrał na północ, do świata, w który przedostał się Lord Asriel. Tam znajdziemy strażnika zaczarowanego noża. Świat ten jest jednak niebezpieczny. Zapewniam pana, że ani w moim, ani w pańskim nie ma niczego bardziej przerażającego niż upiory. Będziemy musieli działać ostrożnie i wykazać się męstwem. Nie zamierzam wracać, a panu – jeśli chce pan zobaczyć ponownie swoją ojczyznę – będzie potrzebna ogromna odwaga, wielki kunszt i niezwykłe szczęście. Takie jest pańskie zadanie, Scoresby. Z tego powodu pan mnie szukał.

Szaman zamilkł. Twarz miał bladą, pokrytą kropelkami potu.

– Do diabła, to najbardziej szalony pomysł, o jakim w życiu słyszałem! – wykrzyknął Lee.

Wstał, podniecony, i przeszedł kilka kroków w jedną stronę, potem kilka w drugą. Hester obserwowała go z ławki. Grumman przymknął oczy, ale siedząca na jego kolanie dajmona nie spuszczała oka z Lee.

– Chce pan pieniędzy? – spytał szaman po kilku chwilach. – Mogę dać panu złoto. Nietrudno je zdobyć.

– Niech to szlag, nie przybyłem tu po złoto! – odparł zapalczywie Lee. – Przyszedłem, ponieważ… aby sprawdzić, czy pan rzeczywiście żyje. Przyznam, że zaspokoiłem swoją ciekawość…

– Cieszę się.

– Ta sprawa nie jest wcale taka prosta – dodał Lee, po czym opowiedział Grummanowi o radzie czarownic nad Jeziorem Enara i o podjętych na niej uchwałach. – Widzi pan – zakończył – ta mała dziewczynka, Lyra… Właśnie z jej powodu postanowiłem współdziałać z czarownicami. Mówi pan, że sprowadził mnie tutaj za pomocą pierścienia Nawaho. Może to prawda, a może nie, wiem jedynie, że przybyłem tu, ponieważ sądziłem, że w ten sposób pomagam Lyrze. Nigdy wcześniej nie widziałem takiego dziecka. Gdybym miał córkę, pragnąłbym, by była choć w połowie tak energiczna, odważna i dobra. Słyszałem, że pan wie o pewnej cennej rzeczy, która zapewnia ochronę każdemu, kto weźmie ją do ręki. Dotąd nie miałem pojęcia, cóż to może być za przedmiot, jednak z pańskich słów wnoszę, że chodzi o ten zaczarowany nóż. On więc będzie stanowił moją cenę za zabranie pana do innego świata, doktorze Grumman – nie złoto, lecz właśnie ten nóż. Nie chcę go dla siebie, ale dla Lyry. Musi mi pan przysiąc, że dziewczynka otrzyma ten przedmiot, a wówczas zabiorę pana wszędzie, dokąd tylko pan zechce. Szaman wysłuchał z uwagą słów Lee, po czym odpowiedział:

– Dobrze, panie Scoresby, przysięgam. Czy moje słowo panu wystarczy?

– Na co pan przysięga?

– Na wszystko, na co pan sobie życzy.

Lee zastanowił się, potem powiedział:

– Proszę przysiąc na powód, dla którego odrzucił pan miłość czarownicy. Sądzę, że chodziło o coś najważniejszego w pana życiu.

Oczy Grummana rozszerzyły się, po czym mężczyzna odparł:

– Dobrze się pan domyśla, Scoresby. Z przyjemnością na to przysięgnę. Daję panu moje słowo, że postaram się, by Lyra Belacqua otrzymała nóż, który zapewni jej ochronę. Ostrzegam pana jednak, że strażnik noża ma zapewne do wypełnienia własne zadanie, które może wciągnąć dziewczynkę w jeszcze większe niebezpieczeństwo.

Lee z powagą pokiwał głową.

– Może i tak – stwierdził. – Lecz jeśli istnieje choć najmniejsza szansa na zapewnienie ochrony Lyrze, nie zamierzam jej przepuścić.

– Ma pan moje słowo. Teraz proszę mnie zabrać do świata upiorów.

– A wiatr? Nie jest pan chyba tak bardzo chory, by nie zauważyć, jaką mamy pogodę?

– Problem wiatru proszę pozostawić mnie.

Lee skinął głową. Znowu usiadł na ławce i przebiegł palcami po turkusowym pierścieniu. Tymczasem Grumman włożył do torby ze skóry renifera kilka potrzebnych przedmiotów. Parę chwil później dwaj mężczyźni podążyli leśnym traktem do wioski.

Wódz wygłosił krótkie przemówienie. Wielu mieszkańców osady podchodziło do Grummana, dotykali jego dłoni, szeptali kilka słów i w zamian otrzymywali coś w rodzaju błogosławieństwa. Lee obserwował w tym czasie niebo. Na południu było bezchmurne i pachnący świeżością wietrzyk ledwo podnosił gałązki i poruszał wierzchołkami sosen. Na północy mgła ciągle wisiała nad wzburzoną rzeką, lecz po raz pierwszy od wielu dni zaczynała się rozpraszać.

Łódź czekała przy skale w miejscu, gdzie kiedyś znajdował się pomost wyładunkowy. Lee wrzucił do środka torbę Grummana i włączył mały silnik. Szaman usiadł na dziobie. Ruszyli. Łódź pędziła z prądem, śmigając pod drzewami. Posuwali się tak szybko, że Lee obawiał się o los Hester kulącej się tuż przy burcie. Na szczęście, dajmona była zahartowanym podróżnikiem. Lee uświadomił to sobie w pewnej chwili i sam nie wiedział, dlaczego jeszcze przed chwilą tak strasznie się denerwował.

Gdy dotarli do portu przy ujściu rzeki, okazało się, że wszystkie hotele, pensjonaty i prywatne kwatery zarekwirowali żołnierze, i to w dodatku nie byle jacy, lecz z oddziałów Carskiej Straży Rosji, najkarniejszej i najlepiej wyposażonej armii na świecie, sojuszników tutejszej Magistratury.

Lee zamierzał ostatnią noc przed wyprawą poświęcić na odpoczynek, zwłaszcza że Grumman wyglądał na zmęczonego, niestety nie było szansy na znalezienie wolnego pokoju.

– Co się dzieje? – spytał przewoźnika, gdy zwracał wynajętą łódź.

– Nie wiemy. Ten regiment przybył wczoraj i zarekwirował każdą kwaterę, jedzenie i wszystkie łodzie w mieście. Tę łódź też by wzięli, gdyby pan z niej nie korzystał.