— Razviažycie jamu ruki.
Adzin z kanvairaŭ stuknuŭ kapjom, pieradaŭ jaho susiedu, padyšoŭ i zniaŭ viaroŭki z aryštanta. Sakratar padniaŭ zvitak, vyrašyŭ pakul što ničoha nie zapisvać i ničomu bolš nie zdziŭlacca.
— Pryznajsia, — cicha pa-hrecku spytaŭsia Piłat, — ty vialiki doktar?
— Nie, prakuratar, ja nie doktar, — adkazaŭ aryštant i z asałodaju pacior zmučanuju i apuchłuju barvovuju ruku.
Kruta z-pad iłba svidravaŭ vačyma aryštanta Piłat, i ŭ vačach hetych nie było bolej kałamuty, u ich zjavilisia znajomyja ŭsim iskarki.
— Ja nie spytaŭsia ŭ ciabie, — skazaŭ Piłat, — mahčyma, ty viedaješ i łatyń?
— Aha, viedaju, — adkazaŭ aryštant.
Čyrvań vystupiła na žaŭtlavych Piłatavych ščokach, i jon spytaŭsia pa-łacinsku:
— Jak ty daviedaŭsia, što ja chacieŭ paklikać sabaku?
— Dy heta zusim prosta, — adkazaŭ aryštant pa-łacinsku, — ty vadziŭ rukoj u pavietry, — aryštant paŭtaryŭ Piłataŭ ruch, — byccam chacieŭ pahładzić, i huby…
— Aha, — skazaŭ Piłat.
Pamaŭčali, potym Piłat spytaŭsia pa-hrecku:
— Značyć, ty nie doktar?
— Nie, nie, — žyva adkazaŭ aryštant, — vier mnie, ja nie doktar.
— Nu, dobra. Kali chočaš, kab heta było tajnaj, niachaj budzie. Da spravy jano adnosin nie maje. Dyk ty praciahvaješ scviardžać, što nie zaklikaŭ razburyć… padpalić ci inšym jakim-niebudź sposabam razburyć chram?
— JA, ihiemon, nikoha nie zaklikaŭ rabić choć što-niebudź padobnaje. Chiba ž ja durań?
— Nie, ty zusim nie padobny na durnia, — cicha adkazaŭ prakuratar i ŭsmichnuŭsia niejkaju strašnaju ŭsmieškaju, — tady paklanisia, što hetaha nie było.
— Čym ty chočaš, kab ja paklaŭsia? — davoli žvava spytaŭ razviazany.
— Nu, chacia b svaim žycciom, — adkazaŭ prakuratar, — im samy čas paklascisia, bo jano visić na vałasku, viedaj pra heta!
— Ci nie dumaješ, ihiemon, što heta ty jaho paviesiŭ? — spytaŭsia aryštant. — Kali heta tak, to ty vielmi pamylaješsia.
Piłat zdryhanuŭsia i adkazaŭ skroź zuby:
— Ja mahu pierarezać hety vałasok.
— I tut ty pamylaješsia, — aryštant svietła ŭsmichnuŭsia, zasłaniŭsia rukoj ad sonca i zapiarečyŭ: — Zhadzisia, što pierarezać vałasok moža tolki toj, chto paviesiŭ?
— Aha, aha, — z usmieškaju skazaŭ Piłat, — ciapier ja nie sumniavajusia, što ničym nie zaniatyja ziavaki ŭ Jeršałaimie chadzili ŭsled za taboju. Nie viedaju, chto daŭ tabie jazyk, ale padviesiŭ jaho dobra. Darečy, skažy: ci praŭda, što ty pryjechaŭ u Jeršałaim praz Suzskija varoty viercham na asle, a natoŭp supravadžaŭ ciabie i vitaŭ, byccam niejkaha praroka? — tut prakuratar pakazaŭ na pierhamientny zvitak.
Aryštant niedaŭmienna pahladzieŭ na prakuratara.
— U mianie i asła niama nijakaha, ihiemon, — skazaŭ jon. — Pryjšoŭ ja ŭ Jeršałaim sapraŭdy praz Suzskija varoty, ale pieššu, u supravadženni adnaho tolki Levija Macieja, i nichto mnie ničoha nie kryčaŭ, bo mianie tady ŭ Jeršałaimie nichto nie viedaŭ.
— Ci viedaješ ty takich, — praciahvaŭ Piłat i nie zvodziŭ vačej z aryštanta, — niejkaha Dzismasa, druhoha — Hiestasa i treciaha — Var-ravana?
— Hetych dobrych ludziej ja nie viedaju, — adkazaŭ aryštant.
— Praŭda?
— Praŭda.
— A ciapier skažy mnie, čamu ty ŭvieś čas havoryš „dobryja ludzi”? Ty ŭsich hetak nazyvaješ, ci što?
— Usich, — adkazaŭ aryštant, — drennych ludziej prosta niama na sviecie.
— Upieršyniu čuju pra heta, — skazaŭ Piłat i ŭsmichnuŭsia, — ale, mahčyma, ja drenna viedaju žyccio! Dalej možacie nie zapisvać, — skazaŭ jon sakrataru, chacia toj i biez hetaha ničoha nie zapisvaŭ, i praciahvaŭ havaryć aryštantu: — U jakoj-niebudź hreckaj knizie ty vyčytaŭ pra heta?
— Nie, svaim rozumam dajšoŭ.
— I ty prapavieduješ heta?
— Aha.
— A voś, naprykład, kienturyjon Mark, jaho mianuška Krysaboj, jon — dobry?
