Выбрать главу

Całkam heta ažycciavić nie ŭdałosia, chočaš nie chočaš, a daviałosia adkazvać, chacia i skupa i panura, na mnoha pytanniaŭ.

U Ivana raspytalisia pra ŭsio jaho raniejšaje žyccio, až da taho, kali i jak jon chvareŭ na skarłatynu hadoŭ piatnaccać nazad. Spisali ŭsled za Ivanam cełuju staronku, pieraharnuli jaje, i žančyna ŭ biełym pierajšła da rospytaŭ pra svajakoŭ. Pačałasia cełaja mitrenha: chto pamior, kali dy ad čaho, ci piŭ, ci chvareŭ vienieryčnymi chvarobami i ŭsio ŭ hetym płanie. Pad kaniec paprasili raskazać pra ŭčarašniaje zdarennie na Patryjarchavych sažałkach, ale nie nadta prydziralisia, paviedamlenniu pra Poncija Piłata nie zdziŭlalisia.

I tut žančyna addała Ivana mužčynu, i toj uziaŭsia za jaho inakš, ni pra što bolš nie raspytvaŭsia. Jon pamieraŭ tempieraturu, paličyŭ puls, pahladzieŭ Ivanu ŭ vočy, svieciačy ŭ ich niejkaj lampačkaj. Potym na dapamohu pryjšła druhaja žančyna, i Ivana kałoli niečym niebalučym u spinu, malavali ručkaj małatočka ŭ jaho na hrudziach, stukali małatočkam pa kaleniach, ad čaho nohi ŭ Ivana padskokvali, kałoli palec i brali z jaho kroŭ, kałoli la łokcia, nadziavali na ruki niejkija humavyja branzalety.

Ivan tolki horka ŭsmichaŭsia sam sabie i dumaŭ pra toje, jak usio niedarečna atrymałasia. Padumać tolki! Chacieŭ usich papiaredzić pra niebiaspieku, jakuju ŭiaŭlaje nieznajomy kansultant, sabraŭsia złavić jaho, a dabiŭsia tolki taho, što trapiŭ u niejki tajamničy kabiniet, kab raskazvać roznaje hłupstva pra dziadźku Fiedziu, zapojnaha pjanicu ŭ Vołahdzie. Zusim niedarečna!

Narešcie Ivana adpuscili. Jaho pryviali nazad u svoj pakoj, dzie jon atrymaŭ kubačak kavy, dva jajki ŭsmiatku i bieły chleb z masłam.

Ivan zjeŭ i vypiŭ padadzienaje i rašyŭ dačakacca hałoŭnaha ŭ hetaj ustanovie i ŭžo ŭ hetaha hałoŭnaha damahčysia ŭvahi i spraviadlivasci.

I jon dačakaŭsia jaho. I davoli chutka pasla sniedannia. Niečakana adčynilisia dzviery ŭ pakoj, i ŭvajšło šmat ludziej u biełych chałatach. Napieradzie išoŭ, staranna, artystyčna, paholeny čałaviek hadoŭ saraka piaci, z pryjemnymi, ale vielmi ž praniklivymi vačyma i dalikatnymi manierami. Usia svita demanstravała pavahu i ŭvahu da jaho, i ŭvachod jaho tamu atrymaŭsia niejki navat uračysty. „Jak Poncij Piłat!” — padumałasia Ivanu.

Tak, heta niesumnienna byŭ hałoŭny. Jon sieŭ na taburetku, a ŭsie zastalisia stajać.

— Doktar Stravinski, — nazvaŭsia jon i pahladzieŭ družalubna.

— Voś, Alaksandar Mikałajevič, — cicha skazaŭ niechta z akuratnaju barodkaju i padaŭ hałoŭnamu z dvuch bakoŭ spisany Ivanaŭ list.

„Cełuju spravu sšyli!” — padumaŭ Ivan. A hałoŭny pryvyčna prabieh vačyma pa papiery, pramarmytaŭ: „Uhu, uhu…”, pierakinuŭsia sa svitaj niekalkimi skazami na nieznajomaj movie.

„I pa łatyni, jak Piłat, havoryć…” — sumna padumaŭ Ivan. Ale tut adno słova prymusiła jaho zdryhanucca, i heta słova było „šyzafrenija” — jašče ŭčora vymaŭlenaje praklatym čužaziemcam na Patryjarchavych sažałkach, a sionnia paŭtoranaje tut prafiesaram Stravinskim.

„I heta viedaŭ!” — tryvožna padumaŭ Ivan.

Hałoŭny, vidać, mieŭ za praviła zhadžacca z usimi i radavacca ŭsiamu, što jamu tolki nie havorać, i vykazvać svaje adnosiny słovami „słaŭna, słaŭna…”.

— Słaŭna! — skazaŭ Stravinski, viarnuŭ niekamu arkuš i zviarnuŭsia da Ivana: — Vy — paet?

— Paet, — panura adkazaŭ Ivan i ŭpieršyniu raptam adčuŭ niejkuju ahidu da paezii, i tyja svaje vieršy, jakija ŭspomnilisia zaraz, zdalisia niečym niepryjemnym.

Ion zmorščyŭ tvar i ŭ svaju čarhu spytaŭsia ŭ Stravinskaha:

— Vy — prafiesar?

