Выбрать главу

Na łaŭcy Ivan Mikałajevič užo adkryta razmaŭlaje sam z saboju, palić, hladzić to na poŭniu, to na dobra pamiatny jamu turnikiet.

Hadzinu, a to i dzvie siadzić hetak Ivan Mikałajevič. Potym ustaje i zaŭsiody adnym i tym maršrutam, praz Spirydonaŭku, z pustymi nieviduščymi vačyma idzie ŭ arbackija zavułki.

Ion prachodzić paŭz naftakramku, zavaročvaje tam, dzie pachileny stary hazavy lichtar, padkradajecca da rašotki, za jakoju raskošny, jašče hoły sad, a ŭ im — pafarbavany poŭniaju z taho boku, dzie vystup z aknom na try ramy, i ciomny z druhoha boku — hatyčny asabniak.

Prafiesar nie viedaje, što ciahnie jaho da rašotki i chto žyvie ŭ hetym asabniaku, ale viedaje, što pracivicca pry poŭni nie maje sensu. Akramia taho, jon viedaje, što ŭ sadzie, za rašotkaju, jon ubačyć adno i toje.

Ion ubačyć na łaŭcy pažyłoha i salidnaha čałavieka z barodkaju, u piensne i z krychu parasiačym abliččam. Ivan Mikałajevič zaŭsiody zastaje hetaha žychara asabniaka, jaki z vyhladam letuciennika taksama hladzić na poŭniu. Ivanu Mikałajeviču viadoma, što, nalubavaŭšysia poŭniaj, čałaviek abaviazkova pieraviadzie pozirk na vokny na druhim paviersie i budzie hladzieć u čakanni, što jany adčyniacca, i na padakonniku zjavicca niešta niezvyčajnaje.

Usio, što budzie potym, Ivan Mikałajevič viedaje na pamiać. Ciapier treba lepiej schavacca za rašotkaju, bo mužčyna pačnie krucić hałavoju ŭ baki, tumanlivym pozirkam štości šukać u pavietry, zachoplena ŭsmichacca, a potym raptam usplasnie rukami ad niejkaha sałodkaha sumu, a potym davoli mocna budzie marmytać:

— Vieniera!.. Vieniera! Aj, jaki ja durań!..

— Boža! Boža! — pačynaje šaptać Ivan Mikałajevič za rašotkaju i nieadryŭna hladzić na tajamničaha nieznajomca. — Voś jašče adna achviara poŭni… Tak, heta jašče adna achviara, hetakaja, jak i ja.

A mužčyna budzie havaryć dalej:

— Aj ja durań! Čamu, čamu ja nie palacieŭ z joj? Čaho spałochaŭsia, stary asiol? Papierku vypisaŭ! Ciarpi, ciarpi ciapier, stary jołupień!

Hetak budzie praciahvacca da taho času, pakul nie hruknie akno na nižnim paviersie ŭ asabniaku, tam, dzie ciomna, nie zjavicca ŭ im niešta biełavataje i nie pačujecca niepryjemny žanočy hołas:

— Mikałaj Ivanavič, dzie vy? I što za vydumka! Malaryi chočacie? Idzicie harbatu pić!

Mužčyna, viadoma, ačniecca i adkaža prytvornym hołasam:

— Pavietram, pavietram chaču padychać, dušačka maja! Vielmi ž pavietra dobraje!

Ion ustaje z łaŭki, kradkom hrozić kułakom aknu i vałačecca dadomu.

— Chłusić jon, chłusić, boža, jak jon chłusić! — marmyča Ivan Mikałajevič i adychodzić ad rašotki. — Nie pavietra vabić jaho ŭ sad. Jon bačyć u hetuju paru niešta na miesiacy i ŭ aknie. Doraha zapłaciŭ by ja, kab viedać, jakuju Vienieru jon straciŭ i ciapier marna łović u pavietry rukami, šukaje jaje?

I viartajecca prafiesar dadomu zusim chvorym. Žonka prytvarajecca, što nie zaŭvažaje hetaha, padhaniaje jaho lehčy spać. Ale sama jana nie kładziecca, hladzić horkimi vačyma na sonnaha. Jana viedaje, što dosvitkam Ivan Mikałajevič pračniecca z pakutlivym krykam, pačnie płakać i kidacca. Tamu i lažyć la lampy pierad joj pad survetkaju pryhatavany špryc u spircie i ampuła hustoha harbatnaha koleru.

Biednaja žančyna, zviazanaja z ciažka chvorym, ciapier svabodnaja i moža nie chvalavacca, moža spakojna zasnuć. Ivan Mikałajevič pasla ŭkołu budzie spać spakojna sa ščaslivym tvaram i snić nieviadomyja joj sny, uzniosłyja i ščaslivyja.

Budzić vučonaha i prymušaje jaho kryčać u miesiačnuju noč adno i toje. Jon bačyć nienaturalnaha, niejkaha biaznosaha kata, jaki padskokvaje, vuchkaje i kole kapjom u serca pryviazanamu da słupa i zvarjaciełamu Hiestasu. Ale nie hetaki strašny kat, jak nienaturalnaje asviatlennie ŭ snie, sviatło idzie ad chmary, jakaja kipić i padaje na ziamlu, jak heta byvaje tolki ŭ čas susvietnych katastrof.

Pasla ŭkołu ŭsio mianiajecca. Ad łožka da akna rassciłajecca šyrokaja miesiačnaja daroha, i na hetu darohu vychodzić čałaviek u biełym płaščy z kryvavym padbojem i pačynaje isci na miesiac. Pobač z im idzie niejki małady čałaviek u parvanym chitonie i sa zniaviečanym tvaram. Padarožnyja pra niešta havorać, spračajucca, chočuć pra niešta damovicca.

— Boža, boža, — havoryć čałaviek u płaščy i pavaročvaje pahardlivy tvar da svajho spadarožnika. — Jakoje niaŭdałaje pakarannie. Ale ty mnie skažy, kali łaska, — tvar z pahardlivaha robicca ŭmolnym, — skažy, jaho ž nie było! Malu ciabie, skažy, nie było?

— Nu, viadoma, nie było, — adkazvaje chrypłym hołasam spadarožnik, — heta tabie zdałosia.

— I ty možaš paklascisia ŭ hetym? — umolna prosić čałaviek u płaščy.

— Klanusia! — adkazvaje spadarožnik, i vočy ŭ jaho čamuści ŭsmichajucca.

— Bolš mnie ničoha nie treba! — achrypłym hołasam uskrykvaje čałaviek u płaščy i ŭzychodzić usio vyšej da miesiaca, viadzie za saboj i svajho spadarožnika. Za imi idzie spakojny i vieličny vializny vastravuchi sabaka.

I tady miesiačnaja daroha zakipaje, pačynaje razlivacca biełaj płynniu va ŭsie baki. Poŭnia vaładaryć i raskašuje, tancuje i šaleje. Potym z płyni ŭznikaje niezvyčajnaje pryhažosci žančyna i vyvodzić da Ivana za ruku zarosłaha baradoj čałavieka, jaki spałochana azirajecca. Ivan Mikałajevič adrazu paznaje jaho. Heta — toj numar sto vasiemnaccaty, jaho načny hosć. Ivan Mikałajevič u snie padaje jamu ruku i prahna pytajecca:

— Dyk, značyć, hetak i skončyłasia?

— Hetak i skončyłasia, moj vučań, — adkazvaje numar sto vasiemnaccaty, a žančyna padychodzić da Ivana i havoryć:

— Viadoma, hetak. Usio skončyłasia, i ŭsio kančajecca…I ja vas pacałuju ŭ łob, i ŭ vas usio budzie dobra.

Jana nachilajecca da Ivana i całuje jaho ŭ łob, i Ivan padajecca nasustrač i ŭhladajecca joj u vočy, ale jana adstupaje, adstupaje i idzie razam sa svaim spadarožnikam da poŭni…

Tady poŭnia pačynaje šaleć, jana abrynaje na Ivana strumieni sviatła, jana raspyrskvaje sviatło va ŭsie baki, u pakoi pačynajecca miesiačnaja pavodka, sviatło chvalujecca, padymajecca vyšej, zatoplivaje łožak. Voś tady i spić Ivan sa ščaslivym tvaram.

Ranicaju jon pračynajecca maŭklivy, ale zusim zdarovy i spakojny. Jaho zranienaja pamiać supakojvajecca, i da nastupnaje poŭni prafiesara nie rastryvožyć nichto: ni biaznosy zabojca Hiestasa, ni luty piaty prakuratar Judei, konnik Poncij Piłat.

1929–1940