Выбрать главу

Sviatło, i tak ćmianaje ŭ spalni, zusim pačało znikać u Sciopavych vačach. „Voś jak, akazvajecca, varjaciejuć!” — padumaŭ jon i ŭchapiŭsia za vušak.

— Baču ja, vy krychu zdziŭleny, darahi Sciapan Bahdanavič? — spytaŭsia Vołand u Sciopy, jaki drobna stukaŭ zubami. — A miž inšym zdziŭlacca niama čamu. Heta maja svita.

Tut kot vypiŭ harełku, i Sciopava ruka slizhanuła ŭniz pa vušaku.

— I svita hetaja patrabuje miesca, — praciahvaŭ Vołand, — takim čynam sioj-toj z nas u kvatery lišni. I mnie zdajecca, što hety lišni — vy!

— Jany, jany, — kazlinym hołasam zaspiavaŭ chudy klatčasty, havoračy pra Sciopu ŭ množnym liku, — naohul, apošni čas jany strašenna sviniačać. Pjanstvujuć, błytajucca z žančynami, vykarystoŭvajučy svajo stanovišča, ničoha nie robiać dy i rabić ničoha nie ŭmiejuć, tamu što nie razbirajucca ŭ tym, što im daručana. Abmanvajuć načalstva!

— Mašynu kazionnuju haniaje daremna! — paklopničaŭ i kot, žujučy hryb.

I tut adbyłosia čacviortaje, apošniaje dziejannie ŭ kvatery, kali Sciopa zusim užo absunuŭsia na padłohu i asłabiełaju rukoju drapaŭ za vušak.

Prosta z trumo vyjšaŭ maleńki, ale nadzvyčaj šyrakaplečy, u kaciałku na hałavie i z ikłom, jaki tyrčeŭ z rota, i rabiŭ brydotnaj i tak strašnuju fizijanomiju. I da ŭsiaho hetaha vohnienna-ryžy.

— JA, — ustupiŭ u havorku hety novy, — naohul nie razumieju, jak jon staŭ dyrektaram, — ryžy huhniaviŭ usio bolej i bolej: — Jon hetaki ž dyrektar, jak ja archirej!

— Ty nie padobny na archireja, Azazieła, — zaŭvažyŭ kot i nakłaŭ sabie sasisak na talerku.

— Ja pra heta i havaru, — prahuhniaviŭ ryžy, zaviarnuŭsia da Vołanda i dadaŭ pavažna: — Dazvolcie, miesir, jaho vykinuć k čortu z Maskvy!

— Apsik! — raptoŭna raŭnuŭ kot i ŭzdybiŭ poŭsć.

I tady spalnia zakruciłasia vakol Sciopy, jon udaryŭsia hałavoj ab vušak, ale, pakul straciŭ prytomnasć, uspieŭ padumać: „Ja pamiraju…”

Ale jon nie pamior. Kali raspluščyŭ vočy, to ŭbačyŭ, što siadzić na niejkim muravanym zbudavanni. Vakol niešta šumieła. Kali jon dobra razhledzieŭsia, to ŭbačyŭ, što heta šumić mora, i navat bolej — chvali pahojdvajucca la samych jaho noh, i što, karaciej, siadzić jon na kancy moła, što pad im błakitnaje zichotkaje mora, a zzadu — pryhožy horad na harach.

Sciopa, nie viedajučy, što robiać u takich vypadkach, ustaŭ i pajšoŭ pa mole da bieraha.

Na mole stajaŭ niejki čałaviek, paliŭ i paploŭvaŭ u mora. Na Sciopu jon pahladzieŭ dzikimi vačyma i pierastaŭ plavać. Tady Sciopa admačyŭ takuju štuku: staŭ na kaleni pierad nieviadomym kurcom i pramoviŭ:

— Malu, skažycie, jaki heta horad?

— Adnak! — biazdušna adazvaŭsia palilščyk.

— Ja nie pjany, — chrypata adkazaŭ Sciapan, — ja chvory, sa mnoju niešta zdaryłasia, ja chvory… Dzie ja? Jaki heta horad?..

— Nu. Jałta…

Sciopa cicha ŭzdychnuŭ, upaŭ na bok, hałavoj stuknuŭsia ab nahrety mol.

Razdziel 8

PAJADYNAK PRAFIESARA I PAETA

Jakraz u hety čas, kali Sciopa straciŭ prytomnasć u Jałcie, heta značyć a pałovie dvanaccataj dnia, da Ivana Mikałajeviča Biazdomnaha, jaki pračnuŭsia pasla hłybokaha i doŭhaha snu, viarnułasia sviadomasć. Niejki čas jon nie moh zdahadacca, jakim čynam jon trapiŭ u nieznajomy pakoj z biełymi scienami, z dziŭnym stolikam z niejkaha biełaha mietału i z biełaju štoraju, za jakoju adčuvałasia sonca.

Ivan strasianuŭ hałavoju, pierakanaŭsia, što jana nie balić, i ŭspomniŭ, što jon znachodzicca ŭ balnicy. Heta paciahnuła za saboj uspamin pra smierć Bierlijoza, ale sionnia jana nie vyklikała takoha vialikaha ŭražannia. Pasla taho jak vyspaŭsia, Ivan Mikałajevič paspakajnieŭ i pačaŭ jasniej dumać. Jon palažaŭ niejki čas nieruchoma ŭ čystym, miakkim i zručnym łožku, potym uhledzieŭ knopku zvanka pobač z saboju. Z-za pryvyčki čapać biez patreby ŭsio, jon nacisnuŭ na jaje. Jon čakaŭ niejkaha zvonu ci niejčaha zjaŭlennia, ale adbyłosia zusim inšaje. La Ivanavych noh nad łožkam zasviaciŭsia matavy cylindr, na jakim było napisana: „Pić”. Cylindr pastajaŭ na miescy, potym pačaŭ krucicca, pakul nie vyskačyŭ nadpis: „Niania”. Zrazumieła, što chitry cylindr uraziŭ Ivana. Nadpis „Niania” zmianiŭsia nadpisam „Vykličcie doktara”.