U adkaz na heta Stravinski zahadzia dalikatna nachiliŭ hołaŭ.

— I vy — tut hałoŭny? — praciahvaŭ Ivan.

Stravinski ŭ adkaz i na heta pakłaniŭsia.

— Mnie treba z vami pahavaryć, — šmatznačna skazaŭ Ivan Mikałajevič.

— Ja dla hetaha i pryjšoŭ, — adazvaŭsia Stravinski.

— Sprava voś u čym, — pačaŭ Ivan, adčuvajučy, što pryjšoŭ jaho čas, — mianie nienarmalnym zrabili, i nichto nie choča słuchać!..

— Nie, my vysłuchajem vas vielmi ŭvažliva, — surjozna i z supakajenniem skazaŭ Stravinski, — u nienarmalnyja vas zapisvać nikoli nie dazvolim.

— Tady słuchajcie: učora viečaram ja na Patryjarchavych sažałkach sustreŭsia z tajamničaju asobaju, čužaziemcam ci niečužaziemcam, jaki zaraniej viedaŭ pra smierć Bierlijoza i asabista bačyŭ Poncija Piłata.

Svita maŭkliva, navat nie varuchnułasia, słuchała paeta.

— Piłata? Piłat, heta — jaki žyŭ pry Isusie Chryscie? — pryžmuryŭsia na Ivana i spytaŭsia Stravinski.

— Toj samy.

— Aha, — skazaŭ Stravinski, — a hety Bierlijoz zahinuŭ pad tramvajem?

— Voś jaho ŭčora pry mnie i zarezała tramvajem na Patryjarchavych, pryčym hety zahadkavy hramadzianin…

— Znajomy Poncija Piłata? — spytaŭ Stravinski, jaki, vidać, byŭ kiemlivy.

— Mienavita jon, — pacvierdziŭ Ivan, vyvučajučy Stravinskaha, — dyk voś jon i skazaŭ, što Aniečka razliła alej… A jon i pasliznuŭsia jakraz na tym miescy! Jak vam heta padabajecca? — šmatznačna zapytaŭsia Ivan, spadziejučysia na vialiki efiekt ad svaich słoŭ.

Ale efiektu nie było, i Stravinski zusim prosta papytaŭsia dalej:

— A chto ž hetaja Aniečka?

Hetaje pytannie krychu rasčaravała Ivana, tvar jaho pierasmyknuŭsia.

— Aniečka tut nie hałoŭnaje, — pramoviŭ jon i zachvalavaŭsia, — boh jaje viedaje, chto jana takaja. Prosta niejkaja durnica z Sadovaje. A važna toje, što jon zaraniej, razumiejecie, zaraniej viedaŭ pra alej! Vy razumiejecie!

— Cudoŭna razumieju, — surjozna skazaŭ Stravinski, dakranuŭsia da paetavaha kalena i dadaŭ: — Nie chvalujciesia i praciahvajcie.

— Praciahvaju, — skazaŭ Ivan i staraŭsia trapić u ład Stravinskamu, viedajučy z horkaha vopytu, što tolki vytrymka dapamoža jamu. — Dyk voś, hety strašny typ, a jon chłusić, što jon kansultant, vałodaje niejkaju niezvyčajnaju siłaju… Naprykład, za im honišsia, a dahnać nie možaš. Dy z im jašče paračka, i taksama pryhažuny svajho rodu: niejki doŭhi z pabitymi škłami i, akramia taho, nievierahodnych pamieraŭ kot, jaki sam jezdzić u tramvai. Akramia ŭsiaho, — Ivana nichto nie pierabivaŭ, i jon pačaŭ havaryć z usio bolšym zapałam i pierakonanasciu, — jon asabista byŭ na bałkonie ŭ Poncija Piłata, u čym niama nijakaha sumniennia. Dyk što ž heta takoje? A? Jaho treba nieadkładna aryštavać, a to jon narobić biady, što i nie apisać!

— Dyk vy i dabivajeciesia, kab jaho aryštavali? Ja vas pravilna zrazumieŭ? — spytaŭsia Stravinski.

„Ion razumny, — padumaŭ Ivan, — varta pryznać, što i siarod intelihientaŭ taksama traplajucca zredku razumnyja. Heta nielha admaŭlać!” — i adkazaŭ:

— Pravilna! A jak nie dabivacca, sami padumajcie! A mianie siłaju zatrymali tut, sujuć lampaju ŭ vočy, u vannie kupajuć, pra dziadźku Fiedziu raspytvajuć!.. A jaho ŭžo daŭno na sviecie niama! Ja patrabuju, kab mianie nieadkładna vypuscili.

— Nu što ž, słaŭna, słaŭna, — adazvaŭsia Stravinski, — voś usio i vysvietliłasia. Sapraŭdy, jaki sens trymać u balnicy zdarovaha čałavieka? Dobra. Ja vas adrazu ž vypišu, kali vy mnie skažacie, što vy narmalny. Nie dakažacie, a tolki skažacie. Nu, vy narmalny?

Tut zapanavała poŭnaja cišynia, i toŭstaja žančyna, jakaja ranicaj dahladała Ivana, pahladzieła na prafiesara, jak na boha, a Ivan jašče raz padumaŭ: „Praŭda, razumny”.