Выбрать главу

Anioły to stworzenia z materii

Cieni? z Pyłu?

A materia Cieni to coś, co nazywamy duszą?

Jesteśmy skomplikowanymi strukturami. Tak.

To, czym jesteśmy, to duch; nasze działanie to materia. Materia i duch stanowią jedność.

Doktor Malone zadygotała. Najwyraźniej anioły słuchały jej myśli.

Czy ingerowaliście w ludzką ewolucję?

Dlaczego?

Tak.

Zemsta.

Zemsta na… och tak! Zbuntowane anioły! Po wojnie w niebie…Szatan i ogród Edenu. Znajdź chłopca i dziewczynkę. Nie trać więcej czasu.

Ale to nie jest prawda, zgadza się? Czy wy w ten sposób…

Ale po co?

Musisz zagrać węża.

Kobieta zdjęła ręce z klawiatury i przetarła oczy. Kiedy spojrzała ponownie, słowa nadal widniały na ekranie.

Gdzie…

Idź drogą zwaną aleją Sunderland i znajdź namiot. Oszukaj wartownika i przejdź.

Weź zapasy na długą podróż.

Będziesz chroniona i upiory cię nie tkną.

Ale ja…

Zanim wyruszysz, zniszcz ten sprzęt.

Nie rozumiem… dlaczego ja? I co to za podróż? I…

Od urodzenia przygotowywałaś do tego zadania. Twoja praca tutaj jest zakończona. W tym świecie musisz zrobić jeszcze tylko jedno – uniemożliwić wrogom przejęcie kontroli.

Zniszcz sprzęt. Zrób to teraz i natychmiast ruszaj w drogę .

Mary Malone odsunęła krzesło i wstała, drżąc na całym ciele. Przycisnęła palce do skroni i odkryła, że ciągle ma na głowie elektrody. Bezwiednie je zdjęła. Może powinna wątpić w to, co się stało, i w to, co nadal widziała na ekranie, jednak w ciągu ostatnich trzydziestu minut pozbyła się wątpliwości i całkowicie we wszystko uwierzyła. Zdarzenia po prostu nią wstrząsnęły.

Wyłączyła detektor i wzmacniacz. Potem ominęła kody bezpieczeństwa i sformatowała twardy dysk komputera, wymazując w ten sposób wszystkie dane. Następnie usunęła między detektorem a wzmacniaczem interfejs w postaci specjalnie przystosowanej karty; jako że nie miała pod ręką niczego ciężkiego, położyła ją na ławce i zgniotła obcasem. Później rozłączyła przewody elektryczne łączące osłonę elektromagnetyczną i detektor, odszukała plan instalacji w szufladzie szafki z dyskietkami i spaliła go w popielniczce. Cóż jeszcze mogła zrobić? Nie wiedziała o tym programie tak wiele jak Oliver Payne, sądziła jednak, że skutecznie unieruchomiła sprzęt.

Przełożyła niektóre papiery z szuflady do teczki, potem zdjęła plakat z heksagramami I Ching, złożyła go i schowała do kieszeni. Wreszcie wyłączyła światło i wyszła.

Przedstawiciel „ochrony” stał na dole schodów i rozmawiał przez przenośny telefon. Kiedy zeszła, odłożył go i w milczeniu eskortował ją do bocznego wyjścia, a później obserwował przez szklane drzwi, aż odjechała.

Półtorej godziny później Mary Malone zatrzymała samochód w pobliżu alei Sunderland, którą wcześniej odnalazła na planie Oksfordu (nie znała bowiem tej części miasta). Od chwili wyjścia z uczelni ledwie panowała nad własnym podnieceniem, kiedy jednak wysiadła zsamochodu w ciemnościach i otoczył ją nocny chłód i cisza, zawahała się i poczuła wyraźny niepokój. Przypuśćmy, że śniła? Jeśli wszystko, co się zdarzyło, było jedynie czyimś wymyślnym żartem?

Uznała, że jest za późno, aby się o to martwić. Za bardzo się już zaangażowała. Spaliła za sobą wszystkie mosty. Wzięła z mieszkania plecak, który często zabierała na wypady pod namiot do Szkocji i w Alpy, i pomyślała, że przynajmniej wie, jak przez jakiś czas przeżyć w terenie, więc w najgorszym wypadku może uciec na wzgórza…

Śmieszne!

