Выбрать главу

I znoŭ adčynilisia dzviery, i znoŭ zajšła taja samaja… „Jana!” — čamuści z sumam padumaŭ Rymski. I abodva ŭstali nasustrač paštaloncy.

Ciapier u telehramie byli nastupnyja słovy: „Dziakuj pacvierdžannie terminova piaćsot kryminalny vyšuk zaŭtra vylataju Maskvu Lichadziejeŭ”.

— Jon zusim zvarjacieŭ… — słaba skazaŭ Varenucha.

Rymski pazvaniŭ klučami, dastaŭ z šufladki niezharalnaje šafy hrošy, adličyŭ piaćsot rubloŭ, pazvaniŭ, uručyŭ kurjeru hrošy i adpraviŭ jaho na telehraf.

— Zlitujciesia, Hryhoryj Daniłavič, — nie vieračy svaim vačam, pramoviŭ Varenucha, — pa-mojmu, ty daremna hrošy vysyłaješ.

— Jany viernucca nazad, — adkazaŭ Rymski cicha, — a voś jon na poŭnuju katušku adkaža za hety pikničok, — i dadaŭ, pakazvajučy na partfiel Varenuchi: — Jedź, Ivan Savielevič, nie marudź.

I Varenucha z partfielem vybieh z kabinieta. Jon syšoŭ na pieršy pavierch, ubačyŭ daŭžeznuju čarhu kala kasy, daviedaŭsia ad kasirki, što taja praz hadzinu čakaje anšłahu, tamu što publika prosta vałam valić, jak tolki ŭbačyła dadatkovuju afišu, zahadaŭ kasircy zahnuć i nie pradavać tryccać lepšych miescaŭ u łožach i ŭ partery, vyskačyŭ z kasy, adrazu ž na chadu adbiŭsia ad nadakučlivych kantramaračnikaŭ i nyrnuŭ u svoj kabiniet. U hety čas zatraščaŭ telefon.

— Słuchaju! — kryknuŭ Varenucha.

— Ivan Savielevič? — spytałasia słuchaŭka brydkim huhniavym hołasam.

— Jaho niama ŭ teatry! — kryknuŭ spačatku Varenucha, ale słuchaŭka adrazu ž pierapyniła jaho:

— Nie prytvarajciesia, Ivan Savielevič, a słuchajcie. Telehramy hetyja nikudy nie niasicie i nikomu nie pakazvajcie.

— Chto heta havoryć? — zaroŭ Varenucha. — Chopić, hramadzianin, hetakich štučak! Vas zaraz ža znojduć! Vaš numar?

— Varenucha, — adkliknuŭsia ŭsio toj ža brydki hołas, — ty pa-rasiejsku razumieješ? Nie nasi nikudy telehramy.

— A, dyk vy nie supakojvajeciesia? — luta zakryčaŭ administratar. — Nu hladzicie ŭ mianie! Vy za heta atrymajecie! — Jon kryčaŭ u słuchaŭku jašče niejkija patrozy, ale zmoŭk, tamu što adčuŭ, što ŭ słuchaŭcy jaho ŭžo nichto nie słuchaje.

Tut u kabiniecie niejak chutka pačało ciamnieć. Varenucha vybieh, zamknuŭ dzviery i praz bakavy vychad pakiravaŭ u letni sad.

Administratar byŭ uzbudžany i poŭny enierhii. Pasla nachabnaha zvanka jon bolej nie sumniavaŭsia, što chulihanskaja šajka vytvaraje brydkija štučki i što štučki hetyja zviazany sa zniknienniem Lichadziejeva. Žadannie vyviesci na čystuju vadu lichadziejaŭ viało administratara, i, jak ni dziŭna, u im naradziłasia pradčuvannie čahości pryjemnaha. Hetak byvaje, kali čałaviek imkniecca apynucca ŭ centry ŭvahi, pryniesci kudy-niebudź siensacyjnaje paviedamlennie.

U sadzie viecier paviejaŭ u tvar administrataru i zaparušyŭ jamu vočy piaskom, niby pierascierahaŭ, zastupaŭ darohu. Lapnuła na druhim paviersie rama hetak, što ledź nie vylecieła škło, u vieršalinach lip i klonaŭ tryvožna prašumieła. Paciamnieła i pasviažeła. Administratar pracior vočy i ŭbačyŭ, što nizka nad Maskvoju paŭzie žaŭtapuzaja navalničnaja chmara. Udalečyni husta zavurkatała.

Jak ni spiašaŭsia Varenucha, nieadolnaje žadannie prymusiła jaho zabiehčy na chvilinku ŭ letniuju prybiralniu, kab na chadu pravieryć, ci nadzieŭ mancior sietku na lampačku.

Prabiahajučy paŭz cir, Varenucha trapiŭ u husty zarasnik bezu, u jakim stajała błakitnaja budyninka prybiralni. Mancior akazaŭsia akuratnym čałaviekam, lampačka pad dacham u mužčynskim addzialenni ŭžo była abciahnuta mietaličnaj sietkaj, ale adno zasmučała administratara, što navat u pieradnavalničnym pryciemku było vidać, što scieny ŭžo razmalavany vuhalem i ałoŭkam.

— Nu što heta za!.. — pačaŭ byŭ administratar i raptam pačuŭ za saboj hołas, jaki murłyknuŭ:

— Heta vy, Ivan Savielevič?

Varenucha zdryhanuŭsia, azirnuŭsia i ŭbačyŭ niejkaha nievialičkaha taŭstuna, jak zdałosia, z kašečym tvaram.

