— Dzie ty žyvieš pastajanna?
— U mianie niama pastajannaha žytła, — saramliva adkazaŭ aryštant, — ja padarožničaju z horada ŭ horad.
— Pra heta možna skazać karaciej, adnym słovam — vałacuha, — skazaŭ prakuratar i spytaŭsia: — Svajaki josć?
— Niama nikoha. Adzin na sviecie.
— Hramatu viedaješ?
— Viedaju.
— Jakuju jašče movu viedaješ, akramia aramiejskaje?
— Hreckuju.
Raspuchłaje pavieka padniałosia, zatumanienaje pakutaj voka hladzieła na aryštanta. Druhoje voka było zapluščana. Piłat zahavaryŭ pa-hrecku:
— Dyk ty zbiraŭsia razburyć budynak chrama i zaklikaŭ na heta narod?
Tut aryštant znoŭ ažyviŭsia, u vačach znik spałoch, i jon zahavaryŭ pa-hrecku:
— JA, dob… — tut žach pramilhnuŭ u vačach u aryštanta, što ledź nie prahavaryŭsia, — ja, ihiemon, nikoli ŭ žycci nie zbiraŭsia razburać budynak chrama i nikoha nie padbuchtorvaŭ na hetu niepatrebnuju spravu.
Zdziŭlennie zjaviłasia na tvary ŭ sakratara, jaki zhorbiŭsia nad nizieńkim stolikam i zapisvaŭ pakazanni. Jon padniaŭ hołaŭ i adrazu ž znoŭ nachiliŭsia nad pierhamientam.
— Mnostva roznych ludziej sciakajecca ŭ hety horad pierad sviatam. Byvajuć siarod ich mahi, astrołahi, pradkazalniki i zabojcy, — havaryŭ adnatonna prakuratar, — a traplajucca i chłusy. Ty, naprykład, chłus. Jasna zapisana: padbuchtorvaŭ razburyć chram. Heta sviedčać ludzi.
— Hetyja dobryja ludzi, — zahavaryŭ aryštant i paspiešna dadaŭ: — ihiemon, — praciahvaŭ: — nidzie nie vučylisia i ŭsio zbłytali, što ja havaryŭ. Ja naohul pačynaju bajacca, što błytanina hetaja budzie praciahvacca nadta doŭha. I ŭsio z-za taho, što jon niapravilna zapisvaje sledam za mnoju.
Nastała maŭčannie. Ciapier užo druhoje voka ciažka hladzieła na aryštanta.
— Paŭtaraju tabie, ale apošni raz: pierastań prytvaracca, bandyt, — pramoviŭ Piłat miakka i roŭna, — za taboj zapisana niašmat, ale i zapisanaha dastatkova, kab ciabie paviesić.
— Nie, nie, ihiemon, — uvieś napružyŭsia ad žadannia pierakanać aryštant i zahavaryŭ: — Chodzić, chodzić adzin z kazlinym pierhamientam i niaspynna piša. Ale ja adnojčy zazirnuŭ u hety pierhamient i žachnuŭsia. Absalutna ničoha, što tam zapisana, ja nie havaryŭ. Ja jaho ŭmolvaŭ: spali ty, pabojsia boha, svoj pierhamient! Ale jon vyrvaŭ jaho ŭ mianie z ruk i ŭciok.
— Chto heta? — pahardliva spytaŭ Piłat i dakranuŭsia rukoj da skroni.
— Levij Maciej, — achvotna rastłumačyŭ aryštant, — jon raniej byŭ zborščykam padatkaŭ, ja z im sustreŭsia ŭpieršyniu na darozie ŭ Vifahii, tam, dzie vuhłom vystupaje fihavy sad, i razhavaryŭsia z im. Spačatku jon staviŭsia da mianie niepryjazna i navat znievažaŭ mianie, heta značyć dumaŭ, što znievažaje, kali nazyvaje sabakam, — tut aryštant usmichnuŭsia, — ja asabista nie baču ničoha drennaha ŭ hetym zviery, kab kryŭdzicca na takoje słova…
Sakratar pierastaŭ zapisvać i spadciška kinuŭ zdziŭleny pozirk, ale nie na aryštavanaha, a na prakuratara.
— …adnak pasla taho jak vysłuchaŭ mianie, pačaŭ dabreć, — praciahvaŭ Iiešua, — narešcie kinuŭ hrošy na darohu i skazaŭ, što pojdzie padarožničać sa mnoju…
Piłat usmichnuŭsia adnoj ščakoju, vyskaliŭ žoŭtyja zuby i skazaŭ, zaviarnuŭšysia ŭsim tułavam da sakratara:
— Vo, horad Jeršałaim! Čaho tolki nie pačuješ u im. Zborščyk padatkaŭ, ci čuli vy, kinuŭ hrošy na darohu!
Sakratar nie viedaŭ, što adkazać na heta i paličyŭ za lepšaje paŭtaryć Piłatavu ŭsmiešku.
— A jon skazaŭ, što hrošy jamu stali nienavisnyja, — rastłumačyŭ Iiešua dziŭny ŭčynak Levija Macieja i dadaŭ: — I z hetaha času jon zrabiŭsia maim spadarožnikam.