Mary Malone założyła plecak, zamknęła samochód i skierowała się na Banbury Road. Przeszła dwieście czy trzysta metrów do skrzyżowania, z którego w lewą stronę biegła aleja Sunderland. Kobieta czuła się tak głupio jak chyba nigdy w życiu.

Skręciła za róg i zobaczyła te dziwne drzewa, które w ciemnościach wyglądały jak stojące dzieci. Przypomniała sobie opowieść Lyry. Graby widział wcześniej Will. A zatem… przynajmniej część tej całej historii była prawdą. Pod drzewami na trawie po drugiej stronie ulicy stał mały, kwadratowy namiot z czerwonobiałego nylonu. Tego typu namioty stawiają elektrycy podczas pracy, aby ochronić przed deszczem przewody. Obok stała zaparkowana biała półciężarówka bez oznaczeń i z zaciemnionymi szybami. Mary Malone przestała się wahać. Poszła prosto ku namiotowi. Kiedy znalazła się tuż przed nim, otworzyły się tylne drzwi ciężarówki i z pojazdu wysiadł policja. W jasnym świetle lampy świecącej nad gęstwiną zielonych liści zauważyła, że był bez hełmu i wyglądał bardzo młodo.

– Mógłbym spytać, dokąd pani idzie?

– Do namiotu.

– Obawiam się, że nie mogę na to pozwolić. Polecono mi, by nikogo do niego nie dopuszczać.

– To dobrze – powiedziała – cieszę się, że tak dobrze pan pilnuje tego miejsca. Tyle, że ja reprezentuję Wydział Nauk Fizycznych i sir Charles Latrom poprosił mnie o dokonanie przedwstępnych pomiarów. Muszę mu zdać raport, dopiero później zaczną się właściwe badania. Koniecznie powinnam wykonać to zadanie teraz, kiedy w pobliżu nie ma ludzi. Jestem pewna, że pan to rozumie.

– No cóż, tak – mruknął. – A ma pani jakieś dokumenty?

– Och, jasne – odparła, zdjęła plecak i odszukała portfel. Wraz z innymi papierami, które znalazła w szufladzie, wzięła nieważną już kartę biblioteczną doktora Payne’a. Piętnaście minut pracy przy kuchennym stole i fotografię Olivera zastąpiło paszportowe zdjęcie Mary. Policjant wziął laminowaną kartę i obejrzał ją z uwagą.

– Doktor Olive Payne – przeczytał. – Zna pani może doktor Mary Malone?

– Oczywiście. To koleżanka z pracy.

– Wie pani, gdzie jest teraz?

– W domu, w łóżku, jeśli ma trochę rozumu. Dlaczego pan pyta?

– No cóż, zdaje się, że ograniczono jej uprawnienia. Otrzymałem polecenie, żeby pod żadnym pozorem nie dopuszczać jej w pobliże namiotu, a nawet aresztować, jeśli będzie stawiała opór. Sama pani rozumie, że widząc kobietę, naturalnie pomyślałem, że to może być ona… Przepraszam, doktor Payne.

– Tak, rozumiem pana – stwierdziła Mary Malone.

Policjant jeszcze raz obejrzał kartę.

– Chyba wszystko w porządku – oświadczył i oddał kartonik. Był zdenerwowany i miał ochotę porozmawiać: – Wie pani, co się znajduje pod tym namiotem?

– No cóż, niezupełnie – odrzekła. – Właśnie dlatego tu jestem.

– Hm. Tak, słusznie. Proszę tam wejść, doktor Payne.

Mężczyzna cofnął się. Mary Malone rozsznurowała wejście do namiotu. Miała nadzieję, że policjant nie widzi, jak bardzo drżą jej ręce. Przyciskając plecak kurczowo do piersi, wykonała polecenie komputera, które brzmiało: „Oszukaj strażnika”. Tak, zrobiła to! Nie miała jednakże pojęcia, co znajdzie w namiocie. Była przygotowana na jakieś wykopaliska archeologiczne, martwe ciało, meteoryt, ale z pewnością nawet jej się nie śniło, że zobaczy w powietrzu kwadratowe okienko, a za nim spokojne, uśpione miasto nad morzem. Niemniej jednak, bez zastanowienia przeszła do obcego świata.