— Hm… — pramoviŭ Ivan, bo nie viedaŭ, što rabić z hetym cylindram dalej. Ale pašancavała vypadkova: Ivan nacisnuŭ na knopku druhi raz jakraz na słovie „Fielčaryca”. Cylindr cicha prazvinieŭ u adkaz i patuch, a ŭ pakoj uvajšła poŭnaja simpatyčnaja žančyna ŭ biełym čystym chałacie i skazała Ivanu:

— Dobraj ranicy!

Ivan nie adkazaŭ, paličyŭ pryvitannie niedarečnym u takich umovach. Na samaj spravie, zapierli zdarovaha čałavieka ŭ balnicu i jašče vyhlad robiać, što hetak i treba!

Žančyna tym časam z dabradušnym tvaram nacisnuła na knopku, i štora papłyła ŭhoru, u pakoj skroź piatlastuju rašotku, jakaja była da samaje padłohi, chłynuła sonca.

Za rašotkaj byŭ bałkon, za im bierah zvilistaje rečki i na supraćlehłym bierazie — viasioły sasnovy bor.

— Kali łaska, vannu prymicie, — zaprasiła žančyna, i ŭ jaje pad rukami rassunułasia ŭnutranaja sciana, za jakoj było vannaje addzialennie i tualet.

Ivan, choć i vyrašyŭ z žančynaju nie razmaŭlać, ale nie ŭtrymaŭsia, kali ŭbačyŭ, jak šyrokim strumieniem pre ŭ vannu vada z bliskučaha krana, skazaŭ z ironijaj:

— Hladzi ty! Jak u „Mietrapoli”!

— E, nie, — z honaram skazała žančyna, — namnoha lepš. Takoha abstalavannia i za miažoj niama. Vučonyja i daktary spiecyjalna pryjazdžajuć hladzieć našu kliniku. U nas kožny dzień inturysty.

Pry słovie „inturyst” Ivanu adrazu ž uspomniŭsia ŭčarašni kansultant. Ivan zatumaniŭsia, pahladzieŭ z-pad iłba i skazaŭ:

— Inturysty!.. Jak vy ŭsie na inturystaŭ moliciesia! A siarod ich, miž inšym, roznyja traplajucca. JA, naprykład, učora z takim paznajomiŭsia, što luba-doraha!

I ledź nie pačaŭ raskazvać pra Poncija Piłata, ale strymaŭsia, bo zrazumieŭ, što žančynie hetyja raskazy nie treba, što ŭsio roŭna dapamahčy jamu jana nie zmoža.

Pamytamu Ivanu Mikałajeviču adrazu ž było vydadziena ŭsio, što patrebna mužčynu pasla vanny: adprasavanaja kašula, kalsony, škarpetki. Ale hetaha mała: žančyna adčyniła dzviery škafčyka, pakazała ŭ hłyb jaho i spytałasia:

— Što chočacie adzieć — chałacik albo pižamu?

Prymacavany da novaha miesca žycharstva siłkom, Ivan ledź rukami nie ŭsplasnuŭ ad razbeščanasci žančyny i moŭčki tknuŭ palcam u pižamu z punsovaj bajki.

Pasla hetaha Ivana paviali pa pustym i hłuchim kalidory i pryviali ŭ vielizarny pa pamierach kabiniet. Ivan, jaki vyrašyŭ, što budzie adnosicca da ŭsiaho, što josć u hetym nadziva abstaŭlenym budynku, iranična, tut ža achrysciŭ kabiniet „fabrykaj-kuchniaj”.

I było za što. Tut stajali šafy i šklanyja šafački z bliskučymi nikilavanymi instrumientami. Byli kresły nadzvyčaj składanaj kanstrukcyi, niejkija puzatyja lampy z bliskučymi kaŭpakami, mnoha šklanak, i hazavyja harełki, i elektryčnyja pravady, i zusim nikomu nie viadomyja prybory.

U kabiniecie za Ivana ŭzialisia ŭtraich — dzvie žančyny i adzin mužčyna, usie ŭ biełym. Najpierš Ivana paviali ŭ kutok, za stolik, z jaŭnym namieram niešta ŭ jaho vypytać. Ivan pačaŭ dumać pra svajo stanovišča. Pierad im byli try šlachi. Nadzvyčaj spakušaŭ pieršy: kinucca na hetyja lampy i mudrahielistyja rečy i ŭsie k djabłu pabić i pałamać i takim čynam vykazać svoj pratest za toje, što jaho daremna trymajuć tut. Ale sionniašni Ivan užo ŭ mnohim adroznivaŭsia ad Ivana ŭčarašniaha, i pieršy varyjant zdaŭsia jamu sumnicielnym: čaho dobraha, jany ŭvabjuć sabie ŭ hołaŭ, što jon varjat. Tamu pieršy šlach Ivan admioŭ. Byŭ i druhi šlach: adrazu ž pačać raskazvać pra kansultanta i Poncija Piłata. Adnak učarašni vopyt pakazaŭ, što hetamu raskazu nie vierać albo ŭsprymajuć jaho niejak naadvarot. Tamu Ivan i ad hetaha šlachu admoviŭsia, vyrašyŭ vybrać treci: adharadzicca hanarlivym maŭčanniem.