— Dobry, — adkazaŭ aryštant, — jon, praŭda, niaščasny čałaviek. Z taje pary, jak dobryja ludzi skalečyli jaho, jon zrabiŭsia žorstki i čerstvy. Cikava było b viedać, chto jaho hetak skalečyŭ?
— Achvotna mahu skazać, — adazvaŭsia Piłat, — bo byŭ sviedka ŭsiamu. Dobryja ludzi kidalisia na jaho, jak sabaki na miadzviedzia. Hiermancy ŭpilisia jamu ŭ šyju, u ruki, u nohi. Piachotny manipul trapiŭ u miašok, i kali b nie ŭrezałasia z fłanha kavaleryjskaja turma, a kamandavaŭ joju ja, — tabie, fiłosaf, nie daviałosia b razmaŭlać z Krysabojem. Heta zdaryłasia ŭ bai pad Idzistaviza, u Dalinie Dzieŭ.
— Kali b z im pahavaryć, to ja ŭpeŭnieny, što jon mocna zmianiŭsia b, ja ŭpeŭnieny, — raptam letucienna skazaŭ aryštant.
— Ja dumaju, — adkazaŭ Piłat, — što mała radasci było b ad ciabie lehatu lehijona, kali b ty ŭzdumaŭ havaryć z kim-niebudź z jaho aficeraŭ albo sałdat. Darečy, heta i nie zdarycca, na ščascie ŭsich, i pieršy, chto pra heta pakłapocicca, budu ja.
U hety čas u kałanadu imkliva zalacieła łastaŭka, zrabiła pad załatoj stołlu kruh, zniziłasia, ledź nie začapiła vostrym kryłom za tvar miednaje statui ŭ nišy, i znikła za kapitełlu kałony. Mahčyma, joj zadumałasia zvić tam hniazdo.
Pakul jana lacieła, u svietłaj i lohkaj hałavie prakuratara skłałasia formuła. Jana była takaja: ihiemon razhledzieŭ spravu vałacužnaha fiłosafa Iiešua pa prozviščy Ha-Nocry, i złačynstva ŭ jaho dziejanniach nie znajšoŭ. U pryvatnasci, niama nijakaj suviazi miž tym, što rabiŭ Iiešua i chvalavanniami, jakija adbylisia ŭ Jeršałaimie niadaŭna. Vałacužny fiłosaf akazaŭsia psichična chvorym. U vyniku čaho smiarotny prysud, vyniesieny Ha-Nocry Małym Siniedryjonam, prakuratar nie zacviardžaje. Ale, majučy na ŭvazie toje, što nienarmalnyja, utapičnyja pramovy Ha-Nocry mohuć stać pryčynaju chvalavannia ŭ Jeršałaimie, prakuratar zabiraje Iiešua z Jeršałaima i aryštoŭvaje jaho ŭ Kiesaryi Stratonavaj na Mižziemnym mory, jakraz tam, dzie rezidencyja prakuratara.
Zastavałasia tolki pradyktavać heta sakrataru. Łastaŭčynyja kryły fyrknuli nad samaj hałavoj ihiemona, ptuška kinułasia da fantana i vylecieła na volu. Prakuratar padniaŭ vočy na aryštanta i ŭbačyŭ, što pobač z im słupam zahareŭsia pyl.
— Usio pra jaho? — spytaŭsia Piłat u sakratara.
— Na žal, nie, — niečakana adkazaŭ sakratar i padaŭ Piłatu druhi kavałak pierhamientu.
— Što jašče tam? — spytaŭsia Piłat i spachmurnieŭ.
Pasla taho jak pračytaŭ napisanaje, jon jašče bolej zmianiŭsia z tvaru. Ci to ciomnaja kroŭ pryliła da šyi i da tvaru, ci zdaryłasia niešta inšaje, ale skura jaho straciła žaŭtlavaje adciennie, paciamnieła, i vočy byccam pravalilisia.
Znoŭ, mabyć, była vinavata kroŭ, jakaja pryliła da skroniaŭ i zastukała ŭ ich, ale ŭ prakuratara niešta zdaryłasia z vačyma. Jamu prymroiłasia, što aryštantava hałava papłyła niekudy, a na jaje miescy zjaviłasia druhaja. Na hetaj łysaj hałavie siadzieŭ redkazuby załaty vianok; na łbie była kruhłaja jazva, jakaja razjadała skuru, pamazanaja mazziu; zapały biazzuby rot z advisłaju kapryznaju nižniaju huboju. Piłatu zdałosia, što znikli ružovyja kałony bałkona, dachi Jeršałaima ŭdalečyni, unizie za sadam, i ŭsio tanuła vakol u hustoj zielaninie kaprejskich sadoŭ. I sa słycham zdaryłasia niešta dziŭnaje — niby ŭdalečyni cicha i hrozna pratrubili truby i vielmi vyrazna pačuŭsia huhniavy hołas, jaki pahardliva rasciahvaŭ słovy: „Zakon ab zniavazie jaho vialikasci…”
Dumki pramilhnuli karotkija, abryvistyja i niezvyčajnyja: „Zahinuŭ!”, potym: „Zahinuli!..” I adna zusim niedarečnaja siarod ich pra niejkuju abaviazkovuju — u suviazi z kim? — niesmiarotnasć, i hetaja niesmiarotnasć vyklikała strašenny sum.
Piłat nastruniŭsia, prahnaŭ mroi, viarnuŭsia pozirkam na bałkon, i znoŭ pierad im apynulisia aryštantavy vočy.