— Nu ja, — niepryjazna adkazaŭ Varenucha.

— Vielmi, vielmi pryjemna, — pisklavym hołasam abazvaŭsia kotapadobny taŭstunok i raptam zamachnuŭsia i ŭłupiŭ Varenuchu ŭ vucha hetak, što šapačka zlacieła z hałavy ŭ administratara i znikła ŭ adtulinie.

Ad taŭstunovaha ŭdaru ŭsia prybiralnia na imhniennie asviatliłasia dryhotkim sviatłom, a z nieba azvaŭsia hramavy ŭdar. Potym jašče raz blisnuła, i pierad administrataram uznik druhi — maleńki, ale z atletyčnymi plačyma, vohnienna-ryžy, adno voka z bialmom, rot z ikłom. Hety druhi, mabyć, laŭša, uplažyŭ administrataru ŭ druhoje vucha. U adkaz znoŭ hrymnuła ŭ niebie, i na draŭlany dach prybiralni abrynuŭsia livień.

— Što vy, tavary… — prašaptaŭ ašaleły administratar, zmikiciŭ, što słova „tavaryšy” nijak nie padychodzić da bandytaŭ, jakija napali na čałavieka ŭ hramadskim tualecie, prachrypieŭ: — Hramadzia… — i spachapiŭsia, što i hetaje nazvy jany nie zasłuhoŭvajuć, i atrymaŭ treci strašenny ŭdar,užo nieviadoma ad kaho z hetych dvuch, hetak, što z nosa na tałstoŭku chłynuła kroŭ.

— Što ŭ ciabie ŭ partfieli, parazit? — pranizliva zakryčaŭ padobny na kata. — Telehramy? A ciabie papiaredžvali pa telefonie, kab ty ich nikudy nie nasiŭ? Papiaredžvali, ja ŭ ciabie pytajusia?

— Papiaredž… džvali… džvali… — zadychajučysia, adkazaŭ administratar.

— A ty ŭsio ž pabieh? Davaj siudy partfiel, had! — tym samym huhniavym hołasam, jaki čuvać byŭ u telefonie, kryknuŭ druhi i vyrvaŭ partfiel z dryžačych ruk u Varenuchi.

I abodva padchapili administratara pad ruki, vyvałakli z sadu i panieslisia z im nad Sadovaj. Navalnica bušavała na ŭsiu siłu, vada z hrukatam i rovam lacieła ŭ kanalizacyjnyja adtuliny, usiudy puchirylisia, uzdymalisia chvali, z dachaŭ pierła i paŭz truby, z padvarotni ciakli pienistyja reki. Usio žyvoje zmyłasia z Sadovaje, i vyratavać Ivana Savieleviča nie było kamu. Padskokvajučy ŭ kałamutnych rekach, asvietlenyja małankami bandyty ŭmih davałakli napaŭžyvoha administratara da № 302-bis, ulacieli razam z im u padvarotniu, dzie da sciany tulilisia dzvie bosyja žančyny, jakija svaje tufli i pančochi trymali ŭ rukach, zatym kinulisia ŭ šosty padjezd, i amal zvarjacieły Varenucha byŭ uzniesieny na piaty pavierch i kinuty na padłohu ŭ dobra znajomym jamu piarednim pakoi ŭ kvatery Sciopy Lichadziejeva.

Tut abodva bandyty zhinuli, a zamiest ich zjaviłasia ŭ prychožym pakoi zusim hołaja dziavula — ryžaja, z haračymi fasfaryčnymi vačyma.

Varenucha zrazumieŭ, što heta i josć toje sama strašnaje, što tolki moža zdarycca z im, zastahnaŭ, adstupiŭsia da sciany. A dziavula padyšła da administratara i pakłała dałoni na jaho plečy. Vałasy na Varenuchu ŭstali dyba, tamu što jon navat skroź chałodnuju vilhotnuju tkaninu tałstoŭki adčuŭ, što dałoni hetyja jašče chaładniejšyja, što jany chałodnyja smiarotnym choładam.

— Nu, daj ja ciabie pacałuju, — piaščotna skazała dziavula, i la samych jahonych vačej apynulisia jaje zichatlivyja vočy.

I tady Varenucha straciŭ prytomnasć i pacałunka nie adčuŭ.

Razdziel 11

IVANAVA RAZDVOIENASĆ

Bor na supraćlehłym bierazie rečki, jašče hadzinu tamu asvietleny travieńskim soncam, paciamnieŭ, razmazaŭsia i rastvaryŭsia.

Vada sucelnaj scianoj stajała za aknom. U niebie adzin za adnym uspychvali pisiahi, nieba treskałasia, pakoj chvoraha zalivała dryhotkaje strašnaje sviatło.

Ivan cicha płakaŭ, siedziačy na łožku i hledziačy na kałamutnuju rečku, jakaja kipieła burbałkami. Pry kožnym hramavym udary jon žałasliva ŭskrykvaŭ i zakryvaŭ tvar rukami. Spisanyja Ivanam papiarovyja listki valalisia na padłozie, ich zdźmuła vietram, jaki ŭvarvaŭsia ŭ pakoj u samym pačatku navalnicy.

Sproby paeta napisać zajavu nakont strašnaha kansultanta ničoha nie dali. Jak tolki Ivan atrymaŭ ad toŭstaje fielčarycy, jakuju zvali Praskoŭia Fiodaraŭna, ahryzak ałoŭka i papieru, jon dziełavita pacior ruki i prymasciŭsia da stolika. Pačaŭ davoli žyva: