Выбрать главу

– Pozwól, że obejrzę twoją ranę. – To było pierwsze zdanie, które powiedziała do Willa. Otępiały z bólu chłopiec wyciągnął rękę w jej stronę.

Pantalaimon (w postaci kota) obserwował ciekawie, ale Will odwrócił wzrok; nie lubił widoku swojej okaleczonej dłoni.

Czarownice rozmawiały ze sobą cicho, po czym Serafina Pekkala spytała:

– Jaka broń spowodowała tę ranę?

Will sięgnął po nóż i podał go jej w milczeniu. Towarzyszki Serafiny popatrzyły na ostrze ze zdumieniem i podejrzliwością; nigdy przedtem takiego nie widziały.

– Do wyleczenia jej nie wystarczą zioła, potrzebne będą czary – oświadczyła królowa klanu czarownic. – No dobrze, przygotujemy zaklęcie. Będzie gotowe, kiedy wzejdzie księżyc. Tymczasem idź się przespać.

Podała mu mały rogowy kubek, zawierający gorący napój leczniczy, którego gorycz złagodzono miodem. Niebawem chłopiec położył się i głęboko zasnął. Czarownica przykryła go liśćmi i odwróciła się do dziewczynki, która ogryzała króliczą kość.

– No, Lyro – zachęciła ją – powiedz mi, kim jest ten chłopiec, co wiesz o tym świecie i o nożu.

Lyra głęboko zaczerpnęła powietrza i rozpoczęła opowieść.

Język monitora

– Opowiedz mi tę historię jeszcze raz – powiedział doktor Oliver Payne, siedząc w małym laboratorium z oknem wychodzącym na park. – Nie przesłyszałem się? Rzeczywiście mówisz nonsensy. Dziecko z innego świata?

– Tak mi się przedstawiła. Wiem, że w pierwszej chwili brzmi to jak nonsens, ale wysłuchaj mnie, Oliverze, dobrze? – poprosiła doktor Mary Malone. – Ta mała wiedziała o istnieniu Cieni. Nazywała je… Pyłem, lecz chodziło o to samo, o nasze cząsteczki cienia. I mówię ci, kiedy założyła łączące ją z Jaskinią elektrody, zobaczyłam absolutnie nadzwyczajny pokaz na ekranie: obrazki, symbole… Miała ze sobą jakiś przyrząd ze złota, coś w rodzaju kompasu z rozmaitymi symbolami wokół tarczy. Twierdziła, że potrafi go pytać i interpretować jego odpowiedzi w ten sam sposób, wiele wiedziała o sprawach związanych ze stanem umysłu, znała się na tym…

Był poranek. Oczy uczonej przyjaciółki Lyry, doktor Malone, były czerwone z braku snu, ale jej współpracownik, który właśnie wrócił z Genewy, niecierpliwił się, pragnąćusłyszeć więcej informacji, do których podchodził równocześnie sceptycznie i z zainteresowaniem.

– Widzisz, Oliverze, dziewczynka zdołała się z nimi skomunikować. Cienie posiadają świadomość i potrafią odpowiadać. A pamiętasz twoje czaszki? Lyra powielała mi, że niektóre z muzeum Pitta-Riversa… są znacznie starsze, niż głosi napis. Otaczały je Cienie… Dowiedziała się tego ze swojego kompasu…

– Czekaj, czekaj. Rozłóżmy to na czynniki pierwsze. Co mówisz? Twierdzisz, że dziewczynka potwierdza znane nam informacje czy też, że dodaje nowe fakty?

– Jedno i drugie. Zresztą, sama nie wiem… Przypuszczam jednak, że coś się musiało zdarzyć około trzydziestu, czterdziestu tysięcy lat temu. Przedtem wszędzie wokół znajdowały się cząsteczki cienia, już od czasu Wielkiego Wybuchu, nie istniał jednak fizyczny sposób wzmocnienia ich działań na naszym, czyli antropologicznym poziomie, na poziomie ludzkich istot. No i nagle coś się zdarzyło, nie potrafię sobie wyobrazić co, ale doszło do jakiejś ewolucji. Pamiętasz czaszki? Wokół najstarszych nie było Cieni, a wokół późniejszych pojawiło się ich mnóstwo. Dziewczynka twierdziła, że poddała badaniu czaszki w muzeum, podobno sprawdziła je swoim kompasem. W każdym razie, jej wyniki były takie same. Sądzę, że przed mniej więcej trzydziestoma tysiącami lat ludzki mózg stał się idealnym podmiotem procesu amplifikacji. Po prostu nagle zyskaliśmy świadomość.

Doktor Payne przechylił plastikowy kubek i wysączył resztkę kawy.

– Dlaczego doszło do tego akurat wtedy? – spytał. – Dlaczego akurat trzydzieści pięć tysięcy lat temu?

– Och, któż to może wiedzieć? Nie jesteśmy paleontologami. Nie wiem, Oliverze, wyrażam jedynie swoje przypuszczenia. Nie uważasz, że to możliwe?

– A ten policjant? Opowiedz mi o nim.

Doktor Malone przetarła oczy.

– Nazywał się Walters – odparła. – Mówił, że jest z Wydziału Specjalnego. Pomyślałam, że zajmuje się polityką…

– Tak. Terroryzm, działalność wywrotowa, wywiad… Tego typu sprawy. Kontynuuj. Czego chciał? Po co do ciebie przyszedł?

– Z powodu Lyry. Twierdził, że szuka chłopca w jej wieku, nie wyjaśnił dlaczego… Tego chłopca widziano w towarzystwie dziewczynki, która mnie odwiedziła. Ale to nie wszystko, Oliverze, ten człowiek wiele wiedział o naszych badaniach, pytał nawet…

Zadzwonił telefon. Doktor Malone umilkła, wzruszając ramionami, Payne odebrał. Rozmawiał krótko, gdy odłożył słuchawkę, powiedział:

– Mamy gościa.

– Kto to taki?

– Nazwisko nic mi nie mówi. Sir jakiś tam. Słuchaj, Mary, odchodzę stąd, zdajesz sobie z tego sprawę, prawda?

– Zaproponowali ci pracę?

– Tak. Muszę ją przyjąć. Mam nadzieję, że to rozumiesz.

– No cóż, w takim razie, to koniec.

Doktor Payne rozłożył bezradnie ręce i kontynuował:

– Szczerze mówiąc… Wielu rzeczy, o których mówimy, nie rozumiem. Dzieci z innego świata i te Cienie… Ta sprawa jest zbyt szalona. Nie mogę dać się w nią wciągnąć. Muszę się zajmować swoją karierą, Mary.

– Co z czaszkami, które badałeś? Co z Cieniami otaczającymi statuetkę z kości słoniowej?

Mężczyzna potrząsnął głową i odwrócił się plecami. Zanim zdołał odpowiedzieć, rozległo się stukanie do drzwi. Otworzył je prawie z ulgą.

– Dzień dobry państwu – odezwał się przybyły. Doktor Payne? Doktor Malone? Nazywam się sir Charles Latrom. Dziękuję, że zgodziliście się przyjąć mnie bez uprzedzenia.

– Proszę wejść – powiedziała doktor Malone, zmęczona, lecz zaintrygowana. – Co możemy dla pana zrobić?

– Och, to raczej ja pragnę coś zrobić dla was – odparł. – Przypuszczam, że czekacie państwo na rozpatrzenie waszego podania o fundusze.

– Skąd pan wie? – spytał doktor Payne.

– Pracowałem kiedyś dla rządu, dokładnie mówiąc, zajmowałem się polityką i nauką. Ciągle mam w resorcie wielu przyjaciół i słyszałem od nich… Mogę usiąść?

– Och, tak, proszę – powiedziała doktor Malone. Wysunęła krzesło i starzec usiadł. Zachowywał się, jak gdyby prowadził zebranie.

– Dziękuję. Słyszałem od przyjaciela, którego nazwisko pominę… Rządowa Sekcja Wiedzy Tajemnej przyznaje fundusze na kompletnie absurdalne badania. Wiem, że rozważano wasze zgłoszenie. Mnie osobiście uzyskane od przyjaciela informacje zaintrygowały tak bardzo, że natychmiast poprosiłem o możliwość przejrzenia niektórych wyników waszej pracy. Niby nie działam już na tym polu, ciągle jednak jeszcze pełnię funkcję kogoś w rodzaju nieoficjalnego doradcy, dzięki czemu udało mi się zdobyć wasze materiały. To, co przeczytałem, szczerze mnie zainteresowało.

– Sądzi pan, że otrzymamy pieniądze? – spytała doktor Malone, pochylając się do przodu, gotowa uwierzyć starcowi.

– Niestety nie. Powiem otwarcie. Komisja nie zamierza przyznać wam dotacji.

Doktor Malone opuściła ramiona. Payne obserwował starego człowieka z ciekawością.

– Po co zatem pan do nas przyszedł? – spytał. – Hm, widzi pan, oficjalna decyzja nie została jeszcze podjęta. Sprawa nie wygląda obiecująco. Jestem wobec was szczery. Komisja sądzi, że nie może w przyszłości sponsorować tego typu eksperymentów. Chociaż… gdyby ktoś się za wami wstawił, może zmieniliby zdanie.