Usio jašče vyskalajučysia, prakuratar pahladzieŭ na aryštanta, potym na sonca, jakoje niaŭmolna ruchałasia na zachad, ustavała nad konnymi skulpturami na hipadromie, jaki lažaŭ daloka ŭnizie sprava, i raptam z niejkaju prykraju pakutaj padumaŭ, što prasciej za ŭsio było b prybrać z bałkona hetaha dziŭnaha razbojnika tolki dvuma słovami: „Paviesić jaho”. Prahnać potym kanvoj, pajsci z kałanady ŭ pałac, zahadać zaciamnić pakoj, zvalicca na łožak, zapatrabavać chałodnaj vady, žałasnym hołasam paklikać sabaku Banhu, paskardzicca jamu na hiemikraniju. I dumka pra atrutu raptam spakusliva pramilhnuła ŭ chvoraj prakurataravaj hałavie.
Ion hladzieŭ kałamutnymi vačyma na aryštanta i niejki čas maŭčaŭ, pakutliva ŭspaminaŭ, z-za čaho na biazlitasnym jeršałaimskim soncy staić pierad im aryštant z tvaram, pakalečanym ad udaraŭ, i pra što jašče nikomu nie patrebnaje daviadziecca pytacca.
— Levij Maciej? — chrypłym hołasam spytaŭsia chvory i zapluščyŭ vočy.
— Aha, Levij Maciej, — dalacieŭ da jaho tonki hołas, jaki prynosiŭ jamu pakutu.
— A voś što ŭsio ž ty havaryŭ natoŭpu la chrama na bazary?
Hołas aryštanta, zdavałasia, kałoŭ Piłatu ŭ skroniu, było nievynosna pakutliva, hołas hety havaryŭ:
— JA, ihiemon, havaryŭ pra toje, što razvalicca chram staroje viery i ŭzniasiecca novy chram isciny. Skazaŭ hetak, kab lepš zrazumieła było.
— Našto ž ty, vałacuha, na bazary abdurvaŭ narod, raskazvaŭ pra iscinu, ab jakoj i sam navat nie maješ ujaŭlennia? Što heta takoje iscina?
I prakuratar padumaŭ: „O bahi maje! Ja pytajusia ŭ jaho pra zusim niepatrebnaje na sudzie… Maja hałava zusim adurnieła…” I znoŭ prymroiłasia jamu čaša z ciomnaju vadkasciu. „Atruty mnie, atruty!”
I znoŭ jon pačuŭ hołas:
— Iscina najpierš toje, što ŭ ciabie balić hałava, i balić hetak mocna, što ty maładušna padumvaješ pra smierć.I ŭ ciabie nie tolki nie staje siły havaryć sa mnoj, ale tabie navat ciažka hladzieć na mianie. I zaraz ja mižvoli rablusia tvaim katam, što mianie zasmučaje. Ty nie možaš navat dumać ni pra što i maryš tolki pra toje, kab pryjšoŭ tvoj sabaka, adzinaja, vidać, istota, jakuju ty lubiš. Ale pakuty tvaje zaraz končacca, hałava baleć pierastanie.
Sakratar vyłupiŭ vočy na aryštanta i nie dapisaŭ słova.
Piłat padniaŭ pakutlivyja vočy na aryštanta i ŭbačyŭ, što sonca ŭžo davoli vysoka nad hipadromam, što pramień prabraŭsia ŭ kałanadu i padbirajecca da staptanych sandalaŭ Iiešua, što toj pazbiahaje sonca.
Tut prakuratar ustaŭ, scisnuŭ hałavu rukami, a na žaŭtlavym vyhalenym jaho tvary adbiŭsia žach. Jon pierasiliŭ jaho i znoŭ apusciŭsia ŭ kresła.
Aryštant tym časam praciahvaŭ havaryć, ale sakratar bolš ničoha nie zapisvaŭ, a tolki vyciahnuŭ šyju, jak husak, i staraŭsia nie pramović i słova.
— Nu voś, usio i skončyłasia, — havaryŭ aryštant, dobrazyčliva pahladajučy na Piłata, — i ja vielmi rady hetamu. Ja paraiŭ by tabie, ihiemon, pakinuć na niejki čas pałac i pahulać pieššu dzie-niebudź u navakołli, nu chacia b u sadzie na Jelijonskaj hary. Navalnica pačniecca, — aryštant zaviarnuŭsia, prypluščyŭsia na sonca, — pad viečar. Prahulanka była b karysnaja tabie, i ja z zadavalnienniem supravadžaŭ by ciabie. U majoj hałavie naradzilisia siakija-takija novyja dumki, jakija, dumaju, byli b tabie cikavyja, i ja achvotna raskazaŭ by ich tabie, bo ty stvaraješ uražannie vielmi razumnaha čałavieka.
Sakratar smiarotna pabialeŭ i ŭpusciŭ zvitak dołu.
— Biada ŭ tym, — pradaŭžaŭ nikim nie pierapynieny zviazany, — što ty zanadta zamknuty i zusim straciŭ vieru ŭ ludziej. Nielha ž, pahadzisia, usiu luboŭ addavać tolki sabaku. Biednaje tvajo žyccio, ihiemon, — i pry hetym aryštant jašče i ŭsmichnuŭsia.
Sakratar ciapier dumaŭ tolki pra adno — vieryć vušam svaim albo nie. Davodziłasia vieryć. Tady jon pastaraŭsia ŭiavić, jaki budzie hnieŭ naravistaha prakuratara z-za hetaje niečuvanaje dziorzkasci aryštanta. I hetaha sakratar ujavić nie moh, choć i dobra viedaŭ prakuratara.
Tady pačuŭsia asipły, chrypłavaty hołas prakuratara, jaki skazaŭ pa-łacinsku: